Filmy
Trzy na jednego

Ocena ogólna:  Wyraźnie zły (-2)

Tytuł oryginalny
Big Love
Data premiery (świat)
12 marca 2006
Data premiery (Polska)
5 stycznia 2007
Rok produkcji
2006 - 2011
Gatunek
Dramat
Czas trwania
50-60 minut (jeden odcinek)
Obsada
Bill Paxton, Chloë Sevigny, Jeanne Tripplehorn, Ginnifer Goodwin, Harry Dean Stanton.
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Ten telewizyjny serial jest opowieścią o poligamicznym małżeństwie i rodzinie Billa oraz jego trzech żon Margene, Barb i Nicolette. Bill wychowuje razem z trójką swych żon siódemkę dzieci, mieszkając w jednym z miast na obszarze zdominowanego przez mormonów amerykańskiego stanu Utah. On sam też jest mormonem, jednak fakt, iż praktykuje poligamię stawia go na obrzeżach mormońskiej społeczności, która co prawda początkowo także wyznawała słuszność wielożeństwa, lecz później pod naciskiem rządu USA zrezygnowała z owego zwyczaju. Bill należy więc do tych, można by rzec co bardziej konserwatywnych i ortodoksyjnych mormonów, którzy zachowali w kwestii poligamii tradycyjne przekonania i wierzenia swych ojców i założycieli. Serial ów pokazuje więc ciągłe zmagania Billa tak z obowiązkami życia codziennego, jak i faktem, iż żyjąc w nieprzychylnym poligamii społeczeństwie musi on wraz ze swymi żonami kryć charakter ich związku. Jednocześnie w produkcji tej zarysowany też został wątek jeszcze bardziej konserwatywnych i pro-poligamicznych mormonów, których uosobieniem jest tu fanatyczna i uciskająca kobiety wspólnota prowadzona przez „proroka” Romana Granta.

Pod względem artystycznym serial ten został zrobiony sprawnie i dobrze. Wciągająca fabuła, gra aktorska na przyzwoitym poziomie, ciekawie zarysowane postacie głównych bohaterów – to artystyczne atuty owej produkcji. Jak jednak czytelnicy naszej strony dobrze o tym wiedzą, my w swych recenzjach nie skupiamy się na warsztatowym kunszcie omawianych przez nas filmów, ale na ich światopoglądowych i moralnych zaletach i wadach. Niestety zaś w przypadku „Trzech na jednego” wydaje się, iż tego rodzaju wad jest znacznie więcej niż zalet. A nawet, w przypadku czegoś co można by uznać za zaletę tego serialu, owa zaleta w zasadzie i tak służy jego wadom.

Jakie są więc moralne i światopoglądowe ułomności omawianego filmu? Przede wszystkim, jest w nim promowana i usprawiedliwiana właśnie poligamia będąca głównym jego tematem. Początkowo, co prawda można mieć wątpliwości, czy aby na pewno wielożeństwo jest tu pochwalane, gdyż pokazuje się w nim także różna napięcia i kłopoty związane z tym stylem życia. Jednak z sezonu na sezon, a zwłaszcza w dwóch ostatnich seriach tej produkcji twórcy konstruują fabułę tak, by widz dopingował poligamii. Oto bowiem, Bill wychodzi z poligamicznego „podziemia” i staje do odważnej walki na rzecz uznania wielożeństwa za równoprawny model życia oraz małżeństwa. Na końcu zaś serialu ów bój głównego bohatera zostaje nawet podkreślony przez swego rodzaju mistyczną scenę. Widzimy bowiem, jak Bill (po tym jak zostaje zamordowany przez swego sąsiada) przygląda się z zaświatów szczęśliwemu życiu swych trzech żon. Wyjaśniam przy tej okazji, iż celowo użyłem przed chwilą tzw. spoilera, gdyż nie zależy mi na zachęcaniu czytelników do obejrzenia tego serialu.

