Tag Archive: polski movieguide

  1. Perswazje (2022)

    Leave a Comment Główna bohaterka tej opowieści – Anna Elliot została przed laty przekonana przez swoją rodzinę do rezygnacji z wyjścia za mąż za Fryderyka Wentwortha. Zasadniczy argument przeciwko temu mariażowi był wówczas taki, że niezamożny młodzieniec, wkraczający dopiero na drogę kariery, nie będzie może w stanie zapewnić rodzinie życia na poziomie oczekiwanym w sferze Anny. Czas pokazuje jednak, iż ta „zdroworozsądkowa” decyzja nie była zbyt mądra. Dziewczyna nie może zapomnieć o ukochanym, rozpamiętuje przeszłość, wciąż nie ma odpowiedniego kandydata na męża i, jak się zdaje, na dobre już utkwiła w domu ze snobistyczną rodziną. Tak mija 8 lat, podczas których próżny ojciec Anny doprowadza rodzinę na skraj bankructwa. W takiej to sytuacji zastaje główną bohaterkę wiadomość, że Fryderyka Wentworth powraca w rodzinne strony, z zamiarem szukania małżonki. Tym razem jednak jako zamożny kapitan statku stanowi dobrą partię i staje się szybko obiektem zainteresowania okolicznych panien na wydaniu. Dalsza część filmu będzie odpowiedzią na pytanie, czy Anna i Fryderyk dadzą sobie jeszcze drugą szansę i czy jest już na to dla nich za późno? Wielu naszych czytelników może być zaskoczonych tym, że właśnie ten film otrzymał ocenę negatywną. Nie ma w nim wszak ani wulgarnej mowy, ani obsceniczności, czy też skrajnej przemocy. Są za to różne pozytywne elementy takie chociażby jak piętnowanie próżności, rozrzutności, egoizmu czy niechętny stosunek do wartościowania ludzi ze względu na sam majątek, czy pochodzenie. Skąd więc taka ocena? Żeby to lepiej zrozumieć, wystarczy przyjrzeć się, co znaczy na naszym portalu ocena -1. Jest ona bowiem przeznaczona nie tylko dla filmów wyraźnie niebezpiecznych, ale też i dwuznacznych. „Perswazje” (2022) zaś takim właśnie dwuznacznym obrazem niestety są. Chodzi o to, iż obok dobrych rzeczy wprowadzono tutaj kilka wyraźnie dwuznacznych (co najmniej) elementów, które są sprzeczne nie tylko z literą, ale też z duchem prozy Jane Austen. A przecież film ten jest kolejną ekranizacją powieści „Perswazje” tejże autorki, zachowującym ten sam tytuł, przez co można było zasadnie oczekiwać, że ewentualne odstępstwa fabularne nie naruszą jednak wysoce moralnego i chrześcijańskiego przesłania prozy Jane Austin. Dotąd bowiem ekranizacje tej autorki były niemalże gwarancją wartościowego kina, które karmi jednocześnie intelekt, oczy i ducha widza. Na takie kino widz mógł się wybrać spokojnie z dzieckiem bez obawy, iż będą w nim treści, które to dziecko zgorszą (we właściwym tego słowa znaczeniu, tzn. spowodują moralny uszczerbek). W „Perswazjach” z 2022 pojawiają się właśnie treści gorszące, choć może nie tak liczne, ale jednak znaczące. Poczynając od zmian w kondycji moralnej głównej bohaterki, która w tej wersji topi smutki w alkoholu, co pokazywane jest jako jej stały zwyczaj. Wyraźne nadużywanie tej substancji nie jest tu w żaden sposób pokazane jako coś negatywnego. Bardzo niepokojąca jest też scena zabawy Anny z siostrzeńcami, w której cała trójka odgrywa w duchu aprobatywnym Rewolucję Francuską. Na domiar złego chłopcy, rzec można wykpiwają ofiarę mordu sądowego – królową Marię Antoninę, bawiąc się w jej zabijanie. Nie jest to w żaden sposób negatywnie skomentowane przez Annę, która zresztą zdaje się przewodzić tej zabawie. Najbardziej jednak gorszącym elementem filmu jest aprobatywne podejście do wszelkiego rodzaju relacji romantycznych, „niezależnie od tego jakby nieortodoksyjne one byłyby” (cytat z filmu). Najbardziej wyraźne jest to w wątku Lady Russell, która zresztą jest dla Anny autorytetem. Jest to wdowa w średnim wieku, która odrzuca propozycje małżeństwa, ponieważ preferuje teraz przygodne romanse podczas rejsów po Europie. Sugestia, że nie chodzi tu o jakieś platoniczne, acz krótkotrwałe związki, jest w filmie bardzo wyraźna. Takie postępowanie Lady Russell jest pokazane nie tylko aprobatywnie, ale nadto wykorzystane do „uwspółcześnienia” filmu przez aluzje, iż powinno się akceptować wszelkie „relacje romantyczne”, niezależnie od ich dawnej oceny moralnej w chrześcijańskich społeczeństwach na przestrzeni wieków. Sugestia taka najprawdopodobniej oburzyłaby samą Jane Austin, która w swoich powieściach piętnowała pozamałżeńskie relacje intymne jako niemoralne i zgubne. Wielu widzów może też postrzegać jako wadę tej produkcji obsadzanie w tradycyjnie białych rolach aktorów o ciemniejszym kolorze skóry. Można by się z tym zarzutem w pełni zgodzić, gdyby chodziło o film historyczny lub bardzo mocno osadzony w realiach epoki. Tu mamy jednak do czynienia z sytuacją, kiedy twórcy realia epoki od początku traktują z przymrużeniem oka i dość jasno komunikują to widzowi. Dlatego też niezachowanie akurat tego aspektu historycznego, raczej w tej sytuacji nie wydaje się aż tak istotne. W przypadku takiego filmu młodszym widzom chyba wystarczy sprostowanie, że choć w Anglii za czasów Jane Austin zdarzali się ciemnoskórzy arystokraci, to bardzo nieliczni. Podsumowując, odradzamy ten film, zwłaszcza jego oglądanie z młodszymi widzami, gdyż pomimo pewnych zalet, jak również braku elementów, które czyniłyby go ewidentnie złym, jest on produkcją, której wpływ wychowawczy na widza może być niekorzystny. Na domiar złego wydaje się, że te gorszące dodatki do prozy Jane Austen, o których była wcześnie mowa, są jak najbardziej zamierzone. Można założyć z dużym prawdopodobieństwem, iż jednym z celów tego filmu jest właśnie „prostowanie niewłaściwych przekonań i przesądów” tejże pisarki, którą trudno byłoby całkowicie wymazać z historii. Zachodzą również duże obawy, że w razie sukcesu takich produkcji, Netflix wziąłby się za „poprawianie” kolejnych niepoprawnych politycznie klasyków. I choć „Perswazje” z 2022 roku zostały na ogół źle przyjęte przez krytyków, to i tak zachodzi obawa, że coraz częściej będą się pojawiać podobne, mniej lub bardziej udane próby. Przez co widz może będzie zmuszony z większą ostrożnością podchodzić do nowych ekranizacji tych powieści, które kiedyś były gwarantem wartościowego i pozbawionego dwuznacznej moralnie wymowy scenariusza. Marzena Salwowska /.../
  2. Więzienny eksperyment

