Tag Archive: Ridley Scott

  1. Obcy – ósmy pasażer Nostromo

    Leave a Comment Jest rok 2122. Statek kosmiczny Nostromo wraz z rafinerią do przetwarzania wzbogaconej rudy wraca z planety Thedus na Ziemię.  Ma on (nie licząc kota) siedmiu pasażerów poddanych hibernacji na czas podróży. Sterujący nim komputer, „Matka”, otrzymuje sygnał z księżyca LV-426, który zdaje się być wzywaniem pomocy. „Matka” wybudza więc pasażerów, którzy zgodnie z nakazami firmy, dla której pracują mają sprawdzić co jest źródłem sygnału. W odkrytym rozbitym statku jeden z członków załogi zostaje zaatakowany przez przysysającego się do twarzy pasożyta. Tak rozpoczyna się walka załogi o przetrwanie.  Film ten trwale zapisał się w historii kinematografii. Ciężko się temu dziwić. Posłużono się tu bardzo zaawansowanymi jak na czasy jego powstania efektami specjalnymi w niezwykle realistyczny sposób obrazującymi poszczególne pozaziemskie miejsca, używaną w wymyślonej przyszłości technikę czy tytułowego potwora. Sam pomysł na Obcego, odwołującą się do ludzkich fobii kreaturę łączącą w ciekawy sposób wiele cech różnych prawdziwych organizmów, tworzących razem niespotykanie groźnego drapieżnika jest na tyle interesujący, że łatwo zrozumieć późniejszą popularność tego straszydła. Więcej można o tym usłyszeć tutaj: https://youtu.be/YkrSJ8Y0ZXA. Akcja filmu nie spieszy się, a jednak bezustannie trzyma w napięciu. Scenarzyści mistrzowsko budują poczucie grozy (i to nie wylewając zbędne hektolitry krwi, a raczej odwołując się do wrodzonego ludzkiego strachu przed nieznanym) oraz atmosferę tajemnicy, jaką owiane są odkryty organizm i plany, które ma wobec niego korporacja, będąca właścicielem Nostromo. Mętna, początkowo ledwo dostrzegalna, intryga otrzymuje tu nieprzewidziane zwieńczenie, zwroty akcji są nieoczywiste, daleko im do bycia banalnymi. Nie da się też nie docenić gry aktorskiej, na czele z występem Sigourney Weaver odgrywającej przekonywająco „ikoniczną” rolę Ellen Ripley, czyli głównej bohaterki łączącej brak brawury, spokój, opanowanie, nawet lekkie wycofanie z wielkim zdecydowaniem i odwagą, które objawiają się, gdy są potrzebne.  Jeśli chodzi o moralną stronę tego dzieła, to na docenienie zasługuje przede wszystkim potępienie grzesznego dążenia do sukcesu za wszelką cenę, chciwości i instrumentalnego traktowania ludzi. W odpychający sposób zaprezentowano tu bezwzględne postępowanie firmy, która chcąc zdobyć Obcego, zapewne jako broń, która byłaby potem jednym z jej towarów, pozwoliła na śmierć kilku swych pracowników, świadomie utrzymując ich w niewiedzy co do ryzyka związanego ze zbliżaniem się do potwora oraz nakazując robotowi, zdrajcy załogi Ashowi wpuszczenie go na pokład i utrzymywanie przy życiu. Za jednym zamachem twórcy przestrzegli zatem przed poddawaniem się obsesyjnej żądzy budowania lub utrzymywania swej pozycji na rynku, prezentując skalę zła jakie w imię tych celów ludzie są skłonni popełniać i potwierdzając tym samym biblijną naukę o tym, że „korzeń wszego zła jest chciwość” (por. 1 Tm 6, 10) oraz docenili wartość ludzkiego życia, które, choć nie jest najważniejsze, zajmuje w chrześcijańskiej hierarchii wartości poczesne miejsce. Widać tu wyraźnie, że nie wolno granic moralnych przekraczać „dla wyższych celów”, np. naukowych; przeciwny zgubny pogląd jest niestety nieraz, również w filmach, usprawiedliwiany. Film stanowi też pochwałę opanowania i trzymania się ustanowionych dla dobra ogółu  zasad, które to postawy nie mogą być utożsamiane ze zwykłym wyrachowaniem i przesadnym formalizmem. Najlepiej widać to w scenie, gdy Ripley nie chce wpuścić na pokład członka załogi z jego pasożytem, wiedząc, że powinien on odbyć kwarantannę. Jej przedkładanie rozumu nad emocje i nacisk na zachowanie reguł niebędących per se głupimi, choć może jawiących się w danym momencie jako zbyt sztywne, zostaje w pewien sposób doceniony. Gdyby bowiem nie przeszkodzono jej, to niemal na 100% uniknięto by tragedii. Co godne uwagi Ripley postępowała w tej kwestii słusznie mimo nacisków ze strony swego przełożonego i (ukazanych w wersji reżyserskiej wypuszczonej w 2003 roku) pretensji ze strony innej członkini załogi; pokazuje to, iż warto zachowywać się jak trzeba bez względu na reakcje zwierzchników czy kolegów. Doceniono tutaj odwagę, zaradność w obliczu niebezpieczeństwa oraz, jak się zdaje, umiejętność współdziałania (bohaterowie jednoczą się mimo pewnych zachodzących między nimi sprzeczek i nieporozumień, choć z drugiej strony niewiele to daje, bo ostateczne pokonanie stwora to raczej wyłączna zasługa Ripley).  Jeśli chodzi o wątpliwe elementy to pada tu kilka zauważalnych wulgaryzmów. Nie jest to też film dla dzieci, jako że zawiera sugestywne sceny grozy (na czele ze słynnym „porodem”, podczas którego z ciała ofiary pasożyta wydostaje się Obcy). Wersja reżyserska zawiera też dość wątpliwą scenę, w której Ripley zabija miotaczem ognia swych dogorywających w kryjówce Obcego towarzyszy (na żądanie jednego z nich), by dłużej nie cierpieli. Jest to scena chłodno relacjonująca to zachowanie, od strony czysto formalnej można by ją traktować niczym niewinne relacje z innych nieprawości, np. biblijną wzmiankę o seksie Samsona z prostytutką. Jednak właśnie przez ów chłód relacji, brak jasnej negatywnej oceny moralnej czynu Ripley, nie jest owa scena w sposób absolutny zamknięta na próby nadania jej jakiejś pro-eutanazyjnej interpretacji. Nie stanowią jednak raczej problemu postać i charakter Ellen Ripley jako takie. Wprawdzie jako silna, zaradna, niezależna kobieta bywa ona używana jako ikona feminizmu (znalazła się np. na plakatach Strajku Kobiet), ale z samego dzieła wyłania się po prostu osoba, która skonfrontowana z problemem radzi sobie z nim, przypominając całkiem słusznie, że nawet słabsza z natury niewiasta może niejednokrotnie wyjść z opresji bez cudzej pomocy. Nie znajdziemy tu rewolucjonistki ogarniętej myślą o „wyniszczeniu w akcie dziejowej sprawiedliwości zaplutych karłów patriarchatu” czy „emancypacji kobiet przez wywalczenie pełni praw reprodukcyjnych”.     Podsumowując – starszym widzom polecam zapoznanie się z tym klasykiem, nie tylko z uwagi na kunszt artystyczny twórców, ale także ze względu na dominujące w nim pozytywne przesłanie.  Nie znaczy to jednak, że nie zalecam żadnej ostrożności.  Michał Jedynak /.../
  2. Thelma i Louise

