Leave a Comment
Bawiąca się w pobliżu domu bez opieki 4-letnia Ola zostaje porwana przez obcego mężczyznę. Matce dość szybko udaje się ustalić, że porywacz dziewczynki jest Rosjaninem, dlatego stara się jak najszybciej dotrzeć na granicę i nie dopuścić do wywiezienia dziecka z Polski. Kobietę jednak po drodze zatrzymuje za przekroczenie prędkości policjant, Robert Goc. Funkcjonariusz wprawdzie po wyjaśnieniach matki szybko sam zawozi ją na granicę, jednak na zatrzymanie porywacza w Polsce jest już za późno. Kierowany może po części wyrzutami sumienia policjant obiecuje zrozpaczonej matce, że odnajdzie jej córkę. Dalsza część filmu będzie więc historią aż 12-letnich poszukiwań Oli, która w tym czasie przerzucana jest przez międzynarodową szajkę, handlującą dziećmi jako niewolnikami seksualnymi, po różnych częściach naszego globu.
Film ten budzić może bardzo mieszane uczucia i jest dość trudny do jednoznacznej oceny. Mimo wszystko dajemy mu ocenę pozytywną, choć z bardzo poważnymi zastrzeżeniami. W obrazie tym docenić można przede wszystkim to, że próbuje pokazać szeroką i jednocześnie dość szczegółową panoramę zorganizowanego handlu dziećmi. A zważywszy na wagę jak i rozmiary tego zjawiska temat ten wydaje się wciąż jeszcze zaniedbany. Można więc pochwalić film pana Vegi za to, że stara się realizować jedną z ważnych misji dobrego kina, którą jest poruszanie sumienia społeczeństwa, wywoływanie w nim „świętego oburzenia”, które to może zaowocować jakimiś konkretnymi działaniami, a przynajmniej większą świadomością i czujnością w temacie. Film też słusznie zwraca uwagę na głębsze, metafizyczne korzenie zjawiska świadomego krzywdzenia dzieci (tu głównie przez czyny pedofilskie). To, że handlem dziećmi zajmuje się w obrazie pana Vegi międzynarodowa szajka satanistów, jest nader symboliczne, choć trudno powiedzieć, czy ten symbolizm jest zamierzony. Jest to jakby stwierdzenie, że za każdą niegodziwością wobec dziecka kryje się w istocie Szatan i że krzywda dziecka jest mu zawsze miłą ofiarą, niezależnie od tego, czy wykonawcą czynu jest ksiądz, hydraulik czy zdeklarowany satanista.
Za atut filmu można też uznać to, że pokazuje nie tylko skalę handlu dziećmi w tzw. seksbiznesie, ale też pewne jego kulisy, a także grunt, na jakim łatwo się rozrasta ten problem. Mamy tu na przykład pokazaną korupcję różnych służb, brak troski o uboższe, a nawet bezdomne dzieci, czy modę na seksualizowanie nieletnich (nawet pod pozorami sztuki). Pokazuje jak dobrze zorganizowany i jednocześnie elastyczny jest seksbiznes, który zawsze stara się wyjść naprzeciw „potrzebom klienta”.
Docenić też chyba można pewne psychologiczne zacięcie tego obrazu. Twórcy filmu starają się bowiem dość kompleksowo pokazać zmiany w osobowości dziecka, które jest takim seksualnym niewolnikiem i to jakie szkody na różnych poziomach są mu wyrządzane. Z drugiej też strony nie pokazuje się tutaj zjawiska pedofilii jako jednolitego w swej formie. Mamy w tym obrazie nie tylko brutalną i sadystyczną pedofilię, ale też na przykład „romantycznego pedofila”, który z wykorzystywanymi dziećmi tworzy więź uczuciową do tego stopnia, że są one gotowe stawać w jego obronie. Co więcej, skłonności pedofilskie z czasem zaczyna również przejawiać główny bohater, mimo że jest ukazywany jako postać pozytywna. I jest tu też pokazane, że takie skłonności nie biorą się u niego „z powietrza”, ale są wynikiem zbyt długiego i intensywnego kontaktu z treściami i materiałami o charakterze pedofilskim. Pozytywną treścią w tym wątku jest niewątpliwie pokazanie, że nikt nie musi ulegać swoim złym skłonnościom, ale że należy z takowymi walczyć. Atutem filmu jest także wreszcie zakończenie wątku z Olą, która wbrew temu jak przez lata była kształtowana przez swoich „panów” dokonuje pozytywnego moralnie wyboru.
