Leave a Comment Mianem „małpiego procesu” określa się sprawę sądową, która w 1925 r. przykuła uwagę światowej opinii publicznej. Wówczas to, w miasteczku Dayton w Tennessee, w USA odbyła się rozprawa wytoczona przez władze stanowe młodemu nauczycielowi John’owi T. Scopesowi. Scopes został wtedy oskarżony o złamanie obowiązującego w Tennesee prawa (tzw. „Butler Act”), które zakazywało nauczania w szkołach dotowanych przez stan teorii głoszących pochodzenie człowieka od istot niższych, tj. zwierząt. Obrony Scopesa podjął się Clarence Darryl, prawnik o ateistycznych przekonaniach. Stronę oskarżenia reprezentował William J. Bryan, znany polityk, trzykrotny kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, a zarazem gorliwy chrześcijanin. W ten sposób doszło więc nie tylko do sądu nad samym Scopesem, ale również do publicznego starcia na linii darwinizm – chrześcijaństwo.
Na kanwie „Małpiego procesu” do dziś buduje się obraz chrześcijan jako zacietrzewionych i agresywnych ignorantów. Do ukształtowania takiej mitologii „Małpiego proces” walnie przyczynił się hollywoodzki dramat pt. „Kto sieje wiatr”. Owa nakręcona przez Stanleya Kramera w 1960 r. produkcja (ze Spencerem Tracey w jednej z ról głównych) zaliczana jest do klasyki światowego filmu i po 30 latach doczekała się ponownej ekranizacji (tym razem z Kirkiem Douglasem w jednej z głównych ról). Choć film (vel oba filmy) jest dobrze zrobiony, wciągając widza w wir fabularnej opowieści, mało w nim jest historycznej rzetelności, a ilość wprowadzonych tam przeinaczeń każe mocno zastanowić się, czy nie mamy w jego wypadku do czynienia z ewidentnie antychrześcijańską propagandówką i fałszywką.
Zacznijmy jednak od tego co, w tym filmie zostało pokazane prawdziwie? Niestety prócz ukazaniu faktu, iż John T. Scopes nauczyciel w jednej ze szkół w Tenneese został w 1925 t. postawiony przed sądem za nauczanie swych podopiecznych teorii ewolucji, niewiele w owej produkcji znajdziemy prawdziwych informacji. Już sama postać oskarżonego, a także okoliczności postawienia przed sądem i sposób jego traktowania zostały w filmie przekłamane. W ekranowej wersji widzimy jak miejscowy pastor wraz z grupą wpływowych obywateli miasteczka wkracza na salę lekcyjną, w trakcie nauczania przez Scopesa teorii Darwina i przerywa mu lekcję. W rzeczywistości takie wydarzenie nie miało miejsca, a do samego procesu doszło na skutek prowokacji zwolenników ewolucjonizmu, którym zależało na doprowadzeniu w jego wyniku do obalenia prawa zakazującego nauczania darwinizmu. Sam John Scopes nie przesiedział w więzieniu ani chwili (w filmie widzimy zaś, jak patrząc z celi trafia go kamień rzucony przez jednego z protestujących przed celą chrześcijan). Poza tym oskarżony w „małpim procesie” był tak naprawdę trenerem futbolu i nauczycielem matematyki, który biologii uczył przez 2 tygodnie w zastępstwie.
W „Kto sieje wiatr” mieszkańcy Dayton zostali przedstawieni jako agresywny i nieżyczliwy tłum. Świadczy o tym, choćby wzmiankowana powyżej scena, w której z tłumu demonstrantów leci kamień uderzający Scopesa w głowę. Sam sposób przedstawienia tejże demonstracji sugeruje też, iż protestujący chrześcijanie byli gotowi zlinczować Scopesa. Inna scena filmu pokazuje, jak do Darrowa (obrońcy Scopesa) podchodzi jeden z mieszkańców, prosząc go, by wyniósł się z ich miasteczka. Tego rodzaju sceny, przy braku innych, które ukazywałyby życzliwość i dobroć mieszkańców Dayton, kształtują w widzu ich zdecydowanie negatywny wizerunek. Tymczasem to sam Clarence Darrow książce „The World Famous Court Trial” wspominał mieszkańców Dayton w następujący sposób:
„… byłem traktowany lepiej, milej i bardziej gościnnie niż wyobrażam sobie jak byłoby to w przypadku Północy”
Także liczni przybyli na proces reporterzy stwierdzali, iż obywatele tego miasteczka byli nadzwyczaj łagodni i życzliwi.
