Tag Archive: filmy o trenerach szkolnych drużyn sportowych

  1. Trener

    Leave a Comment Film ten opowiada o prawdziwych wydarzeniach, które w 1999 roku opisywała amerykańska prasa. Obiektem zainteresowania tychże mediów stał się trener szkolnej drużyny koszykówki – Ken Carter. Mężczyzna ten ściągnął na siebie oburzenie niemal całego Richmond, gdy zakazał gry odnoszącym coraz większe sukcesy na boisku licealistom i zamknął ich salę do ćwiczeń grubym łańcuchem. Film pokazuje, jak doszło do tego wydarzenia, jakie były motywy tego niecodziennego postępowania trenera i jak dalej potoczyły się losy drużyny i wzajemne relacje zawodników i ich mentora. Obraz ten w swoim zasadniczym wątku i przesłaniu jest jak najbardziej godny polecenia. Sam główny bohater jawi się wręcz jako świetlana postać, zdecydowanie godna naśladowania. Jest to człowiek, który w pełni reprezentuje tradycyjnie amerykańskiego ducha, w jak najlepszym znaczeniu tego słowa. Pan Carter bowiem sam będąc byłym wychowankiem szkoły w Richmond i niegdyś jej najlepszym koszykarzem podejmuje się zadania trenowania drużyny tej szkoły, mając na uwadze dużo większe cele niż poprowadzenie jej do sportowych sukcesów. Nie robi tego dla dodatkowego zarobku, gdyż wynagrodzenie, które oferuje szkoła, jest raczej symboliczne dla dobrze prosperującego prywatnego przedsiębiorcy, jakim jest. Główną motywacją nowego trenera, poza miłością do koszykówki, jest to, że chce on zrobić coś dobrego dla swojej dawnej szkoły oraz społeczności, z której sam się też wywodzi. Jako były uczeń Richmond High School wie on dobrze, że zaledwie połowa wychowanków tej szkoły zdaje maturę, a odsetek jej absolwentów w więzieniach jest znacznie wyższy niż na uczelniach. Ken Carter jest przekonany, że tak nie musi być, że przy odpowiednim podejściu do chłopców z drużyny, może z nich zrobić odpowiedzialnych, praworządnych młodych mężczyzn, którzy nie będą powielać błędów swoich rodziców czy kolegów. Jako że główny bohater jest idealistą, ale mocno stąpającym po ziemi, zdaje on sobie sprawę, że same „umoralniające pogadanki” (choć tę metodę też chętnie stosuje), to za mało, żeby osiągnąć powyższy cel. Od każdego z zawodników wymaga więc podpisania i przestrzegania dość szczegółowego i rygorystycznego kontraktu. W ramach tej umowy zawodnicy zobowiązują się przede wszystkim do osiągnięcia wyższej niż dotąd ich obowiązująca średniej ocen, punktualności i wysokiej frekwencji na lekcjach, a także okazywania sobie wzajemnie i trenerowi szacunku poprzez stosowne zwroty grzecznościowe, ubiór i ogólną postawę, również wobec sportowych przeciwników. Odstępstwa od tego regulaminu, czy raczej umowy karane są na ogół dużą ilością dodatkowych ćwiczeń typu pompki czy bieganie. Złamanie zaś najważniejszego punktu kontraktu, czyli osiągnięcia odpowiedniej średniej i frekwencji skutkuje bezwzględnym zakazem gry dla wszystkich zawodników, nawet dla dobrych uczniów, ponieważ drużyna ma stanowić jedność. Film ten wyraźnie opowiada się za bardziej tradycyjną „stresową” metodą wychowania. Pokazuje, że lepsze skutki przynosi jednak zazwyczaj podnoszenie poprzeczki niż jej zaniżanie. Uwypukla również to, że stawianie jasnych granic, twardych, ale przejrzystych wymogów, o ile czyni się to z zachowaniem miłości, sprawiedliwości oraz wzajemnego szacunku jest najlepszą ze znanych metod wychowywania młodych ludzi, a już szczególnie chłopców. Nie przypadkiem też postępowanie trenera szybciej doceniają sami licealiści, niż dorośli mieszkańcy miasteczka. Młodzi koszykarze rozumieją bowiem, że metody pana Cartera wynikają z troski o nich, podczas gdy inni mieszkańcy Richmond, także nauczyciele, chętnie obniżają im poprzeczkę, gdyż albo nie wierzą w ich możliwości (poza boiskiem), albo chcą sobie samym podnosić samopoczucie dzięki zwycięstwom drużyny. Trener Carter krytykuje ostro również tę drugą motywację, słusznie pokazując, że w ten sposób społeczeństwo uczy wybitnych sportowców, że są ponad prawem, co oczywiście ma nieraz opłakane skutki. Choć w życiu głównego bohatera koszykówka też ma duże znaczenie, to chce on przede wszystkim, by jego podopieczni odnosili sukcesy w szkole, a w przyszłości w pracy i w życiu rodzinnym, tym bardziej że kariera sportowca nie trwa długo. A zatem główny wątek i przesłanie filmu oceniamy bardzo pozytywnie. Niestety całość obrazu psują pewne poboczne wątki, w których zbyt lekkomyślnie lub nawet z życzliwością przedstawia się różne nieprawości. Mamy tu więc dość liczne sceny nieskromnego tańca. Głównie są to występy tak zwanych cheerleaderek, których stroje i pozy kojarzą się raczej z z erotyką i seksem aniżeli sportem. Jest też dłuższa scena tańca młodych bohaterów w jakimś klubie, w której przybierają oni zdecydowanie obsceniczne pozy. Najważniejszym jednak i najcięższym gatunkowo z negatywnych wątków filmu jest problem pokazania w nim aborcji. Otóż dziewczyna jednego z młodych koszykarzy jest z nim w ciąży. Ona, mimo młodego wieku, czuje się już w zasadzie gotowa na dziecko; on bez większego entuzjazmu godzi się z sytuacją, zwłaszcza że zależy mu na dziewczynie. Z czasem jednak coraz poważniejsze zastanawianie się chłopaka nad swoimi możliwościami, studiami, karierą i tym, jak chce, by wyglądało jego dorosłe życie, powoduje, że dzieli się on swoimi wątpliwościami z dziewczyną i niejako „popycha ją” do wiadomego czynu. Wprawdzie nie mówi się tu wprost o tym, że to dobre „rozwiązanie”, jednakże tak to można odczytać między wierszami. Tak zrozumieć można przede wszystkim scenę, w której młoda matka, przyznaje się ojcu dziecka, że je”usunęła”, mówiąc, że zrobiła to dla siebie. Co brzmi tak, jakby mówiła np. o podjęciu dokształcania, czyli o czymś, co będzie dla niej rozwojowe i pożyteczne na dłuższą metę. Chłopak zaś żałuje głównie tego, że mu nie powiedziała, iż wybiera się na aborcję, przez co nie mógł jej wspierać. Wspieranie więc zabijania niewinnych dzieci jest tu w domyśle pokazane jako szlachetny, rozumny czyn, godny odpowiedzialnego młodego mężczyzny. Jednakże, ponieważ te zastrzeżenia, choć bardzo poważne, dotyczą wątków pobocznych i nie mają też bezpośredniego czy bliskiego związku ani z osobą głównego bohatera, ani z jego misją, film wciąż oceniamy jako godny polecania. Marzena Salwowska /.../