Tag Archive: islam

  1. Niewierny

    Leave a Comment Film pt. „Niewierny” (z Jimem Caviezelem w roli głównej) opowiada podobno prawdziwą historię znanego, a pochodzącego z USA chrześcijańskiego blogera (jego imię to Doug), który zostaje porwany przez szyickich terrorystów po tym, jak w egipskiej telewizji otwarcie wyznaje on wiarę w Jezusa Chrystusa jako Boga, a także sugeruje, iż również muzułmanie winni przyjąć tę – zadeklarowaną przez niego – wiarę. Wspomniani szyiccy terroryści przetransportowują następnie Douga do Iranu, gdzie zostaje on poddany stronniczemu i niesprawiedliwemu procesowi sądowemu, w którego skutek zostaje skazany na karę śmierci. Na pomoc Dougowi wyrusza Liz, jego żona, która pracuje w amerykańskim departamencie stanu. Nie trzeba naszym Czytelnikom chyba w bardziej obszerny sposób opisywać tego, co uważamy za główne plusy tej produkcji. Oczywiście jest to jego bardzo chrześcijański przekaz, który sprowadza się do pochwały odważnego wyznawania wiary w Jezusa jako Boga, a także sprzeciwia się zbyt „ugładzonym” formom dialogu z islamem. W filmie tym nie eksponuje się także obsceniczności, nieskromności czy seksu – choć niestety jest tam sporo wulgarnej mowy. Co do zaś sposobu przedstawienia w nim islamu to – mimo że w pewnych aspektach jest on „konfrontacyjny” – to trzeba jasno powiedzieć, że zasadniczo rzecz biorąc, jest on prawdziwy. Jest bowiem prawdą, że chrześcijanie w krajach muzułmańskich są poddawani pewnym represjom – włącznie z możliwością surowego ukarania (nie wyłączając śmierci) za nawracanie wyznawców islamu na chrześcijaństwo. Jest też prawdą to, iż w kwestii boskości Pana naszego Jezusa Chrystusa nie może być żadnego kompromisu pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami. Można więc powiedzieć, że w tym aspekcie twórcy filmu rzucili wyzwanie zbyt ugładzonym formom dialogu z islamem, gdzie pewne bardziej drażliwe kwestie pomija się milczeniem, albo relatywizuje. W zasadzie jedyną obawą, jaką można mieć wobec tym podobnego sposobu prezentowania dziś islamu to fakt, iż konserwatywni chrześcijanie mogą w przesadny sposób utożsamiać się z pewnymi złymi elementami współczesnej zachodniej kultury (np. nieskromnością strojów, brakiem kryminalizacji cudzołóstwa i sodomii), a sprzeciw wobec nich odbierać jako coś stricte islamskiego. Dlatego też, z krytyką islamu trzeba uważać tak, by słusznego potępienia dla pewnych ciężkich błędów w nim zawartych, nie mieszać z odrzuceniem tego, co w tej religii nie jest samo w sobie złe, a przeciwnie nieraz stanowi przechowalnię pewnych historycznych zdobyczy chrześcijańskiej cywilizacji (np. karanie „gejów”). O ile ideowe przesłanie filmu „Niewierny” nie pozostawia większego pola do słusznej jego krytyki, to jego wartość artystyczna wydaje się pozostawiać niemało do życzenia. Warsztatowo produkcja ta – przynajmniej w mym subiektywnym odbiorze i odczuciu – nie jest zbyt wysokich lotów. Kierując się jednak wyznawaną przez nas zasadą prymatu poprawnego pod względem światopoglądowym i moralnym przesłania nad artystyczną jakością filmów, postanowiliśmy przybliżyć naszym Czytelnikom tę produkcję. Na sam koniec, czuję się w obowiązku podkreślić, iż fakt pochwalnego charakteru powyższej recenzji nie oznacza, iż biorę odpowiedzialność za historyczną rzetelność tego filmu. Sam bowiem nie słyszałem o podobnej, co opowiedziana, a jak twierdzą jego twórcy prawdziwej, historii. Nie oznacza to, że twórcy filmu skłamali – po prostu nie jestem w stanie na tym etapie zweryfikować jego historycznej rzetelności, a więc, gdyby miały się pojawić jakieś wątpliwości co do takowej, to lojalnie uprzedzam, że nie mogę tutaj ani jej potwierdzać ani zaprzeczać. Mirosław Salwowski /.../
  2. Ludzie Boga

    Leave a Comment

    Film oparty jest na prawdziwej historii uprowadzonych i zamordowanych przez islamską bojówkę  7 francuskich trapistów.  Do mordu tego doszło w roku 1996, a więc pod koniec wieku, który, ze względu na rekordową ilość zamordowanych wyznawców Jezusa Chrystusa,  zyskał sobie niechlubne miano stulecia męczenników.

