Tag Archive: Mirosław Salwowski strona filmowa

  1. Akademia pana Kleksa

    Leave a Comment Film nakręcony na motywach powieści autorstwa Jana Brzechwy o tym samym tytule. W uwspółcześnionej wersji tej opowieści główną bohaterką jest 12-letnia Ada Niezgódka, która mieszka z matką w Nowym Jorku. Jak się dowiadujemy, ojciec dziewczynki, podróżnik i marzyciel, zaginął wiele lat temu. Matka Ady wciąż poszukuje męża, przez co dziewczynka czuje się w pewien sposób przez nią zaniedbywana. Nastolatka stara się „chodzić mocno po ziemi”, gdyż wyobraźnię i wszelkie „bujanie w obłokach” uważa za przyczynę swoich rodzinnych problemów. Tym bardziej jest zaskoczona wizytą bajkowego posłańca – szpaka Mateusza, który przynosi jej zaproszenie do bajkowej Akademii pana Kleksa … Zanim przejdziemy do zasadniczego omówienia filmu, warto może przypomnieć, że serwis KulturaDobra zasadniczo nie zajmuje się oceną produkcji pod kątem artystycznym, a przygląda się im pod kątem przekazywanych widzowi idei czy wartości (oczywiście z perspektywy chrześcijańskiej). Zatem nie będę się tu rozwodzić chociażby nad brakiem przekonującej intrygi czy papierowością postaci. Wspominam jednak o tym, ponieważ film jest dość długi i może dorosłych widzów znudzić. Warto jednak pamiętać, iż jest to film dla dzieci. I dzieciom ma rzeczywiście szanse się spodobać, ponieważ jest, co by o nim nie powiedzieć, wizualnie piękny i baśniowo kolorowy. Dlatego może warto, żeby rodzice trochę się „poświęcili” i obejrzeli ten film ze swoimi pociechami, tym bardziej że chyba nie ma teraz za dużo filmów, które byłyby robione przede wszystkim dla dzieci. Po tej krótkiej dygresji czas już na właściwe omówienie i ocenę filmu. A zatem produkcja ta jest zasadniczo, choć z pewnymi zastrzeżeniami (o czym mowa później) pozytywna i godna polecenia. Mamy tutaj przede wszystkim dobre przesłanie o tym, że kierowanie się żądzą zemsty nie jest rzeczą dobrą ani dla jednostek, ani tym bardziej dla całych społeczności. Napiętnowane jest też w tej opowieści okrucieństwo oraz zbędna przemoc. Jako pozytywne postawy ukazane są tu też słusznie takie postawy jak dążenie do pojednania i pokoju, okazywanie bliźnim współczucia i empatii, troska o zwierzęta oraz umiejętność dostrzegania dobra nawet w osobach złych czy wrogach. Trzeba też podkreślić, że wątki te nie są podlane sosem pacyfizmu, gdyż uczniowie Akademii przeciwstawiają się też czynnie napastnikom, walcząc w jej obronie. Film uczy też dzieci brania odpowiedzialności za własny los, zachęca do przełamywania lęków, i, rzec można, do życia z odwagą i wyobraźnią. Nie zabrakło również w tym obrazie pozytywnych nawiązań do wartości rodzinnych i przyjaźni. Niestety ogólną ocenę tego filmu obniżają różne wątki poboczne, o charakterze co najmniej dwuznacznym. Pierwsze, na co warto zwrócić krytyczną uwagę, to pojawiające się w Akademii migawki nawiązujące (w sposób raczej pozytywny) do fałszywych kultów i związanych z nimi praktyk np. poprzez scenę buddyjskiej medytacji. Jak powiedzieliśmy, nie są to jakieś konkretne sceny, a raczej migawki, umieszczone w filmie prawdopodobnie tylko dla zadośćuczynienia politycznej poprawności. Niemniej można powiedzieć, że z takich migawek wynika, iż w Akademii mają miejsce jakieś pogańskie praktyki, i to najprawdopodobniej za zgodą oraz aprobatą Pana Kleksa. A jeśli założymy, iż Akademia jest baśniową fantazją na temat szkoły idealnej, to trudno by taki wzorzec nie zaniepokoił rodziców pragnących wychować swoje dzieci w duchu chrześcijańskim. Zresztą ogólny obraz Akademii, który się nam wyłania z dość słabo zarysowanego scenariusza, jest dość poważnym zarzutem, jaki można postawić temu filmowi. Akademia przywodzi na myśl elitarną niegdyś szkołę, która próbowała się na siłę uwspółcześnić. Widzowie, którzy oglądali film o tym samym tytule z roku 1983 z pewnością zauważą chociażby utratę autorytetu samego pana Kleksa, który pierwotnie był szanowanym profesorem i dyrektorem Akademii, co oczywiście nie wykluczało tego, że cieszył się też wielką sympatią swoich podopiecznych. Pewnym niepokojącym zmianom zdaje się tu też ulegać metoda nauczania – uczniów zachęca się przede wszystkim do opierania się na wyobraźni, jakichś rzekomych wewnętrznych mocach i intuicji. Nie kwestionując potęgi wyobraźni, to wpajanie dzieciom takiego podejścia „na widzimisię” do nauk ścisłych wydaje się co najmniej wątpliwe. Ogólnie nowa Akademia pana Kleksa w pogoni za inkluzywnością zdaje się poświęcać jakość nauczania. Tyle z tego dobrego, że upadek Akademii może zachęcić widza do refleksji nad tym, czy chociażby powrót do niekoedukacyjnych szkół nie wyszedłby jednak na dobre wielu szkołom. Podsumowując ten wątek – promowany wzorzec „szkoły idealnej” zdaje się godzić na obniżanie jakości nauczania, nadmierne skupienie uwagi uczniów na dobrym samopoczuciu kosztem pracy i dyscypliny, nadto kładzie zbytni nacisk na poznawanie rzeczywistości przez środki uzupełniające, takie jak wyobraźnia i intuicja, odsuwając jakby na bok rozumowe poznawanie rzeczywistości i prawdy. Nie będziemy jednak czynić moralnego zarzutu filmowi z tego, iż w Akademii uczy się magii, ponieważ ma ona tu charakter czysto bajkowy i nie odwołuje się do prawdziwych praktyk okultystycznych, jak ma to miejsce w filmach z serii o Harrym Potterze (choć Akademia