    Leave a Comment Film ten opowiada o słynnym eksperymencie doktora Philipa Zimbardo polegającym na tym, iż 24 studentów podjęło się odgrywania roli osadzonych w więzieniu skazańców i pilnujących ich strażników. Mimo że osobom, które miały grać rolę strażników stanowczo zakazano uderzania „więźniów” i znęcania się nad nimi, eksperyment ten szybko przerodził się w ciąg wydarzeń charakteryzujących się właśnie co najmniej psychicznym pastwieniem się tych pierwszych nad tymi drugimi. Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej produkcja ta jest warta polecenia, gdyż w jasny sposób wskazuje na biblijną i tradycyjnie chrześcijańską prawdę o tym, że „wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rzymian 3, 23). Pokazuje ona bowiem, że zwyczajni i normalni ludzie wydający się na co dzień nie przejawiać sadystycznych czy psychopatycznych skłonności, są zdolni do popełnienia poważnych nieprawości w sprzyjających ku temu okolicznościach. Film ów mimo wszystko nie zostawia jednak widzów samych z sobą z tą konkluzją, która zdaje się pesymistyczna, ale pokazuje też budujące moralnie postawy, jak chociażby ta jednego z grających rolę „więźniów” studentów, który w obliczu niesprawiedliwości i nadużywania swych uprawnień przez „więziennych strażników” wybiera raczej dalsze cierpienie niż podporządkowanie się ich chorym zachciankom. Ponadto, sam doktor Zimbardo mimo że początkowo chce kontynuować swój eksperyment, chociaż widzi już, do jakiego zdziczenia doprowadza on „strażników”, w pewnym momencie jednak decyduje się na jego przerwanie, co najpewniej zostało spowodowane przez zdrowe odruchy jego sumienia. Chociaż omawiany obraz zasługuje, zasadniczo rzecz biorąc, na pochwałę doradzamy jednak ostrożność w zapoznawaniu się z nim z powodu dużej ilości wulgarnego języka oraz pewnego rodzaju grozy tam ukazanej polegającej na mnogości psychicznej przemocy. Nie jest to więc raczej film dla dzieci czy osób w wieku wczesnonastoletnim. Mirosław Salwowski /.../
  3. W samo południe

    Leave a Comment

    Film opowiada o ostatnim dniu na posterunku pewnego szeryfa typowego miasteczka gdzieś na Dzikim Zachodzie. Will Kane, bo tak się nazywa ów stróż prawa, poślubia tego dnia wybrankę swego serca i szykuje się wraz z nią, by rozpocząć spokojny żywot sklepikarza. Nim jednak zdąży przekazać swoją odznakę i obowiązki następcy (który ma przyjechać nazajutrz), dowiaduje się, że do miasteczka pociągiem w samo południe przybyć ma Frank Miller, żądny zemsty bandyta, którego jakiś czas temu Kane wpakował za kratki. Miller wprawdzie został skazany przez sąd na śmierć (wyrok zamieniono mu później na dożywocie), teraz jednak ułaskawiony wraz ze swoją bandą, która już czeka na niego na dworcu, zamierza rozprawić się ostatecznie z szeryfem, po czym zapewne ponownie przejąć władzę w miasteczku.

    Ten klasyczny western powstał w złotych czasach Hollywood, kiedy to nieco przymuszani ku dobremu (chwalebnym Kodeksem Haysa) twórcy filmowi potrafili jakoś łączyć niezaprzeczalne walory moralne swoich produkcji z atrakcyjnością i wysokim poziomem artystycznym.

