Filmy
The Highwaymen

Ocena ogólna:  Dobry ale z poważnymi zastrzeżeniami (+2)

Tytuł oryginalny
The Highwaymen
Data premiery (świat)
10 marca 2019
Rok produkcji
2019
Gatunek
Kryminalny
Czas trwania
132 minuty
Reżyseria
John Lee Hancock
Scenariusz
John Lee Hancock, John Fusco
Obsada
Kevin Costner, John Lee Hancock, Woody Harrelson, Rod Lake, Michael J. Malone, Matthew Reynolds
Kraj
USA
BrakNiewieleUmiarkowanieDużoBardzo dużo
Nieprzyzwoity język
Przemoc / Groza
Seks
Nagość / Nieskromność
Wątki antychrześcijańskie
Fałszywe doktryny

Akcja tego filmu rozgrywa się na początku lat 30-tych ubiegłego wieku w południowych stanach USA. W pogrążonym w Wielkim Kryzysie kraju nie brakuje ludzi gotowych poprawić swój los wszelkimi środkami. Z takiej też desperacji biorą się Bonnie i Clyde, którzy przemierzają właśnie ze swą szajką Południe, rabując banki i dokonując szeregu brutalnych morderstw. Ze względu na nieudolność i skorumpowanie policji władze najbardziej nękanego przez bandę stanu sięgają po specjalne środki. Ściągają mianowicie ze „spokojnej emerytury” dwóch legendarnych Strażników Teksasu, Franka Hamera i Maney Gaulta.

Film ten pochwalić można przede wszystkim za wybór głównych bohaterów, którymi tym razem nie są przestępcy, ale ścigający ich stróże prawa. Zaletą tej produkcji jest niewątpliwie próba odbrązowienia postaci Bonnie i Clyda, do utrwalenia kultu których samo Hollywood niestety wcześniej walnie się przyczyniło. Kult tych krwawych postaci jest tu pokazany w wyraźnie negatywnym świetle, w szczególności cyniczne nakręcanie tego zjawiska przez mass media. Z drugiej strony film ten nie demonizując postaci Bonnie i Clydea, pokazuje źródła chorej nimi fascynacji, pomagając zrozumieć, dlaczego rabujący banki kochankowie stali się „ludowymi bohaterami” na wzór innego rzezimieszka – Robin Hooda.

Film ów stawia więc z powrotem na nogi, odwróconą przez kino, a wcześniej przez prasę historię, czyniąc jej pozytywnymi bohaterami nie przestępców, a stróży prawa. Antybohaterami są tutaj bez wątpienia Bonnie i Clyde. Film nie pozostawia wielu wątpliwości, że oni sami nie przez swoje zbrodnie i zatwardziałość ściągają na siebie śmierć, gdyż „władza nie na próżno nosi miecz” (Rz 13, 4).

Jedną z istotniejszych zalet tego obrazu jest też to, że mimo tematyki, która dawałaby po temu liczne okazje, nie ma tu zbyt wyraziście pokazanej przemocy. Nie znajdziemy w nim na przykład naturalistycznie, w zbliżeniu pokazanych rzeczy typu przestrzelona głowa, z której wypływa mózg, czy brzuch, z którego wychodzą jelita. Twórcy filmu nie epatują też nas nieczystym językiem, wbrew modzie, która czyni takowy nieodłącznym atrybutem „prawdziwych mężczyzn” .

St. Louis Post-Dispatch

Niestety film ten nie jest wolny od pewnej wyraźnej, niestety też nierozstrzygniętej w nim, dwuznaczności. Chodzi mianowicie o niejasne podejście do granic stosowania przemocy przez legalnych przedstawicieli prawa celem skutecznego ścigania przestępców. Mamy tu bowiem opowiedzianą historię z przeszłości Franka i Maneya, z której to dowiadujemy się, że strzelali oni do pogrążonych we śnie bandytów, a więc do ludzi, którzy nie mieli szansy się poddać. Pewnym optymistycznym elementem tej historii jest to, że dowiadujemy się z niej, iż wielu Strażników Teksasu odmówiło udziału w tej akcji, nie chcąc postępować wbrew prawu, które nakazywało najpierw wezwać przestępcę do poddania się. Zatem, co jest pocieszające, w historii tej słyszymy o wielu sprawiedliwych. Niestety, w gronie tych sprawiedliwych nie znaleźli się wówczas Frank (dowodzący całą akcją) i Maney. Jeśli chodzi o drugiego z mężczyzn, to zdaje się on mieć nie tylko silne wyrzuty sumienia z tego powodu, ale też negatywnie postrzegać to swoje ówczesne zachowanie. Natomiast Frank raczej stoi na stanowisku, że zrobił to, co wtedy było konieczne, a wyrzuty moralne przyjaciela odbiera chyba jako formę hipokryzji. Swoją postawą zdaje się mówić: „Ktoś musiał pobrudzić sobie ręce, żeby inni mogli spać spokojnie”. Niestety twórcy filmu zdają się zawieszać osąd, po czyjej stronie jest w tym przypadku słuszność.

Pewien moralny zamęt widać też w scenie zastrzelenia Bonnie i Clydea, gdzie zarówno Frank, jak i osoby, które wcześniej wydawały się mieć bardziej sceptyczne podejście do nadmiernego stosowania przemocy, strzelają bez opamiętania do martwych już ciał młodych bandytów. Jednakże scena ta może ukazywać również różnicę pomiędzy uzasadnionym, a zdziczałym stosowaniem przemocy przez osoby, do stosowania takowej (w określonych ramach) uprawnione.

Tym niemniej, z uwzględnieniem tych wątpliwości, polecamy ów film, choć raczej bardziej dojrzałym widzom.

Marzena Salwowska

13 kwietnia 2019 18:22