Tag Archive: Mirosław Salwowski

  1. Przysięga Ireny

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii z czasów II wojny światowej, kiedy to jedna z polskich niewiast (Irena Gut – w jej roli Sophie Nélisse) ukrywała grupę Żydów w piwnicach posiadłości, której to władanie zostało oddane w ręce starszego już wiekiem niemieckiego oficera (Eduarda Rügemera – grany tu przez Dougraya Scotta). W pewnym momencie Rügemer odkrywa, iż w należącym do niego domu znajdują się Żydzi. Początkowo jest zdruzgotany przez tę wiadomość, potem zaś namawia Irenę do tego, by ta zgodziła się podjąć z nim pozamałżeńskie stosunki seksualne (w zamian za jego współudział w ukrywaniu owych ludzi). Na płaszczyźnie światopoglądowej oraz moralnej ta kinowa produkcja ma z pewnością swe niemałe zalety, którymi są życzliwe pokazywanie takich tradycyjnych cnót jak odwaga, poświęcenie, miłość bliźniego oraz – szczególnie mocno tu zaakcentowany – szacunek również wobec nienarodzonego życia i związany z tym sprzeciw wobec aborcji. Co więcej, wszystkie z tych dobrych rzeczy w pewien, dość wyraźny sposób, zostały powiązane z chrześcijaństwem (w katolickiej wersji), gdyż główna bohaterka jest w filmie pokazana jako gorliwa katoliczka. Jakkolwiek byśmy jednak nie pochwalali i nie doceniali wszystkich tych tradycyjnie chrześcijańskich wartości, które zostały wyeksponowane przez twórców tego filmu, nie możemy pominąć milczeniem jednego z jego innych ważnych wątków, który naszym zdaniem zasługuje na wyraźną krytykę. Chodzi oczywiście o pozamałżeńskie akty seksualne, których dopuszczała się Irena Gut po to, by ratować niewinnych ludzi przed grożącą im śmiercią. Otóż wedle tradycyjnego nauczania katolickiego „Dobry cel nie uświęca środków” – mówiąc zaś bardziej precyzyjnie: nie jest moralnie dozwolone czynienie aktów wewnętrznie złych nawet w celu ratowania życia swojego lub swych bliźnich. Wszelkie zaś pozamałżeńskie akty seksualne są właśnie czynami wewnętrznie złymi, a co za tym idzie, nie ma się moralnego prawa ich popełniać nawet w zamiarze ratowania życia niewinnych ludzi. Więcej na tym podobne tematy można przeczytać „klikając” w poniższe linki: https://salwowski.net/2018/01/27/tradycyjny-absolutyzm-moralny-przeciw-etyce-sytuacyjnej-pytania-i-odpowiedzi/ https://salwowski.net/2024/04/25/czy-irena-gut-postapila-wlasciwie/ Mimo jednak tego powyższego, a bardzo poważnego zastrzeżenia, doceniamy ów film ze względu na inne silnie zarysowane w nim pozytywne wątki. Mirosław Salwowski Ps. Grafika została dołączona do powyższego tekstu za witrynami internetowymi: Filmweb.pl, Franciszkanska3.pl /.../
  2. Czerwone maki