    Mamy więc w tym obrazie jasne granice pomiędzy dobrem a złem i wyraźnie zaakcentowaną konieczność opowiedzenia się po którejś ze stron. Choć jednak podział na dobro i zło jest tu oczywisty, to już motywacje, jakie stoją za takimi, a nie innymi decyzjami i wyborami poszczególnych osób są tu bardzo różne oraz ciekawie zniuansowane.  I tak na przykład świeżo upieczona żona głównego bohatera, chce by uciekł on z miasta, nie tylko dlatego, że obawia się o życie męża, ale też dlatego, że w swoim sumieniu uważa ona (jest kwakierką), iż chrześcijanin nie powinien chwytać za broń nawet w obronie własnej. Zachęca więc ona swojego małżonka, by w istocie sprzeniewierzył się dobrowolnie powziętym obowiązkom wobec mieszkańców miasta, przysiędze by strzec ich praw i bezpieczeństwa, kieruje się jednak ona przy tym  szlachetnymi pobudkami i szczerym sumieniem. Reszta mieszkańców nie kwapi się natomiast, by stanąć po stronie szeryfa z już znacznie mniej czystych pobudek – część powstrzymuje tchórzostwo, lęk o rodzinę, wygodnictwo, jakieś prywatne urazy, brak wiary w sukces, a nawet tęsknota za czasami bezprawia (kiedy to rządził Miller).

    I to wahanie mieszkańców miasteczka, jest właściwie główną osią dramaturgii filmu, gdyż wydaje się, że szeryf nie ma szans w pojedynkę i by przeżyć musi przekonać do stanięcia u swego boku przynajmniej kilku ludzi umiejących posługiwać się bronią, na co z każdą minutą ma coraz mniejsze szanse. Jest to ciekawy zabieg, jako że to, jak postąpi sam szeryf, co do którego widz od razu żywi przekonanie, że jest on stróżem prawa z prawdziwego zdarzenia i człowiekiem honoru, wydaje się oczywiste, natomiast to, jak w końcu postąpią inni obywatele miasteczka, aż do godziny dwunastej w południe pozostaje zagadką.

    Poza motywem walki dobra ze złem oraz promowaniem pozytywnego wzorca bohatera, najważniejszą zaletą tego filmu jest pokazywanie, jak ważną rzeczą jest praworządność. Prawo jest tu bowiem pokazane jako czynnik, który pozytywnie porządkuje ludzką rzeczywistość, gdyż przynajmniej ogranicza (a przynajmniej powinno) różne złe i krzywdzące innych zachowania, a zwłaszcza zapobiega samowoli silniejszych wobec słabszych. Szacunek wobec prawa jest w istocie tym, co odróżnia cywilizację od barbarzyństwa. Najlepiej oczywiście rozumie to główny bohater filmu, który jest, rzec można, idealnym stróżem prawa, który nigdy nie stawia się ponad tym prawem i pamięta, że sam musi być przykładem praworządności, np. kiedy sprowokowany uderza innego mężczyznę, za chwilę wstydzi się tego i przeprasza uderzonego, uznając, że rzeczywiście nie godzi mu się ulegać gniewowi na służbie i wykorzystywać przewagę, jaką daje mu odznaka. Innym razem na sugestię, że łatwiej byłoby mu rozprawić się z Millerem, gdyby prewencyjnie aresztował jego wspólników, odpowiada, że nie może tego zrobić, bo nie dopuścili się oni jeszcze w miasteczku żadnego przestępstwa ani wykroczenia). Dlatego, jak słusznie przewiduje jedna z głównych bohaterek filmu, ewentualna śmierć szeryfa, będzie też końcem miasteczka, które szybko stoczy się do poprzedniego poziomu bezprawia.

    Inną zaletą filmu są wyraźne sugestie, że Kane pod wpływem żony (która jest oddaną chrześcijanką pomimo pewnych błędów doktrynalnych, takich jak ów utopijny pacyfizm), przeżył osobiste nawrócenie i sam jest teraz gorliwym chrześcijaninem, który porzucił swoje dawne grzeszne życie (wiadomo np. że rok wcześniej zerwał ze swoją konkubiną).

    Szczerze więc polecamy ten dający do myślenia, wartościowy pod każdym względem i bynajmniej nie „zmurszały” klasyk.

