Filmy
Wszystko o mojej matce

Ocena ogólna:  Wyraźnie zły (-2)

Tytuł oryginalny
Todo sobre mi madre
Data premiery (świat)
8 kwietnia 1999
Data premiery (Polska)
1 pażdziernika 1999
Rok produkcji
1999
Gatunek
Dramat
Czas trwania
101 minut
Reżyseria
Pedro Almodóvar
Scenariusz
Pedro Almodóvar
Obsada
Cecilia Roth, Marisa Paredes, Candela Peña, Antonia San Juan, Penélope Cruz, Rosa Maria Sardà, Eloy Azorín, Toni Cantó
Kraj
Francja/Hiszpania
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Bohaterką filmu jest zbliżająca się do 40-tki pielęgniarka z Madrytu, Manuela, która samotnie wychowuje syna Estebana. W 17 urodziny chłopaka matka i syn wybierają się na spektakl „Tramwaj zwany pożądaniem”, w którym główną rolę gra ich ulubiona aktorka -Huma Rojo. Tego dnia Manuela obiecuje również wyjawić Estebanowi tożsamość jego ojca. Po spektaklu chłopak, chcąc zdobyć autograf Humy, biegnie w deszczu za jej taksówką, zostaje potrącony przez inny samochód i ginie. Zrozpaczona matka porzuca pracę i dom, wyrusza do Barcelony, by tam, w mieście swojej burzliwej młodości, odnaleźć ojca chłopca, który żyje teraz pod imieniem Lola …

Najbardziej charakterystycznym elementem filmu „Wszystko o mojej matce” jest duże nagromadzenie postaci i wątków, które w normalnym społeczeństwie stanowią niewielki margines. Po obejrzeniu tego filmu może wydawać się, że żyjemy w świecie, w którym roi się od transwestytów, transseksualistów, czy biseksualnych prostytutek. Co ciekawe w filmie zdarzają się postaci heteroseksualnych kobiet, za to nie ma właściwie mężczyzn, którzy w pełni utożsamialiby się z własną płcią i nie wykazywali wyraźnych zaburzeń w sferze seksualnej. Film ten wydaje się zatem odzwierciedlać ideologię queer -tradycję intelektualną związaną ze środowiskiem LGBT, w świetle której kategoria płci powinna ulec dekonstrukcji, tak by uwolniona od wszelkiej unormowanej tożsamości płeć, była niejednorodna i zmienna. Każda ideologia potrzebuje zdolnego artysty, który z jej ciężkiej i szarej masy ukształtuje kolorowe i atrakcyjne dla szerszej publiczności formy. Myślę, że takim sztandarowym twórcą, jeśli chodzi o ideologię queer, jest właśnie reżyser i zarazem scenarzysta filmu „Wszystko o mojej matce”, Pedro Almodóvar. W jego obrazach nie chodzi już bowiem „tylko” o „prawa osób LGBT”, nie są to dzieła w stylu „grzecznych” amerykańskich produkcji, których przesłanie można by ująć:  „Zobaczcie, jakim miłym, porządnym i wartościowym obywatelem jest ten uroczy bohater -gay. Wszystko jest z nim w porządku, on tylko kocha inaczej.” Nic z tych rzeczy. Almodóvar idzie krok dalej, pokazuje bowiem realistyczne sylwetki osób ze środowiska queer jako postaci wewnętrznie rozbitych, które niszczą życie sobie i innym. Są to zwykle osoby uzależnione od narkotyków i przygodnego seksu, niejednokrotnie prostytuujące się, wulgarne, pozbawione wszelkiego wstydu, nieodpowiedzialne i nieuczciwe. I takich właśnie bohaterów każe nam reżyser nie tylko tolerować, ale w pełni akceptować. W filmie „Wszystko o mojej matce” najbardziej charakterystycznymi tego przykładami są postaci dwóch mężczyzn. Pierwszy to Agrado – transwestyta, po licznych operacjach plastycznych, który pracuje jako prostytutka, jest emocjonalnym ekshibicjonistą, a jego definicja autentyczności to: „Jesteś tym bardziej autentyczny(a), im bardziej jesteś podobny(a) do wymarzonego wizerunku”. Druga z tych postaci to ojciec Estebana, były mąż Manueli, znany teraz pod imieniem Lola. Lola jest narkomanem, nosicielem HIV, sypia zarówno z mężczyznami jak i z kobietami (jest również ojcem dziecka młodej zakonnicy).

Oczywiście dla chrześcijańskiego widza promowanie takich postaw w kinie jest nie do przyjęcia. Również tu powinna znajdować swoje miejsce prawda, iż Bóg stworzył nas mężczyznami i kobietami, i że nawet w sferze ubioru są takie zachowania, które zdobią kobietę, a mężczyźnie przynoszą hańbę  (i na odwrót).

Trzeba jednak, uczciwie zaznaczyć, że film ten nie jest całkowicie pozbawiony zalet. Główny jego atut to subtelne i głębokie ukazywanie cierpienia po stracie najbliższej osoby.  Nie wszystkie też wzajemne relacje tu pokazane naznaczone są brudem, niektóre są naprawdę wartościowe, czego przykładem jest chociażby miłość matki i syna, opieka jaką roztacza Manuela nad siostrą Rosą, czy też jej przyjaźń z Agrado. Jednakże najważniejszą zaletą filmu, chociaż zapewne niezamierzoną, jest to jak wyraziście pokazuje on nieuniknioną i druzgocącą klęskę, jaką ponoszą osoby żyjące na sposób ideologii queer. I trudno, choć tak zapewne chcieliby wyznawcy tej i tym podobnych ideologii, zapisać tę klęskę na konto społecznej nietolerancji wobec osób LGBT, gdyż współczesna Hiszpania wydaje się krajem bardzo na nie otwartym. Klęska ta po części spowodowana jest zwykłymi konsekwencjami obranego stylu życia (tu: śmiertelna choroba weneryczna), po części zaś całkowitym rozpadem osobowości, który jest naturalnym skutkiem jej  dekonstrukcji. To jednak zbyt mało, by film nadawał się do polecania. Szkodliwy może być zwłaszcza dla osób młodych, lub niezbyt dojrzałych. Rozumiem, że jego obejrzenie może zdarzyć się dojrzalszemu widzowi. I jeśli jest to widz o mocniejszym zdrowiu, to może połknięcie tej żaby bardzo mu nie zaszkodzi, po co jednak szukać pożywienia na bagnach, gdy są jeszcze zdrowe ryby w czystszych wodach.

Marzena Salwowska

omatce1

16 czerwca 2014 21:47