Leave a Comment Ekranizacja jednej z powieści autorstwa Katarzyny Grocholi. Małżeństwo Judyty, po latach w miarę zgodnego związku, rozpada się, gdy wychodzi na jaw, że mąż Judyty, Tomasz, nawiązał romans z o wiele młodszą od siebie kobietą. W wyniku rozwodu, Judyta zostaje sama wraz z dorastającą, 15-letnią córką Tosią, a na dodatek ma wyprowadzić się do znacznie mniejszego mieszkania. W pewnym momencie, główna bohaterka za namową swej przyjaciółki Uli podejmuje ryzykowną decyzję o budowie nowego domu na wsi pod Warszawą. Kiedy zaś ów dom zostanie wybudowany, Judyta pozna pewnego przystojnego i sympatycznego mężczyznę – Adama, w którym to zakocha się z wzajemnością i ostatecznie zwiąże z nim swe nowe życie.
Film pt. „Nigdy w życiu!” zdecydowanie nie zasługuje na pochwałę, gdyż jako jeden z ważnych elementów nowego szczęśliwego życia głównej jego bohaterki, a także swoistego „happy endu” pokazuje wejście jej w cudzołożny związek z Adamem. Co więcej, Judyta postanawia trwać w owym występku, mimo, że Tomasz, jej prawowity mąż, w końcu skruszony pragnie do niej powrócić. A jakby tego było mało, to jeszcze dodatkowo, Judyta intymnie obcuje z Adamem, nawet bez prawnego sformalizowania owego związku (co i tak w tej sytuacji byłoby nieprawością, ale przynajmniej ujętą w ramy jakichś wzajemnych prawnych zobowiązań).
Tak też morał owej produkcji wydaje się być jasnym – rzucił cię mąż, jesteś wolna, jeśli zakochasz się w kimś innym, możesz z nim uprawiać seks i da ci to szczęście. To jest jednak coś zupełnie innego od Bożego polecenia zawartego w Piśmie świętym: Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża! Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony (1 Kor 7: 10 – 11).
Wbrew temu i tym podobnym filmom pamiętajmy jednak, że żaden grzech szczęścia nie daje, a przeciwnie – jak mawiał św. Jan Vianney – najmniejszy nawet grzech jest gorszy od śmierci.
Mirosław Salwowski
/.../
Leave a Comment Bohater filmu „Nie dzisiaj” to Caden, przyzwyczajony do wszelkich wygód, około 20-letni przedstawiciel amerykańskiej klasy średniej. Chłopak, mimo że z pozoru niczego mu nie brakuje przeżywa silny kryzys i frustracje związane głównie z rozpadem małżeństwa jego rodziców, kryzysem wiary, a także faktem, iż coraz trudniej odnaleźć mu wspólny język ze swoją bardzo zaangażowaną w życie chrześcijańskiej społeczności dziewczyną.
Zasadnicza akcja filmu rozpoczyna się z chwilą, kiedy Caden postanawia wraz z grupą przyjaciół wybrać się na wycieczkę do Indii. Na miejscu czekają go nie tylko liczne (nie zawsze godne pochwały) atrakcje tego kraju, ale też zetknięcie z mroczniejszą stroną tej cywilizacji w postaci żebrzącego biednego ojca i jego około ośmioletniej córeczki. Chłopak niestety najpierw opryskliwie odmawia im pomocy, później takową obiecuje, jednak nie wywiązuje się z obietnicy. Następnego dnia, ruszony głosem sumienia, odnajduje ojca dziewczynki, u jego boku nie ma już jednak córeczki …
„Nie dzisiaj” to przykład kina niedwuznacznie chrześcijańskiego. Mottem tego obrazu mogłoby być zdanie z Listu św. Jakuba (2,22): „Wiara współdziała z uczynkami i przez uczynki staje się doskonała„. Jego twórcy nie pozostawiają wątpliwości, że chodzi tu o okazanie dobroci i wszechmocy Boga, który troszczy się o każdego człowieka, i który tego samego oczekuje od Swoich dzieci. Film pokazuje znaczenie modlitwy i szukania Bożej woli w naszym życiu, ale bez promowania biernej postawy samego oczekiwania ze strony człowieka. Na przykładzie głównego bohatera obrazuje też przezwyciężenie kryzysu wiary i wyzbycie się egocentryzmu. Dodatkowym atutem filmu jest podjęcie problemu konieczności większego zaangażowania się chrześcijan w walkę z handlem ludźmi (zwłaszcza niewolnictwem seksualnym). Film też wydaje się w pośredni sposób piętnuje hinduizm, jako złe drzewo, którego pniem jest system kastowy, a owocami bieda, nierówność społeczna i pogarda wobec ludzi z gorszą karmą.