Jeśli chodzi o negatywne aspekty filmu, to niestety jest ich wiele, choć zasygnalizuję je tylko, żeby nadmiernie już nie rozwlekać tekstu. Mamy tu więc niestety sporo złych rzeczy, których można się było spodziewać po stylu reżysera. Jest zatem sporo wulgarnej mowy, a przede wszystkim okrutna i dosadnie pokazana przemoc, również w wykonaniu postaci, która jest tutaj kreowana na głównego pozytywnego bohatera. I nie chodzi tu o usprawiedliwione użycie przemocy typu obrona siebie bądź bliźniego przed agresorem, lecz o nacechowane wręcz sadyzmem sceny (vide wyłupienie oka bezbronnej kobiecie). Wątpliwe też jest zakończenie wątku głównego bohatera, kiedy ratując z niewoli dużą grupę dzieci, jednocześnie dokonuje masakry i samosądu, a akcję tę zamierza zwieńczyć samobójstwem. Usprawiedliwianie samosądów jest zaś niewątpliwie złą moralnie i szkodliwą społecznie rzeczą.
Podsumowując, polecamy film ale jedynie dojrzałym widzom, którzy potrafią odsiać dobre ziarno tu zawarte od dużej ilości plew.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment
Serial psychologiczno-kryminalny osadzony w realiach Nowego Jorku końca XIX stulecia. Głównym bohaterem tej produkcji jest dr. Laszlo Kreizler, czyli tytułowy alienista (mianem tym określano przed wykształceniem się psychiatrii jako odrębnej dziedziny medycyny lekarzy specjalizujących się w chorobach psychicznych). Znany ze swoich nowatorskich teorii i trudnego charakteru nie jest on ulubieńcem policji, która mimo to (w osobie nowego szefa policji) decyduje się skorzystać z jego usług, kiedy w mieście dochodzi do serii wyjątkowo okrutnych mordów na dzieciach. Większość ofiar to chłopcy zajmujący się „zawodowo” prostytucją. Doktor Kreizler wierzy, że uda mu się odnaleźć mordercę, jeśli tylko dobrze zrozumie jego motywy działania i sens „rytualnych zbrodni”, których się dopuszcza. Tę wiarę sławnego alienisty kwestionuje większość starej policyjnej kadry, podziela natomiast pierwsza kobieta w nowojorskiej policji – Sara Howard. Poza panną Howard alienistę wspiera też jego przyjaciel, ilustrator John Moore.
Serial ten jest istną mieszaniną dobrych ziaren z niskiej jakości czy wręcz szkodliwym zasiewem. Ponieważ po bliższym przyjrzeniu zdaje się jednak przeważać to drugie, jego ocena całościowa jest negatywna.
Widać tu przede wszystkim prawie bezkrytyczne podejście twórców tej produkcji do ojców psychoanalizy, których uosobieniem jest doktor Kreizler (jest on nawet z pochodzenia Austriakiem jak Freud). Mimo że diagnozy, które stawia, zdają się pochodzić głównie z jakichś jego własnych doświadczeń, luźnych obserwacji, intuicji i nieocenionego „widzimisię”, to jego swoista charyzma i niezbite przekonanie o własnej racji, intelekcie i naukowości sprawiają, że otoczenie często przyjmuje je niczym prawdy objawione. Serial ten więc uczy widzów przesadnego zaufania do niezweryfikowanych teorii, jeśli tylko mają one pozory naukowości. W fikcji tej (co często niestety również spotyka się w prawdziwym życiu) zadufany w swoją mądrość naukowiec stosuje swoje teorie na pacjentach, co gorsze nawet na dzieciach. Już w początkowych scenach dowiadujemy się tutaj na przykład, że Kreizler przekonał pewną nieszczęsną matkę, że powinna w pełni zaakceptować pragnienie swego syna, by ubierać się i zachowywać jak dziewczynka.
Nie zaskakuje też niechęć Alienisty do Boga i religii, wyrażana dość dobitnie. Szczególnie wrogi jest on chrześcijańskiej moralności. Zdaje się zakładać, że to jego dopiero co powstająca nauka jest bardziej uprawniona do określania, co jest dobre, a co złe; co może być akceptowalne społecznie, a co jednak nie. Jest tu wyraźnie w świetle pozytywnym ukazane bałwochwalcze podejście do nauki, od której „nowy człowiek” ma już nie tylko naiwnie oczekiwać rozwiązania wszelkich zagadek i problemów swoich i świata, ale też pouczeń moralnych i jakiejś formy wyzwolenia czy zbawienia.
Innym wyraźnie niebezpiecznym i fałszywym poglądem tu lansowanym jest przekonanie, że główne źródła zła (poza religią) to społeczeństwo i rodzina. Zły człowiek jest zaś w istocie tylko skrzywdzonym przez te czynniki dzieckiem. Pomija się tutaj jakby zupełnie kwestię skażenia ludzkiej natury przez grzech pierworodny oraz indywidualnych wyborów ludzkiej woli i odpowiedzialności za nie.
