Filmy
Życie Pi

Ocena ogólna:  Wyraźnie zły (-2)

Tytuł oryginalny
Life of Pi
Data premiery (świat)
28 września 2012
Data premiery (Polska)
11 stycznia 2013
Rok produkcji
2012
Gatunek
Dramat
Czas trwania
127 minut
Reżyseria
Ang Lee
Scenariusz
David Magee
Obsada
Suraj Sharma, Irrfan khan, Tabu, Rafe Spall, Gérard Depardieu, Andrea di Stefano, Adil Hussein
Kraj
USA/Wielka Brytania/Tajwan
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

„Życie Pi” to ekranizacja bestselerowej powieści Yanna Martela. Głównego bohatera, hindusa o niezwykłym imieniu Piscine Molitor Patel, poznajemy, gdy, już jako dorosły mężczyzna, opowiada pewnemu pisarzowi niezwykłą historię swojej młodości. Pi urodził się w Indiach, jednak, kiedy prowadzone przez jego rodziców zoo zaczęło podupadać, ojciec chłopaka zdecydował, że cała rodzina poszuka lepszego życia w Kanadzie. W czasie rejsu transportującego rodzinę Pi i zwierzęta z jej zoo, ma miejsce sztorm, który zatapia statek. Dalej, wedle opowiadania Pi, znajduje się on wraz z paroma ocalałymi zwierzętami w jednej szalupie ratunkowej na otwartym oceanie, by przez kolejne 227 dni walczyć o przetrwanie.

Jako, że nie zamierzam nikogo zachęcać do oglądania tego filmu, pozwolę sobie już na wstępie zdradzić, że bohaterami tego filmu (poza Pi rzecz jasna) nie są wbrew pozorom zwierzęta (chyba, że „zwierzęta w nas”). Omówienie  tej produkcji, zacznę od tego, co wydaje się w niej najbardziej wartościowe. A jest to przede wszystkim afirmacja życia i nadziei. Zaletą filmu jest też niewątpliwie pokazywanie piękna Bożego stworzenia, zwłaszcza przyrody.

Pozory dobra mogą też sprawiać  pojawiające się w tej produkcji pozytywne odniesienia do chrześcijaństwa, modlitwy, wiary w Boga, a zwłaszcza okazywana sympatia do Syna Bożego. Niestety, te elementy przypominają pewną ilość miodu, która ma posłużyć jako lep na muchy. W początkowych scenach film daje widzowi nadzieje, że ujrzy tu nawrócenie głównego bohatera. Bowiem ten, wychowany przez ojca ateistę i matkę hinduistkę, chłopiec styka się w pewnym momencie z chrześcijaństwem. Pewnego dnia (w ramach zakładu) wchodzi do kościoła, by napić się wody święconej. Spotyka tam księdza, który głosi mu podstawy Ewangelii. Pi jest zafascynowany osobą Jezusa Chrystusa. Zamiast jednak przyjąć Syna Bożego jako jedynego Pana i Zbawiciela, postanawia wyznawać jednocześnie chrześcijaństwo, islam i hinduizm. W dorosłym życiu dołącza do „kompletu” jeszcze judaizm (wykłada nawet Kabałę na uniwersytecie). Taki stan rzeczy zyskuje przychylność jego matki, która widzi w tym naturalny etap poszukiwań wieku dojrzewania. Natomiast ojciec ateista, z którego rozumowaniem przyjdzie mi się tu zgodzić, uważa, że wierzyć we wszystko to tak naprawdę nie wierzyć w nic. Wolałby też, by jego syn wierzył nawet w coś, z czym on sam się nie zgadza, niż żeby przyjmował wszystko bez zastanowienia. I, jak już powiedziałam, trudno mi nie zgodzić się z tym rozumowaniem, jako że łączenie chrześcijaństwa chociażby z islamem jest w istocie niedorzeczne, nawet z punktu widzenia klasycznej logiki, gdzie dwa wzajemnie sprzeczne zdania, nie mogą być jednocześnie prawdziwe. Weźmy dla przykładu tylko dwa z podstawowych w chrześcijaństwie twierdzeń:

1. Jezus jest Synem Bożym. Odpowiedź islamu to: Jezus nie jest i nie może być synem Boga, a słowa Koranu nakładają klątwę na każdego, kto tak twierdzi -„Tak więc, ci którzy wyznają że Jezus jest Synem Bożym, mają być przeklęci przez Allacha” (Sura 9:30, 31).

2. Jezus umarł za nasze grzechy na krzyżu. Odpowiedź islamu: Jezus nie umarł na krzyżu.

Zatem nawet czysto ludzka logika czy zdrowy rozsądek mówią nam, że podejście Pi do religii, które w filmie jest wyraźnie ukazywane w pozytywnym świetle, jest niedorzeczne. Co jednak znacznie istotniejsze, sam Bóg przez swoje Słowo mówi nam, że takie postępowanie nie jest mu miłe, a wręcz wstrętne. Na poparcie tych słów pozwolę sobie zacytować jeden z licznych wersetów Pisma św., które o tym mówią: „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością? Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym?” (2 Kor 6,14-15). Kto w świetle Nowego Testamentu jest niewiernym, objawia nam zaś inny werset: „Któż zaś jest kłamcą, jeśli nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem? Ten właśnie jest Antychrystem, który nie uznaje Ojca i Syna. Każdy, kto nie uznaje Syna, nie ma też i Ojca, kto zaś uznaje Syna, ten ma i Ojca.” (1 Jn 2,22)

Przez większość filmu wydaje się, że, chociaż stosunek do religii jest tu pełen zamętu, to przynajmniej mamy tu do czynienia ze szczerą wiarą w Boga. Niestety, i w tym „Życie Pi” zawodzi, gdyż na końcu okazuje się, że dla głównego bohatera Bóg jest jak bardziej kolorowa wersja jego historii – sam decydujesz, czy chcesz w nią (Niego) wierzyć, czy nie. A że ta barwniejsza wersja nie wydaje się prawdziwa, wnioski nasuwają się same …

Innym wątpliwym elementem filmu jest przedstawianie w negatywnym świetle spożywania mięsa przez ludzi. Wegetarianie są tu pokazywani wyłącznie w pozytywnym świetle, zaś czarnym charakterem jest kucharz, który pogardliwie odnosi się do osób niespożywających mięsa (jego „alter ego” w szalupie ratunkowej to odrażająca hiena). Chociaż samo powstrzymywanie się od tego rodzaju pokarmów nie jest niczym złym (może być nawet chwalone jako praktyka ascetyczna), to twierdzenie, że ludzie czynią coś moralnie niewłaściwego spożywając mięso, jest już niebiblijne i heretyckie.

„Życie Pi” to niebezpieczna mieszanka, przygotowana według wzoru: jedna część dobrego wina, jedna część trucizny i jedna część wody. Dlatego też oznaczam ten produkt etykietką z dwoma czaszkami.

Marzena Salwowska

PI1

 

 

7 kwietnia 2018 14:22