Leave a Comment Film oparty na bestsellerowej powieści Johna Irvinga. Opowiada on o dwudziestoletnim wychowanku sierocińca Homerze Wellsie, który podejmuje się praktyki medycznej u wykonującego fach lekarza dr Wilbura Larcha. W pewnym momencie Homer zakochuje się też w Candy, której narzeczony w tym czasie walczy jako żołnierz w wojnie światowej.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej produkcja ta została oceniona przez nas jako „wyraźnie zła”. Pierwszym ku temu powodem jest to, iż film ów stanowi tak słabo zawoalowaną propagandę na rzecz aborcji, że nawet otwarcie pro-aborcyjne organizacje jawnie go chwaliły i doceniały. W istocie rzeczy bowiem wątek dokonywanych w owym obrazie morderstw nienarodzonych dzieci jest tak skonstruowany, by wywoływał w widzach zrozumienie, a nawet usprawiedliwienie dla tego zbrodniczego procederu. W tym filmie wszak nawet początkowo sprzeciwiający się aborcji Homer w końcu sam takową przeprowadza. Inną z poważnych wad „Wbrew regułom” jest też dość pobłażliwe pokazywanie grzechu cudzołóstwa (na przykładzie intymnego związku Homera z Candy).
Pomijając zaś nawet powyższe istotne złe rzeczy, które są z mniejszą bądź większą przychylnością pokazywane w omawianej produkcji, wydaje się, że nad całą jej fabułą unosi duch moralnego relatywizmu wyrażający się w promowaniu przekonania, iż tak naprawdę nie ma żadnych obiektywnych, „zewnętrznych” i absolutnych norm moralnych, a ludzie mogą sami sobie takowe tworzyć i ustalać w zależności od okoliczności, w jakich się znajdują oraz doraźnych potrzeb, które odczuwają. Jak pisze jeden z recenzentów portalu „Filmweb”:
„Świat ukazany przez Johna Irvinga i Hallstroma to nie świat sztywnych zasad, obowiązujących, niczym dekalog, każdego. Bohaterowie filmu muszą tworzyć własne, prywatne dekalogi, użyteczne tu i teraz, zgodne z ich wewnętrznymi przekonaniami i filozofią, jaką w życiu się kierują. I najczęściej nie mylą się – przynajmniej tak to odczytują widzowie. Nie jest to film o regułach, jakich człowiek musi w życiu przestrzegać. To film o ludziach świadomie i krok po kroku tworzących te reguły. Jakże wymowna jest scena, w której Homer zaczyna czytać zasady wypisane w tłoczni win – i spotyka się z całkowitym lekceważeniem tego faktu przez pracujących Murzynów. ”Ludzie, którzy pisali te reguły, nie pracowali w tłoczni, nie znają jej” – powie pan Rose”.
W odniesieniu do ostatniego cytowanego zdania można jednak retorycznie zapytać, czy zakaz zabijania niewinnych oraz cudzołożenia też został napisany tylko przez ludzi nie znających danej sytuacji, czy może Autorem tych reguł jest sam Bóg, który stworzył naszą naturę i który w doskonały sposób zna wszystkie nasze uwarunkowania i okoliczności?
Oczywiście, jak zwykle to bywa w przypadku filmów choćby i z zasadniczo błędnym przesłaniem, nie można powiedzieć, by wszystko w omawianej produkcji było złe. Wszak i tutaj widzimy różne dobre postawy, a więc np. to, że ludzie troszczą się o siebie nawzajem, próbują się kochać, ciężko pracują, etc. Jednak również te dobre postawy w filmie tym wprzęgnięte są w promowanie i usprawiedliwianie zła – można powiedzieć, że trucizna w nim zawarta niczym jad węża głęboko wnika i przesyca również to, co pierwotnie było zdrowe i szlachetne. Dlatego tym bardziej odradzamy produkcję „Wbrew regułom” jako dzieło szczególnie zwodnicze, niebezpieczne i szkodliwe.
Mirosław Salwowski
/.../