Filmy
Wesele (2021)

Ocena ogólna:  Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1)

Data premiery (Polska)
8 października 2021
Rok produkcji
2021
Gatunek
Dramat
Czas trwania
135 minut
Reżyseria
Wojciech Smarzowski
Scenariusz
Wojciech Smarzowski
Obsada
Michalina Łabacz, Robert Więckiewicz, Mateusz Więcławek, Agata Kulesza, Andrzej Chyra, Agata Turkot
Kraj
Polska
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Z filmami, które w swym zamierzeniu, mają w szeroki sposób opisywać zło, ale ich celem nie ma być jego pochwalanie czy uniewinnianie, często wiąże się kilka problemów. Po pierwsze: czy opisywane w filmie zło nas nie przytłacza, pozostawiając widzów niejako bez nadziei na to, że świat może być jednak inny, nieco lepszy? Po drugie: czy pokazywane w filmie zło nie jest poważnie wyolbrzymione (a nie tylko lekko przerysowane), tak, iż potęguje się w ten sposób przytłaczające wrażenie jego wszechobecności, o którym wspomnieliśmy powyżej? Po trzecie: czy w „plastycznym” obrazowaniu zła reżyser nie posunął się zbyt daleko, narażając przez to tak widzów na grzeszne pokusy (np. oglądanie scen pornograficznych), a nierzadko nawet aktorów na dokonywanie czynów będących materią grzechu (np. nie tylko pozorowanie, ale realne czynienie przed kamerami różnych czynności seksualnych)?

W przypadku najnowszej wersji „Wesela” autorstwa pana Wojciecha Smarzowskiego próba odpowiedzi na wszystkie powyższe pytania skłania nas do raczej krytycznej niż pochwalnej oceny tego filmu. I tak, zło w „Weselu” jest wręcz wszechobecne, a dobro w najlepszym razie słabe i nijakie. Ktoś może powie na to: „Takie jest i było życie!„, nie mniej jednak, jak za chwilę pokażemy, nie mamy przekonania, czy aby na pewno proporcje na rzecz pokazywania w tym filmie niegodziwości są choćby z „grubsza” rzecz biorąc realistyczne. Obraz polskiego wesela roku 2020/2021 u Smarzowskiego jak żywo przypomina „tradycyjne polskie wesele” z przełomu 20 i 21 stulecia. A zatem widzimy tam dużo pijaństwa, sprośnych i niesmacznych nawet na płaszczyźnie estetycznej zabaw i gier (typu: turlanie jaja w męskiej nogawce), jakaś rozpusta „na boku”, etc. Pisząc te słowa, nie mam żadnego interesu w tym, by bronić którejkolwiek ze wspomnianych przed chwilą obrzydliwości (sam wszak je nie jednokrotnie piętnowałem). Co więcej, już sama obecność pozamałżeńskich tańców damsko-męskich jest dla mnie dostatecznym powodem, by dość krytycznie patrzeć na „tradycyjne polskie wesela„. Nie mniej jednak można mieć wątpliwości, czy sprośność, pijatyki i rozpusta będąca udziałem prawdopodobnie wielu polskich wesel jeszcze przed 20 czy 30 laty jest reprezentatywna dla znacznej części polskich wesel Roku Pańskiego 2021? Z tego bowiem, co się orientuje, (choć mogę się mylić) dla znacznej części pokolenia, które urodziło i wychowało się już po upadku PRL-u, obecność wspomnianych wyżej rzeczy na weselach jawi im się jako przysłowiowy „obciach”. Co więcej nawet „tradycyjna” niegdyś dla Polaków rozrzutność okazywana przy tego typu imprezach traktowana jest coraz częściej jako nierozsądny brak umiaru. Z drugiej strony, rzecz jasna nie ma co oszukiwać się, że pijaństwo, sprośności i rozpusta są bardzo rzadkie na współczesnych weselach, jednak można rozsądnie zastanawiać się, czy aby są one aktualnie reprezentatywne dla ich zdecydowanej większości? By widzieć wyraźniej nie tylko „lekkie” przerysowania w najnowszej produkcji Smarzowskiego można też odwołać się do fragmentu trailera go reklamującego. Otóż widzimy tam księdza katolickiego udzielającego ślubu nowożeńcom i głoszącego naukę o potrzebie posłuszeństwa żony wobec męża. Niestety, ale trudno o mniej realistyczny przekaz niż sugerowanie, że w Polsce Anno Domini 2021 katoliccy księża często powtarzają tradycyjne katolickie nauczanie o posłuszeństwie żon wobec mężów. Jeśli w ogóle coś takiego się zdarza, to jest to dziś bardzo rzadkie. Notabene: akurat na przykładzie księdza mówiącego o powinności owego posłuszeństwa widzimy, że Smarzowski niektóre dobre rzeczy (bo nauka ta jest dobra i słuszna) próbował ośmieszyć – to kolejny punkt do krytykowania jego najnowszego filmu. Z podobną sytuacją zresztą mamy do czynienia, gdy w „Weselu” przedstawia się analogię pomiędzy antysemityzmem wspieranym przez niemałą część polskich duchownych w okresie międzywojnia (1918-1939) i jego możliwymi tragicznymi skutkami w czasie II wojny światowej (zabijaniem Żydów przez niektórych Polaków w pogromach), a współczesną krytyką ruchów LGBT (vide: sformułowania typu „Tęczowa zaraza”). Tymczasem nie ma uprawnionej analogii pomiędzy krwawym prześladowaniem Żydów (czy to w sensie etnicznym, czy jedynie w sensie ich przynależności religijnej), a ewentualnymi krwawymi represjami stosowanymi wobec czynnych homoseksualistów i lesbijek. To pierwsze, należałoby wszak uznać za zawsze złe, ale to drugie nie jest wewnętrznie złe i władze cywilne mogłyby w moralnie uprawniony sposób ustanowić karę śmierci za czyny homoseksualne. Osobiście, co prawda, nie faworyzowałbym tak surowego prawa, ale nie byłoby ono ze swej natury złe. Pozostając zaś jeszcze przy wątku drapieżnego antysemityzmu i jego możliwych tragicznych skutków, to jeszcze jeden z filmowych zabiegów zastosowanych przez reżysera budzi nasze wątpliwości. Otóż w kilku scenach pokazuje się masowe gazowanie trzody chlewnej, co przynajmniej w jednym momencie zestawione jest z obrazami pomordowanych w czasie Holocaustu Żydów. Czy to ma być sugestia, iż zabijanie zwierząt jest tym samym co zabijanie ludzi? Jeśli tak, to i w tym aspekcie pan Smarzowski kierowałby widzów w stronę błędnej ideologii.