zyskała już uszczypliwą nazwę „Polski Hogwart”). Inne niepokojące wątki filmu to kreowanie Ady na jakiegoś zbawiciela, od którego „wszystko zależy”, niejasne odwołania do jakichś mocy, które drzemią rzekomo w ludziach oraz myśl, że nikt nie rodzi się zły, co jest oczywiście sprzeczne z prawdą wiary o grzechu pierworodnym. Choć to ostatnie sformułowanie wydaje się raczej pewnym skrótem myślowym twórców filmu, niż stwierdzeniem o rzeczywiście heretyckim znaczeniu. Choć tych błędnych czy co najmniej dwuznacznych rzeczy jest w tym filmie rzeczywiście dużo, to jednak mają one charakter migawkowy. Pojawiają się wprawdzie często, ale też szybko znikają z ekranu, nie przyćmiewając ogólnie pozytywnej jego treści i przesłania. A zatem polecamy tę produkcję, choć z bardzo poważnymi zastrzeżeniami oraz ostrzeżeniem, że być może rodzice będą jednak musieli „prostować” dzieciom pewne wątki po obejrzeniu Akademii. Marzena Salwowska /.../
  2. Złowrogi

    Leave a Comment Będący ateistą, doktor psychiatrii James Martin przyjeżdża do jednego ze stanowych więzień( akcja filmu dzieje się w USA) by zbadać stan zdrowia osadzonego tam seryjnego mordercy. W czasie rozmowy z dr. Martinem ów przestępca deklaruje, iż w rzeczywistości przemawia przez niego demon, który opętał jego ciało. Początkowo Martin nie dowierza tym zapewnieniom, ale znajomość pewnych szczegółów z jego prywatnego życia, które padają z ust badanego przez niego człowieka, zaczynają chwiać tym sceptycyzmem. Na płaszczyźnie moralnej oraz światopoglądowej film pt. „Złowrogi” może być polecany, a to choćby z tego powodu, iż łączy w sobie poprawną teologię w zakresie prawd tyczących się istnienia szatana oraz jego sposobów szkodzenia ludziom z pewnego rodzaju umiarem w ukazywaniu szczegółów takiej aktywności: nie ma tu np. scen brutalności, seksu, obsceniczności oraz nagości. Co do niektórych innych aspektów owego filmu, którym warto się przyjrzeć zapraszam do obejrzenia poniżej linkowanego materiału, który ostatnio nagrałem na prowadzonym przez siebie kanale „Prawda i Konsekwencja: Poniżej podaję też linki pod którymi można m.in. zasięgnąć informacji, gdzie aktualnie można obejrzeć film pt. „Złowrogi”: https://rafaelfilm.pl/zlowrogi/ https://rafaelfilm.pl/zlowrogi/#lista-kin Mirosław Salwowski *** /.../
  3. Przypadkowy misjonarz

    Leave a Comment Główny bohater filmu to znany hollywoodzki aktor DJ Miller. Ten zakochany w sobie mężczyzna źle znosi porzucenie, zatem, gdy pewnego dnia odchodzi od niego „narzeczona”, swoje smutki zaczyna topić w alkoholu. Agent gwiazdora widząc, jak bardzo zaniedbuje on nie tylko swoje obowiązki, ale też wszelką dbałość o siebie samego, postanawia interweniować. Namawia aktora, aby zrobił sobie przerwę pracy i wypoczął w egzotycznym dla siebie miejscu, a mianowicie w Hiszpanii. DJ Miller daje się nakłonić na ten pomysł, nie spodziewając się, iż stopień egzotyki, którą napotka na miejscu, szybko go przerośnie. Dziwnym trafem bowiem przed ostatnią bramką na lotnisku główny bohater zderza się z lecącym na misję w Afryce doktorem Millerem. W zamieszaniu mężczyźni zamieniają się biletami, po czym trafiają do niewłaściwych samolotów. Po lądowaniu zamiast luksusowych wakacji w Europie gwiazda Hollywood zastaje więc spartańskie warunki chrześcijańskiej misji w Afryce. Taki stan rzeczy nie przypada Millerowi do gustu, tak samo zresztą nie cieszy go z początku towarzystwo misjonarzy, irytuje go zwłaszcza nader sceptyczna wobec jego osoby Sarah … Film ten posługuje się znanym, choć ostatnio nieco zapomnianym, schematem pozytywnej przemiany bohatera, wyrwanego ze znanego sobie życia i nieoczekiwanie wrzuconego na głęboką wodę trudniejszych okoliczności. Bohater takiej opowieści jest zwykle egoistyczny, zapatrzony w siebie, zainteresowany głównie karierą i pieniędzmi, traktujący innych ludzi z góry (przede wszystkim oczekuje, że będą mu usługiwać, albo się nim zachwycać). Człowiek taki nie wykazuje też pokory wobec Boga ani wdzięczności za wszystko to, czym został obdarzony, ale uważa swoje powodzenie za coś oczywistego, co mu się po prostu należy. Taką osobą jest właśnie DJ Miller. Szybko zmienia się on jednak w zetknięciu z chrześcijańskimi misjonarzami, którzy mają zupełnie inne niż one w życiu priorytety i odmienną postawę wobec bliźnich. Humorystycznie pokazane przygody głównego bohatera uwypuklają niejako powagę i znaczenie samej pracy chrześcijańskich misjonarzy. Na swój sposób film ten mierzy się też z mitem o tym, jakoby ludom pierwotnym misje nie były potrzebne. Taki właśnie pogląd, iż plemionom pogańskim pomoc, wiedza, a przede wszystkim niesiona przez cywilizację chrześcijańską wiara nie niosą żadnego pożytku (ba, nawet są dla nich szkodliwe) reprezentuje na początku właśnie DJ Miller. Stanowisko to jednak zmienia, kiedy w dramatycznych okolicznościach przekonuje się, iż nie tylko doświadczeni misjonarze, ale nawet on sam jest zaskakująco potrzebny tym ludziom. Jeśli chodzi o zastrzeżenia wobec filmu, to są tutaj pewne pomniejsze negatywne elementy. Jest tu więc częściowa nagość (męska, bez kontekstu erotycznego) oraz jeden żart odwołujący się do przeciwnych naturze praktyk seksualnych (do współżycia mężczyzny z mężczyzną). Pomimo jednak tych potknięć film ten jest jak najbardziej godny polecenia, pokazuje bowiem pozytywną przemianę głównego bohatera, zawiera też wątek miłosny pokazany bez nieczystości oraz podkreśla wartość pracy chrześcijańskich misjonarzy. Nie brak tu też zachęty do czytania Biblii oraz modlitwy. Marzena Salwowska Ps. Opisany powyżej film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem: https://katoflix.pl/film/przypadkowy-misjonarz /.../
