Leave a Comment
Amerykańska sekretarz stanu, Charlotte Field, postanawia wystartować w wyborach prezydenckich. Na stanowisku autora swoich przemówień zatrudnia znanego z pisania dobrych artykułów Freda Flarsky’ego, znajomego z dzieciństwa. Między tą dwójką wywiązuje się romans, choć pochodzą oni z zupełnie różnych środowisk, różnią się aparycją (jest duży kontrast między wyglądem zaniedbanego Freda a zawsze elegancką panią sekretarz). Jej środowisko naciska więc, aby ze względów wizerunkowych wycofała się z tego związku.
W
czasie kampanii wyborczej Charlotte promuje różne rozwiązania
mające zwiększyć ochronę środowiska, co powoduje, że lobby
przemysłowców naciska na nią, aby wycofała się z wielu
postulatów. Ludzie ci mają zaś materiały dotyczące wspomnianego
romansu, które ze względu na swój charakter mogłyby ośmieszyć
kandydatkę na fotel prezydenta USA.
Film
ten ma pewne zalety. Pokazuje, że na ołtarzu kariery (w tym
politycznej) nie można składać miłości do drugiego człowieka
ani pewnych słusznych idei. Widać to w przychylnym pokazaniu
sytuacji, w której Charlotte ostatecznie nie ugina się pod żądaniem
wycofania się z głoszonych rozwiązań dotyczących ochrony
przyrody ani też nie porzuca Freda dla wyborczego sukcesu. Za plus
można uznać krytyczne spojrzenie na sytuację, w której „wyższe
sfery” (współpracownicy Charlotte) odnoszą się z pogardą do
ludzi z innych środowisk (w filmie ich reprezentantem jest Fred).
Zaletą jest również to, iż romans dwójki głównych bohaterów
przekształca się w prawowite małżeństwo (co jest happy endem). W
pobocznym wątku w sposób krytyczny i prześmiewczy przedstawiono
neonazizm, co też da się uznać za pozytywny aspekt omawianej
produkcji, bo jest to fałszywa doktryna, niegodna poparcia zwłaszcza
przez chrześcijan.
Jednak te wszystkie elementy, które mogłyby stanowić fundament całkiem sympatycznej komedii zostały mocno zmieszane z poważnymi wadami. Mamy tu do czynienia z dużą liczbą wulgaryzmów, a także bezkrytycznym przedstawianiem nierządu do jakiego dochodzi między Charlotte i Fredem (choć seks nie jest tu obrazowany w przesadnie plastyczny sposób). Spotykamy tu także żartobliwe zobrazowanie pozamałżeńskich pocałunków skutkujących erekcją i masturbacji (obie te rzeczy są również pokazywane bez negatywnego komentarza). Pojawiają się ujęcia nieskromnych strojów. W humorystycznym kontekście pokazano tu też zażywanie pewnych narkotyków, które pozwalają bohaterom na chwilę „wyluzowania się” i nie przynoszą im żadnej szkody.
Innym
problemem tego filmu (choć akurat jest on tutaj poboczny) jest
udzielanie poparcia lewicowym postulatom. Fred krytycznie wypowiada
się bowiem o przeciwnikach homoseksualnych „małżeństw”, a
ludzie, którzy widzą w ich ustanawianiu przyczynę katastrof
naturalnych (co nie jest tak znowu pozbawione sensu, bo Bóg może
ludzkość karać już w doczesności właśnie za ich pomocą) są
przez niego uważani jedynie za zacietrzewionych fanatyków. Nikt z
jego zdaniem nie polemizuje. Fred nie lubi też chyba chrześcijan,
ale akurat ta jego postawa zostaje pokazana w złym świetle (jego
sympatyczny przyjaciel okazuje się bowiem chrześcijaninem, co
zmusza go do zmiany podejścia do tej grupy). Nie równoważy to
raczej jednak wspomnianych wyżej wad tego obrazu.
Nie sądzę więc, by film ten był godny polecenia, chociażby z bardzo poważnymi zastrzeżeniami. Za dużo tu zwłaszcza nieprzyzwoitego języka, przychylnego czy przynajmniej żartobliwego stosunku do nieczystości, a parę lewicowych wstawek przelewa czarę goryczy.
Michał Jedynak
/.../