Leave a Comment Bohaterem tego filmu jest bladolicy Thomas Anderson, za dnia informatyk w dużej firmie, nocami haker komputerowy o pseudonimie Neo. Pewnego dnia z Neo (za pośrednictwem komputera i dziewczyny o imieniu Trinity) kontaktuje się tajemniczy Morfeusz, osobnik uznawany przez władze za najgroźniejszego przestępcę na Ziemi. Mimo niebezpieczeństwa, jakie się z tym wiąże, Neo chętnie godzi się na spotkanie z Morfeuszem, gdyż ten zdaje się posiadać odpowiedzi na dręczące go pytania co do natury świata, który go otacza. I rzeczywiście Morfeusz oferuje Neo możliwość poznania prawdziwej natury tego świata i odpowiedź na pytanie, czym jest Matrix lub całkowitego zapomnienia o tych dylematach. Wystarczy wybrać – czerwona czy niebieska pigułka …
Film ten można by uznać za całkiem sympatyczną, warsztatowo efektowną bajkę dla dorosłych o walce dobra ze złem, prawdy z kłamstwem itp. Bajkę z tanecznymi raczej niż krwawymi scenami walki, szybkimi zwrotami akcji, romantycznym wątkiem miłosnym, pięknymi zdjęciami i pewnymi odniesieniami do symboliki chrześcijańskiej, na dodatek z relatywnie niewielką ilością nieskromności i tym podobnych „atrakcji” dla dorosłych. Jednakże z takim potraktowaniem „Matrixa” nie zgodziliby się zapewne ani jego odbiorcy ani twórcy, uznając to za spłycanie i redukowanie znaczenia i przesłania tego filmu. Problem jednak w tym, że jeśli uznamy „Matrix” za coś więcej niż bajkę dla dorosłych, to musimy bliżej przyjrzeć się jego filozoficzno -teologicznym zapędom i pretensjom. Musimy wtenczas rozważyć, jaka filozofia czy raczej religia stoi za tym obrazem i jest tu „w pigułce” przekazywana masowemu odbiorcy.
Wiele wskazuje na to, że religią, która zasadniczo stoi za całym światopoglądem filmu jest gnostycyzm ( z pewnymi domieszkami buddyzmu i New Age). Pod pojęciem gnostycyzmu mamy tu głównie na myśli dualistyczne prądy religijne, które rozwijały się głównie na wschodzie cesarstwa rzymskiego od I do IV w. po Chrystusie, wywierając jednak wpływ też na wieki późniejsze, inspirując, chociażby heretyckie ruchy typu katarzy czy albigensi. Jedna z charakterystycznych cech tej odmiany gnostycyzmu to zawłaszczanie różnych symboli chrześcijańskich oraz mieszanie własnych mitów z prawdami Ewangelii.
Uderzająco gnostycki jest już tu sam pomysł z tytułowym Matrixem (zresztą słowo „matrix” od razu kojarzy się ze znienawidzoną przez gnostyków materią). Matrix bowiem, który w filmie jest całkowicie sztuczną, komputerową rzeczywistością, stworzoną przez sztuczną inteligencję po to, by jak najskuteczniej mamić, zniewalać i wykorzystywać prawdziwych ludzi, jak to zapewne odbiera większość widzów, ma być odpowiednikiem tego, co nas otacza na co dzień „w realu”. Wyraźną sugestią filmu jest więc to, że i my żyjemy w jakimś totalnym matrixie. W tym miejscu ktoś może upierać się, że jest to właśnie myśl chrześcijańska, gdyż w języku biblijnym słowo „świat” ma często bardzo negatywne znaczenie, bogiem zaś tego świata nazywany jest w nim sam Szatan, który „zaślepił umysły niewiernych” (2 List do Koryntian 4,4). Jednakże jest to podobieństwo może i bardzo atrakcyjne ale jednak pozorne. Słowo „świat” bowiem w tym bardzo negatywnym kontekście nigdy przez Pismo św. nie jest używane w odniesieniu do stworzonego przez Boga Uniwersum, czy nawet samej Ziemi jako całości, a jedynie wobec Szatana, jego demonów i ludzi, którzy pozostają pod jego władzą. Pomiędzy więc ortodoksyjnie chrześcijańskim a gnostyckim postrzeganiem naszej rzeczywistości istnieje prawdziwa przepaść. Gdy bowiem gnostycy utrzymują, że cała materialna rzeczywistość stworzona została przez pomniejszego boga, Demiurga, przez co sama też jest zła i niedoskonała z natury, chrześcijaństwo twierdzi, że wszystko co jest zostało uczynione przez absolutnie dobrego i doskonałego Boga, Ziemia zaś szczególnie dla dobra i szczęścia człowieka, nie zaś jako więzienie ludzkości. W przekonaniu chrześcijan wprawdzie ten idealny świat został zepsuty przez grzech stworzeń, jednak nie do tego stopnia, by nie można było jeszcze i teraz widzieć jego zasadniczego dobra, prawdziwości i celowości, filmowy Matrix jest zaś od początku do końca fałszywy i zły.