  4. Niezwykła wędrówka Harolda Fry

    Leave a Comment Harold Fry to spokojny starszy pan, który mieszka wraz z żoną w domu z ogródkiem na przedmieściach Devon. Pewnego dnia ten emerytowany mężczyzna otrzymuje list od dawnej przyjaciółki z pracy – Queenie Hennessy. Dowiaduje się z niego, że kobieta ma nowotwór i przebywa w hospicjum. Z początku Harold zamierza wyrazić swoje wsparcie przyjaciółce po prostu w formie listu; jednakże w drodze na pocztę, po części pod wpływem nieznajomej dziewczyny (której historią się inspiruje), podejmuje zaskakującą decyzję. Wyrusza w 600-kilometrową drogę z Devon do Berwick-upon-Tweed (tam znajduje się hospicjum, w którym przebywa Queenie). Pan Fry jest przeświadczony, że, dopóki będzie szedł, jego przyjaciółka nie umrze i że owa „pielgrzymka” ją uzdrowi. Główny bohater realizuje swój zamiar właściwie bez namysłu, z początku nie zawiadamiając nawet żony, bez telefonu komórkowego, mając przy sobie tylko rzeczy, które uważa za niezbędne … Film ów zasługuje na uwagę i docenienie jako przykład wartościowego „kina drogi”. Mówiąc bardziej precyzyjnie, obraz ten można nawet określić mianem „kina pielgrzymki”, taki bowiem charakter ma piesza wędrówka głównego bohatera. Choć jest to „pielgrzymka świecka” (o czym będzie mowa później), to zawiera w sobie wiele pozytywnych elementów. Mocno wyeksponowana jest tu m.in. idea oczyszczania duszy poprzez celowy, skonkretyzowany wysiłek. Trud podjętej drogi pozwala bowiem bohaterowi wytrąconemu z codziennej rutyny spojrzeć z dystansem na własne życie, zajrzeć w głąb siebie, rozliczyć się z błędami i grzechami z przeszłości, W czasie tej wędrówki Harold mierzy się też ponownie z największą tragedią swojego życia, z którą nie potrafił poradzić sobie przez ostatnich 25 lat, a która to zbudowała mur pomiędzy nim a jego żoną. Na swojej drodze spotyka też innych ludzi, dla których jest inspiracją, którzy często pomagają mu bezinteresownie, lub którym on sam stara się pomóc. Jednym z ważniejszych aspektów tej wędrówki głównego bohatera jest fakt, że powziął ją z miłości bliźniego Pragnie on bowiem dać swojej przyjaciółce nadzieję i siłę do walki z chorobą, a także zadośćuczynić jej za krzywdę, jaką poniosła (z własnego wyboru) z jego powodu przed laty. Mimo smutnych tematów, które dominują w filmie, jest on też mimo wszystko bardzo optymistyczny. Pokazuje bowiem, że również w starszym wieku można i warto coś zmieniać w życiu na lepsze. Obraz ten kończy się wręcz romantycznym „Happy Endem” (jest to na tyle łatwe do przewidzenia, iż nie trzeba chyba przepraszać za spoiler) – Harold odzyskuje miłość żony, która wręcz zakochuje się w nim na nowo. Jego wysiłek podjęty dla bliźniego, przynosi mu więc też nieoczekiwaną osobistą korzyść. Obok tych głównych pozytywnych wątków, film ten ma jeszcze sporo pomniejszych zalet, z których jako ciekawostkę warto wymienić postać bezpańskiego psa. Zwierzę to przyłącza się jako towarzysz do wędrówki głównego bohatera, idzie z nim większość drogi, a kiedy już wyczuwa, że nie będzie dalej potrzebne, odłącza się od Harolda, by towarzyszyć innej osobie. Jest to o tyle ciekawe, iż choć film nie ma jakiegoś wyraźnego przesłania religijnego, to wątek ten może kojarzyć się z psem towarzyszącym Tobiaszowi Młodszemu w jego długiej pieszej wędrówce (patrz: biblijna Księga Tobiasza). Nadto przywodzi myśl o Bożej Opatrzności, która sprawia, że poddane nam zwierzęta są też nieraz dobrymi i mądrymi towarzyszami w ludzkich trudach. Mimo ogólnie pozytywnego wydźwięku film ten ma niestety również pewne istotne wady. Po pierwsze jest tutaj w miarę dużo wulgarnej mowy, tzn. nie ma jej więcej niż w przeciętnej współczesnej produkcji filmowej, jednakże jest jej więcej, niż byśmy się tego spodziewali, biorąc pod uwagę spokojny klimat tego obrazu. Najpoważniejszym jednak brakiem tego filmu jest parokrotne podkreślanie faktu, iż główny bohater nie interesuje się wiarą w Boga. Nie znaczy to, iż jest zdeklarowanym ateistą czy krytykiem chrześcijaństwa (raczej jak sam mówi, nie bardzo pojmuje sam koncept wiary w Boga). Ten brak wiary głównego bohatera może być o tyle problematyczny, że podejmuje on wędrówkę, którą trudno nazwać inaczej niż pielgrzymką. Tyle że brak odniesienia do Boga w tego rodzaju przedsięwzięciu daje niemiłe poczucie, że w zlaicyzowanej kulturze kolejna rzecz należąca z natury do sacrum zawłaszczana jest przez profanum. Można by też rzec, że gdyby w jakiś sposób dzięki wędrówce i wyrzeczeniom Harolda jego przyjaciółka zupełnie ozdrowiała, to byłby to też rodzaj świeckiego cudu, dokonany dzięki sile dobrej woli człowieka. W całym filmie zresztą pobrzmiewa coś w rodzaju przesadnego humanistycznego przekonania o tym, że ludzie są dobrzy (przesadnego, gdyż nie uwzględnia ono głębokiego zepsucia natury ludzkiej przez grzech pierworodny). Jest tu też miejscami widoczna bezrefleksyjna pobłażliwość dla ludzkich grzechów. Kiedy np. pewien nieznajomy zwierza się głównemu