    Leave a Comment Film ten opowiada o stoczonej podczas II wojny światowej bitwie polskich oddziałów wojskowych ze zgrupowanymi na terenie włoskiego klasztoru Monte Cassino jednostkami niemieckiej i włoskiej armii. Bitwa ta (a raczej seria bitew) była jednym z najkrwawszych i najbardziej niebezpiecznych epizodów owego konfliktu zbrojnego. W tej produkcji historia tej bitwy jest – po części – opowiedziana przez pryzmat losów Jędrka, młodego polskiego chłopca, który trafił do armii gen. Andersa z terenów byłego Związku Sowieckiego jako jedna z tysięcy sierot. Jędrek początkowo sprawia niemało kłopotów wychowawczych i sam jest sceptycznie nastawiony co do sensu prowadzenia bitwy pod Monte Cassino. Ostatecznie jednak wydarzenia z tym związane odcisną na jego życiu trwałe piętno. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film pt. „Czerwone maki” zasługuje na uznanie, gdyż w życzliwy oraz przychylny sposób przedstawia się w nim takie tradycyjne wartości i cnoty jak odwaga, waleczność, lojalność, patriotyzm. Warto też zaznaczyć, że nie ma tam scen seksu, obsceniczności oraz nie eksponuje się nieskromnych strojów: choć jeden z damsko-męskich pocałunków robi wrażenie zbyt zmysłowego (a ponadto jest on pokazany w raczej życzliwym kontekście). W filmie tym oczywiście – ze względu na jego tematykę – jest pokazana przemoc oraz jej drastyczne efekty, jednak mimo wszystko nie odnosi się przy tym wrażenia, by takowe sceny były tam nadmiernie eksponowane. Co do zaś wulgarnej mowy, to i takowa jest tam zawarta, ale i w tym wypadku wydaje się ona umieszczona bardziej ze względu na pokazanie realiów żołnierskiego i wojennego życia, aniżeli w celu szokowania czy epatowania nią widzów. Gwoli jasności, ta nasza uwaga, nie oznacza jednoznacznej pochwały umieszczania wulgaryzmów w filmach, nawet wówczas gdy są one tam wyrazem realizmu, a nie ich propagowaniem: widzimy jednak dość znaczącą różnicę pomiędzy takimi sposobami i kontekstami obecności wulgarnej mowy w produkcjach filmowych. O ile, trudno jest nam przedstawić jakieś bardziej poważne zastrzeżenia do stricte moralnej i światopoglądowej warstwy tego filmu (może poza pokazaniem w życzliwym świetle zmysłowego pocałunku), to od strony bardziej historycznej film ten jednak zasługuje na wyraźną krytykę. Otóż, choć jego akcja dzieje się w 1944 roku, ukazuje on katolicką Mszę jako odprawioną w rycie „Novus Ordo”, a więc obrzędzie, który został wprowadzony w latach 1969-1970. Trudno określić taki zabieg ze strony twórców bądź co bądź filmu historycznego jako wręcz niedorzeczny i absurdalny. Niżej podpisany nie pisze bynajmniej tych słów z pozycji krytyka Mszy odprawianych w rycie „Novus Ordo” – chodzi mi po prostu o to, że filmy o charakterze historycznym powinny w możliwie najwierniejszy sposób ukazywać realia czasów, którym zostały one poświęcone. Trudno zaś w odniesieniu do tego konkretnego szczegółu mówić o czymś innym niż bardzo rażącym błędzie. Mirosław Salwowski /.../
  3. Till

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii linczu dokonanego na 14-letnim Emmetcie Tillu. Ten czarny nastolatek został latem 1955 roku na Południu Stanów Zjednoczonych brutalnie zamordowany, po tym jak skomplementował (i zagwizdał) na białą kobietę. Jego matka – Mamie Till – postanowiła walczyć o sprawiedliwość dla swego syna w sądzie, próbując doprowadzić do skazania odpowiedzialnych za ów bestialski czyn ludzi. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej produkcja ta jest oczywiście godna polecenia, gdyż ukazuje ona walkę o sprawiedliwość, a także gani rasizm oraz dokonywanie krwawych samosądów (które były niekiedy w dodatku czynione, jak w pokazanym w owym filmie przypadku, z niezwykle błahych powodów). Ponadto, w „Till” znajdujemy dość wyraźne i raczej przychylne odniesienia do wiary chrześcijańskiej, a użyte tam środki wyrazu artystycznego zachowują swój umiar i powściągliwość (brak scen seksu, niewiele wulgaryzmów i przemocy, nieepatowanie obscenicznością oraz nieskromnością). W zasadzie jedynym poważniejszym zastrzeżeniem, jakie można podnieść wobec tego filmu jest to, iż w nieprawdziwy sposób przedstawia on postać ojca Emmetta (Louisa Tilla), który jest tam pokazany jako wybitny obywatel i odważny bohater wojenny. Tymczasem, przynajmniej co do bycia przez niego dobrym obywatelem można mieć poważne wątpliwości, gdyż człowiek ten był cudzołożnikiem, próbującym zabić swą żonę (Mamie Till), który dodatkowo jako żołnierz miał dopuścić się jednego zabójstwa i dwóch gwałtów (za co został skazany na śmierć przez sąd wojskowy). Gwoli rzetelności co do owego wyroku sądu wojskowego są pewne wątpliwości, jednak osobiście nie jestem w stanie tychże obiekcji rozstrzygnąć, zatem pozostaję przy domniemaniu, iż wyroki sądów są słuszne – jeśli ktoś sam chciałby przyjrzeć się tej sprawie odsyłam do artykułu na anglojęzycznej Wikipedii poświęconej postaci Louisa Tilla. Mirosław Salwowski Grafika została dołączona do powyższego tekstu za portalem: Filmweb.pl /.../
  4. Wyrok w Norymberdze

