Tag Archive: stargate recenzja

  1. Świadek oskarżenia

    Leave a Comment Sir Wilfrid Robarts wybitny, acz dość już leciwy i schorowany londyński adwokat podejmuje się obrony Leonarda Vole. Ten około 40-letni mężczyzna oskarżony jest o zamordowanie 56-letniej wdowy, w której domu bywał częstym gościem. Wszystkie dowody i poszlaki zdają się wskazywać na winę pana Vone. Nadto okazuje się, że jest on głównym spadkobiercą majętnej ofiary. Mężczyzna jednak upiera się, że jest niewinny i twierdzi, że nie mógł zamordować pani French, gdyż w czasie, kiedy popełniane było to morderstwo, on był już w domu, co może potwierdzić jego żona. Problem w tym, że alibi dane oskarżonemu przez żonę to z oczywistych powodów słabe alibi … Dalszego rozwoju akcji nie będę zdradzać, ponieważ ten dramat sądowy oparty na prozie Agathy Christie zasadza się głównie na pomysłowej i zaskakującej intrydze. Dużym atutem filmu są też aktorzy, którzy dla większej wiarygodności, grając nie znali finału obrazu. Ostatnie strony scenariusza dostali bowiem od reżysera dopiero wtedy, gdy nadszedł czas kręcenia końcowych scen. Na szczególną uwagę zasługuje tu rola Marleny Dietrich, która wciela się w postać zagadkowej niemieckiej żony oskarżonego. Choć kwestie moralne wydają się tutaj mniej wyraziste niż sama intryga, to można znaleźć w tym obrazie też pewne wyraźniejsze akcenty tego rodzaju. Najważniejszy z owych akcentów to podkreślenie, że żadna zbrodnia, nawet najlepiej zaplanowana, w końcu nie ujdzie kary. Inna zaleta moralna filmu to pokazanie jak podatna na manipulacje jest ludzka natura i jak wpływają na nasz osąd sympatie, antypatie czy uprzedzenia. Obraz ten pokazuje zatem niebezpieczeństwo kierowania się emocjami – które mogą być łatwo przewidziane i wykorzystane przez cynicznych ludzi – tam gdzie powinniśmy zachować trzeźwy i bezstronny osąd. www.alekinoplus.pl Jeśli chodzi o bardziej wątpliwe elementy filmu, to przede wszystkim należy tu wymienić scenę , w której pan Vole poznaje swoją żonę. W tym fragmencie żołnierze zawiedzeni tym, że aktorka kabaretu występuje w długich spodniach (widowisko reklamowane było jej obrazem w nieskromnym kostiumie), drą jej spodnie, odsłaniając nogi, które spodziewali się zobaczyć na występie. Niedługo później pokazany jest też namiętny pocałunek pana Vole z przyszłą panią Vole, przy czym eksponowane są owe podarte spodnie. Sceny te prawdopodobnie na większości współczesnych widzów nie zrobią większego wrażenia, nie dlatego jednak, że same w sobie nie są dość bezwstydne (bo obiektywnie są), ale raczej dlatego, że jesteśmy już przyzwyczajeni przez współczesne kino i modę do tak nieskromnych widoków, że obnażone nogi na ekranie wydają się małym problemem. Trzeba jeszcze zauważyć, że dystrybutorzy filmu celowo posługiwali się potem kobiecym ciałem, żeby zwiększyć sprzedaż biletów, gdyż wiele plakatów do filmu eksponowało właśnie tę (epizodyczną przecież) scenę namiętnego pocałunku z Marleną Dietriech w podartych spodniach. Innym wątpliwym elementem filmu jest to, że w pewnym momencie pada tu zdanie, które może być potraktowane jako przyzwolenie na samosąd czy jego pochwała. Jednakże w tych okolicznościach, które są pokazane w owej scenie, można to zdanie odebrać równie dobrze jako jedynie pewne zadowolenie z tego, że winowajcę dosięgła jednak sprawiedliwa kara (czyli wyrok śmierci), niekoniecznie zaś aprobatę dla faktu, że stało się to bezprawnie. Pewnym minusem jest też wreszcie pokazywanie z sympatią wątpliwych nawyków jednego z głównych bohaterów, takich jak np. picie rumu na sali sądowej. Z tymi zastrzeżeniami polecamy jednak film jako wdzięczną ilustrację słów Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przestrzega nas, abyśmy nie sądzili z pozorów ale sądem sprawiedliwym (patrz: J 7, 24). Marzena Salwowska /.../
  2. Gwiezdne wrota