bohaterowi z tego, że najmuje jakiegoś biednego młodego człowieka do świadczenia usług seksualnych, to można odnieść wrażenie, iż w sumie „to nic takiego”. Ba, z perwersji tego mężczyzny (upodobanie do lizania butów chłopaka) wynika nawet dobro, gdyż litując się nad stanem jego obuwia, mężczyzna ten postanawia za namową Harolda kupić chłopakowi nowe buty. Takie tutaj mamy więc niestety „kwiatki”, czego warto być świadomym, wybierając ten film. Niemniej, jeśli chodzi o osoby dorosłe, to choć z poważnymi zastrzeżeniami co do jego wątków pobocznych, można polecać ten film jako opowieść o tym, że nigdy nie jest za późno, by uczynić coś dobrego dla bliźniego, i niejako przy okazji dla siebie samego. Marzena Salwowska Ps. Powyżej opisany film można legalnie obejrzeć pod następującym linkiem internetowym: https://katoflix.pl/film/niezwykla-wedrowka-harolda-fry 23_10_2021_TUPOHF_DG_28.arw /.../
  5. Przysięga Ireny

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii z czasów II wojny światowej, kiedy to jedna z polskich niewiast (Irena Gut – w jej roli Sophie Nélisse) ukrywała grupę Żydów w piwnicach posiadłości, której to władanie zostało oddane w ręce starszego już wiekiem niemieckiego oficera (Eduarda Rügemera – grany tu przez Dougraya Scotta). W pewnym momencie Rügemer odkrywa, iż w należącym do niego domu znajdują się Żydzi. Początkowo jest zdruzgotany przez tę wiadomość, potem zaś namawia Irenę do tego, by ta zgodziła się podjąć z nim pozamałżeńskie stosunki seksualne (w zamian za jego współudział w ukrywaniu owych ludzi). Na płaszczyźnie światopoglądowej oraz moralnej ta kinowa produkcja ma z pewnością swe niemałe zalety, którymi są życzliwe pokazywanie takich tradycyjnych cnót jak odwaga, poświęcenie, miłość bliźniego oraz – szczególnie mocno tu zaakcentowany – szacunek również wobec nienarodzonego życia i związany z tym sprzeciw wobec aborcji. Co więcej, wszystkie z tych dobrych rzeczy w pewien, dość wyraźny sposób, zostały powiązane z chrześcijaństwem (w katolickiej wersji), gdyż główna bohaterka jest w filmie pokazana jako gorliwa katoliczka. Jakkolwiek byśmy jednak nie pochwalali i nie doceniali wszystkich tych tradycyjnie chrześcijańskich wartości, które zostały wyeksponowane przez twórców tego filmu, nie możemy pominąć milczeniem jednego z jego innych ważnych wątków, który naszym zdaniem zasługuje na wyraźną krytykę. Chodzi oczywiście o pozamałżeńskie akty seksualne, których dopuszczała się Irena Gut po to, by ratować niewinnych ludzi przed grożącą im śmiercią. Otóż wedle tradycyjnego nauczania katolickiego „Dobry cel nie uświęca środków” – mówiąc zaś bardziej precyzyjnie: nie jest moralnie dozwolone czynienie aktów wewnętrznie złych nawet w celu ratowania życia swojego lub swych bliźnich. Wszelkie zaś pozamałżeńskie akty seksualne są właśnie czynami wewnętrznie złymi, a co za tym idzie, nie ma się moralnego prawa ich popełniać nawet w zamiarze ratowania życia niewinnych ludzi. Więcej na tym podobne tematy można przeczytać „klikając” w poniższe linki: https://salwowski.net/2018/01/27/tradycyjny-absolutyzm-moralny-przeciw-etyce-sytuacyjnej-pytania-i-odpowiedzi/ https://salwowski.net/2024/04/25/czy-irena-gut-postapila-wlasciwie/ Mimo jednak tego powyższego, a bardzo poważnego zastrzeżenia, doceniamy ów film ze względu na inne silnie zarysowane w nim pozytywne wątki. Mirosław Salwowski Ps. Grafika została dołączona do powyższego tekstu za witrynami internetowymi: Filmweb.pl, Franciszkanska3.pl /.../
  6. Dalekie strony

    Leave a Comment Film ten jest próbą pokazania, jak mogłaby dosłownie wyglądać historia o Synu Marnotrawnym we współczesnych warunkach. Głównym bohaterem jest tu Jake Abraham – młodszy syn zamożnego, amerykańskiego farmera. Ów młody mężczyzna, choć zwykł od dziecka pomagać ojcu na farmie, pracę tę wykonuje niedbale i bez zaangażowania. Kiedy po studiach zajmuje się administrowaniem tego rodzinnego biznesu, to jego działania zdają się stwarzać więcej problemów niż ich rozwiązywać. Postawa Jake’a powoduje nie tylko problemy w firmie, ale też konflikt między nim, a jego bardziej pracowitym i odpowiedzialnym starszym bratem. Główny bohater, który ciągle marzy o ciekawszym i łatwiejszym życiu w wielkim mieście, postanawia te marzenia w końcu zrealizować. W tym celu dopomina się o część spadku należną sobie po śmierci ojca, nie zważając na to że ów przecież jeszcze żyje. Otrzymawszy ten dział majątku, Jake wyjeżdża niezwłocznie do wielkiego miasta, gdzie rzuca się w wir niepewnych inwestycji i podejrzanych znajomości … . Obraz ten jest jedną z tych nielicznych produkcji, które ze względu na swoją treść i przesłanie (przypomnijmy, iż z zasady nie oceniamy tu walorów artystycznych filmów) zasługują na najwyższą notę. Szczerą i otwartą intencją jego twórców jest z jednej strony przypomnienie przesłania ewangelicznej przypowieści Jezusa Chrystusa, która mówi o miłości, jaką Ojciec żywi do nas grzeszników; z drugiej zaś przestrzeżenie młodych widzów poprzez szereg życiowych wskazówek przed losem syna marnotrawnego. Mamy tu zatem ostrzeżenie przed lekkomyślnością, która skłania młodych ludzi do zbyt pochopnego porzucania stylu życia czy mądrości swoich ojców, na rzecz niepewnych, lecz bardziej kuszących pomysłów. Film ten wręcz wypunktowuje typowe błędy, jakie może popełnić