Tag Archive: nieskromność

  1. Lalka (2019)

    Leave a Comment Nedjma to algierska studentka, która lubi tak imprezować, jak i projektować kobiece ubrania. Jako że jednak przyszło jej żyć w latach 90-tych XX wieku, a więc czasie w którym w Algierii duże wpływy zyskują muzułmańscy fundamentaliści, modowa pasja Nedjmi ściąga na nią coraz więcej kłopotów. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten w swym zasadniczym przesłaniu jest bardzo trudny do obrony. O ile bowiem można potępiać samowolne używanie przemocy przez islamskich fundamentalistów (tym bardziej, gdy wyrażała się ona w ekstremalny sposób, czyli zabijaniu cywilów za niewspółmierne do tego występki), o tyle nie zmienia to faktu, iż główna bohaterka zajmowała się czymś niemoralnym. I właśnie ta niemoralność w wykonaniu Nedjmi została pokazana w filmie przychylnie i pozytywnie, by nie powiedzieć, że wręcz jawnie pochwalnie. Oczywiście, nie chodzi tu o samą pasję owej niewiasty do projektowania kobiecych ubrań, ale o to, że te stroje niejednokrotnie były mniej lub bardziej nieskromne i nieprzyzwoite. Chociaż zatem sposób traktowania Nedjmi i jej podobnych przez muzułmańskich fundamentalistów wydaje się zbyt srogi, to nie mniej jednak nie można pochwalać tego, co czyniła ta niewiasta. Oczywiście w omawianym filmie są pewne wątki, które można uznać za wartościowe. Przykładowo, jedna z przyjaciółek Nedjmi decyduje się urodzić swe nieślubne dziecko, mimo że jest w bardzo trudnej sytuacji. Sama zaś główna bohaterka zdaje się być nawet patriotką kochającą swój kraj (nie chce opuszczać Algierii mimo, że jest do tego usilnie namawiana). To wszystko są jednak tylko poboczne elementy tej produkcji, przez co trudno uznać, by w jakiś istotniejszy sposób równoważyły one główne, a sprzyjające niemoralności jej przesłanie. Mirosław Salwowski /.../
  2. Millerowie

    Leave a Comment

    „Drobny” dealer narkotyków Dawid po tym, jak zostaje okradziony z towaru, dostaje od swego szefa propozycję „nie do odrzucenia”. By uniknąć drastycznych konsekwencji, ma dla niego przywieźć z Meksyku kilkaset kilogramów marihuany. By ograniczyć ryzyko ściągnięcia na siebie podejrzeń o nielegalną działalność i w miarę niezauważonym przedostać się do Meksyku i z powrotem do USA, Dawid wpada na specyficzny plan. Otóż, postanawia namówić kilku swych znajomych, by razem z nim udawali przeciętną, normalną, kochającą się amerykańską rodzinę. Sęk w tym, że wszystkie osoby mające wziąć w tym udziałem – delikatnie mówiąc – „nie za bardzo” nadają się do odgrywania takiej roli. Mająca wszak udawać żonę Dawida, Rose to striptizerka; Kenny, który ma wcielić się w jego syna to de facto opuszczony przez swych rodziców młody chłopiec, a Casey grająca nastoletnią córkę jest bezdomną, która uciekła z domu na ulicę i od czasu do czasu pomieszkuje u swych  znajomych. Wszystkie te postaci mają zaś od tej pory być normalną amerykańską rodziną Millerów.

    Na płaszczyźnie etycznej i światopoglądowej, gdyby próbować doszukiwać się czegoś dobrego w tym filmie, to można by przede wszystkim wskazać na pewne – nazwijmy to „pro-rodzinne tęsknoty” w nim zawarte. Choć bowiem owszem, w pewnych wątkach i scenach „Millerów” widzimy ironiczne spojrzenie na tradycyjną amerykańską rodzinę, to z drugiej strony koniec końców „Happy Endem” w tej produkcji jest to, że główne postaci w nim występujące w pewien sposób tworzą coś w rodzaju namiastki takiej wspólnoty. I ów „prorodzinny” wątek tego filmu widzimy nie tylko w jego zakończeniu, ale też wcześniej, gdy udający Millerów zaczynają się o siebie troszczyć oraz przejawiać pewne typowe i naturalne dla członków rodziny zachowania i odruchy.