W jeszcze bardziej zakłamany i nieprawdziwy sposób film „Kto sieje wiatr” prezentuje postać Williama J. Bryana, oskarżyciela w „małpim procesie”. Pomijając już fakt, iż – w przeciwieństwie do ukazanego w owej produkcji – finału, Bryan nie umarł na sali sądowej w ataku czegoś co można by nazwać szałem, lecz w 5 dni po zakończeniu procesu, to niemal cała aktywność tego człowieka jest tu przeinaczona. W filmie więc Bryan pytany o to, czy czytał dzieło Darwina „ O powstawaniu gatunków” odpowiada, iż nigdy nie czytał i zamierza czytać „tych herezji”. Wedle twórców obrazu „Kto sieje wiatr” William J. Bryan miał też sprzeciwiać się powołaniu naukowców, jako ekspertów w procesie. Znacząca jest również scena, w której Bryan przepytując w sądzie narzeczoną oskarżonego. Jest on względem niej bardzo agresywny, wręcz krzycząc na tą niewiastę. I znów widać, że takie, a inne przedstawienie Williama Bryana miało wykreować go na ograniczonego, tępego i agresywnego ignoranta. Tymczasem faktem jest to, iż Bryan nie tylko czytał dzieło Darwina, ale znał jego treść wyśmienicie, co udowadniał często i obszernie cytując twórcę ewolucjonizmu w czasie procesu. Bryan nie tylko, że nie sprzeciwiał się udziałowi naukowców w procesie, ale sam wysuwał tenże wniosek. Co warto zauważyć Bryan nie był też absolutnym i fanatycznym przeciwnikiem teorii ewolucji. Jedynym co budziło u niego zdecydowany sprzeciw w wywodach Darwina, była teza o powstaniu człowieka ze zwierzęcia. Oskarżyciel w „małpim procesie” nie wykluczał jednak różnych form przeobrażeń w ramach niższych gatunków. Nieprawdziwa, z dwóch powodów, jest też wymowa sceny, w ktorej Bryan krzyczy w sądzie na narzeczoną Scopsa. Po pierwsze, nawet, gdyby Bryan miał takowy chamski i agresywny charakter, to i tak nie byłby go w stanie okazać w czasie procesu żadnej kobiecie, a to z tej prostej przyczyny, iż na sali sądowej nie zeznawała ani jedna niewiasta. Po drugie: oskarżyciel w „małpim procesie” miał opinię łagodnego i uprzejmego człowieka. Jeden z niezgadzających się z nim ekspertów w procesie tak charakteryzował jego charakter:
„Jako mówca, Bryan promieniował szczerością nacechowaną dobrym poczuciem humoru. Jako osoba był silnym, energicznym o ustalonych poglądach lecz dobrotliwym, życzliwym, szczodrym, miłym i czarującym. Okazywał godną pochwały tolerancję względem tych, którzy nie zgadzali się z nim. Bryan był największym amerykańskim oratorem w swym czasie i być może we wszystkich czasach”.
Rola łagodnego, rozsądnego i uprzejmego dżentelmena, przypadła jednak w filmie „Kto sieje wiatr”, nie Bryanowi, lecz Clarencowi Darrow. Zapiski sądowe „małpiego procesu” wydają się jednak temu przeczyć. Pokazują one bowiem, iż to Darrow był agresywny i chamski, co wyrażało się obrażaniu sędziego. Tym kto sprzeciwiał wystąpieniu na sali sądowej naukowców był też nie kto inny, jak Clarence Darrow. Obrońca oskarżonego nie chciał również, by naukowcy złożyli świadectwo w sądzie jako eksperci.
W ten sposób Stanley Cramer, reżyser tej produkcji, postawił całą historię „małpiego procesu” na opak. Niestety bijąca w oczy nierzetelność i kłamliwość jego filmu, nie dająca się tłumaczyć choćby i jego fabularną, a nie stricte dokumentalną naturą, została nagrodzona, a nie napiętnowana. Film „Kto sieje wiatr” został więc nominowany do Oscara, a obraz „małpiego procesu” jaki przedstawił pokutuje aż po dziś dzień. Można powiedzieć, iż produkcja ta, była – być może jeszcze nieśmiałą – zapowiedzią antychrześcijańskich oszustw i prowokacji przemysłu rozrywkowego, tj. „Ostatnie kuszenie Chrystusa” czy „Kod da Vinci”.
Mirosław Salwowski
/.../