    Marzena Salwowska /.../

  4. Skok stulecia

    Leave a Comment Film ten opowiada o dwóch grupach ludzi. Pierwszą z nich stanowi kilku byłych żołnierzy i sportowców, którzy postanawiają dokonać wielkiego napadu rabunkowego. Drugą grupą jest zaś raczej nieformalny oddział twardych i używających nielegalnych metod policjantów, którzy postawili sobie za cel przeszkodzenie tym pierwszym w realizacji ich planów. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej obraz ten trudno jest pochwalić w jakimś bardziej zasadniczym sensie. Owszem, na pierwszy rzut oka może wydawać się, że wykorzystuje on tradycyjny motyw walki „dobrych facetów ze złymi facetami„, tyle tylko, iż ów motyw zdaje się postawiony w tym filmie na głowie. Chodzi bowiem o to, że jako „źli faceci” są tu przedstawieni raczej policjanci, a na tych dobrych wykreowani są bardziej rabusie. Wspomniana bowiem na początku tej recenzji grupa policjantów stosuje nielegalne metody, korzysta z usług prostytutek (jest to przynajmniej zasugerowane), a jej nieformalny lider pokazany zostaje jako człowiek gwałtowny, wybuchowy, niewierny swej żonie oraz nadużywający alkoholu. Ten niekorzystny obraz policjantów jest skonfrontowany z grupą rabusiów, którzy prowadzą ustabilizowane życie rodzinne i małżeńskie, nie zabijają cywilów, oraz ogólnie rzecz biorąc, sprawiają wrażenie bardziej spokojnych i zrównoważonych niż policjanci. Można jednak spytać się o to, czy tego rodzaju zestawienie obok siebie z jednej strony policjantów, z drugiej zaś przestępców jest realistyczne? Oczywiście, nie ma co kryć, iż specyfika pracy policjanta, która zwykle polega wszak na mniej lub bardziej bezpośrednim obcowaniu z brudem oraz deprawacją tego świata, sprzyja narastaniu wśród funkcjonariuszy policji różnych form niemoralności (pijaństwa, rozwodów, cudzołóstwa, wulgarności, niesprawiedliwie używanej przemocy). Gdyby więc twórcy filmu ograniczyli się do odmalowania tym podobnych patologii będących udziałem policjantów, to nie sygnalizowalibyśmy w związku z tym żadnego problemu. Jednak, jeśli obok złych policjantów stawia się grupę przestępców i rabusiów, którzy jawią przy nich wręcz jako cnotliwi mężczyźni, to owszem dostrzegamy już w tym problem. Takie zestawienie jest bowiem zupełnie nierealistyczne, gdyż ludzie zawodowo trudniący się przestępczością zwykle są jeszcze bardziej zdemoralizowani. A jakby tego było mało, to film ten – częściowo – kończy się sukcesem przestępców i rabusiów. Nie mamy więc tu tradycyjnego dla filmów sensacyjnych „Happy Endu” polegającego na tym, że w końcu dobro wygrywa nad złem, ale i w tym aspekcie przesłanie owego obrazu zdaje się na opak. http://www.m.polecamfilm.pl Również środki wyrazu użyte w omawianej produkcji rodzą bardzo poważne pytania o to, czy nie poszły one zbyt daleko. O ile relatywnie rzecz biorąc dużą ilość przemocy tu ukazanej można by uzasadniać samą tematyką filmu, to np. długość sugestywnych erotycznie scen w klubie ze striptizem rodzi pytania o sensowność takowych. Czy np. jeśli twórca chciał pokazać, iż dany bohater filmowy ma problem z pożądliwością seksualną oraz wiernością swej żonie to, czy nie mógł tego zasygnalizować za pomocą krócej trwającej i mniej szczegółów ukazującej sceny? Jeszcze inną dwuznacznością, którą da się zauważyć w owym filmie, jest jedna ze scen, w której znajduje się motyw religijny. Mianowicie, gdy jeden z przestępców umiera w obecności policjanta, ten drugi mówi do niego: „Jesteś w Jego rękach” (w domyśle: w rękach Boga). Co prawda z jednej strony można pochwalić twórców tego obrazu za to, iż w ten sposób ukazali postawę miłości bliźniego wyrażającą się w duchowym pocieszaniu cierpiącego człowieka i – przynajmniej w pewnym sensie – nieprzyjaciela; z drugiej strony jednakże scena, o której mowa pokazuje człowieka umierającego bezpośrednio po dokonaniu ciężkiego występku. Czyż więc nie stosowniejszym byłoby w tej sytuacji zachęcać umierającego do żałowania za swe grzechy, zamiast sugerować mu, iż ów za chwilę pójdzie być może nawet do Nieba? Mirosław Salwowski /.../
  5. Krewetki w cekinach