    Leave a Comment Ten nagrodzony dwoma Oscarami film opowiada o trzecim z serii dwunastu procesów niemieckich prawników, którzy swego czasu brali bezpośredni udział we wdrażaniu zbrodniczych praw uchwalanych przez władze nazistowskiej III Rzeszy. Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej produkcja ta zasługuje na uznanie i pochwałę, gdyż stawia wiele z jednej strony trudnych, a z drugiej dość oczywistych co do swej odpowiedzi, pytań odnoszących się do tego, jak należało zachować się w obliczu jawnie, a czasami wręcz skrajnie niesprawiedliwych praw. Innym z pytań, które wybrzmiewają w tym filmie, jest to, czy i w jakim stopniu zwykli obywatele III Rzeszy byli współodpowiedzialni za zbrodnie dokonywane z rozkazu ich nazistowskiego rządu – gwoli ścisłości niżej podpisany akurat na to konkretne pytanie nie znajduje, póki co jasnej i jednoznacznej odpowiedzi. Warto też przy tej okazji docenić, iż „Wyrok w Norymberdze” jest filmem, można by powiedzieć – jeśli chodzi o relacje pomiędzy jego warstwą artystyczną i etyczną – nakręconym w „starym dobrym stylu”. Łączy on bowiem dobitność swego przekazu z jednoczesnym umiarem w bezpośrednim pokazywaniu pewnych złych rzeczy, np. nie ma w nim żadnej obsceniczności, scen seksu czy też wulgarności (chyba że za wulgaryzm uznalibyśmy amerykańskie słowo „Damm”). Mirosław Salwowski Grafika wykorzystana została w powyższym tekście za następującymi stronami internetowymi: Prime Video, Cda.pl /.../
  5. Przymierze

    Leave a Comment Film ten dotyka jednej ze świeżych „ran” amerykańskiej historii, a mianowicie wycofania się w sierpniu 2021 roku amerykańskich wojsk z Afganistanu (który został wówczas ponownie opanowany przez talibów). Na tle tych wydarzeń została nam pokazana historia Ahmeda (afgańskiego współpracownika armii USA) oraz Kinleya (jednego z amerykańskich żołnierzy). Ahmedowi grozi ze strony talibów śmierć za „kolaborację”, w związku z czym Kinley podejmuje próbę wydostania go z Afganistanu. Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej film ten zasługuje na uznanie, gdyż w przychylny sposób pokazuje takie tradycyjne wartości jak dotrzymywanie słowa, odwaga i patriotyzm. Nie ma też w nim żadnego seksu czy obsceniczności, a pokazana przemoc jest uzasadniona jego tematyką i nie robi ona wrażenia bycia eksploatowaną w celach czysto rozrywkowych. Co do zastrzeżeń, jakie można odnośnie tego filmu podnosić, to zastanawiamy się, czy natężenie wulgaryzmów w tym filmie nie jest zbyt duże (to głównie z tego powodu dajemy owej produkcji notę „+2”, a nie „+3”). Tradycyjnie też należałoby poddać refleksji to, czy niektóre z przedstawionych tam – neutralnie lub życzliwie – zachowań nie kwalifikują się, by być nazwanymi mianem kłamstwa, a więc wewnętrznie złego uczynku, którego nie ma się moralnego prawa popełniać nawet dla ratowania życia niewinnej osoby (choć z drugiej strony można je interpretować jako tzw. zastrzeżenie domyślne, a więc coś co może być moralnie dozwolone – Patrz: Tekst na ten temat). Gwoli ścisłości: to, iż polecam film, w którym widz poniekąd ma „kibicować” Amerykanom i ich afgańskim pomocnikom, nie zaś talibom, nie oznacza, że w całej tej historycznej sprawie – niżej podpisany – opowiada się po stronie USA przeciw talibom. Zagadnienie odnośnie tego, po której stronie było tu więcej racji, jest wedle mnie zbyt skomplikowane i złożone, by próbować odpowiadać na nie w ramach tejże filmowej „recenzji”. Na ten moment napiszę, że tak talibowie mają swoje zasługi dla Afganistanu (np. walka z pedofilską tradycją „Bacha bazi”, ukrócenie bandytyzmu), jak i rząd USA miał powody, by obalić ich rząd (gdyż ów wspomagał i chronił Osamę bin Ladena odpowiedzialnego za wymordowanie około 3 tysięcy niewinnych amerykańskich obywateli). W powyższym tekście pochwaliliśmy zatem ów film za określone, promowane przezeń tradycyjne wartości, nie mając przy tym zamiaru sugerowania po której z politycznych stron się tu opowiadamy. Mirosław Salwowski Grafika została dołączona do powyższego tekstu za portalem Filmweb.pl /.../
  6. Historia małżeńska

