Leave a Comment Z dala od wielkich miast i uczęszczanych szlaków, gdzieś w Afryce pod nadopiekuńczymi skrzydłami ojca dorasta młody sokół Kai. Kai pragnąłby jak najszybciej opuścić gniazdo, jest żądny przygód i bardzo ciekaw świata. A to nie wzbudza zachwytu jego owdowiałego rodzica, dla którego to, co poza gniazdem, jest tylko zagrożeniem. Pewnego dnia młody sokół dowiaduje się przypadkowo o istnieniu wspaniałej ptasiej metropolii – Zambezi, której bezpieczeństwa strzeże elitarny oddział -Dziobasy Przestworzy. Zafascynowany Kai postanawia wyruszyć do ptasiego miasta -państwa, by tam wstąpić w szeregi Dziobasów.
„Zambia”, jak już może czytelnik się domyśla, stara się kształtować w dzieciach postawy obywatelskie i patriotyczne (może nawet z lekką przesadą, gdyż parę razy w bajce tej pada powiedzenie „Zambia jest najważniejsza”). A że coraz rzadziej promuje się takie wartości w produkcjach dla najmłodszych, warto docenić wysiłek twórców filmu. Prezentuje się tu też wyraźnie pozytywny stosunek do służby wojskowej (również zawodowej) jako jednego z obowiązków wobec ojczyzny. Docenione jest też bohaterstwo w walce, obrona słabszych, gotowość do poświęcenia swojego życia dla ratowania innych, czy rycerskość wobec zwyciężonego wroga. Inną zaletą filmu jest wyważone ukazywanie „konfliktu pokoleń”. „Zambezia” pokazuje, że młodsi i starsi mogą się od siebie nawzajem uczyć i jest to czynione bez podważania zasadności władzy rodzicielskiej i obowiązku czci wobec rodziców. Dużym atutem tego obrazu jest też pokazywanie pozytywnego (ale nieutopijnego) wzoru państwa, które dąży do sprawiedliwości i szczęścia swoich obywateli, nie prowadzi agresywnej polityki, ale jest gotowe do obrony, zachowuje też otwartość na pozytywne zmiany. Nie przypadkiem antybohaterem w tej opowieści jest bezwzględny i żądny władzy jaszczur, który pragnie zniszczyć ptasie miasto.
Niestety, „Zambezia” nie jest wolna od pewnych, typowych dla współczesnych produkcji dla dzieci, wad. Chodzi tu głównie o chęć trafienia „przy okazji” do starszych odbiorców, co wiąże się z nasączaniem tej, zasadniczo dobrej bajki, niezbyt stosownym słownictwem (kilka wyrażeń na granicy wulgarności), czy aluzjami o charakterze erotycznym (typu „gorące skrzydełka”, „ktoś tu na kogoś leci”).
Film jest jednak zasadniczo ciekawą i wartościową propozycją, którą można, z pewna ostrożnością ze strony rodziców, oferować również najmłodszym widzom.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment Serial ten opowiada o losach trzech żołnierzy, których losy połączył fakt odzyskania w 1918 roku przez Polskę niepodległości. Wszyscy oni w czasie I wojny światowej służyli w armiach zaborców, lecz po skończeniu owej wojny, dane im będzie razem wstąpić do wojska odrodzonego Państwa Polskiego. Jak wiemy z historii, niebawem będą zmuszeni znów walczyć, tym razem jednak nie w interesie obcych władców, ale w obronie niepodległości Polski przed inwazją bolszewickiej Rosji. W tle owych wojennych zmagań obserwujemy też miłosne perypetie bohaterów, a także społeczne realia odradzającego się Państwa Polskiego.