    Leave a Comment Francuski mistrz pływacki, 33-letni Matthias, poirytowany uwagą pewnego dziennikarza, że czas już może na sportową emeryturę, obrzuca tego mężczyznę niewybrednym epitetem o charakterze „homofobicznym”. Za ów czyn grozi pływakowi całkowite wykluczenie z zawodowego sportu. Jedyną szansą na ratowanie kariery jest dla niego przyjęcie wyznaczonej mu „pokuty”. W ramach tejże Matthias musi podjąć się trenowania „Krewetek w cekinach”, czyli amatorskiej drużyny piłki nożnej. Zespół ten przygotowuje się właśnie do udziału w Gejowskich Igrzyskach Olimpijskich o nazwie Gay Games. Ta francuska komedia jest do bólu wręcz przewidywalna, a jej przesłanie „proste jak konstrukcja cepa”. Nie trzeba nawet oglądać filmu, żeby domyślić się, że chodzi tu o „nawrócenie” homofoba, które dokona się, kiedy Matthias skonfrontuje swoje uprzedzenia i ignorancję z rzeczywistością. Krótko mówiąc, zobaczy, że „nie taki diabeł straszny”, że geje to zwykli ludzie z krwi i kości, z którymi można pograć w piłkę wodną, a nawet się zaprzyjaźnić. Oczywiste jest, że cała ta produkcja służyć ma dalszemu promowaniu ideologii LGBTQ, rozumianej jako obnoszenie się z rozmaitymi grzechami przeciwko naturze (takimi jak sodomia czy transwestytyzm), połączone z domaganiem się pełnej akceptacji ze strony społeczeństwa, a nawet uprzywilejowanej w nim pozycji. Podobnych filmów było już sporo, jedyną może nowością, dobrze zresztą pokazującą politykę całego ruchu, jest to, że główny bohater „homofob” trafia tu do gejowskiej społeczności nie wskutek jakiegoś komediowego splotu zdarzeń, ale praktycznie zostaje poddany przymusowej reedukacji. Mattias ma bowiem do wyboru albo koniec kariery zawodowej, albo trenowanie „Krewetek w cekinach”. Obraz ten więc dobrze pokazuje zwycięski (niestety) pochód „gejowskiej rewolucji”, która kilka dekad temu rozpoczęła się od postulatu dekryminalizacji czynów sodomickich, a skończyć się może przymusową reedukacją wszystkich, których aktywiści ruchu uznają za „homofobów”. Warto zauważyć, że Mattias nie jest nawet jakimś zdeklarowanym przeciwnikiem ideologicznym ruchów gejowskich, jemu po prostu „chlapnęło” się w gniewie „homofobiczne” wyzwisko (co oczywiście jest naganne). Twórcom filmu można by więc nawet podziękować za pokazanie, jak źle mają się już sprawy na Zachodzie i co może grozić Polsce w niedalekiej przyszłości. Docenić też można inny niezamierzony atut tego filmu. Otóż pokazuje on, że w stereotypach, które żywi przeciętny „homofob” odnośnie do środowiska gejowskiego musi być wiele prawdy, skoro tak przyjazny sodomii film te stereotypy powiela. Środowisko to więc pokazywane jest jako zbiór ludzi nieodpowiedzialnych, nietolerancyjnych, rozwiązłych, skłonnych do podejmowania przypadkowych i ryzykownych kontaktów seksualnych, obsesyjnie skoncentrowanych na swojej seksualności, lubiących epatować innych obscenicznymi żartami i nagością. Empire Twórcom filmu zatem można by podziękować za stworzenie takiego otwierającego oczy obrazu, gdyby cały ten brud moralny sodomii pokazywany był bardziej oględnie. Niestety tu raczej epatuje się widza tymi wszystkimi nieprawościami, które wiążą się ze stereotypem typowego geja. I oczywiście „gejowską stylistykę” i cały styl życia, która raczej naturalnie odrzuca estetycznie widza, pokazuje się tu jako coś, co jest godnym pochwały przejawem kreatywności, swobody ducha i radości życia. Warto też zwrócić uwagę na to, jaki jeszcze obszar zamierzają opanować aktywiści LGBTQ, idąc tropem bohaterów filmu. Tym obszarem jest Kościół. Otóż w finałowej scenie przyjaciele zmarłego geja podczas Mszy pogrzebowej urządzają na jego cześć niesmaczny taniec celebrujący „orientację” zmarłego. Występ ten spotyka się z przychylnym przyjęciem ze strony księdza i większości obecnych. Oprócz wyraźnie, by nie powiedzieć, że skrajnie pro-sodomskiego przesłania omawianej produkcji można też powiedzieć, że w dość przychylny, a przynajmniej lekki sposób pokazuje ona inne grzechy, a więc np. zażywanie narkotyków, pijaństwa, kłamstwo oraz oszustwo. Film ten prezentuje też oczywiście pewne bardziej prospołeczne zachowania bohaterów, ale mają one jedynie za zadanie pewne „unormalnienie” ich wizerunku. Tak na przykład jeden z bohaterów, ma „męża” i dzieci, o które się troszczy. O ile jednak troskę o dzieci można pochwalić, to już sam pomysł „małżeństw” jednopłciowych i adopcji dzieci przez takie pary, oceniamy zdecydowanie negatywnie. Zatem mimo pewnych walorów (otwierania oczu na cele i strategie ruchów gejowskich) film oceniamy zdecydowanie negatywnie ze względu na jednoznaczne intencje jego twórców, a także epatowanie niemoralnością i obscenicznością. Komedia ta zresztą jest tak przewidywalna, że w ogóle nie trzeba jej oglądać, żeby wiedzieć, co zawiera, wystarczy zapoznać się z dostępnymi jej streszczeniami. Marzena Salwowska /.../
  6. Tyler Rake: Ocalenie

    Leave a Comment Fabuła tego filmu akcji jest dość prosta. Pewien boss narkotykowy każe swoim ludziom porwać Ovi’ego Mahajana, syna konkurencyjnego indyjskiego syndykatu. Ojciec 14-latka przebywa właśnie w więzieniu, odzyskanie chłopca zleca więc swojej prawej ręce – Saju. Ten z kolei szuka pomocy u zawodowych najemników, na czele z głównym bohaterem filmu … Przy omawianiu tego filmu zacząć musimy od tego, że jest to obraz wyłącznie dla osób dorosłych. Obfituje on bowiem w sceny krwawej i brutalnej przemocy. Choć po części można to uzasadnić tematyką i logiką akcji, to mimo wszystko taka ilość oraz intensywność przemocy w tej produkcji wydaje się nadmierna. Wiele krwawych scen dałoby się tu z pewnością przedstawić w bardziej oględny i powściągliwy sposób, z moralną korzyścią dla widza. Z drugiej strony, choć przemoc jest tu pokazywana w sposób nadmiernie plastyczny, to jej stosowanie przez głównego bohatera jest zasadniczo sprawiedliwe, zasadne i adekwatne do sytuacji. Przemocą, która obejmuje również zabijanie napastników, Tyler Rake posługuje się wyłącznie, aby zrealizować cel akcji, czyli uwolnić niewinną ofiarę z rąk porywaczy, a później zachować życie chłopca, co w związku z determinacją jego prześladowców prowadzi do „krwawej jatki”. Docenić jednak należy to, że główny bohater nie zapędza się w stosowaniu szeroko rozumianej obrony koniecznej, ale kiedy ocenia zagrożenie za zbyt małe, żeby naciągnąć za spust, to tego nie robi (jak w scenie z atakującymi go wyrostkami). Tyler wyróżnia się tutaj korzystnie na tle wielu innych bohaterów podobnych filmów, gdyż w jego postawie nie widać chęci zemsty czy wyładowania gniewu na bandytach, zdaje się też nie czerpać przyjemności z zabijania. Tytułowy bohater nie jest tu postacią kryształową, jednak jego wady czy grzechy takie jak pijaństwo nie są pokazywane jako coś dobrego, bądź moralnie obojętnego, lecz jako szkodliwe i autodestrukcyjne zachowanie. Dużą zaletą filmu jest też to, że jest on zupełnie pozbawiony cynizmu. Chociaż bowiem główny bohater podejmuje się zadania ratowania ofiary porywaczy dla pieniędzy, to kontynuuje akcję, kiedy okazuje się ona nieopłacalna i niemal straceńcza. Rake przez cały czas opiera się różnym pokusom, namowom i dobrym radom, aby „kierując się głosem rozsądku” zostawił chłopaka swojemu losowi, ocalił własne życie i jeszcze na tym zarobił. Atutem filmu jest też ojcowsko-synowska relacja, która wytwarza się pomiędzy Tylerem i Ovim. Dla mężczyzny ta relacja jest też okazją do refleksji nad własnym ojcostwem (stracił jakiś czas temu synka). Przy tej okazji główny bohater stwierdza, że większego męstwa wymaga pozostanie przy umierającym dziecku niż wyruszenie na wojnę, co zresztą może być formą ucieczki. Forbes Jeśli chodzi o poboczne minusy filmu niezwiązane z głównym tematem, to wymienić tu można używanie wulgarnej mowy przez niektóre postaci (co akurat w pewnym momencie zostaje wyszydzone i skrytykowane), nadto krótką scenę z nocnego klubu eksponującą nieskromnie ubrane tancerki oraz bezprawną egzekucję. Jeśli chodzi o ostatnią z wyżej wymienionych rzeczy, to dokonuje jej jedna z trochę dwuznacznych moralnie postaci filmu, trudno więc powiedzieć, czy jest to pokazane jako czyn słuszny, czy też niewłaściwy z jej strony. Podsumowując, mimo poważnych zastrzeżeń co do ilości i obrazowości przemocy zawartej w filmie, doceniamy to, że główny bohater stosuje ją w sposób zasadny, adekwatny do sytuacji, we właściwym i szlachetnym celu. Dlatego mimo wszystko oceniamy ten obraz pozytywnie. Marzena Salwowska /.../
  7. Bastion (Serial TV)

