1 Comment Film ten jest autentyczną historią drużyny urugwajskich sportowców, których samolot rozbił się w górach Andach. Z biegiem czasu, gdy oczekiwana pomoc nie przychodziła, a niekorzystne warunki atmosferyczne (zimno) połączone z coraz większymi brakami żywności, sprawiały, iż coraz więcej rozbitków umierało z ran i wycieńczenia. W końcu przed tymi ludźmi staje dramatyczne wyzwanie – czy w imię ratowania swego życia mają oni prawo zjeść części ciała swych umarłych współtowarzyszy?
Motyw kanibalizmu (do którego jednak dochodzi) z pewnością jest kontrowersyjnym elementem tej produkcji, która wydaje się znacznie osłabiać wymowę głębokiej chrześcijańskiej pobożności pokazanych tam postaci (ich odwołania do Boga i Chrystusa, modlitwy, etc.). Nie wydaje się jednak, by pokazany tam fakt jedzenia przez ocalałych ciał zmarłych był dostatecznym powodem, by poddać ten film jakiejś wyraźniejszej krytyce. Choć postępowanie urugwajskich sportowców może wydawać się złamaniem jednej z fundamentalnych zasad tradycyjnej moralności chrześcijańskiej jaką jest to, iż „Cel nie uświęca środków” to spokojniejsze przypatrzenie się temu przypadkowi przekonuje raczej, że nie mieliśmy w tym wypadku do czynienia z czymś takim. Bohaterowie owej historii nie zabijali swych towarzyszy po to, by następnie ich zjeść i w ten sposób ocalić swe życie. Oni, w sytuacji ekstremalnej spożywali ciała już zmarłych osób. Choć jest to szokujące, to – jako, że nie było to bezpośrednim złamaniem żadnego z Bożych zakazów (np. tych potępiających zabijanie niewinnych, kłamstwo, cudzołożenie czy oddawanie czci bałwanom) – wydaje się, iż w w takich nadzwyczajnych okolicznościach daje się ich zachowanie moralnie usprawiedliwić.
Dlatego też sądzimy, iż „Alive, dramat w Andach” można polecić jako dobry, dający nadzieję i pro-chrześcijański film.
Mirosław Salwowski
Wspieraj nas
/.../