Leave a Comment Oparta na prawdziwej historii opowieść o zmagającym się z traumą wojennych przeżyć, weteranie II wojny światowej i byłym japońskim jeńcu wojennym, Ericu Lomaxie. Głównego bohatera poznajemy długo po zakończeniu wojny, gdy nagle zakochuje się w pewnej kobiecie. Uczucie to kończy się nawet małżeństwem, jednak coś stoi na przeszkodzie temu, by nowo powstały związek szczęśliwie się rozwijał – są to wojenne wspomnienia Erica z okresu, gdy był on jeńcem w japońskim obozie wojennym. Główny bohater ciągle swymi myślami i uczuciami powraca do okrucieństw jakich zaznał w tym czasie z rąk japońskich oprawców i to uniemożliwia mu ułożenie normalnych relacji ze swą żoną. W pewnym momencie, Lomax dowiaduje się, iż jeden z japońskich żołnierzy, który uczestniczył w torturowaniu go, nie tylko wciąż żyje, ale jeszcze stał się opiekunem muzeum powstałego na miejscu kaźni japońskich jeńców. Eric postanawia wrócić na miejsce, gdzie był torturowany i poniżany, by zmierzyć się twarzą w twarz z tym ze swych oprawców.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej „Droga do zapomnienia” posiada następujące zalety:
UKAZUJE WARTOŚĆ PRZEBACZENIA. Lomax jest pełen gniewu względem swych oprawców i pragnie się zemścić – te uczucia i pragnienia niszczą i pożerają jego duszę od środka. Jednak dopiero przebaczenie pozwala mu wrócić do spokoju i emocjonalnej równowagi. Jednocześnie jednak ów film nie pokazuje przebaczenia jako formy relatywizacji i pomniejszania świadomości zła, które ktoś popełnił względem nas. Przeciwnie, jest tu też położony akcent na to, iż należy w prosty, jednoznaczny i odważny sposób nazwać czynione przez siebie nieprawości, nie uciekając od osobistej odpowiedzialności za nie.
NIE EPATUJE WULGARNOŚCIĄ, SEKSEM I NIESKROMNOŚCIĄ. W dzisiejszej kinematografii (może poza filmami dla najmłodszej widowni i produkcjami o stricte chrześcijańskim charakterze) w zasadzie prawie nigdy nie można mieć pewności, czy twórcy danego obrazu nie uraczą nas dużą dawką wulgarnej mowy, obscenicznych dialogów, erotycznych i zmysłowych scen. W wypadku omawianego filmu, dzięki Bogu, nie mamy jednak z czymś podobnym do czynienia. Co prawda, jest tu kilka (raczej krótkich) scen pokazujących zmysłowe pocałunki i uściski, które dobrze by było sobie darować, ale w porównaniu z niemałą częścią współczesnych filmów, jest ich raczej mało i są one pokazane we względnie powściągliwy sposób. Nawet przemoc – której tu, ze względu na tematykę filmu – jest dużo, została pokazana w taki sposób, iż podkreśla raczej powagę ludzkiego cierpienia, aniżeli ekscytuje czy zabawia widza.
POŚREDNIO WSKAZUJE NA WYŻSZOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKIEJ CYWILIZACJI ZACHODU NAD POGAŃSKĄ KULTURĄ JAPONII. Film ten zestawia z sobą okrucieństwo wychowanych w pogaństwie Japończyków z łagodnym i cywilizowanych traktowaniem jeńców wojennych przez Brytyjczyków i Amerykanów (którzy wówczas byli jeszcze pod mocnym wpływem religii chrześcijańskiej). Choć ów wątek nie jest tu rozwijany i eksploatowany, można uznać, iż w pewien nieśmiały (i zapewne niezamierzony) sposób sygnalizuje on przewagę chrześcijańskiego zachodu nad przenikniętą pogaństwem kulturą Dalekiego Wchodu (z jej okrucieństwem, pogardą wobec słabych, „honorowym” samobójstwem, itp.).
Film „Droga do zapomnienia” z pewnością nie jest filmem stricte chrześcijańskim i ewangelizacyjnym (choćby dlatego, że bezpośrednie odwołania do Pisma świętego pojawiają się tu tylko raz, a imię Jezusa nie jest tu wspominane ani razu). Nie zmienia to jednak faktu, iż w swym zasadniczym przesłaniu obraz ten stanowi wielką pochwałę jednej z fundamentalnych cnót życia chrześcijańskiego, jakim jest udzielanie przebaczenia swym winowajcom. I dlatego film ów jest dobry i w swym duchu „de facto” chrześcijański. Dobrze by było, gdyby obejrzał go każdy, kto w swym życiu doświadczył od innych poważnych krzywd i w związku z tym zmagał się z problemem przebaczenia.
/.../
Leave a Comment Anwar El-Ibrahimi, amerykański naukowiec egipskiego pochodzenia zostaje zatrzymany przez służby specjalne USA, a następnie skierowany do jednego z tzw. tajnych więzień rozsianych na terenie różnych innych krajów. Anwar jest bowiem podejrzewany o współudział w zamachu terrorystycznym dokonanym przez muzułmanów. W więzieniu zostaje on poddany torturom – im dłużej jednak jest on w ten sposób traktowany, tym większe wątpliwości co do jego winy ma młody pracownik CIA Douglas Freeman, który został oddelegowany przez rząd USA do czuwania nad śledztwem w sprawie Anwara. Tymczasem, żona Anwara Isabella nie wie, co się dzieje z jej mężem, dlatego podejmuje działania mające na celu odkrycie prawdy odnośnie tego, co się z nim rzeczywiście stało.
Jeśli chodzi o moralną i światopoglądową płaszczyznę tego filmu, to główną jego wartość stanowi to, iż jest on wymierzony przeciwko stosowaniu tortur w czasie śledztwa (uznając je za nieetyczne, a poza tym w minimalnym stopniu skuteczne), a także stanowi głos na rzecz sprawiedliwości. Co prawda nauczanie Magisterium Kościoła w kwestii stosowania tortur przez wieki nie było jednolite i podlegało pewnym zmianom (raz odrzucając takowe, innym razem warunkowo je aprobując, by w Katechizmie Jana Pawła II z 1992 roku znów je w sposób kategoryczny odrzucić), to jednak nie ulega chyba większej wątpliwości, iż ochocze i prędkie stosowanie tej praktyki jest rzeczą niemoralną. A właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w omawianym filmie.
Poważniejszym zarzutem jaki można mieć wobec tego obrazu jest zaś to, iż w co najmniej neutralny sposób przedstawia on – w domyśle – mieszane religijnie małżeństwo. Co prawda, w filmie nie jest jasno powiedziane, że Anwar jest muzułmaninem, a jego żona Isabella chrześcijanką, jednak w naturalny sposób jako pierwsze skojarzenie nasuwa się nam taki wniosek, gdy mamy do czynienia z małżeństwem podejrzanego o związki z islamskim terroryzmem Araba z białą mieszkanką USA. Warto więc w tym momencie przypomnieć nauczanie Magisterium Kościoła na temat takich małżeństw, które co prawda nie uznaje ich za zakazane i złe w sensie absolutnym, jednak zdecydowanie je odradza, jako rodzące wiele niebezpieczeństw. Ponadto w filmie tym zawarte zostały zbyt wyraziste sceny erotyczne, których pokazania można było w łatwy sposób uniknąć.
Mirosław Salwowski
/.../