    Leave a Comment Z tajnego laboratorium w St. Zjednoczonych wymyka się wirus powodujący wyjątkowa zaraźliwą i śmiertelną grypę. Pomimo usilnych starań nikomu nie udaje się opanować zarazy, która wkrótce zabija większość ludzkości. Pozostaje tylko garstka odpornych na tę chorobę, którzy jakoś próbują odnaleźć się w całkiem nowej rzeczywistości. Wielu z ocaleńców nawiedzają osobliwe sny. W snach tych widują sympatyczną czarną staruszkę, bądź przerażająca postać człowieka, któremu towarzyszą szczury i kruki. Wkrótce okazuje się, że kobietą ze snów jest skromna i pobożna chrześcijanka, zwana matką Abigail. Niewiasta ta otrzymuje od Boga misję zgromadzenia i poprowadzenia do bezpiecznego miejsca jak największej liczby ludzi. W tym zadaniu przeszkadza jej jednak druga postać ze snów – Randall Flagg. On również pragnie zgromadzić ocalonych, po to jednak, by poddać ich swojej okrutnej władzy i odbierać od nich boską cześć. Każdy zatem z ludzi, którzy przeżyli zarazę, będzie musiał zdecydować, którą z dwóch dróg wybrać … Serial ten jest wizją post-apokaliptyczną, zatem jest to rodzaj kina, który z oczywistych względów ma dziś szanse na swój renesans. Warto więc uprzedzić, że jest to gatunek raczej dla dorosłych, jako że wiele scen zawartych w tym serialu może być dla dzieci zbyt przerażająca. Choć wizja zawarta w tym obrazie wydaje się zbyt uproszczona, pesymistyczna i miejscami wyraźnie odbiega od przedstawionej w Apokalipsie Św. Jana, to serial ten wyróżniają pewne słuszne intuicje i ogólne wskazanie kierunku, w którym podążać będzie świat w czasach Apokalipsy. Mamy tu więc poprzedzające katastrofę czas zepsucia, beztroski i egoizmu. Potem widzimy ludzi zaskoczonych nagłą epidemią, jak jedni próbują sobie z niej żartować, inni wpadają w panikę. Mamy ograniczenie wolności obywateli, stan wyjątkowy, wojsko na ulicach, gorączkowe próby znalezienia szczepionki. Kiedy to wszystko zawodzi, zaczynają się masowe rozruchy, grabieże, mordy. Ostatnie struktury państwa rozpadają się, zapanowuje chaos i anarchia. Ludzkie postawy zaczynają się polaryzować – jedni tracą wszelkie hamulce i dbają już tylko o siebie, inni starają się ocalić ludzką godność, a nawet stają się lepszymi ludźmi niż byli przed epidemią. W całym tym zamęcie i nędzy pojawia się Antychryst, który oferuje jakąś formę cywilizacji, porządku, ładu i bezpieczeństwa. Niektórym ludziom proponuje zachowanie przynajmniej namiastek tego, do czego przywykli, wybranym zaś nawet zaszczyty i luksus, o jakim wcześniej mogli jedynie pomarzyć. Jedyne czego oczekuje w zamian to, by czcili go w miejsce Boga. W serialu tym jest też wiele pozytywnych wątków pokazujących w pozytywnym świetle takie dobre rzeczy jak: pokora wobec Boga, żarliwa modlitwa, poświęcenie dla dobra innych, troska o bliźnich, wierność małżeńska, rodzina i macierzyństwo, przyjaźń, odpowiedzialność, umiejętność dostosowania do zmiennych warunków życia czy patriotyzm. Ponieważ jednak materiał filmowy jest długi nie sposób odnieść się bliżej do tych wszystkich wątków, zatem jedynie je powyżej sygnalizujemy. W filmie tym mamy też sporo innych elementów „katechetycznych”. Są tu więc na przykład modlitwy indywidualne i zbiorowe, mamy pozytywne odniesienie do historii Mojżesza, przykłady nawrócenia, żalu za grzechy czy przebaczenia wobec oprawcy. A wreszcie jest też świadectwo męczenników. Co ciekawe w obozie, który jest pokazany jako ten dobry, zanika też problem rozdziału kościoła i państwa, gdyż wszyscy mieszkańcy starają się (zazwyczaj) szukać woli Boga i ją jak najlepiej realizować również w życiu społecznym. Niestety serial ten ma też swoje poważniejsze mankamenty. Najważniejszym z nich jest zbyt mało człowieczy sposób pokazania postaci Antychrysta. W „Bastionie” jest to bowiem jakiś demon, który tylko wciela się w ludzką postać, by łatwiej zwodzić. Natomiast, jak wiadomo z Pisma Św. i zgodnie z rozumieniem Ojców Kościoła, Antychryst będzie osobą w pełni ludzką, nietożsamą z diabłem, mimo że diabeł będzie się nią w pełni posługiwał. Co więcej sceny w których Flagg przeobraża się w demona, mogą budzić we współczesnym widzu raczej rozbawienie niż przestrach i skłaniać do bagatelizowania faktu, że taka realna postać prędzej czy później się pojawi. Problemem innego rodzaju, a mianowicie moralnym jest natomiast to, że w pewnym momencie ludzie z Obozu Dobra postanawiają wysłać do Obozu Antychrysta szpiegów. Owi szpiedzy mają pozwolenie, by kłamać (nakaz), a nawet zabijać (trudno powiedzieć czy tylko w obronie koniecznej). Jedna z agentek dopuszcza się nadto uwiedzenia i nierządu w celu pozyskania informacji. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć czy te poczynania są pokazane jako właściwe czy też jako efekt pobłądzenia członków rady miasta. Poza tym w serialu tym zdarzają się również sceny nawiązujące do nierządu czy lubieżności (choć jak na współczesne standardy dość oględne), eksponowanie nieskromnych strojów czy też częściowa nagość. Nie mniej z tymi poważnymi zastrzeżeniami polecamy ten serial jako obraz przypominający o tym, że każdy z nas musi wybierać, czy znajdzie się po stronie Boga czy Antychrysta. Marzena Salwowska /.../
  8. 40-letni prawiczek