    Leave a Comment

    Akcja filmu rozpoczyna się zasadniczo w 1928 r., kiedy to podczas wykopalisk archeologicznych w Gizie odkryte zostają kamienne tablice z hieroglifami, których nikt nie potrafi odczytać oraz  blisko 10-metrowej średnicy pierścień wykonany z nieznanego na Ziemi metalu. Po kilkudziesięciu latach badania nad owym tajemniczym zjawiskiem przejmują Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych, które werbują do współpracy dr. Daniela Jacksona, młodego, lecz już wybitnego, znawcę kultury i języka starożytnego Egiptu.  Doktor Jackson dokonuje poprawnego tłumaczenia hieroglifów z tablic znalezionych z pierścieniem, czyli tytułowymi Gwiezdnymi Wrotami, które okazują się urządzeniem umożliwiającym podróże na inne planety. Po odnalezieniu przez młodego naukowca siódmego symbolu potrzebnego do ich uruchomienia  możliwe staje się połączenie między Ziemią a planetą Abydos. Dzięki sondzie wysłanej przez Gwiezdne Wrota okazuje się, że atmosfera na tej planecie jest niezwykle podobna do ziemskiej, nic więc nie stoi na przeszkodzie, by  wysyłać tam wraz z dr Jacksonem ośmioosobową drużynę zwiadowczą z załamanym po śmierci syna pułkownikiem O’Neilem na czele. Bohaterowie filmu nie są oczywiście do końca przygotowani na to, co czeka ich po przekroczeniu Gwiezdnych Wrót …

    Zacznijmy od tego, że gdyby nie pewnego rodzaju fałszywa doktryna, która nakręca całą akcję filmu (o której mowa będzie później), to „Gwiezdne Wrota” można by uznać za całkiem dobrą i prorodzinną produkcję. Mamy tu bowiem wyraźnie pozytywnych bohaterów, którzy kierują się szlachetnymi, nieegoistycznymi pobudkami. Mamy tu też tak ważne sprawy, jak obrona prawdy, pomoc słabym i uciśnionym czy odpowiedzialność indywidualna za losy naszej planety. Jest też krzepiący wątek mężczyzny, który podnosi się z załamania po utracie dziecka. Pozytywnie ukazywany jest tu także wysiłek w podejmowaniu dialogu pomiędzy ludźmi z różnych cywilizacji, jak również cnota gościnności. Pochwalić też można wątek romansowy filmu (może poza niepotrzebnym ukazywaniem dość namiętnych pocałunków), w którym bohater łagodnie odrzuca oferującą mu się erotycznie dziewczynę, mimo że niewątpliwie jest ona dla niego atrakcyjna. Na zbliżenie z nią (zasugerowane, ale nie pokazane w filmie) decyduje się dopiero wtedy, kiedy okazuje się, że jest jej małżonkiem. W praktyce więc wątek ten jest pochwałą czystości przedmałżeńskiej. Nie ma tu też obscenicznych rozmów, nieprzyzwoitych żartów ani też zasadniczo wulgarnej mowy (jest kilka wyjątków, choć są to raczej „słowa z pogranicza” niż wulgaryzmy).

    Niestety wszystkie powyższe zalety filmu przypominają ładne opakowanie, pod którym kryje się dość szkodliwa zawartość. Zawartością tą jest upowszechnianie fałszywego poglądu, jakoby cywilizację na Ziemi zapoczątkowali jacyś pozaziemscy przybysze. Rzecz taką w filmie fantastyczno-naukowym można by jeszcze uznać za nieszkodliwą bajkę, gdyby nie fakt, że takie i tym podobne teorie są głoszone na poważnie już od lat przez różne mniej lub bardziej wpływowe autorytety, zyskując nawet poklask i swoich wyznawców. Jednakże, o ile jeszcze można się spierać, czy ogólna wiara w istnienie pozaziemskich cywilizacji jest sama w sobie duchowym zagrożeniem dla chrześcijan (wszak Biblia nie zaprzecza wprost możliwości istnienia pozaziemskich cielesnych istot), to już twierdzenie, jakoby cywilizacja na Ziemi została zainicjowana przez „Obcych” jest jawnie heretyckie i ma za zadanie osłabiać naszą wiarę w autorytet Biblii. Teoria ta jest nie do pogodzenia ze Słowem Bożym, z tego prostego powodu, że początki ludzkiej cywilizacji (i to te najbardziej zamierzchłe) zostały opisane w sposób ciągły w Piśmie świętym i jedynymi obcymi istotami, które przerastają nas intelektem i zdolnościami, jakie znajdziemy w tej historii, są anioły, te dobre i te upadłe. Nie do pogodzenia ze Słowem Bożym jest też koncepcja, że pod wizerunkami egipskich bóstw, kryły się cielesne byty z innych planet, gdyż Biblia wskazuje, że za owymi bóstwami chowały się demony. Nadto, w filmie pokazana jest też pozytywnie zabobonna wiara w moc talizmanu.

    Odradzamy zatem tę produkcję, gdyż w miłym opakowaniu sprzedaje ona teorie, których ukrytym celem jest odwodzenie ludzi od Prawdziwego Boga, i w dalszej perspektywie, skłanianie ich do oddawania wręcz boskiej czci demonom, które pragną teraz uchodzić za pozaziemskich twórców naszej cywilizacji.

    Marzena Salwowska /.../