człowiek dopiero szukający własnej życiowej drogi, a mianowicie: Mylenie nieokreślonych marzeń i fantazji z konkretnym planem realizacji swoich celów. Nieliczenie się z radami bardziej doświadczonych życiowo, życzliwych osób. Brak wystarczająco szybkiej korekty błędów, upór w trzymaniu się złej strategii. Inwestowanie środków, na których stratę bez ryzyka bankructwa nie można sobie pozwolić. Nazbyt wystawny sposób życia i trwonienie ciężko zarobionych przez poprzednie pokolenie zasobów. Nadmierne zaufanie do obcych ludzi, chęć dorównania i imponowania nowemu otoczeniu pieniędzmi i hojnością. Podejmowanie ważnych decyzji pod wpływem używek bądź zmysłowego zauroczenia. Nadmierne zaufanie w swoje talenty czy wykształcenie. Odcinanie więzi z rodziną, szybkie i bezrefleksyjne porzucanie wartości, na których się wzrosło. Można więc powiedzieć, że film dzięki temu, iż koncentruje się głównie na postaci samego syna marnotrawnego, daje widzom pewien przepis, jak nie popełniać tych samych czy podobnych błędów jak on. Z innych zalet tej produkcji można też wymienić jeszcze chociażby pokazywanie pozytywnego wzorca ojca rodziny, a także społeczności chrześcijańskiej, która troszczy się o siebie nawzajem i pomaga w potrzebie potrzebującym. Docenić też warto fakt, że film ten nie epatuje przemocą, wulgarną mową, seksem czy obscenicznością, mimo że pewne jego wątki dawałyby ku temu okazję. Przykładowo romans, w który wdaje się Jake z interesowną narzeczoną pewnego podejrzanego typa jest pokazany bardzo powściągliwie. Wprawdzie owa niewiasta jest tu czasem ubrana w nieskromny sposób, jednak to akurat jest ściśle powiązane z jej rolą pazernej kusicielki. Wydaje się więc, że trudno byłoby pokazać ten wątek jakoś inaczej, zresztą kamera nie zatrzymuje się tu dłużej na wdziękach owej aktorki. Podsumowując, film ten godzien jest polecania widzom w każdym wieku. Szczególnie zaś pożyteczny może być dla tych młodszych, życiowo jeszcze niedoświadczonych. Marzena Salwowska Ps. Powyżej opisany film można legalnie obejrzeć pod następującym adresem internetowym: https://katoflix.pl/film/dalekie-strony /.../
  7. Czerwone maki

    Leave a Comment Film ten opowiada o stoczonej podczas II wojny światowej bitwie polskich oddziałów wojskowych ze zgrupowanymi na terenie włoskiego klasztoru Monte Cassino jednostkami niemieckiej i włoskiej armii. Bitwa ta (a raczej seria bitew) była jednym z najkrwawszych i najbardziej niebezpiecznych epizodów owego konfliktu zbrojnego. W tej produkcji historia tej bitwy jest – po części – opowiedziana przez pryzmat losów Jędrka, młodego polskiego chłopca, który trafił do armii gen. Andersa z terenów byłego Związku Sowieckiego jako jedna z tysięcy sierot. Jędrek początkowo sprawia niemało kłopotów wychowawczych i sam jest sceptycznie nastawiony co do sensu prowadzenia bitwy pod Monte Cassino. Ostatecznie jednak wydarzenia z tym związane odcisną na jego życiu trwałe piętno. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej film pt. „Czerwone maki” zasługuje na uznanie, gdyż w życzliwy oraz przychylny sposób przedstawia się w nim takie tradycyjne wartości i cnoty jak odwaga, waleczność, lojalność, patriotyzm. Warto też zaznaczyć, że nie ma tam scen seksu, obsceniczności oraz nie eksponuje się nieskromnych strojów: choć jeden z damsko-męskich pocałunków robi wrażenie zbyt zmysłowego (a ponadto jest on pokazany w raczej życzliwym kontekście). W filmie tym oczywiście – ze względu na jego tematykę – jest pokazana przemoc oraz jej drastyczne efekty, jednak mimo wszystko nie odnosi się przy tym wrażenia, by takowe sceny były tam nadmiernie eksponowane. Co do zaś wulgarnej mowy, to i takowa jest tam zawarta, ale i w tym wypadku wydaje się ona umieszczona bardziej ze względu na pokazanie realiów żołnierskiego i wojennego życia, aniżeli w celu szokowania czy epatowania nią widzów. Gwoli jasności, ta nasza uwaga, nie oznacza jednoznacznej pochwały umieszczania wulgaryzmów w filmach, nawet wówczas gdy są one tam wyrazem realizmu, a nie ich propagowaniem: widzimy jednak dość znaczącą różnicę pomiędzy takimi sposobami i kontekstami obecności wulgarnej mowy w produkcjach filmowych. O ile, trudno jest nam przedstawić jakieś bardziej poważne zastrzeżenia do stricte moralnej i światopoglądowej warstwy tego filmu (może poza pokazaniem w życzliwym świetle zmysłowego pocałunku), to od strony bardziej historycznej film ten jednak zasługuje na wyraźną krytykę. Otóż, choć jego akcja dzieje się w 1944 roku, ukazuje on katolicką Mszę jako odprawioną w rycie „Novus Ordo”, a więc obrzędzie, który został wprowadzony w latach 1969-1970. Trudno określić taki zabieg ze strony twórców bądź co bądź filmu historycznego jako wręcz niedorzeczny i absurdalny. Niżej podpisany nie pisze bynajmniej tych słów z pozycji krytyka Mszy odprawianych w rycie „Novus Ordo” – chodzi mi po prostu o to, że filmy o charakterze historycznym powinny w możliwie najwierniejszy sposób ukazywać realia czasów, którym zostały one poświęcone. Trudno zaś w odniesieniu do tego konkretnego szczegółu mówić o czymś innym niż bardzo rażącym błędzie. Mirosław Salwowski /.../
  8. Detektyw Monk

