Filmy
Ucieczka z Alcatraz

Ocena ogólna:  Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny (-1)

Tytuł oryginalny
Escape from Alcatraz
Data premiery (świat)
22 czerwca 1979
Rok produkcji
1979
Gatunek
Dramat
Czas trwania
118 minut
Reżyseria
Don Siegel
Scenariusz
Richard Tuggle
Obsada
Clint Eastwood, Patrick McGoohan, Roberts Blossom, Jack Thibeau, Fred Ward, Paul Benjamin, Larry Hankin, Bruce M. Fischer
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Film ten opowiada opartą na faktach historię jedynej udanej ucieczki z Alcatraz. Więzienie to uchodziło do 11 czerwca 1962 roku za doskonale strzeżoną fortecę. Akcja filmu rozpoczyna się z chwilą przybycia do tego zakładu penitencjarnego Franka Morrisa. Ów rabuś przeniesiony trafia do Alcatraz, gdyż wiele razy uciekał już z innych więzień. Dyrektor tego więzienia zdaje sobie sprawę, że ów mężczyzna będzie starał się usilnie opuścić również jego placówkę, dlatego przygląda mu się z większą uwagą niż pozostałym osadzonym. Mimo jednak czujności służby więziennej Frank Morris szybko rozpoznaje słabe punkty Alcatraz. A kiedy do placówki przybywa jeszcze trzech recydywistów dobrze znanych głównemu bohaterowi, plan ucieczki nabiera kształtu i rozmachu … .

Film ten oceniamy negatywnie dlatego, że dość wyraźnie sympatyzuje on z głównym bohaterem i jego wspólnikami. Przedstawia ich poczynania w ten sposób, by widz kibicował uciekinierom, mimo że bynajmniej nie są to niewinnie osadzeni ludzie, ale „zawodowi” wręcz przestępcy. Cała linia podziału przebiega zresztą w ten sposób, że tymi złymi mają być dyrektor więzienia i strażnicy, a dobrymi osadzeni (z wyjątkiem oczywiście niejakiego Wolfa, który napastuje seksualnie głównego bohatera, a później odtrącony stara się go zabić). Ktoś może powiedzieć, że twórcy tego filmu po prostu opowiadają ciekawą historię, która przecież naprawdę się wydarzyła. Jednakże jest duża różnica pomiędzy snuciem opowieści o przestępcach, a sympatyzowaniem z ich poczynaniami i czynieniem z nich bohaterów.

Co ciekawe, jeśli przyjrzeć się na chłodno obrazowi Alcatraz, który wyłania się nawet z samego filmu, to trudno powiedzieć, żeby to było miejsce jakiejś szczególnej opresji. Ludzie tam osadzeni po prostu ponoszą sprawiedliwą karę pozbawienia wolności za swoje przestępstwa, a nieraz wręcz zbrodnie. Choć dyrektor i strażnicy nie zawsze postępują wobec nich sprawiedliwie, to nie ma tu mowy o takich rzeczach jak tortury, bicie czy głodzenie więźniów. Zasadniczo dba się o ich najważniejsze potrzeby, mogą też na przykład czytać książki i czasopisma, zajmować się sztuką, mają prawo do widzeń z bliskimi, dość swobodnych rozmów z innymi osadzonymi, a także do płatnej i nie nadmiernie ciężkiej pracy. Nie twierdzę, że system penitencjarny w krajach demokratycznych również nie ma jakichś poważniejszych mankamentów i zagrożeń, które zresztą po części zostały pokazane w filmie (co akurat jest jego zaletą). Nie twierdzę nawet, że jest to najlepszy z możliwych system karania przestępców. Jednakże oglądając ten film raczej ma się wrażenie, że jego twórcy niezbyt cenią sobie przedstawicieli prawa i ładu w ogólności, za to przestępców chętnie wybielają, a z ich bezkarności czynią happy end.

Marzena Salwowska

2 października 2020 11:59