    Leave a Comment Film ten opowiada o małżeństwie Charliego i Nicole, które to po dziesięciu latach zgodnego pożycia zaczyna się rozpadać. Dzieje się to po tym, jak przed dwojgiem z nich pojawiają się nowe ścieżki zawodowej kariery. Pewnego dnia więc Nicole decyduje się złożyć pozew rozwodowy, o czym Charlie dowiaduje się poniekąd przypadkiem. Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej produkcja ta – mimo że nie jest pod tym względami bardzo jednoznaczna – zasługuje na uznanie. Z pewnością wszak nie mamy tu do czynienia z jakąś apologią rozwodu, a wręcz przeciwnie w filmie tym pokazuje się, jak dużo problemów i zranień może on przynieść. To wskazanie na problemy i zranienia związane z rozwodem zostały zresztą ukazane w – można by powiedzieć – wybitnie artystyczny sposób. W „Historii małżeńskiej” wyczuwa się bowiem, jak przenikają się ze sobą dwie płaszczyzny: z jednej strony wydaje się nam, iż twórcy filmu kreują obraz, w którym rozwód to „nic wielkiego”, ot świadoma decyzja dwojga dorosłych ludzi, którzy doszli do wniosku, że powinni przestać być już razem; z drugiej jednak strony pod tą powierzchownością wyczuwa się tragizm całej tej sytuacji. Nawet więc jeśli, ów film nie jest w swej krytyce czy potępieniu dla rozwodów jednoznaczny, to nie jest on ich obroną albo tym bardziej pochwałą. A kto wie – być może przez wskazany przeze mnie wyżej, a zastosowany przez jego twórców „zabieg artystyczny” jest on dla niejednego widza bardziej przekonujący aniżeli miałoby to miejsce w przypadku, gdyby stanowił on swego rodzaju „antyrozwodową” polemikę. Ponadto można powiedzieć, iż w „Historii małżeńskiej” poddany zostaje krytyce amerykański system prawny odnoszący się właśnie do kwestii rozwodów, gdyż pokazuje się tam, jak ów system sprzyja wzajemnemu antagonizowaniu się małżonków. Jak pisze o tym, jedna z recenzentek portalu Filmweb.pl, pani Małgorzata Steciak: „Obnaża przy okazji absurdy amerykańskiego systemu prawnego żerującego na poczuciu krzywdy małżonków i pielęgnujących w nich urazy. Zaprojektowanym, by dzielić niegdyś bliskich sobie ludzi, wykoślawiać i odkształcać rzeczywistość, zasłaniając się walką o podział majątku czy prawa do opieki nad dzieckiem.” (Patrz: Filmweb.pl, „Sceny z życia małżeńskiego”) Co do większych zastrzeżeń, jakie można by próbować podnieść wobec owego filmu, to są nimi wulgaryzmy, a także słowne nawiązania do pewnych seksualnie dewiacyjnych lub obscenicznych czynności. W jednej ze scen, feministycznie nastawiona adwokat – będąca reprezentantką Nicole – wygłasza też antychrześcijańsko brzmiącą tyradę, acz w tym wypadku nie jesteśmy pewni, czy słowa te zostały tam umieszczone w przychylnym czy choćby neutralnym duchu (dlatego też mimo obecności tej sceny w dziale „Wątki antychrześcijańskie” wpisaliśmy „Brak”, a nie np. „Niewiele”). Reasumując: doceniamy ten film, gdyż mimo wszystko wydaje się on nieść – w pewien nazwijmy to nawet „podprogowy” czy nieświadomy sposób – przesłanie niechętne rozwodom, ukazując ich tragizm oraz niebezpieczeństwa. Ostrożność jednak jest tu stanowczo zalecana ze względu na sporą liczbę wulgaryzmów oraz sprośne i obsceniczne nawiązania. Mirosław Salwowski Grafika została dołączona do powyższego tekstu za portalem Filmweb.pl /.../
  7. Jeszcze o „Zielonej granicy”

