Leave a Comment
Głównym bohaterem tej smętnej historii jest 38-letni rysownik Oliver. Cały film składa się właściwie z przeskoków czasowych, w których dowiadujemy się, co stoi za ustawicznym smutkiem bohatera. Oliver jest singlem, który nie potrafi na dłuższą metę utrzymać relacji z żadną ze swoich „poważnych partnerek”. Po śmierci matki zamieszkuje on z psem. Ojciec Olivera (Hal) też postanawia zmienić swoje życie, po tym jak zostaje wdowcem. 75-latek oświadcza, że jest „gejem”, zawsze nim był i teraz chce, żeby jego życie odzwierciedlało, to kim się czuje. Starszy pan nie tylko znajduje sobie dużo młodszego partnera, ale też zostaje gejowskim aktywistą i z dumą obnosi się ze swoim zboczeniem, aż do śmierci, która nadchodzi kilka lat po jego „coming out”. Oliver tymczasem poznaje mieszkającą w USA francuską aktorkę. Mężczyzna szybko zakochuje się w Annie, ta jednak, tak jak i Oliver, ma problemy z nawiązywaniem trwałych relacji. Sporą więc część filmu wypełniają zmagania tej pary o utrzymanie związku, na którym ich obojgu mimo wszystko jakoś zależy.
Dla czytelników naszej strony nie będzie zapewne zaskoczeniem stwierdzenie, iż przesłanie tego filmu jest moralnie nie do zaakceptowania. Przede wszystkim dlatego, iż pokazuje się w nim jako rzecz dobrą i godną pochwały, to że starszy człowiek postanawia zostać jawnogrzesznikiem i otwarcie oddawać się wołającemu o pomstę do nieba grzechowi sodomskiemu. Można powiedzieć, że podeszły wiek Hala czyni sprawę jeszcze gorszą, gdyż jego złe wybory wydają się nie tylko przemyślane, ale też trwałe. A niestety, kiedy starszy człowiek decyduje się świadomie na grzeszny tryb życia, to prawdopodobieństwo nawrócenia, wydaje się już niewielkie. Tak też dzieje się w tym przypadku – Hal, mimo że świadomy śmiertelnej choroby, która go toczy, ciągle trwa przy swoich złych wyborach i wszystko wskazuje na to, że umiera on w stanie grzechu śmiertelnego. Co gorsza, po swoim „coming out” Hal znajduje sobie także zdeklarowanie homoseksualnego duchownego (zdaje się nawet księdza katolickiego), który cały czas wspiera go na drodze sodomii, nawet na łożu śmierci, czyli w chwili, kiedy ostatecznie decyduje się pośmiertny los człowieka. Wątek tego duchownego może oczywiście utwierdzać wielu widzów w fałszywym przekonaniu, że da się spójnie i bez hipokryzji połączyć praktykowanie pewnych grzechów z byciem „dobrym chrześcijaninem”. Jako piękny i budujący przykład postawiony jest tutaj więc duszpasterz, który zamiast prowadzić powierzone sobie owce do skruchy i nawrócenia, prowadzi je do zguby niczym wilk w owczej skórze. Zamieszanie co do pojmowania prawd chrześcijańskich widać też w scenie, gdy Hal czyta swoją wersję życia Jezusa Chrystusa, w której dożywa On późnych lat, starzejąc się i chorując. Widać więc ogólnie bardzo „luźny” stosunek tego bohatera do Słowa Bożego, co również pokazane jest w filmie przychylnie.
W filmie tym pokazuje się też niestety jako dobrą rzecz proces dekryminalizacji praktyk sodomickich. Jako że w czasach młodości Hala tego rodzaju czyny były w kręgu cywilizacji chrześcijańskiej jeszcze dość powszechnie zagrożone pewnymi sankcjami karnymi, człowiek ten dokonywał ich w ukryciu. Twórcy tej produkcji pokazują więc sytuację, w której starszy sodomita może bezkarnie dawać gorszący przykład młodszym jako rzekomo zmianę na lepsze.
Innym problemem jest tu też oczywiście bezkrytycznie pokazanie intymnego pożycia Olivera i Anny, którzy nie są (przynajmniej póki co) małżeństwem. Choć na tle promowania sodomii w tym filmie łatwo pominąć ów problem, to warto zwrócić uwagę, iż również jeśli chodzi o pary heteroseksualne, to ich pozamałżeńskie pożycie nie powinno być pokazywane w kinie jako rzecz dobra, czy moralnie obojętna. Z innych wad tej produkcji wskazać też można na przychylne pokazywanie wandalizmu w scenach, kiedy główny bohater wraz z przyjacielem piszą sprajem po nie swoich murach.
Film ten ma też pewne zalety takie jak na przykład pokazywanie na przykładzie Olivera i Anny przyczyn, jakie mogą dwojgu dorosłych ludzi utrudniać tworzenie trwałych i udanych relacji, jednakże ta jaśniejsza strona tego obrazu jest całkowicie przyćmiona przez wyżej opisane jego wady.
Marzena Salwowska
/.../