Leave a Comment Ojciec wraz z synem przemierzają zniszczoną przez apokaliptycznych rozmiarów katastrofę Amerykę. Brudni, wygłodniali, wycieńczeni, muszą na dodatek zmagać się z bandami zdziczałych kanibali, starając się przy tym nie utracić wiary w to, że nawet w tak ponurych i skrajnie niesprzyjających warunkach można jeszcze zachowywać się dobrze oraz ocalić swe człowieczeństwo. Sceny wędrówki przez zniszczony, szary, smutny i pozbawiony kolorów świat, przerywają tu czasami obrazy przypominające życie sprzed apokaliptycznej tragedii, a więc wówczas, gdy było jeszcze słońce, paleta barw, nadzieja i radość.
Film „Droga” na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej ma swe mocne punkty. Przede wszystkim więc obraz ten jest opowieścią o tym, że:
Dobro może zwyciężać nawet w najtrudniejszych warunkach. Zadaniem głównych bohaterów „Drogi” jest niesienie „ognia w sercu”, czyli bycia dobrym, zachowania ludzkiej godności mimo, iż wszystko wokół zachęca nas by stać się kimś złym, pozbawionym skrupułów i walczącym przede wszystkim o swe przetrwanie. Choć bohaterowie tego filmu także są słabi i nie zawsze postępują słusznie, to wciąż mają przed sobą ten ideał i w pewnych momentach okazują dobroć i miłosierdzie (np. mimo głodu dzielą się jedzeniem z napotkanym przybyszem, nie popadają w kanibalizm).
„Nadzieja umiera ostatnia”. Większa część tego filmu wydaje się być dołująca, by nie powiedzieć wręcz pesymistyczna. Podkreślane jest to nawet przez szarą, pozbawioną barw kolorystykę tego obrazu. Gdyby „Droga” była kręcona przez polskich bądź europejskich twórców prawdopodobnie jej finałem byłaby scena w rodzaju zbiorowego samobójstwa, przy którym główni bohaterowie wulgarnie by na siebie krzyczeli, wołając jeszcze: „Nie ma nadziei! Jesteśmy przeklęci! Wszystko skończone!„. Omawiany film to jednak kino amerykańskie i nawet z tak smutnej historii twórcy potrafili wyciągnąć coś w rodzaju „Happy Endu”. Nie jest to może „Happy End” w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak zawarta tu została wyraźna iskra nadziei, że ów „ogień w sercu”, którzy nieśli bohaterowie filmu, będzie przekazywany dalej i ostatnie słowo nie zostanie dane zdziczałym i bezwzględnym kanibalom.
Rodzina jest ostoją dobrych rzeczy. Ta prawda jest tu pokazana zwłaszcza na przykładzie bliskiej więzi ojca z synem. Ogromna większość dobrych rzeczy dzieje się w tym filmie właśnie albo w kontekście tejże ojcowsko-synowskiej relacji albo w odniesieniu do jeszcze innej rodziny tu pokazanej. Większość zaś zachowań złych i niegodziwych dzieje się w tym obrazie poza rodziną. Nawet więc, jeśli nie było to w pełni świadome działanie ze strony twórców, w ten sposób rodzina jest wywyższona i gloryfikowana.
Niestety jednak „Droga” ma też swój bardzo zły element, który wydaje się psuć i zniekształcać wszystkie powyższe dobre punkty tego filmu. A jest nim wydający unosić się nad wszystkim duch świeckiego humanizmu. Odniesienia do Boga są tu bowiem zazwyczaj sceptyczne. Główne postacie szukają dobra i nadziei raczej w sobie i innych ludziach (w pewnym momencie ojciec mówi nawet o swym synku: „On jest dla mnie jak bóg„), aniżeli w żywym i prawdziwym Bogu. W tym kontekście symboliczna wydaje się wręcz scena, gdy nasi bohaterowie (ojciec i syn) odnajdując pełną jedzenia spiżarnię składają ręce jak do modlitwy, wnoszą w górę swe oczy i mówią: „Dziękuję Wam ludzie …„. Wielka zatem szkoda, że mogący być tak piękną opowieścią o nadziei i walce o dobro film, zachęca nas jednocześnie do ściągnięcia na siebie przekleństwa przed którym ostrzega Słowo Boże:
„Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście: wybiera miejsca spalone na pustyni” (Jr 17, 5-6).
Mirosław Salwowski
Wspieraj nas
/.../