Leave a Comment Scenariusz tego filmu został oparty na prawdziwych wydarzeniach. W czasie wojny w Wietnamie kilku żołnierzy z inspiracji swego dowódcy porywa, a następnie gwałci młodą wieśniaczkę. Ten bestialski akt jest swego rodzaju zemstą za to, iż wcześniej z rąk komunistycznych partyzantów żołnierze ci stracili jednego ze swych kompanów. Tylko jeden z członków oddziału (Erikkson), który porwał dziewczynę, nie godzi się na to, by wziąć udział w jej zgwałceniu. Człowiek ten następnie uwalnia ofiarę swych kolegów i próbuje ją zaprowadzić w bezpieczne miejsce. Erikkson ostatecznie też donosi o ich haniebnym zachowaniu i w ten sposób doprowadza do postawienia ich przed sądem wojskowym.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej, omawiany film jest dwuznaczny w tym względzie, iż w mocno naturalistyczny sposób pokazuje akty gwałtu, krwawej przemocy, oraz nie stroni od wulgarnej mowy. Choć tematyka tego obrazu wydaje się po części uprawomocniać zastosowanie tej, a nie innej konwencji, to przy takich razach powstaje tradycyjne pytanie o to, czy nie dałoby się połączyć pokazania głębi ohydy pewnych niemoralnych zachowań ze stonowaniem jaskrawości i szczegółowości w sposobie ich pokazania? Sądzimy, iż mimo wszystko jest to możliwe i na poparcie tego można poda liczne przykłady (zwłaszcza dawniej kręconych) filmów, w których powaga określonych złych uczynków była podkreślona bez epatowania widza tym, jak owe wyglądają w swych szczegółach.
Mimo powyższej moralnej dwuznaczności owej produkcji, nie sposób pominąć jednak milczeniem jej wielkiej i oczywistej zalety. A taką, rzecz jasna, jest pokazanie dobrego przykładu żołnierza Erikksona, który mimo nalegań, gróźb i zastraszeń, potrafił sprzeciwić się zbrodniczym rozkazom, a następnie ratować zgwałconą przez swych kolegów dziewczynę, by na końcu walczyć o ich sprawiedliwe ukaranie w sądzie. Choć główny bohater – zwłaszcza początkowo – nie wydaje się być postacią bohaterską i heroiczną, to w końcu wzorem wielu Bożych mężów i Świętych potrafi narazić się na poważne cierpienie, by nie tylko samemu nie krzywdzić bliźniego, ale też go bronić i dążyć do ukarania grzechu. Można więc powiedzieć, że „de facto” ów obraz jest wyrazem czci dla tych, którzy „cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mateusz 5, 10).
/.../