Leave a Comment Z pozoru jest to kino wyłącznie rozrywkowe – takie, które dostarcza widowni adrenaliny, nie dając mu wiele mądrości. Jednak uważniejszy widz, przyglądając się fabule „Uciekaj!” dostrzeże tu przypowieść o fobiach i słabościach, które, gdy daje im się zbytnio rozplenić, mogą wieść ludzi na manowce szalonej niemoralności.
Chris Washington, czarnoskóry młodzieniec, przyjeżdża ze swą białą narzeczoną, Rose Armitage, do jej rodziców. Ma ich zobaczyć po raz pierwszy. Przyjmują go bardzo ciepło, choć intuicyjnie wyczuwa on, że skrywają przed nim jakąś tajemnicę. Dziwne wrażenie robi nań również dwoje czarnych służących. Wkrótce potem do domu państwa Armitage zjeżdżają liczni krewni i znajomi, których zachowanie także wydaje się wielce podejrzane. Biorą oni udział w losowaniu o bliżej niesprecyzowanym celu. Wkrótce wychodzi na jaw zbrodniczy proceder uprawiany przez tę rodzinę – wszyscy poprzedni „narzeczeni” Rose byli młodymi, zdrowymi i silnymi ofiarami zwabianymi przez nią po to, aby dokonać na nich swoistej operacji. Wycinano im mózgi, na miejsce których wszczepiano mózgi starych i schorowanych znajomych rodziny Armitage. Dzięki temu ci drudzy mogli żyć w nowym, sprawnym i komfortowym ciele wylosowanych przez siebie wcześniej ofiar.
Historia ta, abstrahując od medycznej niemożliwości jej wydarzenia się w rzeczywistym świecie, dotyka jak najbardziej realnych problemów. I wcale nie jest to tym razem kwestia rasizmu, mimo, że oprawcy są w tym filmie biali, a ich ofiary czarne. Najważniejszym przesłaniem owego obrazu jest ostrzeżenie przed chęcią zachowania za wszelką cenę młodości i witalności. Czarne charaktery filmu to, jak się okazuje, ludzie owładnięci kultem siły i fizycznej sprawności. Nie umieją przyjąć z ręki Boga darów starości lub kalectwa – stanów, które są mniej wygodne od zdrowia, ale mogą być szansą na pokutę i przygotowanie się do wieczności. Ta postawa wiedzie ich do zbrodni popełnianych na instrumentalnie wykorzystywanych bliźnich.
Nadto da się z owego filmu wyciągnąć wniosek, że badania naukowe, których dynamiczny rozwój jest nam dane obserwować, muszą mieścić się w nieprzekraczalnych granicach moralnych, szanować podmiotowość każdego człowieka i w konsekwencji nie igrać z planem Stwórcy co do każdej jednostki. Ktoś może podnieść zarzut, że tworzenie paralel między fabułą tego filmu, a rzeczywistością jest przesadą lub wręcz paranoją – wszak nawet jeśli niektórzy współcześni ludzie nie umieją właściwie przeżywać swej starości to przecież nikogo nie zabijają, aby utrzymać swe siły. Jednak to nie do końca prawda – wszak słychać nieraz doniesienia medialne (nie będące bynajmniej tanią sensacją) o tym, że komórki abortowanych dzieci wykorzystuje się czasem do produkcji leków, szczepionek, kosmetyków i artykułów spożywczych. Czyż w świetle tych faktów obawy przed wykorzystywaniem bliźnich (a zwłaszcza ich biologicznych zasobów) do coraz bardziej szalonych celów nie nabierają wyraźniejszych kształtów? Biorąc zaś pod uwagę szerszy problem przedmiotowego traktowania człowieka i braku akceptacji choroby, to w czasach rozpowszechnionej (niestety również w naszej Ojczyźnie) aborcji eugenicznej oraz selekcji zdrowych embrionów przy procedurze in vitro, nikt chyba nie powinien mieć wątpliwości, iż jest to kwestia paląca.
Dobrą stroną filmu jest to, iż zło zostaje w nim ostatecznie ukarane. Widz nie jest zatem pozostawiony w poczuciu bezradności wobec szerzących się nieprawości.
Jeśli chodzi wątpliwe aspekty filmu to można wymienić fakt, iż główny, pozytywny bohater śpi tu ze swą dziewczyną w jednym łóżku, pojawia się kilka dość nieskromnych pocałunków (nie ma tu scen seksu, ale ogólnie wiele wskazuje, iż nie żyli oni jak brat z siostrą). Kolega Chrisa robi (co prawda nieliczne i mało sugestywne) słowne aluzje do praktyk seksualnych. Większość scen filmu utrzymuje widza w stanie napięcia, lecz nie zawiera przemocy. Dopiero ostatni fragment produkcji wypełnia sugestywna scena brutalnej walki, przez co film nie nadaje się do oglądania przez młodszych widzów i ludzi o słabych nerwach. Chris działa tu w obronie koniecznej, więc jest to przynajmniej przemoc moralnie usprawiedliwiona, choć w pewnym krótkim momencie zdaje się on nieco przekraczać granice tej obrony (w stosunku do swej zdradliwej narzeczonej).
Podsumowując – „Uciekaj!” to może nie kino szczególnie ambitne, ale takie, które razem z rozrywką może dostarczyć widzowi cenne refleksje. Piętnuje nieumiarkowane przywiązanie do doczesnego życia, zdrowia i urody oraz powodowane pychą zabawianie się przez człowieka w Stwórcę. Mimo, że przez pewien czas raczy też widzów brutalnymi widokami i pewnymi (choć nielicznymi) mniej wartościowymi elementami, to ostatecznie pokazuje zwycięstwo dobra nad szaleństwem i moralną perwersją.
Michał Jedynak
/.../