    Niestety jednak, ów – relatywnie zdrowy – wątek „prorodzinnych tęsknot”  został w tym filmie głęboko zanurzony w wyjątkowo wielki kubeł pełnym śmierdzących nieczystości, rozkładających się odpadków i odrażających widoków. Ilość, natężenie i drastyczność obsceniczności, sprośności, wulgarności, nieprzyzwoitości oraz bezwstydu tu zawarta są bowiem zatrważające. Szkoda – bo przy odrobinie pomysłowości, mogła to być całkiem ciekawa komedia z umiarkowanie tradycyjnym, konserwatywnym i prorodzinnym przesłaniem. A tak mamy do czynienia z wyjątkowo plugawym, ohydnym, wstrętnym i bezbożnym tworem.

     

    Mirosław Salwowski /.../

  3. Diablo. Wyścig o wszystko

    Leave a Comment

    Kuba bierze udział w nielegalnych i niebezpiecznych wyścigach bardzo szybkich samochodów po to, by zarobić na drogą operację swej chorej na raka młodszej siostry. To jego zajęcia doprowadza go do kontaktów ze światem przestępczym, w którym trwa rozgrywka o kontrolę nad światem nielegalnych wyścigów.

    Jeśli chodzi o moralną i światopoglądową wymowę tego filmu to w dość oczywisty sposób jest ona dwuznaczna. Co prawda, nie można stanowczo powiedzieć, iż udział w nielegalnych wyścigach samochodowych należy do aktów wewnętrznie złych (a więc zawsze i wszędzie zakazanych), ale nie zmienia to zasady, że prawa zasadniczo (choć nie zawsze) trzeba przestrzegać. Owszem, główny bohater za pomocą swego nielegalnego i groźnego procederu pragnie ratować życie i zdrowie swej młodszej siostry, jednak w filmie coś takiego jawi się jako jedyna opcja, tak jakby nie były dostępne inne środki w tym zakresie (np. pomoc fundacji charytatywnych, zbiórki pieniężne). Poza tym, Kuba jest też prócz udziału w nielegalnych wyścigach gotowy pomagać przestępcom w innych formach ich kryminalnej działalności: co prawda nie jest powiedziane w jakich, ale można się domyślać, że jest to jeszcze bardziej wątpliwe etycznie niż ściganie się samochodami z dużą prędkością.

    Oglądając ów film, trudno też nie odnieść wrażenia, iż przebija się z niego pewnego rodzaju sympatia dla przestępczej działalności. Ostatecznie, wszystkie z głównych postaci tego obrazu są zaangażowane w łamanie prawa, więc w tym względzie widz może kibicować tylko „mniej złym” jego bohaterom. W produkcji tej pełno jest również scen nieskromności i bezwstydu. Piszący te słowa, dosłownie musiał w paru momentach filmu zasłaniać oczy, a także zastanawiał się, czy aby nie przerwać z tego względu jego oglądania.

    Także, nierząd (w znaczeniu: seks przedmałżeński), pijaństwo oraz skrajnie wręcz poufałe tańce nie są w tym filmie pokazywane z dezaprobatą, ale – być może z pewnym zastrzeżeniem co do upijania się, lecz też niekoniecznie – są one obrazowane tak, jakby były normalną częścią życia.

    Podsumowując: film „Diablo. Wyścig o wszystko” to obraz z dwuznacznym moralnie przesłaniem, którego fabuła pomyślana została tak, by wskazywać widzom łamanie porządku prawnego jako jedyne dostępne rozwiązanie trudnych życiowych sytuacji. Mnogość sugestywnych pod względem erotycznym scen czyni ową produkcję niebezpieczną nie tylko pod kątem swoistej „filozofii życiowej” w niej prezentowanej, ale także na płaszczyźnie bezpośredniego procesu jej oglądania.