    Leave a Comment

    Pewien czas temu jedna z osób zwróciła mi uwagę na tekst autorstwa pani Małgorzaty Tomczak pt. „Rodziny z dziećmi, wykształcona Afganka, ciężarna kobieta – osoby takie, jak w filmie Holland, są na granicy wyjątkami”. W tym opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej” artykule autorka sugeruje, iż między innymi film w reżyserii Agnieszki Holland pt. „Zielona granica” w mocno jednostronny sposób – czyli na korzyść retoryki „proimigracyjnej” – przedstawia sprawę kryzysu na polskiej granicy wschodniej. Pani Tomczak w kontekście takiej retoryki otwarcie nawet stwierdza:

    Po dwóch latach pisania o migracji i kryzysie na granicy nie mam wątpliwości, że wytwarzamy fałszywą wiedzę.”

    Co prawda, pani Tomczak w żadnym miejscu wspomnianego tekstu nie przyznaje się do czegoś, co można by nazwać mianem „jawnego kłamstwa”, jednak nie ukrywa, że w celu lepszego nastawienia do imigrantów strona – którą niegdyś i ona reprezentowała – stosowała pewnego rodzaju pominięcia, „przefiltrowanie” rzeczywistego obrazu sytuacji, etc. Te słowa autorka „Gazety Wyborczej” odnosi także do filmu „Zielona granica”.

    W związku z tym zachodzi zatem pytanie, czy moja – opublikowana na tym portalu – recenzja owej produkcji kinowej nie była dla niej zbyt pochlebna? A może należałoby powiedzieć więcej: czy nie była ona zasadniczo błędna? Otóż, nie sądzę, by uprawnione było zastosowanie wobec niej tego drugiego określenia („zasadniczo błędna”). Dalej bowiem podzielam wyrażoną w „Zielonej granicy” krytykę tzw. pushabacków”. Ciągle też uważam, iż życzliwy sposób w jaki zostali w tym filmie zobrazowani polscy aktywiści niosący pomoc nielegalnym imigrantom znad naszej granicy z Białorusią zasługuje na szacunek i uznanie. Co do zaś „jednostronności” owego filmu to przynajmniej delikatnie została ona przez nas zauważona już w pierwszej wersji jego recenzji. W punkcie nr 5 recenzji napisałem wszak:

    Jeśli chodzi o samych imigrantów to ów obraz owszem wydaje się być przesłodzony: chyba wszyscy z nich są pokazani w filmie w bardzo życzliwym świetle.”

    Nie jest zatem tak, iż w momencie pisanie recenzji „Zielonej granicy” nie dostrzegałem żadnej jej wady czy braku. Przyznaję jednak, że poziom jednostronności tego filmu był chyba jednak zbyt duży, by zasługiwał on na notę „+3” („Dobry”) – a taką właśnie ocenę nadałem mu pierwotnie. Dlatego też postanowiłem obniżyć jego ocenę z +3 na „+2” („Dobry ale z poważnymi zastrzeżeniami”). Myślę, iż jest to w miarę – czyli z uwzględnieniem naszych ludzkich ograniczeń i ułomności – sprawiedliwa i uczciwa ocena filmu pt „Zielona granica”.