Produkcja ta ma z pewnością kilka swych mocnych punktów. Niewątpliwie na pochwałę zasługuje tu jej wyrazisty antykomunizm, patriotyzm i pieczołowite ukazanie takich tradycyjnych cnót jak: odwaga, waleczność i poświęcenie. Serial ten w sympatyczny sposób pokazuje też chrześcijaństwo (niektórzy z pozytywnych bohaterów czasami modlą się, chodzą do kościoła i z szacunkiem wypowiadają imię Boże). Można też powiedzieć, iż na przykładzie postaci Józefa (dawnego oficera armii austro-węgierskiej) widzom przybliżono sylwetkę pobożnego, wiernego oraz oddanego męża i głowy rodziny . W jednej ze scen zasugerowano, że nie korzysta on z okazji by zdradzić swą żonę, mimo że przeżywa poważny psychiczny kryzys wynikający z podejrzenia, iż jego małżonka wyszła za niego nie z miłości, lecz po to by móc skuteczniej szpiegować polską armię.
Niestety jednak, te zalety są dość mocno osłabiane przez pokazywanie tu niczym czegoś normalnego i pożądanego pewnych wad oraz nieprawości. I tak np. widzimy tu, jak niektórzy z Polaków mszczą się na „czerwonoarmistach” zabijając ich bez wyroku sądowego również wtedy, kiedy ci są już bezbronni i wzięci do niewoli. Jeden z bohaterów serialu formuje nawet oddział, którego specjalnym celem jest zabijanie wszystkich bolszewickich żołnierzy, bez rozróżnienia czy ci chcą dalej walczyć, czy też się poddają (jak mówi: „Nie bierzemy jeńców„). Niestety, ta aż nadto wątpliwa postawa, nie spotyka się z żadną wyraźną krytyką czy naganą ze strony innych pozytywnych postaci tego filmu. Innym dwuznacznym moralnie elementem tej produkcji jest to, iż bujne „nocne życie” Warszawy z jego nieskromnymi strojami i tańcami, jest tu przedstawione w dość przychylny sposób. Logicznym efektem owej sympatii względem tak niebezpiecznych miejsc i sytuacji wydaje się też być jedna ze scen owego serialu, gdzie nastoletni żołnierz po tym jak prawdopodobnie oddawał się rozpuście z jedną z sanitariuszek zostaje za to „de facto” pochwalony przez swego dowódcę (i tym razem nikt nie gani podobnych zachowań).
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment Fabularny zapis jednej z najkrwawszych bitew wojny w Wietnamie, która miała miejsce w dolinie Ia Đrăng, w 1965 roku. Śledząc dramatyczną walkę amerykańskich żołnierzy z komunistycznym „VietKongiem”, jednocześnie co pewien czas obserwujemy reakcje pozostałych w domach żon tychże żołnierzy- niektóre z nich zostają wdowami, a inne z niepokojem czekają na wiadomość o swych mężach.
Film „Byliśmy żołnierzami” z pewnością ma dużo mocnych punktów. Z sympatią pokazuje chrześcijaństwo, modlitwę, zaś imię Boga, Pana Jezusa i Pismo święte są tu traktowane z należnym szacunkiem. Mamy tu też ciepły i pozytywny obraz tradycyjnej, chrześcijańskiej i wielodzietnej rodziny (na przykładzie domu głównego bohatera). Tytułem zalet trudno też nie wspomnieć o patriotycznym i antykomunistycznym (choć bez demonizowania walczących komunistów) wydźwięku tej produkcji. Pozytywne wrażenie robią tu też obrazy ukazujące odwagę, waleczność i poświęcenie tak żołnierzy, jak również i – w pewnym sensie – ich żon, które zostając w domu i oczekując na wiadomości o swych mężach, czynią to z godnością.
Jako dwuznaczne i wątpliwe elementy tego filmu należy jednak wskazać na obfitość wulgarnej mowy, a także być może – zbytnią szczegółowość w pokazywaniu, doznawanych na froncie wojennym, krwawych ran. Jest kontrowersyjne, czy w imię troski o zachowanie tzw. realizmu, należy tak epatować widzów owymi rzeczami.
Mirosław Salwowski
/.../