    Mirosław Salwowski /.../

  4. Footloose (2011)

    Leave a Comment

    Remake słynnego filmu z 1984 roku pod tym samym tytułem. 17-letni Ren McCormick trafia do miasteczka w stanie Georgia, w którym od kilku lat obowiązuje zakaz publicznych tańców i wulgarnej muzyki. W pewnym momencie Ren postanawia walczyć na rzecz zmiany tego prawa. W tej walce popiera go, zakochana w nim, nastoletnia córka miejscowego pastora, który to  jest jednym z największych zwolenników kwestionowanego przez Rena przepisu.

    Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten stanowi dość prymitywny atak na tradycyjnie chrześcijańskie i katolickie nauczanie odnośnie wybitnego niebezpieczeństwa pozamałżeńskich tańców damsko-męskich. Jednak, paradoksalnie rzec biorąc, ogrom nieskromności, lubieżności, bezwstydu i wulgarności, jaki jest tam przy tej okazji pokazany, może tylko utwierdzać w przekonaniu, iż bardzo wiele racji mieli Ojcowie, Doktorzy i Święci Kościoła gorliwie przestrzegając przed tą rozrywką (i to często w czasach, gdy pozamałżeńskie tańce w porównaniu z dzisiejszymi tańcami wyglądały bardzo wręcz niewinnie i skromnie).

    Jako odtrutkę na „Footloose” ze swej strony polecamy film znajdujący się pod poniższym linkiem, w którym niemal wszystkie z popularnych argumentów wysuwanych w obronie pozamałżeńskich tańców damsko-męskich zostały w sposób zwięzły, konkretny i jasny, omówione i odparte:

    https://www.youtube.com/watch?v=pTwP172zbbM

    Zachęcamy też do zapoznania się z poniższymi artykułami:
    http://salwowski.net/2016/12/30/tance-damsko-meskie-kilka-prostych-powodow-dla-ktorych-nalezy-ich-odradzac/

    Ojcowie, Doktorzy i Święci Kościoła na temat tańców i balów (zbiór wypowiedzi)

    O co chodzi z pozamałżeńskimi tańcami damsko-męskimi? (30 pytań i odpowiedzi)

    /.../

  5. Allo Allo !

    16 komentarzy

    Znany i lubiany w Polsce serial komediowy, którego akcja toczy się w okupowanym przez Niemców francuskim miasteczku Nouvion.  Głównym bohaterem jest tu Rene Artois prowadzący miejscową kawiarnię,  która to jest ulubionym miejscem oficerów niemieckich, a także ważnym miejscem operacyjnym francuskiego ruchu oporu.

    Lwia część dowcipów i „gagów” zawartych w tym w tym serialu obraca się wokół nierządu, cudzołóstwa, transwestytyzmu, prostytucji i homoseksualizmu. Ponadto w żartach tych zwykle trudno dopatrzeć się jakiejś krytyki owych obrzydliwości, ale raczej polegają one na tym, by po prostu za pomocą skojarzeń z niemoralnością seksualną rozbawić widzów.  Poza tym Rene, by oczyścić się z podejrzeń o niewierność, które żywi wobec niego żona, zawsze czyni to za pomocą kłamstwa i oszustwa.

    „Allo Allo” to dobry przykład tego co zostało napiętnowane w Piśmie świętym: „O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani  o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie” (Efezjan 5, 4). Niech dobry Bóg chroni chrześcijan przed delektowaniem się tym wstrętnym serialem. /.../

  6. Galerianki

    Leave a Comment

    Słynny polski film poruszający problem prostytucji nieletnich dziewcząt. Bohaterkami tego obrazu jest grupa nastoletnich gimnazjalistek, które po to by mieć  modne ubrania, biżuterię, kosmetyki, telefony i inne gadżety, świadczą usługi seksualne przygodnie spotkanym w centrach handlowych mężczyznom. Gdy w klasie pojawia się nowa, nieśmiała uczennica, Alicja, która pragnie wkupić się w łaski reszty grupy, dziewczęta te stopniowo wciągają je w ów proceder.

