Filmy
Truman Show

Ocena ogólna:  Dobry ale z poważnymi zastrzeżeniami (+2)

Tytuł oryginalny
The Truman Show
Data premiery (świat)
1 czerwca 1998
Data premiery (Polska)
23 października 1998
Rok produkcji
1998
Gatunek
Tragikomedia
Czas trwania
103 minuty
Reżyseria
Peter Weir
Scenariusz
Andrew Niccol
Obsada
Jim Carrey, Laura Linney, Ed Harris, Noah Emmerich, Natascha McElhone
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Truman Burbank to sympatyczny amerykański trzydziestolatek, który pracuje jako agent ubezpieczeniowy. Mieszka on w spokojnej dzielnicy, z ładną żoną, w domku z białym płotem, pośród grzecznych sąsiadów i oddanych przyjaciół. Tyle że w tej sielance nic nie jest prawdziwe, oprócz samego Trumana. Reszta jest wyreżyserowana od momentu narodzenia bohatera i stanowi „totalne” reality show. Jedyną chyba osobą na świecie, która nie zdaje sobie sprawy z tego, że miasteczko Seahaven to jeden wielki plan filmowy, jest sam tytułowy bohater „The Truman Show”. To jednak ma się zmienić. Nieoczekiwane spotkanie z rzekomo tragicznie zmarłym ojcem wstrząsa Trumanem na tyle, że zaczyna on żywić poważne podejrzenia, iż jest on ofiarą jakiegoś bliżej nieokreślonego spisku …

Film ten jest zapewne jednym z ciekawszych i mocniej zapadających w pamięć obrazów w historii kina. A jako że powstał on w roku 1998 (czyli tuż przed erą największej popularności programów typu Big Brother), to można go nazwać obrazem poniekąd proroczym. Twórcy filmu przewidzieli trafnie ogólny kierunek, w jakim zmierzał ten typ rozrywki – pokazywanie wyreżyserowanej „prawdy” o zwykłym człowieku, przy jak największym i długofalowym angażowaniu emocjonalnym widza w jego życie. Można też powiedzieć, że w obrazie tym przewidziane zostały też reklamy kontekstowe, które nie tylko dostosowują się do potrzeb odbiorcy, ale już nim nawet sterują.

Z moralnego i światopoglądowego punktu widzenia film ten ma kilka istotnych zalet. Po pierwsze, chociaż nie ma tu żadnych odniesień do chrześcijaństwa (czy jakiejkolwiek innej religii), to wizja godności człowieka jest w nim, rzec można, biblijna. Jest tutaj bowiem bardzo negatywnie pokazana sytuacja, w której korporacja rości sobie prawo do ciała i duszy dziecka, które zakupiła. Film ów w jakiś sposób (choć raczej niezamierzony) pokazuje, że Truman poza producentem telewizyjnym, który najwyraźniej uważa się za jego Boga, ma też w prawdziwym świecie prawdziwego Stwórcę. Rozwijają się w nim bowiem pewne cechy i marzenia, które na pewno nie zostały dopuszczone w jego scenariuszu na życie przez producenta programu. Bohater bowiem wbrew interesom korporacji, której zależy oczywiście, by nigdy nie opuszczał Seahaven, rozwija ciekawość świata i marzy o podróżach. Gdyby film ten miał jakieś konkretne pozytywne odniesienie do Boga, to można by powiedzieć, że ta ciekawość świata poza wielkim kloszem, w jakim żyje, została wszczepiona Trumanowi przez Stwórcę właśnie po to, żeby w końcu odnalazł on prawdę, która go wyzwoli. Kolejną więc zaletą filmu jest właśnie to, że pokazuje on właśnie jak prawda, zgodnie ze słowami Jezusa, wyzwala.

Po trzecie, film ten przedstawia człowieka jako istotę obdarzoną zdolnością podejmowania wolnych i świadomych wyborów. Tego prawa próbuje Trumana pozbawić „Bóg jego świata” czyli producent „The Truman Show”. Można powiedzieć, że rola tego człowieka przypomina w tym obrazie postać przeciwnika prawdziwego Boga. To szatan bowiem lubi pozycjonować się w miejscu Boga, starając się za wszelką ceną zatrzymać człowieka pod kloszem kłamstw.

europeanfilmawards.eu

Jeśli chodzi o bardziej wątpliwe elementy, to zaznaczę na wstępie, że nie ma tu zasadniczo takich rzeczy jak wulgarna mowa, nieskromność czy krwawa przemoc. Jedyna, acz poważna wątpliwość, jaką może nasuwać film to pewna jego otwartość na antychrześcijańskie interpretacje. Istnieje bowiem możliwość, że niektórzy widzowie dopatrywać się będą w postaci producenta odniesień do prawdziwego Boga. Taką interpretację można by całkiem wykluczyć jako bezzasadną, gdyby nie imię producenta – Christof, które oczywiście kojarzy się z Chrystusem. Przez takie skojarzenia część odbiorców może widzieć w wyzwoleniu Trumana jakąś formę humanistycznego buntu przeciw Stwórcy, wyzwolenia od ładu i zasad, jakie daje On człowiekowi dla jego dobra. Oczywiście postać filmowego Christofa w istocie nie przypomina prawdziwego Boga, który nie determinuje losów człowieka, nie okłamuje nas i nie umila nam sztucznie życia.

Niemniej ta furtka do antychrześcijańskich interpretacji sprawia, że ten zasadniczo bardzo wartościowy film niekoniecznie jest dobry dla osób poszukujących prawdziwego Boga lub nieugruntowanych jeszcze w wierze.

Marzena Salwowska

25 sierpnia 2019 10:06