Odpowiedź na trzecie z zadanych przez nas pytań, a więc, czy środki wyrazu artystycznego nie są prowokujące bądź grzeszne, również nie skłania nas do pozytywnej oceny „Wesela”. Oprócz wulgarnej mowy, w filmie tym widzimy wszak damsko-męską nagość, seks analny, a nawet scenę … gwałtu, który świnia dokonuje na człowieku. Co do ostatniej ze wspomnianych obrzydliwości, to można mieć tylko nadzieję na to, że podczas kręcenia tej sceny nie doszło do rzeczywistego aktu zoofilii, nie mniej jednak niestety pokazana ona została dość realistycznie, a ponadto ze smutkiem trzeba stwierdzić, iż stanowi to ze strony pana Smarzowskiego akt przełamywania ostatnich już z moralnych barier w filmie, jeśli chodzi o pokazywanie seksualności. Oczywiście, reżyser ten nie chciał w ten sposób pochwalać zoofilii, ale można zapytać się, co będzie dalej? Czy w imię jeszcze bardziej wyraźnego potępiania pedofilii filmowcy zaczną pokazywać nam sceny gwałtów na dzieciach?

Rzecz jasna, są w filmie pana Smarzowskiego też rzeczy zasługujące na uznanie. Mam tutaj na myśli przede wszystkim płaszczyznę historyczną, na której reżyser przynajmniej próbuje być sprawiedliwym i uczciwym. Wojciech Smarzowski pokazuje wszak tak złe, jak i dobre czyny Polaków. Także Żydzi nie są przez niego obrazowani jako „anioły bez skazy”, ale zgodnie z prawdą historyczną wskazuje on na to, że w czasie sowieckiej okupacji części naszego kraju część z nich odnosiła się życzliwie wobec nowej władzy, a niektórzy z nich podejmowali się nawet aktywnej kolaboracji z niemoralnymi działaniami sowieckiego reżimu. Te plusy nowego filmu Smarzowskiego to jednak za mało, aby w bardziej zasadniczym sensie go chwalić czy doceniać.

Mirosław Salwowski

19 października 2021 13:12