Tag Archive: Moon River

  1. Śniadanie u Tiffany’ego

    Leave a Comment Do pewnej eleganckiej kamienicy w Nowym Jorku wprowadza się początkujący pisarz Paul Varjak. W miejscu tym szybko zaprzyjaźnia się ze swoją sąsiadką mieszkającą z bezimiennym kotem – uroczą i ekscentryczną Holly Golightly. Młody mężczyzna, mimo że jest utrzymankiem pewnej zamożnej kobiety, szybko ulega urokowi nowo poznanej dziewczyny i pragnie się z nią związać. Ta jednak zdaje się marzyć raczej o poślubieniu któregoś ze swoich licznych bogatych adoratorów … Scenariusz tej może najbardziej rozpoznawalnej i jednej z najciekawszych komedii romantycznych w historii kina oparty został na opowiadaniu Trumana Capote’a z 1958 roku pod tym samym tytułem. Jednakże twórcy filmu na tyle odeszli od pierwowzoru, że produkcję tę można rozpatrywać w zasadzie niezależnie od niego. Film ów pomimo poważnych zastrzeżeń ocenić można pozytywnie, gdyż rozwój głównych bohaterów pod wpływem przyjaźni i miłości prowadzi do tego, że zmieniają się obydwoje na lepsze i przynajmniej po części zrywają ze swoim próżniaczym i niemoralnym życiem. Obraz ten w jakiś sposób pokazuje pozytywny wpływ jaki, zgodnie z Bożym zamysłem, mogą wywierać wzajemnie na siebie zakochany mężczyzna i niewiasta, jeśli nie dominuje w ich relacji egoizm. W przypadku Paula jest to pokazane w prosty i jednoznaczny sposób – zmiana stylu życia jest u niego szybka i oczywista, tak samo jak jego przyjaźń wobec Holy, pragnienie opiekowania się nią i jej dobra. Pod wpływem swojej znajomości z panną Golightly ów młody mężczyzna dość szybko i zdecydowanie porzuca wygodne życie utrzymanka zamężnej kobiety, postanawiając zarabiać na życie w bardziej godziwy sposób. Do pozytywnej zmiany swojego próżniaczego i ryzykownego stylu życia (przez kontakty z półświatkiem dziewczyna ociera się o więzienie) zmierza również Holy, chociaż bardziej niepewną i okrężną drogą. Ta „okrężność” wynika nie tyle z (pozornego raczej) wyrachowania tej bohaterki, co głównie z jej emocjonalnego rozchwiania, rozmaitych lęków i fiksacji. Film więc pokazuje też pozytywną możliwość przełamania takich nawet głęboko zakorzenionych lęków, uprzedzeń czy zranień poprzez decyzję „wyjścia ze swojej klatki”. Jakie są natomiast negatywne aspekty tego filmu? Zacznijmy od bardzo niejasnego przedstawienia sposobu życia i zarobkowania głównej bohaterki. O ile jeśli chodzi o Paula sprawa pokazana jest wprost, to znaczy, jest on utrzymankiem zamożnej kobiety, to kwestia zarobkowania Holy jest mocno zawikłana. Nie wiadomo, czy twórcy filmu „puszczają do widza oko”, czy rzeczywiście sami wierzą, że samotna dziewczyna z ubogiej rodziny jest w stanie utrzymać elegancki apartament w Nowym Jorku z napiwków od adoratorów, które otrzymuje „na toaletę”. Panna Golightly jest tutaj więc rodzajem „amerykańskiej gejszy” (zgodnie ze słowami samego Trumana Capote). Co znaczy właściwie, że trudno określić, czy zajmuje się ona prostytucją, czy jest to coś z pogranicza. Z pewnością nie ma ona określonego „cennika usług” i nie czuje się zobowiązana, by za każdym razem „odwdzięczać się” za napiwki na toaletę czy drogie prezenty, jednakże widz może się domyślać, że Holy potrzebuje też bardziej hojnych i stałych adoratorów, by utrzymać się na takim poziomie, mieszkając w drogiej dzielnicy i urządzając huczne imprezy. Z jednej strony można by powiedzieć, że to dobrze, iż sposób życia panny Golightly został pokazany w tak oględny sposób, z pełną dyskrecją; z drugiej jej nadmiernie wystylizowany wizerunek głównej bohaterki może być pociągający dla młodych i naiwnych dziewczyn, które mogą sądzić, że bogaci mężczyźni będą obsypywać je prezentami i pieniędzmi, nie oczekując od nich prędzej czy później „świadczeń seksualnych.” Poważną i jednoznaczną wadą filmu jest natomiast to, że pokazuje z pewną sympatią, a co najmniej pobłażliwością różne złe zachowania takie jak kradzieże w sklepach („dla sportu”), okazjonalne upijanie się, zakłócanie spokoju sąsiadom, nazbyt poufałe tańce, niezbyt skromne ubiory czy nawet odwiedzanie klubów ze striptizem. Inna rzecz, że takie zachowania są pokazywane raczej bez epatowania nimi i po części jako przejaw pustego i niezbyt chwalebnego życia śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku. Z niewątpliwą jednakże sympatią, którą trudno wytłumaczyć, pokazany tu został grzech kradzieży i to na dodatek popełniony dla czczej rozrywki. Podsumowując, film ten pomimo poważniejszych zastrzeżeń, zdaje się prezentować jednak co do głównego wątku pozytywne moralnie przesłanie, nadto większość złych rzeczy pokazuje on raczej oględnie, w sposób który nie powinien zgorszyć dorosłego widza. Marzena Salwowska /.../