Leave a Comment Opowieść o brzydkim „Ogrze” (tytułowym Shreku), który stroni od wzajemnie nielubiących go ludzi. Pewnego dnia jednak Shrek będzie musiał wyjść naprzeciwko ludzi i znajdzie przy tym miłość swego życia (księżniczkę Fionę).
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej „Shrek” jest produkcją trudną do bardziej jednoznacznej oceny. Z jednej strony jawi się on bowiem jako sympatyczna przypowieść o tym jak kochać i uczyć się być kochanym, z morałem, by nad zewnętrzne piękno fizyczne przekładać uznanie dla cech charakteru. W filmie tym mamy też niewiele nieprzyzwoitych dowcipów (choć niestety takie są tam obecne), a dużo autentycznie dobrego i lekkiego humoru sytuacyjnego. Z drugiej jednak strony pewien niepokój budzi fakt, iż „Shrek” zrywa z tradycyjną dla bajek i baśni konwencją, w której fizyczna brzydota jest kojarzona z moralnym nieporządkiem i złem (vide: brzydkie czarownice i piękni waleczni rycerze). Chociaż ta konwencja miała swe wady i niedoskonałości, to jej silnym punktem było strzeżenie naszych dusz przed kultem brzydoty i szpetoty jako takiej (co jest coraz bardziej widoczne w niektórych nurtach współczesnej popkultury). Można więc powiedzieć, że kojarzenie fizycznej brzydoty z moralną dobrocią i prawością słusznie sugeruje nam dystans wobec rozpowszechnionego dziś kultu ciała i piękna, jednak stwarza ryzyko popadnięcia w kult fizycznej brzydoty jako takiej (co zwane jest też turpizmem). Jednak ani kult estetycznego piękna ani czynienie z fizycznej brzydoty wartości samej w sobie nie jest postawą tradycyjnie chrześcijańską. Trudno powiedzieć, co było intencją twórców „Shreka” – z pewnością jednak możemy im być wdzięczni za przynajmniej chwilowe oderwanie nas od kulturowego klimatu, w którym przede wszystkim liczy się ładna cera i wymodelowane ciało, i skierowanie naszej uwagi na prawdziwe, wewnętrzne piękno serca i charakteru. Innym trochę podejrzanym elementem omawianego filmu jest możliwy politycznie poprawny jego podtekst, w którym to np. „Ogry” są symbolami uciskanych przez społeczeństwo mniejszości.
Mimo to jednak „Shrek” jest sympatycznym filmem z silnym pozytywnie moralnym przesłaniem
/.../
Leave a Comment Ostatnia część popularnej serii „Shrek”. Tym razem główny bohater czując się znudzony monotonią swego ustabilizowanego rodzinnego życia, korzysta z oferty karła o imieniu Rumpelstiltskin i kupuje od niego jeden dzień beztroskiego życia. Chociaż, początkowo, realizacja umowy którą zawarł z Rumpelstiltskinem wydaje mu się być spełnieniem jego marzeń powrotu do swego dawnego życia (znów może straszyć ludzi i wszyscy się go boją). Niestety jednak okazuje się, że Shrek godząc się na warunki Rumpelstiltskina wyraził też tym samym zgodę na to, że wszystkie osoby, które były ważne w jego poprzednim żywocie, również nie będą go pamiętać – w tym też księżniczka Fiona, która teraz jest dzielną bojowniczką, a nie jego ukochaną żoną. Shrek musi więc znaleźć sposób, by przechytrzyć złego karła i odzyskać swe dawne, może monotonne, ale jednak szczęśliwe oraz owocne życie.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej trzeba powiedzieć, iż ta część „Shreka”wydaje się w pewien sposób górować nad pozostałymi. Choć ciągle można mieć bowiem pytania i zastrzeżenia względem przyjętej przez twórców tejże bajki tradycyjnej dla tej formy wyrazu formuły, w której zrywa się z utożsamianiem estetycznej brzydoty z moralnym złem, film ten pokazuje też w wyraźnie pozytywnym świetle pewne z „de facto” chrześcijańskich wartości i przekonań.
Już sam fakt, iż Shrek w tej części filmu jest gotów walczyć do ostatniego tchu w piersiach, by odzyskać swe utracone małżeńskie i rodzinne życie, kieruje uwagę widzów w stronę tych tradycyjnych, a będących podwaliną właściwie funkcjonującego społeczeństwa, instytucji. Koniec końców widzimy zatem już nie „aspołecznego” Ogra, który nienawidzi (ze wzajemnością) ludzi i kocha samotność, ale możemy tu obserwować istotę przyjaźnie nastawioną do innych, kochającą swą żonę i dzieci.
Ciekawym jest też to, iż w „Shrek Forever” postacie czarownic i czarowników są pokazane w jednoznaczny oraz wyrazisty sposób, jako złe i odpychające. W ten sposób przynajmniej pośrednio otwiera się serca widzów na przyjęcie tradycyjnie chrześcijańskiego przekonania o bezwzględnym złu tkwiącym we wszelkich czarach i praktykach okultystycznych.
Niestety jednak ostatnia część „Shreka” powtarza też pewne „tradycyjne” już dla tej serii wady. Są nimi przede wszystkim, może nie tak liczne, tym nie mniej zauważalne i tym bardziej rażące ze względu na fakt, iż ową bajkę ogląda też wiele dzieci, sprośne i seksualne aluzje oraz żarty (np. nawiązania do seksu oralnego). To poważnie psuje odbiór tego filmu, który gdyby nie owe obrzydliwości, mógłby być bez większych zastrzeżeń polecany jako pełna dobrego humoru, a zarazem pouczająca opowieść.
/.../