    Leave a Comment Film przedstawia historię tytułowego bohatera – 40 latka o imieniu Andy. Pracuje on jako magazynier w sklepie, mieszka samotnie, po pracy sporo czasu spędza na grach komputerowych. Podczas jednej z rozmów z kolegami wychodzi na jaw, iż Andy jest prawiczkiem, przez co z jednej strony staje się obiektem kpin i żartów, z drugiej zaś koledzy z pracy starają się pomóc mu utracić dziewictwo. Mimo pomocy kolegów starania Andyego pozostają bezskuteczne. Przełomem okazuje się poznanie przezeń Trish – samotnej matki trójki dzieci. Andy z początku usiłuje czynić z nią rozpustę, co jednak nie udaje się. Mimo to w dwojgu ludzi wzrasta coś w rodzaju relacji romantycznej, Ostatecznie Andy i Trish biorą ślub, przy czym Andy pozostaje prawiczkiem do dnia zawarcia małżeństwa. Film jest dość niejednoznaczny w odbiorze. Niewątpliwym minusem jest fakt, iż częste są sceny wywołujące skojarzenia z erotyką – podkreślone nieskromne stroje kobiet, przewijające się sceny, gdy bohaterowie filmu oglądają filmy pornograficzne czy nieprzyzwoite dialogi. Można spokojnie stwierdzić, iż film w znacznej części jest obleśny i sprośny. Należy także zwrócić uwagę na sposób przedstawiania mężczyzn, którzy w dojrzałym wieku są prawiczkami. Andy jest dość nieśmiały, momentami dziecinny – często gra w gry komputerowe, w domu posiada znaczną kolekcję zabawek, do których jest wręcz emocjonalnie przywiązany. Może to umacniać stereotypowe wyobrażenie prawiczka jako pewnego rodzaju nieudacznika czy przegrywa. O ile faktem jest, iż część mężczyzn, którzy nigdy nie współżyli z kobietą to ludzie tego typu, to jest to wyobrażenie bardzo płytkie. Wielu prawiczków zostało świętymi, męczennikami czy nawet wojownikami – nie sposób odmówić im męskości. I dziś wśród mężczyzn, którzy nie dopuścili się grzechu współżycia przedmałżeńskiego bywają tacy, którzy posiadają stereotypowe cechy męskie np. trenują sporty walki, czy są silni fizycznie, lub też poświęcają się czemuś wartościowemu. Telemagazyn Pomimo licznych minusów warto zwrócić uwagę na parę innych rzeczy. Z jednej strony można uznać, iż film przedstawia prawiczka – Andyego jako niedojrzałego lekkiego nieudacznika. Z drugiej jednak strony warto zwrócić uwagę, iż jego rozwiąźli koledzy nie kończą dobrze – ich styl życia tzn. zdradzanie żon czy „skakanie z kwiatka na kwiatek” doprowadzają do komplikacji życiowych. Jednego z nich zostawia żona. Warto zwrócić także uwagę, iż ich przewidywania nie sprawdzają się – gdy dowiadują się, że Andyemu zaczyna zależeć na Trish, to radzą mu najpierw „zdobyć doświadczenie” czyli de facto czynić rozpustę z wieloma kobietami w obawie przed kompromitacją na płaszczyźnie seksualnej. Okazuje się jednak, iż nie mają racji, a Andy najpierw tworzy romantyczną relację, która prowadzi do małżeństwa, a seks ma miejsce dopiero po ślubie. Film generalnie jest momentami dość niejednoznaczny w odbiorze. Z jednej strony umacnia stereotyp prawiczka – przegrywa i nieudacznika, a przynajmniej człowieka dziwacznego. Mimo to rozpusta jest ukazana dość krytycznie, a relacja romantyczna zakończona małżeństwem jest ukazana jako coś lepszego niż rozwiązłe życie. Mimo wszystko film zasadniczo zasługuje na negatywną ocenę ze względu na liczne sceny z podtekstem erotycznym. Filip Palkowski /.../
  9. Volta

