Leave a Comment Słynny i wielokrotnie nagradzany film zaliczany do tzw. kina drogi. W wypadku tej produkcji nowością było jednak, iż główni, przemierzający długą trasę, bohaterowie, to nie mężczyźni, a kobiety – a konkretnie tytułowe Thelma i Louise. Głównym tematem owego filmu jest pewnego rodzaju ucieczka bohaterek w podróż po wielkich połaciach USA od codziennych problemów i bolączek. W tle pojawia się tu jednak wątek kryminalny, gdyż Thelma i Louise, w nie do końca zamierzony sposób, zabijają człowieka i chociaż, obiektywnie rzecz biorąc, sytuacja, w której to uczyniły, sprawiała, iż mogły w dość łatwy sposób dowieść swej niewinności (gdyż była to obrona przed zgwałceniem) to jednak nie wierzą one, iż sąd da wiarę ich wersji wydarzeń – dlatego też postanawiają uciekać przed wymiarem sprawiedliwości.
„Thelma i Louise” niestety nie jest tylko opowieścią o podróży, w której odrywamy się na chwilę od codziennych trosk i kłopotów. Nie jest to też tylko film o wadach ludzkiego systemu niesprawiedliwości i zagubionych przez to ludziach. Ta produkcja jest bowiem bardziej historią uciekania od tradycyjnej moralności chrześcijańskiej i sugestią, że „patriarchalne” społeczeństwo niemal zawsze musi być złe. Podczas tej podróży, bohaterki nadużywają alkoholu, palą papierosy, używają wulgarnego języka, nieskromnie tańczą z mężczyznami, uczą się kradzieży i braku szacunku dla władzy, a jedna z nich nawet zdradza swego męża z dopiero co poznanym młodym kowbojem. Wszystko to zaś jest pokazane w takiej otoczce, by na płaszczyźnie emocjonalnej widz raczej sympatyzował z wymienionymi wyżej występkami, aniżeli odwracał się od nich z obrzydzeniem. I tak np. Thelma, owszem, cudzołoży, ale wszak jej prawowity mąż to brutal, który ją bije i poniża (w takim kontekście nasze serce łatwo powie nam: „Ach biedna kobieta, niech przynajmniej teraz trochę cieszy się życiem„). Kobiety co prawda kradną i łamią prawo, ale są przecież ścigane przez policję, więc już „z tyłu głowy” podsuwane jest nam tłumaczenie, że „przecież nie mają innego wyboru” i „muszą jakoś przetrwać„.
Wielka szkoda, że ten zły, bezbożny i niemoralny film wszedł do klasyki hollywoodzkiej i światowej kinematografii. Dałby Bóg, aby kiedyś on popadł w kompletne zapomnienie.
Mirosław Salwowski
/.../
9 komentarzy Wpisana w historię tragicznego rejsu „Titanica” z 1912 roku opowieść o romansie pochodzącej z „wyższych sfer” Rosie DeWitt Bukater z wywodzącym się z „nizin społecznych” biednym rysownikiem Jackiem Dawsonem. Rosa w czasie owej podróży była zaręczona jeszcze z majętnym Caledonem Hockleyem jednak po kolejnej odbytej z nim awanturze postanawia popełnić samobójstwo. Na ratunek przychodzi jej Jack, z którym później angażuje się w romantyczną i intymną relację.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej ów film choć przychylnie pokazuje pewne dobre postawy tj. poświęcenie swego życia w imię ratowania bliźniego czy też niechęć do wywyższania się na podłożu „klasowym”, to jednocześnie w silny sposób jest w nim rozwijany wątek pozamałżeńskiego związku seksualnego między Jackiem a Rosą. I owa występna relacja jest tu pokazywana w tak podniosły i piękny sposób, że w miejsce obrzydzenia, jakie każdy chrześcijanin winien żywić wobec nierządu (czyli seksu przedmałżeńskiego) zachęcani jesteśmy tu do podziwiania takowego. Dodatkowo, owa nieprawość jest tu pokazana w dość plastyczny i prowokujący sposób. W jednej z chrześcijańskich książek wysnuto następującą analogię odnośnie niej:
Przypuśćmy, że powiedziałbym ci teraz: „Widziałem na naszej ulicy jedną śliczną dziewczynę. Chodź, pójdziemy popatrzeć przez okno, jak się rozbiera, potem może dla nas pozować nago, od pasa w górę. A na koniec przyjdzie jej chłopak i pójdą się kochać do samochodu, a my będziemy mogli posłuchać jak jęczą i zobaczyć, jak od ich gorąca parują szyby”.
Byłbyś oburzony. Pomyślałbyś wręcz: „Co za zboczeniec!”
Przypuśćmy jednak, że zamiast tego powiedziałbym: „Idziemy do kina na 'Titanica’ ?„.
Niewielu zdaje sobie z tego sprawę, ale twórcy „Titanica” robią ze swych widzów takich właśnie świntuchów i podglądaczy …
Poza tym również inne występki, to znaczy kłamstwo i hazard, wydają się być w tej produkcji pokazane tak jakby nie było w nich niczego złego i zdrożnego.
Wielka zatem szkoda, że tak wątpliwy w swym przesłaniu film zdobył aż 11 Oscarów.
/.../
Leave a Comment Słynny film opowiadający historię zmagań dwóch brytyjskich lekkoatletów – Erica, bogobojnego chrześcijanina oraz Harolda, syna bogatej żydowskiej rodziny. Całość akcji jest tu usytuowana mniej więcej w czasie odbywających się w 1924 roku Igrzysk Olimpijskich. Obaj sportowcy są dobrzy w tym co robią, ale mają przy tym odmienne motywacje i cele życiowe. Dla Erica liczy się przede wszystkim służenie, chwalenie i pełnienie woli Bożej. Harold zaś chce za pomocą swych sportowych osiągnięć zdobyć wyższą pozycję w społeczeństwie. W pewnym momencie, Eric staje przed poważnym dylematem, gdyż niektóre z zawodów w czasie igrzysk będą miały miejsce w niedzielę, on zaś będąc chrześcijaninem wierzy, iż ów dzień winien być w sposób szczególny poświęcony służbie dla Boga i dlatego nie należy w trakcie jego trwania uprawiać zawodów sportowych. Członkowie Komitetu Olimpijskiego nalegają jednak na niego, by startował w niedzielę.
Wskazany wyżej wątek obrony świętości niedzieli przez Erica oraz wynikającego zeń poświęcenia swej kariery sportowej w imię wierności pewnym zasadom moralnym, czyni ten film jednym z bardziej godnych polecenia i obejrzenia. Można nawet powiedzieć, iż okoliczność ta, w pewnym aspekcie czyni „Rydwany ognia” jedną z bardziej pro-chrześcijańskich produkcji kinowych. Poza tym nie ma tu wulgarnej mowy (poza jednym „wulgaryzmem”), seksu, krwawej przemocy, obscenicznych aluzji, sprośnych dowcipów oraz eksponowania nagości i nieskromności. Film ten więc może być dobrą, pokrzepiającą strawą dla całych rodzin, z której możemy uczyć się o tym na czym polega wierność Bogu wbrew trudnościom i pokusom.
/.../