    Choć ten film Katarzyny Rosłaniec z pewnością nie sugeruje nam żadnej życzliwości czy sympatii wobec pokazanego w nim zjawiska, a za to wskazuje na pewne przyczyny powstawania i rozwoju takowego (kryzys rodziny, chciwość, konformizm, złe wzorce wychowawcze), trudno go ogólnie polecać. „Galerianki” szokując bowiem swym prymitywizmem i wulgarnością, w zasadzie nie podają żadnej alternatywy wyjścia z tego stanu rzeczy. Twórczyni tego filmu zostawia więc widza z poczuciem pesymizmu i beznadziei, wypływającym z sugestii, iż w zasadzie nie ma wyjścia z bagna tu ukazanego, a próby wydostania się zeń jeszcze bardziej pogarszają sprawę.

    Nie polecamy tego filmu także przez wzgląd na, mimo wszystko, raczej zbyt naturalistyczną i obcesową formę, która została użyta do jego odmalowania (nawet opowieści o prostytucji i prostytutkach wbrew pozorom nie muszą epatować stekiem wulgarnych i obscenicznych aluzji).

    Podsumowując: „Galerianki” w trafny sposób ukazują naturę i przyczyny wspomnianego wyżej haniebnego zjawiska, ale tak forma, jak i morał z nich płynący, wydają się zbyt dwuznaczne, by pochwalać ten film, nawet przy uwzględnieniu poważnych względem niego zastrzeżeń.

    /.../

  7. Miasteczko South Park

    Leave a Comment

    Kanwą tego serialu  są perypetie czterech przyjaciół z trzeciej klasy szkoły publicznej w miasteczku South Park. Jedną z cech tej produkcji jest odnoszenie się na bieżąco do aktualnych wydarzeń w świecie polityki i kultury. I trzeba przyznać, iż czasami twórcy serialu wykazują się ciętą, a zarazem trafną satyrą na niektóre z przejawów politycznej poprawności oraz złe zachowania pewnych znanych osobistości (aktorów, piosenkarki, etc.).

    Niestety jednak na tym kończą się pozytywy tego serialu. Cała reszta treści zawartych w tej produkcji to prawdziwy  potok ohydy i obrzydliwości w postaci wulgarności, sprośności, krwawej przemocy, bluźnierstw, antychrześcijańskich szyderstw, brzydoty i nawiązań do seksualnych zboczeń oraz perwersji.  Prawie wszystko, co w normalnym świecie uchodzi za dobre, prawdziwe, święte albo intymne i wymagające delikatnego traktowania, w tym plugawym serialu jest jawnie zohydzane, deptane, wyśmiewane albo poruszane w sposób pozbawiony jakiegokolwiek taktu, ostrożności i delikatności. Dziwaczne upodobanie twórców „South Park”  do  szerokiego rozwodzenia się nad kałem, moczem i wymiocinami, jawi się jako symbol ich podejścia do grzechu, niemoralności i zła. W istocie bowiem, w serialu tym to co najgorsze i najbardziej odrażające w ludzkich duszach jest pokazywane w szczegółach, celebrowane i podawane w taki sposób, by widz się w tym rozsmakował.

    /.../

  8. Halo Szpicbródka, czyli ostatni występ Króla Kasiarzy

    Leave a Comment

    Polska komedia muzyczna z końca lat 70-tych XX wieku. Film ten został w sposób luźny oparty na wątkach z biografii autentycznie żyjącego w odrodzonej po 1918 roku Polsce przestępcy, Stanisława Cichockiego (tu występującego jako Fred Kampinos). W produkcji tej widzimy jak Fred przygotowuje się do swego ostatniego „skoku” na bank i w tym celu oferuje materialną pomoc właścicielowi jednego z podupadających teatrów (jego planem jest bowiem zrobić podkop do znajdującego się w pobliżu teatru banku). Główny bohater staje się współwłaścicielem owego teatru, po czym niespodziewanie zakochuje się w jednej z występujących tam tancerek i aktorek, a także zaczyna gorliwie angażować się w działalność artystyczną tego miejsca.