    Leave a Comment Treścią tego filmu jest swego rodzaju rozgrywka pomiędzy pewnym specjalistą od wizerunku politycznego (Bruno Voltą) a graną przez Olgę Bołądź Wiki. Celem tej rozgrywki jest przejęcie przez Voltę domniemanej korony Kazimierza Wielkiego, która miała zostać znaleziona przez Wiki w jednej ze starych kamienic w Lublinie. W całość sprawy zostaje wmieszana partnerka Bruno Volty, która w niecodziennych okolicznościach poznaje Wiki. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten trudno jest pochwalić, gdyż jego treść sprowadza się do życzliwego pokazania takich grzechów jak kłamstwo, oszustwo i prywatna zemsta. I niewiele pomaga tu okoliczność, że owe występki są zastosowane wobec człowieka, który sam był oszustem. Pismo święte mówi bowiem nam: „Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi!  Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go.  Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!„ (Rzymian 12, 17-21). Mirosław Salwowski Ps. Wyjaśniamy, iż w przypadku tego konkretnego filmu adnotacja „Brak” przy części naszych „tabelkowych” kryteriów nie musi oznaczać, że rzeczywiście w tej produkcji nie ma żadnych tego typu treści. /.../
  10. Żądło

    Leave a Comment Akcja tego filmu toczy się w latach 30-tych 20 wieku w Stanach Zjednoczonych. Para wspólników, Luther Coleman i Johnny Hooker  sprytnie oszukuje i okrada na ulicy nieznajomego mężczyznę. Oszuści nie cieszą jednak długo nadspodziewanie wysokim łupem, gdyż okazuje się, że nieznajomy był kurierem mafijnej grupy, który tylko dostarczał gotówkę w umówione miejsce. Szefem tejże organizacji jest zaś niejaki Lonnegan, człowiek okrutny i mściwy, który wydaje wyrok śmierci na obu oszustów. Siepaczom bosa udaje się szybko dorwać starszego z nich – Luthera Colemana, młodszy jednak – Johnny Hooker ucieka i postanawia zemścić się na człowieku, który zlecił morderstwo jego mentora i przyjaciela. W tym celu odnajduje on też niejakiego Gondorffa, legendarnego oszusta i jednocześnie dawnego przyjaciela Luthera. Obaj mężczyźni zaplanują wspólnie wielki przekręt, który ma doprowadzić Lonnegana do bankructwa. Film ten można ocenić jednoznacznie negatywnie z tego prostego powodu, iż w pozytywny sposób ukazuje on takie nieprawości jak oszukiwanie i okradanie bliźnich, prywatną zemstę, „ustawianie” gier hazardowych, oraz (w pobocznych wątkach) striptiz, prostytucję i intymne pożycie przedmałżeńskie. Jako pozytywnych bohaterów pokazuje się tu zatem oszustów, złodziei oraz „panią kierownik” domu publicznego. Oczywiście nie przeczę, że wielu ludzi z przestępczego półświatka może mieć różne pozytywne cechy czy szlachetne odruchy i pod wieloma względami przewyższać wielu praworządnych obywateli. Rzecz jednak w tym, że w owym filmie nie chodzi o wydobywanie pereł z rynsztoka i błota, ale o zachwyt nad tym rynsztokiem właśnie. Telemagazyn Co gorsza, brak tutaj jakiejś naprawdę pozytywnej, moralnie dobrej przeciwwagi. Przedstawiciel prawa i porządku, czyli policjant jest oczywiście głupi i skorumpowany, „pozytywni” bohaterowie nie wykazują żadnej skruchy za swoje czyny, a happy endem jest udane oszustwo. Żeby wzbudzać większą sympatię dla swoich „pozytywnych” bohaterów twórcy filmu stosują starą, sprawdzoną sztuczkę polegającą na tym, że mniejsze zło kontrastuje się z większym i bardziej odrażającym. W efekcie mniejsze zło zajmuje w odbiorze widzów miejsce należne dobru. W filmie tym jest też z sympatią pokazany wątek łączenia przez rodzinę oszustów „zawodowej” działalności przestępczej z regularnym uczęszczaniem do kościoła, przy czym chodzenie do kościoła bynajmniej nie jest tu wstępem do nawrócenia. Gdyby nawet jednak twórcy tego filmu nie zachwycali się tak bardzo przestępczym kunsztem swoich bohaterów, to i tak do jego negatywnej oceny wystarczyłby wątek pozytywnie ukazanej prywatnej zemsty. Szukanie bowiem prywatnej zemsty jest wykraczaniem tak przeciw Bogu (który mówi, że do Niego należy pomsta – Rz12:19), jak i władzom cywilnym (którym Bóg „zleca” czy deleguje pomstę na przestępcach). Takie samowolne działanie jest więc podważaniem sensu prawa i państwa, a społeczne przyzwolenie na takie praktyki cofnęłoby nas do kultury plemiennej i barbarzyństwa. Mimo więc, że film ten przeszedł już do historii kina, to zdecydowanie nie możemy go polecić. Marzena Salwowska /.../