    Mirosław Salwowski

    ***

    Kadr z filmu „Zielona granica”. Fot. Metro Films

  8. 1670 (serial TV)

    Leave a Comment Ta nowa produkcja Netflixa jest satyrycznym spojrzeniem na 17-wieczną polską szlachtę, jak i relacje zachodzące pomiędzy takową a innymi warstwami społecznymi (głównie chłopami, ale również mieszczanami). Przy tej okazji twórcy owego serialu przemycili też szereg łatwych do odczytania odniesień względem otaczającej nas aktualnie rzeczywistości. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej serial pt. „1670” nie jest bardzo łatwy do pozytywnego lub negatywnego ocenienia, acz ostatecznie uznałem, iż zasługuje on jednak na notę „-1” (a więc „Wyraźnie niebezpieczny albo dwuznaczny„). Choć bowiem jego zaletą jest przeprowadzana w humorystyczny sposób krytyka różnych tak sarmackich, jak i bardziej „tradycyjnie polskich”, a także „klerykalnych” (patrz: postać ks. Jakuba Adamczewskiego) wad w rodzaju chciwości, kłótliwości czy pijaństwa, to jednak jest to przy tym bardzo mocno przemieszane z życzliwymi aluzjami wobec ideologii LGBT. Ponadto jeden z wątków tej produkcji może być interpretowany albo jako wsparcie dla swego rodzaju sceptycyzmu religijnego albo też indyferentyzmu w tej sferze – obie postawy są zaś błędne i nie zasługują na pochwałę. Co więcej, odnosimy przy tym wrażenie, iż tak słuszna satyra na nasze polskie wady narodowe, jak i wsparcie dla pewnych grzechów oraz wad są w tym serialu oferowane niczym w nierozłącznym pakiecie. Gwoli ścisłości: nie twierdzimy, iż niniejsza interpretacja przesłania mającego stać za ową nową produkcją Netflixa jest z pewnością nieomylna, a oglądanie jej bez ważnej potrzeby stanowi materię grzechu. Po prostu, taka jest moja opinia na ów temat, a przy zapoznawaniu się z poszczególnymi dziełami popkultury ostrożność jest zwykle bardziej wskazana aniżeli nadmiar beztroski. Mirosław Salwowski Ps. Grafika dołączona została do powyższego tekstu za następującymi źródłami: Filmweb.pl, Robert Pałka/Netflix /.../
  9. Recepta na święta

    Leave a Comment Film ten opowiada o Vanessie, ambitnej pani doktor, która przyjeżdża do rodzinnego domu na święta Bożego Narodzenia. W tym przedświątecznym i świątecznym czasie Vanessa stanie przed dylematem odnoszącym się do rozwoju jej kariery zawodowej, a także jej osobistego (romantycznego) życia. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej produkcja ta jest miłą (choć jednak „przesłodzoną”) opowieścią o ważności takich tradycyjnych cnót i wartości jak rodzina, małżeństwo, miłość bliźniego, rzetelne wykonywanie swych obowiązków. Nie uświadczy się też w niej żadnego seksu, obsceniczności, wulgarności, przemocy czy specjalnego eksponowania nieskromności (choć nie do końca przyzwoite stroje są w niej pokazane). Jedynie na końcu owego filmu znajdziemy scenę niezbyt przyzwoicie wyglądającego pocałunku pomiędzy niepoślubioną parą – ale jest ona dość krótka i ponadto trudno taką jedną scenę porównywać z natężeniem i ciężarem gatunkowym tego, co pod tym względem można obejrzeć w raczej większej części współczesnego przemysłu filmowego. Jeśli więc mamy już coś w tym filmie krytykować, to jest to przede wszystkim to, czego w nim nie ma. Nie ma zaś w nim jakichś bardziej wyraźnych i bezpośrednich odniesień do samego sedna Bożego Narodzenia, a więc osoby naszego Pana i Zbawcy Jezusa Chrystusa. Ta okoliczność jednak razi, gdy zważy się, że ów film jednak nawiązuje do okresu owych świąt. Odnośnie zaś wątku, który jest obecny w omawianym obrazie, a który raczej zasługuje na naszą przyganę, to należy tu wymienić przychylnie pokazany zwyczaj okłamywania dzieci polegający na wmawianiu im, iż rzekomo sam św. Mikołaj (w kulturze amerykańskiej nazywany „Santa Claus”) przychodzi i zostawia im prezenty. Nie kwestionując, iż za owym zwyczajem kryją się dobre intencje, to na płaszczyźnie obiektywnej należy ocenić go jako moralnie naganny. W celu zapoznania się z bardziej szczegółową argumentacją przemawiającą przeciw tego rodzaju wprowadzaniu w błąd dzieci, zachęcamy do zapoznania się z poniżej linkowanymi artykułami i materiałami filmowymi: http://edwardfeser.blogspot.com/2010/11/there-is-no-santa-clause.html https://salwowski.net/2019/12/06/piec-powodow-dla-ktorych-klamstwa-o-sw-mikolaju-sa-grzeszne/ Pomimo jednak powyższych zastrzeżeń, polecamy zapoznanie się z filmem pt. „Recepta na święta”. Mirosław Salwowski Ps. Powyżej opisany film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/recepta-na-swieta *** Grafika dołączona do powyższego tekstu została za następującymi stronami: Filmweb.pl, Canal Plus /.../
  10. To wspaniałe życie

