Filmy
Wielki Liberace

Ocena ogólna:  Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1)

Tytuł oryginalny
Behind the Candelabra
Data premiery (świat)
Steven Soderbergh
Data premiery (Polska)
29 listopada 2013
Rok produkcji
2013
Gatunek
Dramat/Biograficzny
Czas trwania
118 minut
Reżyseria
Steven Soderbergh
Scenariusz
Richard LaGravenese
Obsada
Michael Douglas, Matt Damon, Dan Aykroyd, Scott Bakula, Rob Lowe, Debbie Reynolds, Tom Papa, Paul Reiser
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Historia homoseksualnego związku pomiędzy młodym Scottem Thorsonem a światowej sławy pianistą, Valentinem Liberace.  Fabuła tej produkcji została oparta na biograficznej książce Thorsona pt.  „Behind the Candelabra: My Life with Liberace”.  W filmie obserwujemy zatem same początki znajomości nastoletniego wówczas jeszcze Scotta z Liberace, by później śledzić kolejne coraz bardziej burzliwe etapy ich związku, aż do jego nagłego zakończenia, następnie widzimy proces, jaki Thorson wytoczył pianiście, by wreszcie oglądać okoliczności śmierci na AIDS Liberace (dokładnie zaś rzecz biorąc końcową sceną filmu są uroczystości pogrzebowe artysty odprawiane w jednym z kościołów).

Choć ów film nie pomija bardziej ciemnych i mrocznych stron „gejowskiego stylu życia” (m.in. wskazując na rozwiązłość typową dla tego środowiska) niezmiernie trudno byłoby ów uznać za godny polecenia, choćby i z bardzo poważnymi zastrzeżeniami. Jednym z powodów owej trudności jest fakt, iż w obrazie tym widzimy wiele dosadnych i szokujących scen homoseksualnych zbliżeń (tak jakby nie dało się przedstawić historii sodomickiego związku bez epatowania publiczności takimi ohydnymi widokami). Po drugie: tak naprawdę trudno jest w jednoznaczny sposób wskazać jakiś morał owego filmu. Niby owszem, nie przemilcza się tu bardziej odstręczających stron homoseksualizmu,  z drugiej strony jednak nie wyczuwa się, by twórcy chcieli w ten sposób pobudzić widzów do krytycznej postawy wobec tej dewiacji.  Ba,  ostatnia ze scen filmu, wydają się sugerować wyjątkowość i wielkość Liberace. W rzeczonej scenie Scott będąc w kościele na Mszy pogrzebowej słynnego pianisty nagle widzi (wyobraża sobie?), iż nawa główna kościoła przemienia się w estradową scenę, gdzie Liberace gra na pianinie i śpiewa, by następnie zostać uniesionym w górę.  Czyżby to była sugestia, iż ów zboczony, rozwiązły i próżny artysta poszedł do Nieba? Trudno powiedzieć. Najprawdopodobniej jednak chodziło tu o uznanie „artystycznego geniuszu” Liberace. Nawet jeśli jednak było to uhonorowanie owego człowieka na zasadzie: „Cóż jego prywatne życie, było problematyczne, ale był wielkim geniuszem i za to go podziwiamy„, to nieuchronnie włącza się pytanie o hierarchię wartości tkwiącą w takim postawieniu sprawy. Pan Jezus mówił wszak: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł ” (Mt 16, 26). Liberace nawet jeśli był wielkim artystą, to przez swoje liczne, powtarzane przez wiele lat, ciężkie występki, być może stracił swoją duszę na wieki, tak też był on postacią zdecydowanie bardziej godną litości niż podziwu. Poza tym, nawet, gdy weźmiemy pod uwagę, jedynie artystyczną płaszczyznę życia tego człowieka, to nie należy być tu bezkrytycznym. O ile bowiem, jego gra na pianinie zapewne rzeczywiście stała na wysokim poziomie, o tyle już niesamowita skłonność do przepychu, ekstrawagancji i próżności w strojach, które zakładał przy okazji swych występów, była czymś od czego należało odwrócić się co najmniej z głębokim zniesmaczeniem, jeśli nie wstrętem i obrzydzeniem.

filmweb.pl

filmweb.pl

I na koniec: robienie filmów, które szeroko rozwodzą się nad jakimś złem i nie podają dla tej nieprawości żadnej wyraźnej i dobrej alternatywy (a takim dziełem jest właśnie „Wielki Liberace”) z samego założenia wydają się być wątpliwym i dwuznacznym konceptem.  Czy budującym może być  film, gdzie w zasadzie wszyscy główni bohaterowie to zboczeńcy, żaden z nich nie zrywa z ową obrzydliwością, a do tego jeszcze twórcy nie szczędzą nam pikantnych scen praktykowanej przez nich dewiacji? Pismo święte mówi nam, byśmy koncentrowali się na tym co dobre, pożyteczne i budujące, a nie tym co złe, brudne i odrażające: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (…) wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli!” (Flp 4: 4; 8).

Mirosław Salwowski

13 czerwca 2018 19:01