    Leave a Comment Bohaterem tego serialu jest prywatny detektyw i konsultant policyjny Adrian Monk. Jest to mężczyzna w średnim wieku, który stara się o przywrócenie do czynnej pracy w policji, jednakże nieskutecznie, gdyż stan jego psychiki wyklucza taki powrót. Monk, który chyba już od dzieciństwa zmaga się z różnymi zaburzeniami, przeżył mocne załamanie po tym, jak zamordowana została jego żona Trudy. W codziennym funkcjonowaniu wspomaga detektywa opiekunka – asystentka Sharona (później zastępuje ją Natalie), a także psychiatra (dr Charles Kroger, następnie dr. Neven Bell), z którego usług regularnie korzysta. Dużą część swoich wybitnych zdolności detektyw Monk wykorzystuje pomagając swojemu byłemu przełożonemu kapitanowi Lelandowi Stottlemayerowi w rozwiązywaniu trudniejszych zagadek kryminalnych. Ta popularna i lubiana, również w Polsce, seria detektywistyczna jest jedną z godniejszych polecenia propozycji w swoim gatunku. To, co ją wyróżnia to w dużej mierze postać samego głównego bohatera – nietypowa i, rzecz można nowatorska (w swoim czasie), dla seriali kryminalnych. W odróżnieniu od stereotypowego detektywa „twardziela” Adrian Monk jest człowiekiem, który może być postrzegany jako słaby. Ma on bowiem wyraźne zaburzenia psychiczne – boi się m.in. dużych wysokości, małych pomieszczeń, bakterii, asymetrii oraz kontaktów z ludźmi. W zasadzie to w codziennym życiu nie jest w stanie nawet sam funkcjonować. Można więc powiedzieć, że serial ten uczy, iż nie warto patrzeć na ludzi przez pryzmat wyłącznie pewnych ograniczeń i że nieraz osoba, która odstaje od społeczeństwa i nawet jest przedmiotem szyderstw, wnosi do niego coś cennego i unikatowego. Seria ta pokazuje też, że pewne nieprzystosowanie społeczne (mowa o naturalnej odmienności, niezwiązanej z jakimś grzesznym stylem życia) może być nawet wartością dodaną, gdyż, choć utrudnia danej osobie codzienne funkcjonowanie, to jednocześnie utrudnia również wchodzenie na drogę konformizmu, obłudy oraz myślenia, które cechuje niedbałość, lenistwo i schematyzm. Paradoksalnie cechy, które ograniczają Monka w pewnych dziedzinach codziennego życia, jednocześnie sprawiają, iż jest on lepszym detektywem i, na przekór swojej alienacji, bardziej użytecznym społecznie człowiekiem. Niektóre z „fobii” głównego bohatera, choć postrzegane przez innych ludzi jako dziwactwa, są całkiem racjonalne, a nadto moralnie właściwsze niż reakcje jego otoczenia. Przykładowo można tu wspomnieć o silnej niechęci detektywa do zbędnej nagości – nie toleruje on chociażby zjawiska naturyzmu czy przedstawiania aktów w sztuce. Wprawdzie takie rzeczy pokazywane są tutaj humorystycznie, jednakże z dużą notą sympatii, w sposób który nie odstręcza widza do takich zachowań ze strony głównego bohatera. Jeśli chodzi zaś o negatywne cechy Monka takie jak egocentryzm czy nieliczenie się z wrażliwością i odczuciami innych ludzi, celowe izolowanie się od bliźnich, to w serialu pokazuje się, jak stopniowo, choć z różnym skutkiem, stara się on je przezwyciężać. Niewątpliwą zaletą tego serialu jest to, że przełamuje modny przez dekady schemat „niegrzecznego detektywa” – kogoś, kto jest wulgarny, nie stroni od brutalności, a nawet przekraczania prawa, często zagląda do kieliszka i chętnie korzysta z okazji do niezobowiązującego seksu. Jednym z głównych atutów tej produkcji, jest też kluczowa dla całości kwestia wiernej miłości małżeńskiej. Sprawa zamordowanej żony detektywa jest bowiem tym, co spaja wszystkie sezony serialu, tak iż widz czuje, że całość nie może się zakończyć, nim Adrian Monk nie odkryje, kto zamordował jego Trudy. Zanim jednak zdemaskuje mordercę żony, i sprawiedliwości stanie się zadość, detektyw będzie musiał mierzyć się z wieloletnim poczuciem straty i samotności. Serial ten zresztą ogólnie zdaje się być bardzo prorodzinny. Chyba wszystkie z postaci, które, w zamierzeniu twórców, mają być odbierane przez widzów jako pozytywne, cenią tradycyjnie pojmowane małżeństwo (jako trwały i wierny związek mężczyzny i kobiety). Takich zaś rzeczy jak cudzołóstwo czy nakłanianie do aborcji dopuszczają się wyłącznie negatywni bohaterowie serialu. Bardzo pozytywnie pokazywane jest także w tej produkcji odpowiedzialne rodzicielstwo oraz trudy samotnego wychowywania dzieci (nie z wyboru, a np. wskutek wdowieństwa). Warto również docenić, że w tych tematach serial zdaje się mocno bronić przed wkraczającą już z początkiem nowego millenium falą politycznej poprawności. Z licznych zalet tego serialu, liczącego sobie 8 sezonów, warto wymienić jeszcze chociażby podkreślanie wartości i dobrego wpływu okazywanej bliźnim cierpliwej i wyrozumiałej przyjaźni, docenianie pracy policji i sądownictwa czy też pokazywanie, iż czasem warto skorzystać z profesjonalnej pomocy w problemach psychicznych. Na pozytywną uwagę zasługuje też fakt, że różnego rodzaju przesądy typu wróżby, voodoo, czary czy kult UFO są tu na ogół pokazywane jako niezbyt mądre i szkodliwe. Mimo jednak tak wielu pozytywnych rzeczy, które można powiedzieć o tym serialu, trzeba zauważyć, że pojawia się w nim też sporo wątpliwych rzeczy, choć są one niezbyt eksponowane i raczej poboczne. Mocno wątpliwe moralnie jest na przykład okazyjne posługiwanie się kłamstwem przez detektywa Monka i jego asystentki w celu wyprowadzenia w pole podejrzanych. Choć może w mniejszym stopniu niż w innych serialach pojawiają się tu też elementy nieskromności (np. sposób ubierania się pierwszej asystentki Monka, migawki z