Ktoś może jednak powiedzieć, że skoro poligamia była dopuszczalna w Starym Testamencie i praktykowana przez niejednego Bożego męża żyjącego w owych czasach, to może nie ma nic niewłaściwego w jej usprawiedliwianiu i promowaniu. Nie jest to jednak wniosek prawidłowy. Wielożeństwo prawdopodobnie bowiem było przez Boga w Starym Przymierzu bardziej tolerowane aniżeli pochwalane czy usprawiedliwiane. W Starym Zakonie nie ma bowiem pozytywnego przykazania praktykowania poligamii, więc nie wykluczone jest, iż była ona dopuszczona wówczas na podobnej zasadzie co rozwody, a więc „ze względu na zatwardziałość serc” (Mk 10, 4). Innymi słowy, z powodu pewnej niedojrzałości duchowej i moralnej w niektórych kwestiach choćby i zasadniczo bogobojnych ludzi żyjących w czasach Starego Przymierza Bóg prawdopodobnie tolerował wówczas niektóre ich złe zwyczaje. Jednak również w księgach Starego Testamentu widzimy, iż poligamia nieraz była źródłem raczej kłopotów aniżeli Bożego błogosławieństwa. Na przykład, Salomon, między innymi z powodu wielości swych żon, pod koniec życia stoczył się w grzech bałwochwalstwa (1 Krl 11, 1-4), mimo, iż wcześniej był znany jako bardzo mądry i sprawiedliwy król. Z kolei w rodzinach Abrahama i Jakuba poligamia była źródłem i przyczyną zatargów (Rdz 16, 1-4; 29, 18 – 30, 24).

Pochwała poligamii nie jest jednak jedyną wadą omawianego serialu. Inną z nich jest np. życzliwe przedstawianie homoseksualnych relacji. Widzimy to na przykładzie syna „proroka” Romana Granta, który staje się bardziej ludzki i serdeczny wówczas, gdy angażuje się w romans z innym mężczyzną. Z kolei ów jego kochanek jest w serialu przykładem tego jak nieskuteczne mają być różnorodne terapie mające na celu zwalczanie homoseksualnych skłonności. Z tak pokazanych wątków tyczących się homoseksualizmu można więc wysnuć błędne wnioski, jakoby stała relacja erotyczna pomiędzy osobami tej samej samej płci była budująca i pozytywna dla rozwoju człowieka, a próba zwalczenia takich tendencji stanowiła działanie bezsensowne. Oczywiście jest to jedna z ulubionych narracji ruchów LGBT, która znalazła niestety wyraz i w tym serialu.

Jeszcze innym światopoglądowym niebezpieczeństwem omawianej produkcji jest sposób, w jaki przedstawia się tam ideę kapłaństwa kobiet oraz eutanazję. Barb, jedna z żon Billa, chce bowiem zostać mormońską kapłanką. Bill początkowo się jednak na to nie zgadza, ale gdy umiera postrzelony przez swego sąsiada, sam prosi Barb o to, by udzieliła mu swego „kapłańskiego błogosławieństwa”. Mamy tu więc coś w rodzaju „Happy Endu”, który polega na tym, iż ostatecznie Bill przełamuje swe uprzedzenia i wyraża aprobatę dla „kapłaństwa kobiet”. Z kolei, jeśli chodzi o eutanazję, to życzliwe jej przedstawienie widzimy w scenie, gdy Frank, ojciec Billa podaje jego chorej matce śmiertelny zastrzyk. Ów czyn jest tu osadzony w kontekście miłości i współczucia, gdyż Frank czyni to na prośbę swej żony, a ponadto przed dokonaniem tego aktu przechodzi on pozytywną przemianę od nieznośnego męskiego tyrana do kochającego i opiekuńczego męża.

Należy też wspomnieć o tym, iż w omawianym serialu na widza zostały zastawione ordynarne zasadzki w postaci nieraz nagłych scen wyrazistego seksu. Sceny te są tu bowiem niejednokrotnie wplatane w akcję w taki sposób, iż widz nie jest w stanie rozeznać, że coś takiego będzie za chwilę pokazane i np. na ów czas bezpiecznie przełączyć kanał TV albo przewinąć akcję filmu.

Jeśli chodzi zaś o zalety tego serialu, to jak już wspomnieliśmy są one bardziej na usługach jego wad. Owszem, widzimy tu wszak przykład dobrego, kochającego i opiekuńczego męża oraz ojca rodziny, ale w zasadzie jest to na tyle mocno wkomponowane w poligamiczny model rodziny i małżeństwa, iż te dobre cechy bardziej służą apologii wielożeństwa niż wychwalaniu owych tradycyjnych cnót jako takich.

Mirosław Salwowski

20 lutego 2018 17:17