Zasadniczą więc i podstawową herezją, jaką się tu prezentuje, jest to, że nasze Uniwersum (a zwłaszcza dana nam na mieszkanie Ziemia) jest złym wytworem złego boga (w filmie sztucznej inteligencji, która wobec ludzi odgrywa taką rolę), totalnym kłamstwem i ułudą. Z tej zaś kluczowej herezji wynikają kolejne takie jak:
Prawa i normy obowiązujące w naszej rzeczywistości, tak jak w Matrixie, nie obowiązują „oświeconych”.
Podstawą zbawienia człowieka nie jest „działanie ratunkowe” ze strony Boga, lecz gnoza (poznanie), człowieka zatem nie zbawia Bóg, lecz wiedza.
Wybrani tacy jak Neo, Morfeusz czy Trinity nie muszą, a nawet nie powinni okazywać szacunku ani posłuszeństwa władzy. Nie dążą też bynajmniej do przywrócenia ładu i życia w pokoju, przeciwnie wszędzie gdzie się pojawiają sieją chaos i zniszczenie.
Wszelka władza i społeczny porządek są złe, gdyż pochodzą od złego Projektanta Systemu (Neo i jego towarzysze walczą więc szczególnie zaciekle z tak zwanymi agentami, którzy są odpowiednikami Archontów, czyli strażników systemu w wierzeniach gnostyckich. Film ten ma więc anarchistyczno – wywrotowe skłonności, a ogólne jego przesłanie to „niszcz system”, jak i kiedy się da, niezależnie od ofiar (rebelianci są świadomi, że nie są w stanie odróżnić w czasie walki prawdziwych ludzi od programów, ale niezbyt się tym przejmują).
Jak wcześniej zaznaczyliśmy, film ten na sposób gnostycki mami widza chrześcijańską, czy tez zbliżoną do chrześcijańskiej symboliką. Mamy tu więc na przykład motyw quasi-Zbawiciela, który ma wyzwolić tych, którzy przyjmą prawdę z niewoli kłamstwa. Jest to oczywiście Neo, który jednak w przeciwieństwie do prawdziwego Chrystusa sam też potrzebuje zbawienia przez gnozę (w pewnym momencie, by podkreślić nieprzypadkowość tego skojarzenia Neo zostaje przez inną postać nawet nazwany „prywatnym Jezusem”). Główny bohater ma tu też swoje własne zmartwychwstanie, kiedy to już martwego (widzimy, że nie oddycha), do życia przywraca miłość Trinity. Imię tej bohaterki oznacza oczywiście Trójcę Świętą, scena ta więc wyraźnie ma się kojarzyć ze wskrzeszeniem Jezusa Chrystusa. Jednakże warto tu zwrócić uwagę, że postać Trinity jako taka kojarzy się bardziej z gnostyckim żeńskim eonem (istota pośrednicząca między bóstwem a stworzeniem) Sofią, ewentualnie nasuwa na myśl modne trendy „feminizowania” Trójcy Świętej. Pozornym odwołaniem do chrześcijaństwa wydawać się też może imię głównego bohatera, które nosi on w Matrixie czyli Thomas Anderson, które to w pierwszym swym członie nawiązuje do „niewiernego” apostoła Tomasza, w drugim kojarzy się odmiennością, innością. Jednakże i tu bardziej prawdopodobnym tropem wydaje się, że ta gra słów odwołuje się nie do prawdziwej, lecz właśnie do odmiennej czy innej, gnostyckiej ewangelii Tomasza.
Obok gnostyckich są tu też oczywiście pewne symbole czy odniesienia rzeczywiście chrześcijańskie takie jak np. motyw zdrady Cyphera/Judasza, czy Syjonu/Nowego Jeruzalem. Zdecydowana jednak większość symboliki i odniesień tego filmu wydaje się bliższa gnostycyzmowi niż ortodoksyjnemu chrześcijaństwu.
Prócz herezji gnostycyzmu mamy tutaj też pozytywne odniesienia do idei reinkarnacji (uznawanej tu za pewnik), starożytnych pogańskich wyroczni oraz wschodniej medytacji.
Oczywiście film ten prezentuje też pewne rzeczywiście pozytywne treści takie jak pochwała poświęcenia, przyjaźni, ofiarnej miłości, braterstwa, gotowości do ponoszenia wielkich trudów, a nawet oddania życia w imię słusznej sprawy, czy wreszcie umiłowanie prawdy. Te jednak zalety filmu są na tyle oczywiste, że nie wymagają dłuższych wyjaśnień, w przeciwieństwie do może nie tak oczywistych filozoficznych założeń filmu, które zdecydowały o jego negatywnej ocenie.
Podsumowując, nie polecamy tego filmu, gdyż pod pozorem walki z kłamstwem i ułudą sam sugeruje widzowi kłamstwo, że otaczający świat jest właśnie ułudą. A takie przekonanie może prowadzić do alienacji, obojętności lub przeciwnie do anarchistycznych i destrukcyjnych zachowań w tejże rzeczywistości. Chrześcijanin zaś powinien trzeźwo oceniać rzeczywistość, to znaczy odkrywać różne zasadzki i kłamstwa diabła, ale widzieć też swój udział w tym stanie rzeczy i swoją odpowiedzialność za Ziemię, własne życie i los ludzi dookoła, nie zaś zrzucać wszystko na „system”.
Marzena Salwowska
/.../