Tag Archive: w reżyserii Mieczysława Krawicza

  1. Moi rodzice rozwodzą się

    Leave a Comment Stasia Nałęczówna  to szczęśliwa nastolatka z bogatego domu, której koleżanki z pensji zazdroszczą kochających się rodziców. Państwo Nałęcz uchodzą bowiem powszechnie za parę wręcz idealną, żywy symbol małżeńskiej miłości. Pogodny świat Stasi rozpadnie się jednak szybko, gdy przypadkowo odkryje ona romans swojej matki ze sławnym amantem filmowym, a później cudzołożny związek swojego ojca, dyrektora banku z własną sekretarką. Choć w Polsce międzywojennej uzyskanie rozwodu nie było sprawą tak prostą, jak to ma niestety miejsce dziś, to i tak twórcy filmu najwyraźniej uznali ten problem już za nader poważny i wymagający zdecydowanego przeciwdziałania również ze strony kina. Rezultatem takiego podejścia jest dzieło społecznie zaangażowane, które łączy całkiem spore walory artystyczne z wyraźną misyjnością. Misją twórców filmu jest tu oczywiście wskazanie na ogrom zła, jaki niesie za sobą pogwałcenie umowy małżeńskiej przez jednego lub obojga małżonków (jak w tym przypadku). Obraz ten koncentruje się głównie na cierpieniach dziecka, czyli nastoletniej córki państwa Nałęcz, której los ma zapewne uosabiać tragedię realnych dzieci w podobnej sytuacji. Widzimy więc tu, jak Stasia traci grunt pod nogami, staje się zagubiona, miota się bezradnie w sytuacji, która ją przerasta. W próbie naprawienia sytuacji, której sama nie zawiniła, dziewczyna zaczyna też podejmować coraz bardziej niebezpieczne, destrukcyjne i desperackie zachowania, aż po próbę samobójczą włącznie. Historia ta jednak kończy się happy endem, gdyż wstrząśnięci i otrzeźwieni perspektywą utraty córki rodzice rezygnują ze swoich egoistycznych wyborów, postanawiają pogodzić się i odbudować swój związek. Twórcy filmu nie pozostawiają swoim widzom złudzeń – nie można być dobrym rodzicem, porzucając współmałżonka dla nowego partnera (partnerki), gdyż dobro dziecka wymaga dotrzymania małżeńskiej umowy, również w zakresie wierności współmałżonkowi. Warto docenić to tak jednoznaczne stanowisko, choć może trochę szkoda, że scenariusz filmu koncentruje się niemal wyłącznie na tym aspekcie rozwodów, jakim jest naruszenie dobra dziecka, pomijając praktycznie inne. Jeśli chodzi o pewne mankamenty moralne filmu, to trzeba tu zwrócić uwagę na scenę plażową, bez której z powodzeniem obeszłaby się ta produkcja. Choć nie przypomina ona może „Słonecznego Patrolu”, to jednak mamy tutaj uwidocznione stroje kąpielowe, które zgodnie z ówczesną nieskromną już modą odsłaniały np. w pełni kobiece uda. Czasami też wydaje się, że twórcy filmu pokazują w drobnych epizodach pewne wątpliwe lub naganne zachowania bohaterów z niejaką życzliwością, lub wręcz aprobatą (np. szydzenie z uczciwej koleżanki przez dziewczęta z pensji, ekscytowanie się romantyzmem zdrad małżeńskich przez pokojówkę państwa Nałęcz, czy „zwyczajowe” wezwanie Boga na daremno). Niemniej film jest ciekawy, wartościowy i pod wieloma względami wciąż aktualny, przez co z pewnością może zainteresować nie tylko miłośników starego kina. Marzena Salwowska   /.../