Niestety ten zasadniczo bardzo dobry z punktu widzenia chrześcijańskiej moralności film ma pewną istotną wadę. Otóż dwoje spośród jego bohaterów, którzy zobrazowani są jako głęboko wierzący chrześcijanie, a mianowicie matka i ojczym Cadena, żyją po rozwodzie rodziców Cadena w ponownym związku. Wprawdzie nie można wykluczyć, że małżeństwo rodziców Cadena był to związek z jakiś przyczyn nie ważny, w filmie jednak nie ma żadnych tropów czy przesłanek, żeby wysnuwać takie wnioski, więc niestety chyba trzeba założyć, że mamy tu do czynienia ze zlekceważeniem ważnego małżeństwa i nawiązaniem cudzołożnej w istocie relacji. Na domiar złego, naturalna i zasadna moralnie postawa Cadena (nie potrafi pogodzić się z rozwodem rodziców) wobec tej sytuacji pokazana jest tu z wyraźną dezaprobatą.
Mimo tego istotnego zastrzeżenia co do jego pobocznego wątku, film, ze względu na wyżej wymienione zalety, jest zasadniczo godny uwagi i polecenia.
Marzena Salwowska
/.../
Leave a Comment Sandy, kobieta w średnim wieku, po tym jak przyłapuje swego męża na zdradzie, rozwodzi się i przeprowadza się ze swymi dziećmi do innego miejsca zamieszkania. Po pewnym czasie zatrudnia do opieki nad pociechami znacznie młodszego od siebie mężczyznę Arama. Z biegiem czasu pomiędzy Sandy a Aramem dochodzi do romansu.
Na płaszczyźnie etycznej i światopoglądowej film ten jawi się jako dwuznaczny, gdyż wydaje się w dość przychylny sposób pokazywać cudzołożny związek Sandy z Aramem. Co prawda, jednocześnie wskazuje on na zło wcześniejszej zdrady w wykonaniu męża Sandy, jednak nie gani odpowiadania na ową nieprawość następną niegodziwością. Ponadto, Sandy w pewnych momentach pała nienawiścią do swego byłego męża i to też nie jest w filmie krytykowane.
Z lepszych stron tej produkcji można wymienić fakt, iż z sympatią pokazuje ona pomoc słabszym oraz opiekę nad sierotami. Te dobre rzeczy są jednak poboczne dla głównego wątku filmu, który sprzyja cudzołóstwu, stąd też nasza zasadniczo negatywna jego ocena.
Mirosław Salwowski
/.../
3 komentarze Opowieść o Larry Crownie, wieloletnim i wzorowym pracowniku jednego z hipermarketów, który o dziwo, pewnego dnia dowiaduje się, że zostaje z niego zwolniony (powodem ma być to, iż nigdy nie skończył college’u, przez co i tak nie można go awansować). Po niezbyt udanych próbach poszukiwania nowej pracy, Larry zapisuje się na studia. Decyzja ta – dzięki, której m.in. pozna panią profesor Mercedes Tainot – okaże się prawdziwie odmienić jego życie.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ów trudno polecić i pochwalić. Co prawda ma on optymistyczne przesłanie, nie epatuje seksem, nagością, wulgarnością oraz przemocą, a nawet wydaje się dość nieprzychylnie przedstawiać zwyczaj korzystania z pornografii (czyni tak jeden z mniej sympatycznych bohaterów), to jednak z drugiej strony rozwód i cudzołóstwo są tu ukazane jako wstęp do nowego szczęśliwego życia. Ostatni z tych aspektów zaprezentowany jest na przykładzie Larry’ego i Merdedes, którzy zakochują się w sobie i – w domyśle – postanawiają wejść ze sobą w intymny związek (sygnalizowane jest to przez namiętne pocałunki i uściski, którym się oddają). Obie te postacie mają jednak już za sobą związki małżeńskie (zakończone rozwodem), a więc w ich wypadku oznacza to podeptanie swych wcześniejszych ślubów i rozpoczęcie życia w cudzołóstwie. Poza tym, w omawianym filmie są też dość przychylne wzmianki o pogańskim systemie Feng Shui (jeden z bardziej sympatycznych bohaterów miał się dzięki praktykowaniu owego wyleczyć z cukrzycy; pokazane jest też jak ćwiczy on ową metodą z większą grupą osób).
Gdyby oczyścić ową produkcję z sympatii dla cudzołóstwa, rozwodu i pogaństwa, wyszłaby nam całkiem dobra (acz z pewnymi zastrzeżeniami) komedia. A tak niestety mamy kolejny dwuznaczny i niebezpieczny film, w którym rzeczy dobre zostały bardzo mocno wymieszane ze złymi.
/.../