    Pod względem etycznym i światopoglądowym trudno jest w tym filmie dostrzec jakieś wyraźniejsze pozytywne i budujące aspekty. Bo, za takowe trudno uznać jakieś poboczne sceny, w których Fred akcentuje swe swoiste, bo przestępcze pojmowanie honoru (np. słowa w rodzaju: „Przeprowadzę ten napad, mam swój honor„) czy nawet to, że w pewnym momencie staje w obronie dobrego imienia swej ukochanej (gotów pobić swego zleceniodawcę po tym, jak ów, wszak nie bez dużej racji mówi, że „Każdy teatr to burdel, a wszystkie aktorki to …„). Te,  i tak bardzo drobne i mizerne ziarenka dobra (albo ewentualnie czegoś, co można uznać za jakąś pochodną dobra, bo wszak trudno za dobre moralnie sensu stricto uznać dotrzymywanie obietnicy dokonania grzesznego czynu) giną w mroku aprobaty dla zła i występku, którą dają nam dwa główne motywy tego filmu.

    Pierwszym z tych niemoralnych wątków tego obrazu jest fakt, iż główny bohater zamierza okraść bank i choć może wydawać się, że próbuje uchylać się on od realizacji tego zadania, to jednak w żadnym miejscu nie jest to powiedziane. Fred bowiem odwleka moment okradzenia banku, ale zapewnia, że dokona tego czynu, jednak pragnie przeprowadzić go w najbardziej odpowiednim momencie. Nie jest to więc na pewno postawa skruszonego złoczyńcy, a ostateczny finał tego filmu, w którym ucieka on przed karzącą ręką sprawiedliwości, mając przy sobie dużą sumę pieniędzy, tym bardziej nie uprawdopodabnia interpretacji, wedle której Fred miałby w obrazie tym z przestępcy przeobrazić się w uczciwego obywatela.  Warto jeszcze dodać, że w „Halo Szpicbródka …” mamy parę rytmicznych piosenek ukazujących z sympatią świat przestępczy i jego działalność, na domiar złego przynajmniej jeden z policjantów jest tu też pokazany w wyjątkowo głupkowaty i ośmieszający go sposób (czego nie uczynili twórcy filmu w stosunku do żadnego z przestępców).

    Drugim ze wzbudzających moralny wstręt motywów owego filmu jest ukazany w nim romans Freda Kampinosa z jedną z aktorek teatralnych. Oczywiście, widzom pokazuje się ów romans, jako wielką miłość, ale w żaden sposób nie można pochwalić różnych gestów poufałości (zmysłowe pocałunki, intymne objęcia, etc.), jakie przecież nie będący sobie małżeństwem ludzie ci czynią między sobą. Po prostu takowe formy bliskości nie są dozwolone niemałżonkom, a ponadto jasno sugerują i wskazują na to, iż para ta mogła dopuszczać się ze sobą jeszcze dalej idących zachowań w tej sferze. Obrzydzenie wzbudzają również liczne sceny tego filmu, w którym grupy pół-nagich tancerek w bardzo bezwstydnych strojach (w tym nawet odsłaniających piersi) wykonują przed publicznością różne obsceniczne gesty i pląsy.

