Leave a Comment Ostatnia część popularnej serii „Shrek”. Tym razem główny bohater czując się znudzony monotonią swego ustabilizowanego rodzinnego życia, korzysta z oferty karła o imieniu Rumpelstiltskin i kupuje od niego jeden dzień beztroskiego życia. Chociaż, początkowo, realizacja umowy którą zawarł z Rumpelstiltskinem wydaje mu się być spełnieniem jego marzeń powrotu do swego dawnego życia (znów może straszyć ludzi i wszyscy się go boją). Niestety jednak okazuje się, że Shrek godząc się na warunki Rumpelstiltskina wyraził też tym samym zgodę na to, że wszystkie osoby, które były ważne w jego poprzednim żywocie, również nie będą go pamiętać – w tym też księżniczka Fiona, która teraz jest dzielną bojowniczką, a nie jego ukochaną żoną. Shrek musi więc znaleźć sposób, by przechytrzyć złego karła i odzyskać swe dawne, może monotonne, ale jednak szczęśliwe oraz owocne życie.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej trzeba powiedzieć, iż ta część „Shreka”wydaje się w pewien sposób górować nad pozostałymi. Choć ciągle można mieć bowiem pytania i zastrzeżenia względem przyjętej przez twórców tejże bajki tradycyjnej dla tej formy wyrazu formuły, w której zrywa się z utożsamianiem estetycznej brzydoty z moralnym złem, film ten pokazuje też w wyraźnie pozytywnym świetle pewne z „de facto” chrześcijańskich wartości i przekonań.
Już sam fakt, iż Shrek w tej części filmu jest gotów walczyć do ostatniego tchu w piersiach, by odzyskać swe utracone małżeńskie i rodzinne życie, kieruje uwagę widzów w stronę tych tradycyjnych, a będących podwaliną właściwie funkcjonującego społeczeństwa, instytucji. Koniec końców widzimy zatem już nie „aspołecznego” Ogra, który nienawidzi (ze wzajemnością) ludzi i kocha samotność, ale możemy tu obserwować istotę przyjaźnie nastawioną do innych, kochającą swą żonę i dzieci.
Ciekawym jest też to, iż w „Shrek Forever” postacie czarownic i czarowników są pokazane w jednoznaczny oraz wyrazisty sposób, jako złe i odpychające. W ten sposób przynajmniej pośrednio otwiera się serca widzów na przyjęcie tradycyjnie chrześcijańskiego przekonania o bezwzględnym złu tkwiącym we wszelkich czarach i praktykach okultystycznych.
Niestety jednak ostatnia część „Shreka” powtarza też pewne „tradycyjne” już dla tej serii wady. Są nimi przede wszystkim, może nie tak liczne, tym nie mniej zauważalne i tym bardziej rażące ze względu na fakt, iż ową bajkę ogląda też wiele dzieci, sprośne i seksualne aluzje oraz żarty (np. nawiązania do seksu oralnego). To poważnie psuje odbiór tego filmu, który gdyby nie owe obrzydliwości, mógłby być bez większych zastrzeżeń polecany jako pełna dobrego humoru, a zarazem pouczająca opowieść.
/.../