Filmy
Urodzeni mordercy

Ocena ogólna:  Bardzo zły (-3)

Tytuł oryginalny
Natural Born Killers
Data premiery (świat)
26 sierpnia 1994
Data premiery (Polska)
17 lutego 1995
Rok produkcji
1994
Gatunek
Dramat
Czas trwania
120 minut
Reżyseria
Oliver Stone
Scenariusz
Oliver Stone, Richard Rutowski, David Veloz
Obsada
Woody Harrelson, Juliette Lewis, Robert Downey Jr., Tommy Lee Jones, Tom Sizemore, O-Lan Jones, Ed White, Richard Lineback
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Opowieść o parze kochanków, Mickeyu i Mallory, którzy podróżując po Stanach autostradą 666, mordują przypadkowych ludzi, zwykle pozostawiając jedną osobę jako świadka swoich „wyczynów”. Dzięki zainteresowaniu mass mediów ich sława szybko rośnie, tak że wkrótce stają się bohaterami masowej wyobraźni.

„Urodzeni mordercy” to dzieło, które w opinii jego twórców i części krytyki jest satyrą na mass media, -żerujące na najniższych instynktach widzów, nieodpowiedzialnie podsycające u nich żądze oglądania krwawej przemocy. W swoim zamyśle ma ono piętnować owe media, które przez traktowanie morderców jak celebrytów, przyczyniają się do powstawania ich osobliwego kultu. I rzeczywiście, jednym z istotnych wątków filmu jest postać reportera, który wraz z ekipą żarłocznie rzuca się na temat Mickeya i Mallory. Problem jednak w tym, że ten jeden wątek, który można uznać za wartościowy, to trochę za mało, by usprawiedliwić serwowanie widzom tak ogromnej dawki bezsensownej przemocy. Widz w tym filmie nie „styka się” po prostu z przemocą, lecz jest nią epatowany. Twórcom filmu udało się (smutny to sukces) osiągnąć wrażenie „rozbitej szyby” – krew z ekranu leje się tu jakby bezpośrednio na widza, zostajemy nią zbryzgani. Do moralizatorskich zapędów twórców „Urodzonych morderców” wobec mass mediów pasuje świetnie znane porzekadło „przyganiał kocioł garnkowi”. Bowiem ogromna dawka przemocy i sposób jej pokazywania w filmie powodują, że jest on bardziej sugestywny od większości programów telewizyjnych, które poddaje krytyce. Sensowność powstania takiego filmu jest porównywalna do produkcji, która miałaby rzekomo uwrażliwiać na problem gwałtów, co jednak czyniłaby pokazując pornograficzne ujęcia takowych czynów.

Niebezpieczeństwa filmu nie ograniczają się jednak do drastycznie pokazywanej przemocy. W jego konstrukcji znajduje się jeszcze kilka elementów, które mogą posłużyć do zbudowania wizerunku jego głównych bohaterów jako pary wzorcowych morderców, wzorcowych, a więc godnych podziwu i naśladowania. Najbardziej perwersyjnym z tych elementów jest właśnie samo obranie za bohaterów pary zbrodniarzy. W klasycznym dziele filmowym i literackim takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko, jeśli już, to bohaterem może być skruszony zbrodniarz, a nie zatwardziały. Pokazania całej akcji z perspektywy takich bohaterów jest zabiegiem bardzo niebezpiecznym, zwłaszcza dla młodych widzów. Wszyscy chyba wiemy, jak naturalnym, zwłaszcza dla młodej osoby, jest kibicowanie, czy wręcz utożsamianie się z bohaterem dzieła, które się „przeżywa”. W tym przypadku, to niebezpieczeństwo wzmacnia jeszcze rysunek pozostałych postaci – niemal wszystkie ofiary Mickeya i Mallory są antypatyczne. Co ciekawe, w najbardziej odrażający sposób pokazana jest tu rodzina oraz stróże prawa. W całym zresztą filmie wyraźnie dochodzą do głosu sympatie do anarchizmu, niechęć do zorganizowanego społeczeństwa, ładu i prawa.

Kiedy porównamy film z chrześcijańskim światopoglądem, to wyraźne różnice widać już w samym tytule, który sugeruje że istnieje rodzaj ludzi – „urodzonych morderców”, a więc takich, których niejako natura zmusza do zabijania. Jeśli zabijanie jest dla niektórych ludzi tak naturalne jak dla drapieżników (tego porównania używa Mickey), to trudno ich winić za to, że zabijają. Morderstwa, jakich dopuszczają się bohaterowie filmu, często też tłumaczone są przez sprzeczne z chrześcijańskim przekonaniem o wolnej woli i odpowiedzialności za własne wybory, pojęcie fatum. Należy też zwrócić uwagę na perwersyjne stosowanie tu, wyrwanych z kontekstu,  cytatów biblijnych. W filmie zetknąć się można również z elementami ideologii New Age, w pozytywnym kontekście  został też pokazany pogański obrzęd, a odprawiający go szaman jest jedyną ofiarą pokazaną w sposób, który może budzić sympatię widza.

Inna perwersja związana z tym filmem to zastosowanie koncepcji kina drogi – podróży, która jest jednocześnie drogą w głąb siebie. Tu jest to podróż autostradą 666, która prowadzi do piekła, ale pojmowanego nie w tradycyjnie chrześcijański sposób, lecz jako absolutna wolność.

Wreszcie, nie bez znaczenia jest fakt, że parze kochanków-morderców ostatecznie wszystko uchodzi na sucho, nie spotyka ich żadna kara, która sugerowałaby, że nie warto iść ich drogą, i w jakiś sposób łagodziła amoralną wymowę filmu.

Reasumując, „Urodzeni mordercy” to niebezpieczna mieszanka krwawej przemocy, anarchii i nihilizmu, epatująca demonicznym klimatem i symboliką, podana z pewną dawką słusznej krytyki wobec nieodpowiedzialnych mass mediów.

Marzena Salwowska

Urodzeni-mordercy-1994-2

17 listopada 2014 16:13