klubu nocnego z tancerkami na rurze), lekkie zabarwienie lubieżności mają też czasem dialogi. Z innych negatywnych rzeczy w ostatnich odcinkach uderza to, kiedy kapitan Stottlemayer mocno chwali jako dobrą i korzystną rzecz nienawiść Adriana Monka wobec zabójcy Trudy. W toku serialu pojawiają się również pokazywane przychylnie takie rzeczy jak na przykład sugestia, że wspomniany wyżej kapitan (którego pierwsze małżeństwo zostało uznane za nieważne) sypia przed ślubem ze swoją narzeczoną, czy też przy okazji wieczoru kawalerskiego stanowczo stwierdza, iż lepiej, aby jedna osoba wypiła sama 12 piw, niż żeby 12-u mężczyzn wypiło po 1 piwie. W toku serialu pojawiają się niestety tym podobne „kwiatki”, jednakże mają one raczej poboczny charakter, stąd ogólnie pozytywna ocena serialu. Jeśli chodzi natomiast o sposób ukazywania brutalnych nieraz przestępstw, to mimo iż tematyka serialu dawałaby ku temu liczne sposobności, jest to sposób raczej oszczędny. Raczej trudno byłoby przestraszyć dorosłego widza, czy nawet starsze dziecko, pokazywanymi tu scenami. Podsumowując, mimo pewnych wątpliwych elementów oraz z zastrzeżeniem, że ocenie poddana została ze względu na długość serialu większość, lecz nie wszystkie odcinki, polecamy tę serię jako opowieść, łączącą w sobie serdeczny i mądry smutek z ciepłym poczuciem humoru, życzliwym wobec ludzi. Marzena Salwowska /.../
  9. Till

    Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii linczu dokonanego na 14-letnim Emmetcie Tillu. Ten czarny nastolatek został latem 1955 roku na Południu Stanów Zjednoczonych brutalnie zamordowany, po tym jak skomplementował (i zagwizdał) na białą kobietę. Jego matka – Mamie Till – postanowiła walczyć o sprawiedliwość dla swego syna w sądzie, próbując doprowadzić do skazania odpowiedzialnych za ów bestialski czyn ludzi. Na płaszczyźnie moralnej i światopoglądowej produkcja ta jest oczywiście godna polecenia, gdyż ukazuje ona walkę o sprawiedliwość, a także gani rasizm oraz dokonywanie krwawych samosądów (które były niekiedy w dodatku czynione, jak w pokazanym w owym filmie przypadku, z niezwykle błahych powodów). Ponadto, w „Till” znajdujemy dość wyraźne i raczej przychylne odniesienia do wiary chrześcijańskiej, a użyte tam środki wyrazu artystycznego zachowują swój umiar i powściągliwość (brak scen seksu, niewiele wulgaryzmów i przemocy, nieepatowanie obscenicznością oraz nieskromnością). W zasadzie jedynym poważniejszym zastrzeżeniem, jakie można podnieść wobec tego filmu jest to, iż w nieprawdziwy sposób przedstawia on postać ojca Emmetta (Louisa Tilla), który jest tam pokazany jako wybitny obywatel i odważny bohater wojenny. Tymczasem, przynajmniej co do bycia przez niego dobrym obywatelem można mieć poważne wątpliwości, gdyż człowiek ten był cudzołożnikiem, próbującym zabić swą żonę (Mamie Till), który dodatkowo jako żołnierz miał dopuścić się jednego zabójstwa i dwóch gwałtów (za co został skazany na śmierć przez sąd wojskowy). Gwoli rzetelności co do owego wyroku sądu wojskowego są pewne wątpliwości, jednak osobiście nie jestem w stanie tychże obiekcji rozstrzygnąć, zatem pozostaję przy domniemaniu, iż wyroki sądów są słuszne – jeśli ktoś sam chciałby przyjrzeć się tej sprawie odsyłam do artykułu na anglojęzycznej Wikipedii poświęconej postaci Louisa Tilla. Mirosław Salwowski Grafika została dołączona do powyższego tekstu za portalem: Filmweb.pl /.../
  10. Wieloryb

    Leave a Comment Film przedstawia ostatnie dni z życia niezwykle otyłego nauczyciela literatury o imieniu Charlie. Mimo swojego krytycznego stanu stara się on żyć codziennym życiem, jednocześnie próbując przed śmiercią nawiązać relację z niemal dorosłą córką, z którą nie miał kontaktu prawie od dekady. Ze względu na problemy z poruszaniem się Charlie od lat nie wychodzi z domu, a zajęcia ze studentami prowadzi wyłącznie zdalnie, z wyłączoną kamerą, tak aby nie pokazywać publicznie swojego stanu. W codziennym funkcjonowaniu mężczyznę wspiera przyjaciółka – pielęgniarka, która jednocześnie dba o jego zdrowie i stara się namówić go do podjęcia leczenia w szpitalu. Charlie jednak nie chce się na to zgodzić, gdyż swoje duże oszczędności (jest nieubezpieczony) woli zachować dla córki. Mężczyzna próbuje zjednać sobie nastolatkę pieniędzmi i pomocą w pisaniu zadań z angielskiego, gdyż jej stosunek do niego jest wręcz wrogi. Dziewczyna nie chce wybaczyć ojcu, że 9 lat wcześniej porzucił on rodzinę dla młodego kochanka, zostawiając ją z nieradząca sobie i coraz częściej zaglądającą do kieliszka matką. Poza złośliwą i okrutną nastolatką oraz nadopiekuńczą przyjaciółką-pielęgniarką Charliego w domu pojawia się też jeszcze młody misjonarz, który stara się głosić głównemu bohaterowi Ewangelię. I to właściwie są wszystkie ważne postaci dramatu, gdyż obraz ten zdecydowanie bardziej przypomina sztukę teatralną niż produkcję filmową – zachowując kameralność, czy nawet niemal całkowicie idealną klasyczną jedność miejsca, czasu i akcji. „Wieloryb”, choć ma swoje mocniejsze strony (o czym później), jest niestety produkcją o zabarwieniu zdecydowanie antychrześcijańskim i ateistycznym. Wyraźnie wspierane jest tu też jawne życie w grzechu sodomii – główny bohater porzuca swoją żonę dla innego mężczyzny, z którym przez dłuższy czas żyje w cudzołożnym związku, a po śmierci