    Leave a Comment Ten „bożonarodzeniowy klasyk” opowiada o Georgu Baileyu, który postanawia popełnić samobójstwo po tym jak popadł w poważne tarapaty finansowe. Z pomocą przychodzi mu jednak zesłany przez Boga anioł Józef, który pokazuje Georgowi, jak otaczająca go rzeczywistość wyglądałby w sytuacji, gdyby nie przyszedł on na ten świat. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film ten jest oczywiście wart polecenia, gdyż w przychylny sposób ukazuje nam takie z tradycyjnie chrześcijańskich cnót i wartości jak: wiara w Boga, modlitwa, dobroczynność, pomoc bliźniemu, rodzina i małżeństwo. Co więcej, jako że produkcja ta była kręcona w czasach „starego, dobrego” Kodeksu Haysa to nie uświadczy się w niej seksu, obsceniczności, nagości, wulgarnej mowy czy zbyt naturalistycznie lub „rozrywkowo” pokazywanej przemocy. Tytułem zastrzeżeń, jakie można sformułować względem tego filmu, to należy się w tym miejscu odnieść się do scen, w których w tonie zbyt humorystycznym żeńska nagość jest sugerowana (acz nie pokazywana). Myślę również, iż sceny w których ukazuje się pozamałżeńskie tańce damsko-męskie są utrzymane w co najmniej neutralnym, jeśli nie życzliwym wobec nich kontekście – co rzecz jasna na naszą pochwałę nie może zasługiwać. Należy w tym miejscu wspomnieć także o kontrowersyjnym doktrynalnie przedstawianiu świata aniołów – występujący w filmie anioł Józef ukazany jest jako istota pod kątem psychologicznym wyraźnie niedoskonała. Ten wątek omawianej produkcji być może należy potraktować jako swego rodzaju humorystyczne „antropomorfizowanie” owego zagadnienia. Ostatecznie zaś biorąc, mowa jest tu o ułomnościach owego anioła, które nie mają charakteru stricte moralnego, a zatem autorzy filmu nie zasugerowali w ten sposób, iż posłuszne Bogu anioły są również grzesznikami (co oczywiście byłoby już co najmniej skrajnie wątpliwą rzeczą). Podsumowując: nasze doktrynalne i moralne zastrzeżenia wobec filmu „To wspaniałe życie” nie mają raczej poważniejszego charakteru i w żaden bardziej wyraźny sposób nie przyćmiewają one wspaniałego oraz tradycyjnie chrześcijańskiego jego przesłania. Polecamy zatem obejrzenie owego obrazu – zwłaszcza w nadchodzącym czasie przygotowywania się i obchodzenia świąt narodzenia naszego Pana i Zbawcy Jezusa Chrystusa. Mirosław Salwowski *** Grafika dołączona została do powyższego tekstu za następującymi stronami internetowymi: www.filmweb.pl, www.teleman.pl /.../