Filmy
W imię

Ocena ogólna:  Wyraźnie zły (-2)

Tytuł oryginalny
W imię
Data premiery (świat)
8 lutego 2013
Data premiery (Polska)
20 września 2013
Rok produkcji
2013
Gatunek
Dramat
Czas trwania
96 minut
Reżyseria
Małgorzata Szumowska
Scenariusz
Małgorzata Szumowska, Michał Englert
Obsada
Andrzej Chyra, Maja Ostaszewska, Mateusz Kościukiewicz, Łukasz Simlat, Tomasz Schuchardt
Kraj
Polska
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Film poświęcony jest losom pracującego w środowisku „trudnej młodzieży” księdza Adama, który z jednej strony stara się dość gorliwie i rzetelnie wypełniać swe obowiązki, z drugiej zaś zmaga się ze swymi homoseksualnymi tendencjami i skłonnościami. W pewnym momencie ksiądz Adam spotyka w swej duszpasterskiej posłudze dwóch młodych homoseksualistów (Łukasza i Adriana), co wywołuje w nim wielkie rozterki, które z kolei próbuje rozładowywać oddając się pijaństwu. Ostatecznie rzecz biorąc, główny bohater ulega swym zboczonym tendencjom i uprawia sodomię z jednym ze wspomnianych wyżej młodzieńców.

Na płaszczyźnie etycznej i światopoglądowej film ów należy określić jako zdecydowanie oraz wyraźnie zły, choćby z tego powodu, iż w szczegółach pokazuje obrzydliwe homoseksualne praktyki, nie piętnuje ich, ani nie krytykuje, a ponadto w żaden sposób nie podsuwa ani nie sugeruje recepty na pokonanie i powściągnięcie tendencji prowadzących do czynienia owej ohydy. Jak to już bowiem zostało wyżej powiedziane, finałem opowiedzianej tu historii jest to, iż ksiądz Adam oddaje się aktom sodomii – jeśli to ma być „Happy End”, to jest on iście szatański. Film ów jednak raczej nie został nakręcony w typowej dla Hollywood konwencji, w której fabuła ostatecznie zmierza do przekazania widzom pewnej dawki optymizmu i nadziei (nawet jeśli ów optymizm i nadzieja są pokazane na opak). Jak przystało na polską kinematografię, „W imię” jest raczej obrazem dołującym, pesymistycznym, po obejrzeniu którego wychodzi się smutniejszym, rozbitym i rozchwianym (a przynajmniej na płaszczyźnie emocjonalnej mocno wyczuwa się taki klimat). Ów pesymizm nie płynie tu jednak bynajmniej z tego, iż główny bohater zmierza do pogrążania się w jednym z wołających o pomstę do Nieba grzechów, ale jego źródłem jest to, że żyjąc w strukturze instytucji, która nie aprobuje jego seksualnych tendencji, nie może się nimi w sposób nieskrępowany cieszyć. Przesłanie tego filmu wydaje się  jasne: „Religia, która uczy ludzi, że pewne ich erotyczne inklinacje są niewłaściwe i nie należy ich realizować, jest nieracjonalnym i okrutnym źródłem cierpienia i problemów dla takich osób”.

Chyra2

Można jednak powiedzieć, iż paradoksalnie rzecz biorąc, twórcy „W imię” pokazali rzeczywistą słabość i poważną niekonsekwencję w podejściu dużej części hierarchii kościelnej wobec homoseksualnych księży. W filmie widzimy bowiem, jak ksiądz Adam po tym, jak zaczyna być mocno podejrzewany, iż dopuszcza się aktów sodomii, zostaje po prostu przeniesiony przez swego biskupa do innej parafii. Niestety, jest „tajemnicą Poliszynela”, iż zazwyczaj tak w Kościele katolickim rozwiązuje się problem księży winnych różnego rodzaju skandali obyczajowych (i to też nie zawsze, gdyż najczęściej coś takiego jest czynione dopiero wówczas, gdy o wybrykach danego duchownego staje się  głośniej). Czy coś takiego jest jednak dobrą i właściwą metodą? Nie, gdyż takie podejście przypomina raczej taktykę „public relations” aniżeli autentyczną troskę o dobro powierzonych dusz. Owszem, z punktu widzenia „public relations” przeniesienie niemoralnie prowadzącego się księdza na mniej reprezentatywną parafię jest słusznym posunięciem, gdyż ogranicza ryzyko wywołania publicznego skandalu, który szkodziłby wizerunkowi hierarchii kościelnej. Jednak, gdy weźmiemy pod uwagę dobro dusz powierzonych opiece niemoralnego księdza, to takie działania są raczej wydawaniem ich na rzeź – to bowiem, że np. dani wierni mieszkają na jakiejś zapadłej wiosce, a nie w dużym mieście, nie czyni ich godnymi tego, by oddawać pieczę nad ich duszami zdeprawowanym duchownym.

Powyżej pokazana, obłudna taktyka postępowania z niemoralnymi księżmi odbiega bardzo daleko od ducha i litery przykładu, jaki (w odniesieniu do homoseksualnych duchownych) dał światu katolickiemu, papież św. Pius V, który w swej konstytucji „Horrendum illud scelus” nakazał, co następuje:

Żeby zaraza takiego poważnego przestępstwa nie mogła szerzyć się z większą śmiałością dzięki korzystaniu z bezkarności, która jest największym podżeganiem do grzechu, i żeby bardziej surowo karać duchownych, którzy są winni tego nikczemnego przestępstwa, a którzy nie boją się śmierci swoich dusz, zarządzamy, że powinni oni zostać przekazani srogości władzy świeckiej, która egzekwuje prawo cywilne. Dlatego też, chcąc kontynuować z większą surowością niż tą jaką wywieraliśmy od początku naszego pontyfikatu, ustalamy, żeby każdy kapłan lub członek duchowieństwa, świecki lub zakonny, który popełnia takie ohydne przestępstwo, na mocy obowiązującego prawa, został pozbawiony każdego przywileju kościelnego, każdego stanowiska, godności i przywilejów kościelnych, a zdegradowany przez kościelnego sędziego, niech natychmiast zostanie przekazany władzy świeckiej, by skazała go na śmierć, jak nakazuje prawo, jako słuszna kara dla świeckich, którzy zatopili się w tej otchłani„.

 

Ps.  Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.

Numer konta: 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski

 

26 października 2015 14:31