    Podsumowując, „Halo Szpicbródka” na pewno nie jest budującą opowieścią, a biorąc pod uwagę jej moralne przesłanie, to można powiedzieć, że stanowi coś w rodzaju „antymoralitetu”, gdyż główny bohater nie zmienia się tu na lepsze, unika on kary za popełniane przez siebie nieprawości, a dodatkowo jeszcze wszystko to jest podlane gęstym sosem bezwstydu, nieskromności i nieprzyzwoitości. Można się tylko dziwić i boleć nad tym, że na emisję tego obrzydliwego filmu zdecydowała się prawicowa TV Republika, w której redaktorem naczelnym jest nie kto inny, jak sam Tomasz Terlikowski. /.../

  9. Psy

    Leave a Comment

    Jeden z najbardziej znanych filmów w historii polskiego kina, przez wielu uznawany  za wręcz „kultowy”, bądź przełomowy. W tej  produkcji jej reżyser, Władysław Pasikowski, na tle przeobrażania się PRL-u w III RP pokazuje perypetie funkcjonariuszy dawnej Służby Bezpieczeństwa, którzy będą musieli stanąć w obliczu  wyzwań, jakie stawi przed nimi nowa rzeczywistość. W sposób szczególny zaś są tu ukazane losy dwóch  byłych oficerów SB – Franciszka Mauera (nazywanego też „Franzem”) oraz Olgierda Żwirskiego („Olo”). Ten pierwszy, po likwidacji Służby Bezpieczeństwa, przechodząc pozytywną weryfikację, zostaje przeniesiony do Policji, w której próbuje solidnie pełnić swe nowe obowiązki. „Olo” z kolei po tym, jak nie zostaje zakwalifikowany do służby w Policji, angażuje się w działalność przestępczą, pracując dla „Siwego”, jednego z wyjątkowo groźnych i bezwzględnych gangsterów. Choć „Olo” próbuje grać na przysłowiowe „dwa fronty”, służąc tak „Siwemu”, jak i informując „Franza” o niektórych planach swego nowego pracodawcy , w pewnym momencie dochodzi do bezpośredniej konfrontacji pomiędzy tymi dwoma byłymi funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa.

    W pewnych swych aspektach film pt. „Psy” jest ciekawym obrazem. Chodzi zwłaszcza o dość pogłębione psychologicznie portrety występujących tam postaci oraz  ukazanie różnych meandrów ustrojowej transformacji, która przed przeszło 25 laty dokonała się w naszym kraju. Można też powiedzieć, że twórcom owej produkcji, udało się uniknąć jakiejś gloryfikacji czy usprawiedliwiania działalności SB, mimo iż taki zabieg byłby tu łatwy do zastosowania, zważywszy na to, iż rzeczywistość jest w tym filmie pokazywana oczami byłych jej funkcjonariuszy.

    Powyższe rzeczy to jednak zdecydowanie za mało, by – choćby z poważnymi zastrzeżeniami – chwalić i polecać ów film. „Psy” owszem mogą być uznane za dzieło „przełomowe”, ale raczej w negatywnym tego słowa znaczeniu. Obraz ten, w historii polskiego kina, był bowiem jednym z pierwszych, który w rozmaitych aspektach przełamywał różnego rodzaju „tabu” i bariery chroniące naszych rodaków przed epatowaniem ich widokiem różnego rodzaju obrzydliwości. O ile bowiem, owszem i wcześniej w polskich filmach zdarzyły się np.  śmielsze sceny erotyczne, o tyle „Psy” szokowały w latach 90-tych 20 wieku niemal „na wszystkich frontach”. Obok wszak seksualnej obsceniczności, polski widz mógł tam wysłuchać pokaźnej dawki wulgarnej mowy, oraz oglądać sceny w rodzaju rozbryzgującego się mózgu. Film ten był więc „przełomowy” dla polskiego kina pod tym względem, że nadganiał on jego „zaległości” względem pochodzących z Hollywood wytworów, które po upadku obowiązywania  tzw. Kodeksu Haysa (co miało miejsce na przełomie lat 60 i 70-tych XX wieku) zaczęły często wzajemnie prześcigać się w pokazywaniu widzom coraz to bardziej rażących i szokujących scen oraz dialogów.