    Leave a Comment

    Słynny i wielokrotnie nagradzany film zaliczany do tzw. kina drogi. W wypadku tej produkcji nowością było jednak, iż główni, przemierzający długą trasę, bohaterowie, to nie mężczyźni, a kobiety – a konkretnie tytułowe Thelma i Louise. Głównym tematem owego filmu jest pewnego rodzaju ucieczka bohaterek w podróż po wielkich połaciach USA od codziennych problemów i bolączek. W tle pojawia się tu jednak wątek kryminalny, gdyż Thelma i Louise, w nie do końca zamierzony sposób, zabijają człowieka i chociaż, obiektywnie rzecz biorąc, sytuacja, w której to uczyniły, sprawiała, iż mogły  w dość łatwy sposób dowieść swej niewinności (gdyż była to obrona przed zgwałceniem) to jednak nie wierzą one, iż sąd da wiarę ich wersji wydarzeń – dlatego też postanawiają uciekać przed wymiarem sprawiedliwości.

    „Thelma i Louise” niestety nie jest tylko opowieścią o podróży, w której odrywamy się na chwilę od codziennych trosk i kłopotów. Nie jest to też tylko film o wadach ludzkiego systemu niesprawiedliwości i zagubionych przez to ludziach.  Ta produkcja jest bowiem bardziej historią uciekania od tradycyjnej moralności chrześcijańskiej i sugestią, że „patriarchalne” społeczeństwo niemal zawsze musi być złe. Podczas tej podróży, bohaterki nadużywają alkoholu, palą papierosy, używają wulgarnego języka, nieskromnie tańczą z mężczyznami, uczą się kradzieży i braku szacunku dla władzy, a jedna z nich nawet zdradza swego męża z dopiero co poznanym młodym kowbojem. Wszystko to zaś jest pokazane w takiej otoczce, by na płaszczyźnie emocjonalnej widz raczej sympatyzował z wymienionymi wyżej występkami, aniżeli odwracał się od nich z obrzydzeniem. I tak np. Thelma, owszem, cudzołoży, ale wszak jej prawowity mąż to brutal, który ją bije i poniża (w takim kontekście nasze serce łatwo powie nam: „Ach biedna kobieta, niech przynajmniej teraz trochę cieszy się życiem„). Kobiety co prawda kradną i łamią prawo, ale są przecież ścigane przez policję, więc już „z tyłu głowy” podsuwane jest nam tłumaczenie, że „przecież nie mają innego wyboru” i „muszą jakoś przetrwać„.

    Wielka szkoda, że ten zły, bezbożny i niemoralny film wszedł do klasyki hollywoodzkiej i światowej kinematografii. Dałby Bóg, aby kiedyś on popadł w kompletne zapomnienie.

    Mirosław Salwowski

    /.../