Leave a Comment Film opowiada autentyczną historię Państwa (nomen omen) Loving, których proces, rozstrzygnięty ostatecznie przez Sąd Najwyższy USA w 1967 r., jest jednym z najbardziej znanych i ważnych w historii amerykańskiego sądownictwa. Bohaterów tego procesu Richarda i Mildred poznajemy jako zakochaną parę tuż przed zaręczynami i ślubem, który będzie dla obojga bardzo ryzykownym (a wręcz bohaterskim) krokiem, gdyż grozić im za to będzie kara kilku lat więzienia. Para ta bowiem po legalnym ślubie w sąsiednim stanie postanawia zamieszkać wspólnie na terenie rodzinnej Virginii, w której związki mieszane rasowo (gdzie jedna strona jest biała) są nielegalne i ścigane z mocy prawa. A zatem biały Richard i ciemnoskóra Mildred nie uchodzą uwadze miejscowego szeryfa i zostają już po ślubie aresztowani w środku nocy, a następnie postawieni przed sądem, który daje im do wyboru opuszczenie stanu Virginia na okres 25 lat (pod warunkiem, że w tym czasie nie wrócą tu razem) lub więzienie. Państwo Loving decydują się na to pierwsze rozwiązanie i starają sobie ułożyć życie poza ukochanymi rodzinnymi stronami, wychowując dzieci na tym swoistym wygnaniu. Pani Loving, która jednak nie potrafi odnaleźć się w dużym mieście i uważa to miejsce za nieodpowiednie do wychowywania potomstwa, skłania męża, by z pomocą nader chętnego adwokata (wietrzącego tu oczywiście sprawę, na której może się wybić) zawalczyć o prawo do życia jako małżeństwo w stanie Virginia.
Film ten jest, naszym zdaniem, zdecydowanie wart pochwały, gdyż pokazuje zwycięską walkę o słuszną sprawę prowadzoną zasadniczo godziwymi i na dodatek pokojowymi metodami. Jest też on też oczywiście pochwałą wiernej i gotowej na stawianie czoła przeciwnościom miłości małżeńskiej. Pewną zaletą na tle nadprodukcji filmów romantycznych jest też to, że miłość ta jest pokazana w skromnych i oszczędnych środkach, bez górnolotnych słów, przejawiając się raczej w czynach.
Nadto film ten uzmysławia, że również w chrześcijańskich krajach może dochodzić do głosu faryzejski sposób myślenia, który uchylając Prawo Boże jednocześnie pod pozorem pobożności nakłada na ludzi zbędne ciężary i ograniczenia (Mt 23, 4). Taka postawa widoczna jest w filmie zarówno w samym prawie zabraniającym małżeństw mieszanych rasowo, jak i w postawie części otoczenia Państwa Loving, które wolałoby żeby raczej żyli oni ze sobą bez ślubu. Najpełniej jednak znajduje ten sposób myślenia wyraz w uzasadnieniu jakie do tej sprawy wydał sędzia orzekający przeciw Państwu Loving: „Wszechmogący Bóg stworzył rasy białą, czarną, żółtą, malajską i czerwoną i rozmieścił je na oddzielnych kontynentach. I, aby nie ingerować w Jego plan, nie ma powodów do takiego małżeństwa. Fakt, ze rozdzielił rasy oznacza, że nie chciał, aby się mieszały”. Widzimy tu, jak ów sędzia posłużył się swoim prywatnym i nie znajdującym podstaw w Piśmie św. przekonaniem o Bożej woli w tej sprawie, by uzasadnić niesprawiedliwe ludzkie prawo. Gdyby jednak przyjrzał się on Słowu Bożemu bez z góry powziętych założeń, to znalazłby raczej więcej argumentów na rzecz kwestionowania prawnego zakazu małżeństw mieszanych rasowo niż na jego poparcie. Już bowiem w Starym Testamencie czytamy jak Bóg ukarał trądem Aarona i Miriam, którzy szemrali na tego rodzaju małżeństwo Mojżesza z pewną Kuszytką (Ks. Liczb 12, 1-16). Nawet kiedy przyjrzymy się wypowiedziom Pisma św., które pozornie mogłyby być użyte przeciw takim małżeństwom,a mianowicie zakazom łączenia się Izraelitów z ludami okolicznych pogan, to szybko zobaczymy, że bynajmniej nie o jakąś czystość rasową tu chodziło, ale o czystość wiary. Podobnie w Nowym Testamencie św. Paweł naucza, by nie wchodzić z niewierzącymi w jedno jarzmo (2 Kor 6,14-16), milczy zaś o to, by nie wchodzić w takie jarzmo z ludźmi o odmiennym kolorze skóry.
Niewątpliwą zaletą tego filmu jest też to, że wbrew uzasadnionym obawom, nie wykorzystuje on podjętego tematu do walki czy chociażby przychylnych sugestii na rzecz legalności tak zwanych małżeństw jednopłciowych. Obawa, że coś takiego będzie miała miejsce wynikała niestety ze stanowiska, które z okazji 40 lecia wyroku w tej sprawie zajęła w swoim eseju sama Mildred Loving, stwierdzając „Uważam, że wszyscy Amerykanie, bez względu na ich kolor skóry, płeć, czy orientację seksualną, powinni mieć takie same prawo do zawierania małżeństw”. Takie postawienie sprawy jest oczywiście gigantycznym nieporozumieniem i nadużyciem, gdyż zrównuje Boży zamysł szczególnego związku mężczyzny i kobiety, jakim jest małżeństwo, z jego demoniczną perwersją. W filmie jednakże nie ma tego rodzaju manipulacji.
Pewną zresztą zaletą tego obrazu jest to że nie skupia się on na politycznych czy ideologicznych kwestiach a bardziej na prostej opowieści o zwykłych ludziach, którym niepotrzebnie komplikuje się życie, chociaż przez swój wybór nie czynią nic złego.
Jeśli chodzi o pewne pomniejsze zastrzeżenia, jakie można wysunąć wobec tej produkcji, to w początkowych scenach razi tutaj pewien ogólnie „rockandrollowy” klimat (chyba niebezpieczne wyścigi samochodowe, prywatki z dzikimi tańcami). Poza tym główna bohaterka zachodzi w pierwszą ciążę ze swoim przyszłym mężem jeszcze przed ślubem (co jest tu pokazane bez jakiejkolwiek przygany). Moralnego sprzeciwu (choć nie ma tu też wyraźniejszej aprobaty) brakuje też w tym filmie w kilku scenach, w których pewne postaci próbują za pomocą „niewinnych” kłamstw dopomóc głównym bohaterom.
Niemniej film ten z pewnością wart jest polecenia, zwłaszcza że obok opisanych wcześniej zalet nie znajdzie się tu wulgarnej mowy, brutalnej przemocy czy scen bądź dialogów, które można by uznać za obsceniczne.
Marzena Salwowska
/.../