kochanka masturbuje się zaś przy oglądaniu „gejowskiego porno” (scena, w której główny bohater ogląda w takich celach film pornograficzny, jest przerwana wejściem gościa, dzięki czemu jest dość krótka, a sam obraz widziany jest z pewnego oddalenia, co łagodzi trochę jego obsceniczność). Owe grzeszne aktywności pokazywane są w tej produkcji albo bardzo pozytywnie (relacja z kochankiem), albo neutralnie (pornografia). Film ten mocno wpisuje się też w nurt humanizmu świeckiego, który wszelkich źródeł dobra, prawdy czy moralności szuka w samym człowieku i jego dążeniu do szczęścia. Obraz ten jednak nie ogranicza się do przypisywania zbytniej pozycji człowiekowi, ale też stara się wyeliminować jego „konkurencję” czyli Boga. Mówiąc ogólnie, film ten usiłuje przedstawić Boga jako „ideę” nie tylko zbędną, ale wręcz szkodliwą. Obraz ten narzuca widzowi narrację, że ludzie bez religii radziliby sobie lepiej, łatwiej dogadywaliby się między sobą, byliby lepsi dla siebie nawzajem i bardziej szczęśliwi. Ostrze krytyki jest tutaj skierowane zwłaszcza wobec Boga w rozumieniu chrześcijańskim – cytowanie Biblii jest w tym filmie zawsze pokazywane jako argument niezbyt mądry, można powiedzieć, że ukazywane jest wręcz prześmiewczo. Sam zresztą wątek młodego misjonarza wydaje się wprowadzony głównie w takim celu – ośmieszania posługiwania się Słowem Bożym i troski o zbawienie bliźnich poprzez ewangelizację. Ktoś mógłby powiedzieć, że ta niechęć odnosi się tylko do jakichś marginalnych kościołów amerykańskich, o specyficznym charakterze; jednakże całość filmu wskazuje, że ogólnie chodzi tu o krytykę chrześcijaństwa i Boga Biblii. Wiara w Stwórcę i chęć przestrzegania Jego nauki zawartej w Piśmie świętym jest też oczywiście ukazywana jako przyczyna wszelkich nieszczęść głównego bohatera oraz jego otoczenia. Schemat jest taki: brak akceptacji dla homoseksualnych praktyk ze strony zboru i wierzącej rodziny doprowadził kochanka Charliego do samobójstwa, przez co ten się załamał, zaczął kompulsywnie przejadać, tyć, chorować i zbliżać do przedwczesnej śmierci. Jako ofiara Boga Biblii pokazywana jest również pielęgniarka – przyjaciółka głównego bohatera, która jednocześnie jest siostrą, zmarłego samobójczą śmiercią, kochanka Charliego. Pośrednimi ofiarami mają także być żona głównego bohatera oraz jego córka. Również młody misjonarz kreowany jest niejako na ofiarę, której czytanie Biblii niejako namieszało w głowie. Dla takiego postawienia sprawy nie ma tu żadnej przeciwwagi, twórcy filmu starają się więc, aby widz po jego obejrzeniu pozostał z takim, a nie innym przekonaniem w kwestiach światopoglądowych. Na końcu filmu jest też coś w rodzaju fałszywego wniebowstąpienia. Kiedy główny bohater umiera, może się wydawać, iż trafia do nieba. Po bliższym przyjrzeniu się tej scenie wydaje się jednak, że jest to raczej nie niebo, a ostatnia chwila szczęścia na ziemi, tyle że doskonała i niezmącona, którą bohater osiąga przez pojednanie z córką. Nie jest to więc wieczne zbawienie pochodzące od Stwórcy, ale osiągnięcie pełnego szczęścia na koniec życia dzięki ludzkim wysiłkom. Film ten oczywiście nie jest pozbawiony wyraźnie pozytywnych treści. Mamy w nim zatem mocno uwypuklone takie wartości jak bezinteresowna troska o drugiego człowieka, współczucie czy szacunek i miłość okazywane bliźnim niezależnie od odmiennych przekonań, czy innych międzyludzkich barier. Najważniejszą z zalet tej produkcji jest oczywiście wątek przebaczenia i pojednania, które to pokazywane są jako decyzja, która (wręcz dosłownie) daje siłę do pokonania dystansu między ludźmi. Inną z zalet tego filmu jest również, może nieco zbyt naiwne, lecz jednak ogólnie pozytywne moralnie podejście głównego bohatera do oceniania zachowań innych ludzi. Mianowicie zawsze stara się on w złych czynach i postawach bliźnich, również skierowanych bezpośrednio w niego samego, doszukiwać głębiej ukrytych intencji – lepszych niż na to wskazywałyby pozory. Za cenne uznać też można prorodzinne nastawienie tej historii, w którym ma nawet miejsce pokazanie bardzo negatywnego długofalowego wpływu, jaki łatwo może wywierać rozwód na dziecko. Rzecz można także, iż przez dość odpychające ukazanie obżarstwa i jego skutków, film ten może być zniechęcający do wchodzenia na podobną drogę. Trzeba też docenić, że twórcom tego obrazu udało się zachować równowagę pomiędzy pokazywaniem obżarstwa w rzeczywiście odpychający sposób, ukazujący szpetność owego grzechu, a zachowaniem empatii i szacunku wobec osoby uzależnionej od przejadania się. Problem w tym, że większość wyżej wymienionych pozytywnych treści, które same w sobie godne byłyby polecenia, pływają w bardzo niestrawnym sosie. Chodzi o to, iż są one prezentowane w ten sposób, aby widz odniósł wrażenie, że wszystko, co dobre w człowieku i wszelkie szlachetne międzyludzkie zachowania zupełnie nie potrzebują łaski Boga, Jego nauki czy jakiegoś natchnienia Stwórcy. Wręcz przeciwnie Bóg (mówiąc ściślej Bóg w rozumieniu chrześcijańskim) jest tu przedstawiany jako szkodliwa idea (a nie prawdziwy Byt), która miesza w międzyludzkich relacjach i nie pozwala człowiekowi na szczęście. Nie będzie więc chyba dla naszych Czytelników zaskoczeniem, gdy powiem, że film ten oceniamy jako wyraźnie zły i nie zachęcamy do jego oglądania. Marzena Salwowska /.../