    Niestety też, nie będzie chyba czymś nieprawdopodobnym wysunąć tezę, iż film „Psy” odcisnął swe trwałe i naganne piętno na codziennej kulturze i moralności w Polsce. Chodzi bowiem o natłok wulgaryzmów obecny w owej produkcji. Był to bowiem pierwszy polski film, gdzie wulgarna, knajacka mowa była tak obfita i wręcz wszechobecna. Ktoś powie może teraz, że „Psy” w tym względzie tylko pokazywały brzydką i odstręczającą rzeczywistość. Otóż nie – owszem po części pewno i pokazywały realia w tym względzie, ale też prawdopodobnie zaczęły je kreować, wprowadzając i wytwarzając coraz bardziej powszechną modę na używanie wulgarnych słów. O ile bowiem, jeszcze w latach 60-tych XX wieku, wulgarna mowa była domeną środowisk robotniczych i kryminogennych, podczas gdy np. na naszej polskiej wsi takowa była wręcz nieobecna, a w PRL-u za głośniejsze wypowiedzenie takowych słów w miejscu publicznym można było zostać ukaranym mandatem, o tyle w ostatnim ćwierćwieczu ów sposób słownej ekspresji stał się w naszym kraju wręcz wszechobecny. Dziś bowiem, można powiedzieć, że „klną” przedstawiciele wszystkich warstw i środowisk społecznych – mieszkańcy miast i wsi, młodzi i starzy, wierzący i niewierzący, ludzi o przekonaniach prawicowych i lewicowych. W dużej mierze niestety winna jest temu zwulgaryzowana popkultura, w której filmy typu „Psy” odegrały ważną rolę.

    Zostawmy jednak teraz na boku konkretne sceny i słowa z owego tworu pana Pasikowskiego? Może przynajmniej wyłaniający się z tego filmu morał i lekcja są budujące? Choć, kilka scen daje nam na to nadzieję (vide: wywody „Franza” o potrzebie zachowania policyjnego honoru), to ostatecznie mamy tu do czynienia z obrazem coraz bardziej pogrążających się w złu i nieprawości ludzi. Oto bowiem, „Franz” w porywie wściekłości i urażonej męskiej dumy oddaje się prywatnej, krwawej zemście i na końcu widzimy, jak serią strzałów z kałasznikowa rozwala na kawałki mózg swego dawnego przyjaciela „Ola” za to, że ten uprawiał seks z jego kochanką. Co więcej, „Franz” czyni to, po wcześniejszym nawiązaniu współpracy z gangsterskim konkurentem „Siwego” i wolno puszcza podwładnych tego ostatniego, więc interpretacja, iż przynajmniej na własną rękę chciał on w ten sposób zwalczać przestępczość, wydaje się więc mocno wątpliwa.

    Podsumowując, film „Psy” to jeden z gorszych obrazów w historii polskiego kina – wulgarny, obsceniczny, ociekający krwią i dołujący, „przełomowy”, ale w złym tego słowa znaczeniu. Jest ów też dobrym przykładem tego, jak kino może negatywnie i niszcząco wpływać na codzienną mentalność i obyczajowość. Jak mówi wszak Pismo święte: „W skutek złych rozmów psują się dobre obyczaje” (1 Koryntian 15: 33).

     

    Ps.  Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.

    Numer konta: 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski

      /.../

  10. Surferka z charakterem

    Leave a Comment

    Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o Bethany Hamilton, trzynastoletniej mistrzyni surfingu, która podczas jednego ze swych treningów w wyniku ataku rekina straciła lewą rękę. Mimo tej tragedii, Bethany nie załamuje się i postanawia kontynuować swą pasję, jaką jest trenowanie surfingu. W międzyczasie zaś razem z grupą młodzieży ze swej kościelnej wspólnoty, wyrusza z misją pomocy mieszkańcom Phuket w Tajlandii, którzy ucierpieli w wyniku Tsunami. Tam też, zajmuje się małym chłopcem, który po Tsunami boi się wejść do oceanu. Bethany przekonuje go jednak, by razem z nią zaczął surfować po wzburzonych wodach.

