Tag Archive: Z ulicy na Harvard

  1. Z ulicy na Harvard

    Leave a Comment Ten krzepiący (w swoim zasadniczym przesłaniu) film oparty jest na prawdziwej historii Liz Murray. Nim Liz, już w wieku piętnastu lat, stanie się bezdomna, wychowuje się wraz z siostrą w wyjątkowo patologicznych warunkach. Jej rodzice to narkomani – całkowicie nieodpowiedzialny ojciec, matka, która pod wpływem nałogu zachowuje się często agresywnie i nieobliczalnie dodatkowo choruje na schizofrenię, później również AIDS. Co gorsza patologia w rodzinie Liz wydaje się już pokoleniowa – dziadek ze strony matki to degenerat (słyszymy, że gwałcił swoje córki). Dziewczyna na pewien czas trafia również do pełnego przemocy zakładu wychowawczego. Styl życia Liz po opuszczeniu tej placówki zresztą też pozostawia wiele do życzenia: rzuca ona szkołę, włóczy się bez celu z nie najlepszym towarzystwem, kradnie po sklepach. Wydaje się więc, że czeka ją już tylko równia pochyła. Jednak w pewnym momencie dziewczyna postanawia ciężką pracą i samozaparciem zmienić swoje życie, oczywiście nie bez pomocy ludzi dobrej woli (jak mówi „Ktoś musi podać mi rękę, żebym wygrzebała się z dołka, w którym się urodziłam.” Wprawdzie w filmie brak wyrażonych wprost pozytywnych odniesień do chrześcijaństwa, a niektóre przemyślenia Liz płynące z off-u, mogą sugerować jej krytyczny stosunek do Boga, to obraz ten jest przynajmniej w paru punktach pochwałą tradycyjnie chrześcijańskich cnót takich jak: Rzetelna praca Miłość i szacunek okazywany (również dysfunkcyjnym) rodzicom Szacunek dla godności osób ubogich i zmarginalizowanych Branie odpowiedzialności za swoje życie (brak tu miejsca na problem „złej karmy”, czy przekonanie, że to nasi rodzice i społeczeństwo, a nie my, ponoszą w głównej mierze odpowiedzialność za to jak funkcjonujemy jako dorośli). Miłość do bliźnich, pokazywana tu jako czynnik pomagający drugiemu człowiekowi „rozkwitnąć” Film ma też niestety pewne mankamenty z punktu widzenia chrześcijańskiego odbiorcy, a mianowicie, wcześniej już sygnalizowane, agnostyczne zabarwienie filmu, a także niektóre wątpliwe moralnie środki, jakie podejmuje bohaterka, by dojść na szczyt. Jednakże przy zachowaniu pewnej ostrożności, można tenże polecać jako historię ku pokrzepieniu „złamanych na duchu”. Marzena Salwowska   /.../