Serial ten zawiera też dość wyraziste sceny heteroseksualnego nierządu i bardziej oględnie pokazaną prostytucję dziecięcą. Jest w nim też dużo elementów związanych z makabrycznymi mordami, które są tematem serialu. Choć w produkcji tej nie pokazuje się samego aktu zbrodni, to jednak wydaje się ona nadmiernie, w zbytnich szczegółach i bez konieczności dla rozwoju akcji epatować widza zdjęciami i opisami dokonanych zbrodni. Co gorsza, twórcy tego serialu powinni być świadomi, że epatowanie takimi rzeczami, może w niektórych umysłach wzbudzać chęć naśladownictwa. W końcu dowiadujemy się przecież, że morderca dzieci odtwarza wiele szczegółów indiańskich rzezi na osadnikach, którymi był w dzieciństwie często straszony przez rodziców.
Serial ten, jak zaznaczyłam na początku, nie jest jednak pozbawiony pewnych wyraźniejszych zalet. Do mocniejszych punków tej produkcji zaliczyć można piętnowanie przymykania oczu na wykorzystywanie dzieci i nastolatków w tzw. seksbiznesie. Zjawisko to jest tu tym bardziej szokujące oraz wyraziście pokazane, że społeczność, która przymyka na nie oczy, ogólnie rzecz biorąc, szczyci się wysokimi standardami moralnymi, a młodej damie nawet nie przystoi użycie słowa „seks”. Elity miasta i duża część policji, pokazane jako kręgi dość skorumpowane, egoistyczne i przeżarte pychą nie przejmują się zjawiskiem dziecięcej prostytucji, tak że nawet działają tu praktycznie bez przeszkód specjalne domy publiczne. Jako wyjaśnienie tej sytuacji wskazuje się w serialu na to, że wykorzystywane dzieci pochodzą z biednych rodzin, czyli z warstwy ludzi, których los i życie, ma w oczach uprzywilejowanych niewielkie i służebne znaczenie. Mówiąc w uproszczeniu, skoro ich „przeznaczeniem” jest służyć bogatszym czy lepiej urodzonym, to mogą też czasem służyć też do zaspakajania perwersyjnych zachcianek, tym bardziej że im się za to płaci, nie mają więc co tak narzekać. Takie wyjaśnienie, dlaczego w niektórych społecznościach czy kręgach to zjawisko może być tolerowane na dużą skalę, wydaje się całkiem sensowne i uniwersalne.
Zwrócić też należy pozytywną uwagę na wyraźne dobro, które czynią niektóre postaci tego serialu, czy też usiłują czynić. Niewątpliwym dobrem jest poszukiwanie i schwytanie mordercy. W przypadku jednej z postaci też widać jej wyraźny pozytywny rozwój. Chodzi tu o ilustratora – Johna Moore, który na początku jest pokazany jako nieodpowiedzialny alkoholik, oddający się rozpuście w domach publicznych. Człowiek ten, w dużym stopniu pod wpływem zakochania w dziewczynie o wyższych niż on sam moralnych standardach i ambicjach, wyraźnie zmienia się na lepsze. Walczy ze swoim alkoholizmem, a nadto bierze niejako na siebie odpowiedzialność za jednego z chłopców, którego spotyka podczas śledztwa i stara się go wyciągnąć ze światka prostytucji. Pewną pozytywną przemianę przechodzi też postać tytułowa. Doktor Kreizler z czasem trochę jakby pokornieje i dopuszcza do siebie myśl, że inne osoby też mogą mieć trochę racji. W jednej z końcowej scen przyznaje nawet przed swoim ojcem, że niesprawiedliwie obarczał go odpowiedzialnością za wszystkie swoje złe wybory. Docenić też można to, że zamierza szybko oświadczyć się swojej wybrance (z którą już niestety dopuścił się przedmałżeńskiego pożycia), co w jego towarzystwie może nie być mile widziane, gdyż jest to jego własna służąca, Indianka. Najbardziej pozytywną postacią (choć w końcu też daje się przekonać do pewnego publicznego kłamstwa) jest tutaj jednak zdecydowanie nowy szef policji. Ten młody ojciec rodziny wykazuje iście wiktoriańskie umiłowanie czystości i dobrych obyczajów, jednak pozbawione obłudy, którą odznacza się ukazana tu elita Nowego Jorku. Jest też człowiekiem zdeterminowanym, by jak najlepiej wykonywać swoją pracę i oczekuje tego samego sprawiedliwie od swoich podwładnych, nie tolerując korupcji czy niedbalstwa. W odróżnieniu od swojego poprzednika nie zamierza też wysługiwać się najbogatszym obywatelom miasta.
Mimo tych wyraźniejszych zalet, ocena serialu pozostaje jednak negatywna, głównie ze względu na wyraźny tu zasiew fałszywych doktryn i epatowanie makabrą.
Marzena Salwowska
/.../