    Choć w filmie tym jest względnie dużo mowy o Bogu i Panu Jezusie, niestety nie możemy go, zasadniczo rzecz biorąc, polecić innym do oglądania, choćby i przy zachowaniu szczególnej ostrożności oraz świadomości, że obok dobrego głównego przesłania ów miałby pewne swe poważne wady i dwuznaczności. Powodem takiej naszej oceny owej produkcji jest bowiem fakt, iż owszem jest w niej relatywnie silnie rozwinięty wątek pro-chrześcijański, jednak ów wydaje się tu służyć tak naprawdę czemu innemu niż wywyższenie najchwalebniejszego imienia Jezus i zachęcania ludzi do prowadzenia uświęconego i bogobojnego życia. Całość tego filmu kręci się bowiem wokół rozterek, problemów i nadziei młodej Bethany związanych z uprawianiem wodnego surfingu. I być może nie byłoby to coś, co zasadniczo przekreślałoby ów obraz jako godny polecenia, jednak fakt, iż surfing jaki widzimy w tym filmie ma bardzo dwuznaczny i wątpliwy charakter, czyni nas wobec niego bardziej krytycznymi. Widzimy tu bowiem, jak ten sport uprawiany jest przez młodych ludzi płci obojga, którzy by móc go swobodniej praktykować, zakładają ewidentnie nieskromne i bezwstydne stroje. Co gorsza, widok tak ubranych (a raczej roznegliżowanych) osób przewija się przez całą fabułę i w zasadzie nie sposób ominąć pokazujących to scen (chcąc bowiem pomijać takowe, nie zrozumiałoby się treści tego filmu). Ba, w pewnych momentach tego filmu widzimy nawet, jak młoda niewiasta w wyraźnie nieprzyzwoity sposób pozuje do zdjęć i nie jest tu przez nikogo ani zganione, ani skrytykowane.

    Oczywiście, można powiedzieć: „Jak sobie zatem wyobrażacie surfowanie po wodzie? W długich szatach do kostek?„. Odpowiedzieć można na to, iż po pierwsze; kobiety i mężczyźni nie muszą i nie powinni pływać razem, zwłaszcza gdy są mocno roznegliżowani. Ostatecznie, sport, o którym mowa, mógłby być uprawiany przez rozdzielone wedle kryterium płci grupy. Po drugie: choć zrozumiałą jest chęć dostosowania ubioru stosowanego w danym sporcie do jego charakteru, tak by można było ów uprawiać w sposób swobodny i efektowny, to nie jest to argument o charakterze bezwzględnym i ostatecznym. Przyzwoitość, która nakazuje m.in. ukrywać widok swego ciała, obowiązuje także w sferze sportu i co najwyżej ze względu na specyfikę poszczególnych dyscyplin sportowych można dopuścić np. nieco krótsze niż w innych okolicznościach spodnie lub sukienki, ale nie powinno to iść zbyt daleko, posuwając się np. do ubierania sportowców w krótkie obcisłe majtki (jak to ma miejsce np. w surfingu).

    Film pt. „Surferka z charakterem” zasadniczo rzecz biorąc jest pochwałą i promocją dwuznacznego i wątpliwego sportu, jakim jest surfing wykonywany w mocno niekompletnych strojach i to jest główny powód, dla którego nie możemy dać mu swej pozytywnej oceny. A że wspomina się przy tym o Bogu, Chrystusie i modlitwie, to nawet tym gorzej.

    Przy tej okazji, polecamy obejrzenie innego filmu, w którym zostały podane oraz wyjaśnione tradycyjnie katolickie i chrześcijańskie zasady odnoszące się do skromności, wstydliwości oraz przyzwoitości w zakresie sposobu ubierania się. Oto link do tego materiału:

     

    Ps.  Spodobała Ci się ta recenzja? Przekaż nam choćby symboliczną darowiznę w wysokości 2 złotych. To mniej, niż kosztuje najtańszy z tygodników opinii, a nasze teksty możesz czytać bez żadnych limitów i ograniczeń.

    Numer konta: 22 1140 2004 0000 3402 4023 1523, Mirosław Salwowski /.../