Leave a Comment Opowieść o samotnym nowojorskim biznesmenie Jacku, który w poranek po spędzonej w pojedynkę Wigilii, niespodziewanie budzi się jako mąż i ojciec rodziny. Teraz nie mieszka już w Nowym Jorku, ale w New Jersey i zamiast zarabiania wielkiej kasy na Wall Street pracuje w małej rodzinnej firmie sprzedającej opony. Zamiast luksusowych kolacji, markowych ciuchów czeka go też zmienianie brudnych pieluch oraz poranne robienie kawy zmęczonej żonie. Początkowo Jack nie jest zadowolony z tak radykalnej zmiany w swym życiu i pragnie wrócić do swej dawnej egzystencji.
Co by nie mówić o zepsuciu Hollywood trzeba przyznać, iż w porównaniu z kinem europejskim znacznie łatwiej jest znaleźć tam wątki idealistyczne (zamiast nihilizmu), optymizm (w miejsce pesymizmu) oraz uznanie dla wielu z tradycyjnych cnót i wartości. Owszem, nawet te dobre rzeczy, są tam często podawane w gęsto polanym sosie obsceniczności, wulgarności, kloacznego humoru i rozrywkowo pokazanej przemocy. Tym nie mniej jednak, różnica w tym względzie pomiędzy kinem amerykańskim, a europejskim jest łatwo dostrzegalna. I „Family Man” stanowi właśnie przykład jednej z takich hollywoodzkich produkcji. W trudno strawnym dla chrześcijanina sosie wulgarnych słów, używania imienia Jezus jako negatywnie emocjonalnego wykrzyknika, obscenicznych aluzji i wyrazistych scen intymnego pożycia, w swym głównym przesłaniu niesie pochwałę rodziny i małżeństwa. Oglądając ów film widzimy wszak, iż bogactwo, prestiż oraz przygodny seks szczęścia nie dają, ale oddana żona, kochające dzieci oraz zbudowany na tych podstawach dom już takowe szczęście owszem niesie. Można powiedzieć, iż film ten w pewien sposób powtarza poniższe nauczanie Pisma świętego:
Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę, liczba dni jego będzie podwojona. Dzielna żona radować będzie męża, który osiągnie pełnię lat w pokoju. Dobra żona – to dobra część dziedzictwa, przypadnie w udziale tym, którzy się boją Pana: wtedy to serce bogatego czy ubogiego będzie zadowolone, a twarz jego pogodna w każdym czasie (Mądrość Syracha 26: 1-4).
Gdyby z owego filmu wyrzucić wspomniane wyżej niebezpieczne treści i dodać do tego jeszcze jakieś wyraźne oraz pozytywne nawiązania do Pana Jezusa i Ewangelii, to wyszedłby nam porządny i chrześcijański film z bardzo budującym przesłaniem. A tak mamy tylko sympatyczny, pro-rodzinny, umiarkowanie konserwatywny obraz z pochwałą pewnych tradycyjnych wartości, którego jednak budujący przekaz jest mocno osłabiany przez wulgarność, obsceniczność oraz brak szacunku dla imienia Bożego.
Tak więc, polecamy oglądać „Family Man” ale z pewną ostrożnością i wyczuleniem na znajdujące się tam niebezpieczne elementy. Wówczas może i da się z tego obrazu wynieść niemały pożytek.
/.../
Leave a Comment Film z gatunku „apokaliptycznych thrillerów”. John, profesor astrofizyki, dostaje do swych rąk kartkę z tajemniczym ciągiem cyfr, które przed 50 laty wypisała pewna dziewczynka. Okazuje się, że owe liczby są zapowiedzią wszystkich większych katastrof, które dotknęły ziemię w ciągu ostatniego półwiecza. Nie są to jednak tylko zapowiedzi przeszłych wydarzeń, ale także tych, które mają dopiero nastąpić, a ostatnie z nich ma przybrać postać prawdziwej apokalipsy.
Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten mógłby być całkiem dobrym obrazem. Jest tu bowiem pokazana wartość miłości bliźniego, przebaczenia, nie eksponuje się tu nieskromności, obscenicznych aluzji, seksu, a niektóre ze scen mogą być nawet zinterpretowane jako ukłon wobec chrześcijaństwa. Niestety jednak wszystko to zostało popsute przez niezwykle dwuznaczną sugestię zawartą w końcowych scenach tej produkcji. Otóż, kiedy cały świat ulega zagładzie, dwoje małych dzieci- chłopiec i dziewczynka – zostaje zabranych przez pewne świetliste postaci i zabrane do czegoś w rodzaju nowego raju. Płynąca z tego sugestia jest więc taka, iż owa dziecięca dwójka stanowi swoistych nowych prarodziców, którzy dadzą początek nowej linii ludzkości. A zatem to, co zostało zepsute przez ludzi w starym świecie, zostanie naprawione i odnowione przez dwójkę tych wybranych dzieci. Jakkolwiek by nie interpretować tożsamość owych świetlistych postaci, które zabierają dzieci do owego „nowego raju” (Anioły czy „Kosmici”?) taka wizja końca tego świata stoi w zupełnej sprzeczności z tym, co mówi na ten temat Pismo święte i tradycyjna wykładnia chrześcijańska. Ten świat skończy się bowiem Sądem Ostatecznym, na którym Pan Jezus będzie publicznie sądził ludzkość dzieląc ją na tych, którzy otrzymają nagrodę niebieską i tych co zostaną przez Niego ukarani wiecznym ogniem piekielnym. Ta ziemia owszem zostanie spalona w ogniu i po tym nastanie „nowa ziemia i nowe niebo”, ale początkiem życia na takowych nie będzie żadna para ludzi – po prostu będą tam przebywać ci, których Chrystus raczył obdarzyć wieczną szczęśliwością.
Film „Zapowiedź” przypomina zatem jabłko ze skrytym w jego wnętrzu robakiem. Zachęcająco wyglądająca powłoka kusi nas by zjeść je do końca, ale, gdy wgryzamy się w nie coraz bardziej, naszym oczom ukazuje się wstrętny robak herezji.
/.../