    Początkowe kadry „Ludzi Boga” przedstawiają takich właśnie świadków wiary w ich codziennym, zwykłym życiu w zakonie. Życie to jest wypełnione ciężką pracą, która służy nie tylko zaspokojeniu potrzeb klasztoru, ale przede wszystkim okolicznej ludności, w większości złożonej z muzułmanów. Szczególnie użyteczna dla tej społeczności jest prowadzona przez braci przychodnia. Widzimy, że bohaterowie „Ludzi Boga” są bardzo zżyci z ludźmi, wśród których pracują i z wzajemnością kochają ich całym sercem.  Raczej nie angażują się politycznie, a koniecznej pomocy nie odmówią nikomu. Nie prowadzą też zakrojonych na szeroką skalę akcji ewangelizacyjnych. Czasami można wręcz odnieść wrażenie, że są trochę zbyt naiwnie otwarci na dialog z islamem.

    Główną wartością tego obrazu jest fakt, iż prezentuje dojrzałą postawę chrześcijan, którzy sami nie szukają męczeństwa, ale są w stanie je przyjąć, gdy rozpoznają w nim wolę Ojca. A owo męczeństwo jest tu ukazane bez zbędnego patosu i hagiograficznej otoczki. Nie mamy tu postaci w aureolach, ale ludzi z krwi i kości, co do których aż do końca nie możemy być pewni, jaką podejmą decyzje, bo liczy się tu nie tylko decyzja zgromadzenia, jako że każdy z braci ma zdecydować samodzielnie, czy wyjeżdża, czy zostaje na niemal pewną śmierć. Osią dramatu jest tu właśnie pytanie, nie co zrobią islamscy bojówkarze, bo to jest od początku oczywiste, ale jakiego indywidualnego wyboru dokona każdy z zakonników. Pytanie to skłania widza do zastanowienia, jakby sam postąpił postawiony w takiej sytuacji.

    Dodatkowym atutem filmu jest powiązanie duchowego życia braci, z tym co dzieje się dookoła. Psalmy i nauczania wiążą się tu bezpośrednio z sytuacją, którą przeżywają bohaterowie, przez co film pokazuje, że Słowo Boże, jest naprawdę „żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hbr 4:12).

    Zatem film ten można śmiało polecić wszystkim, którzy w związku na jego niewątpliwie chrześcijańskie przesłanie i charakter, są w stanie zrezygnować z wartkiej akcji i gwałtownych wzruszeń, do jakich, w odniesieniu do filmów o tragicznych wydarzeniach, przyzwyczaiło nas Hollywood.

    Marzena Salwowska /.../

  3. Stan oblężenia

    Leave a Comment

    W Nowym Jorku dochodzi do serii krwawych ataków terrorystycznych w wykonaniu muzułmańskich zamachowców. Prezydent Stanów Zjednoczonych wskutek tego wprowadza stan wyjątkowy na terenie tego miasta. Na ulice Nowego Jorku zostaje wyprowadzona armia pod dowództwem generała Devereaux. Szybko okazuje się, że generał Devereaux w próbie przeciwdziałania nowym zamachom nie stroni od radykalnych, a czasem nawet jawnie brutalnych metod. Armia zatem zaczyna wyłapywać w Nowym Jorku muzułmańskich mężczyzn, by następnie umieszczać ich w specjalnie założonych do tego obozach, a część z nich bez sądu torturować, a nawet zabijać. Takiemu postępowaniu sprzeciwia się, prowadzący wcześniej śledztwo w sprawie zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku, agent FBI Anthony Hubbard.

    Omawiany film, choć w mocny sposób jest skażony wpływami tzw. politycznej poprawności, zasługuje na docenienie z powodu jego głównej moralnej lekcji, którą jest przesłanie, iż nawet bardzo dobry cel nie uświęca stosowania wszelkich środków. Wspomnijmy jednak najpierw o „politycznie poprawnej” stronie tej produkcji. Otóż z pewnością jest nią zbyt naiwne patrzenie na religię muzułmańską. Choć owszem, zwłaszcza w dobie dzisiejszej część z zarzutów, jakie stawia się islamowi i jego wyznawcom jest przesadzona, a czasami nawet jawnie nieprawdziwa, to „Stan Oblężenia” idzie w drugą skrajność, wręcz idealizując tę religię i sugerując, iż problem popierania przez nią przemocy jest domeną tylko niezbyt rozumiejących jej prawdziwego ducha nierozumnych fanatyków. Prawdą jest jednak to, że o ile owszem w teologii muzułmańskiej zakazane jest zabijanie dzieci, kobiet i starców także na wojnie (co czyni co najmniej kontrowersyjnymi działania tych islamskich terrorystów, którzy atakują obiekty cywilne), to prowadzenie tzw. dżihadu, również w rozumieniu walki zbrojnej „z niewiernymi” zasadniczo rzecz biorąc stanowi obowiązek muzułmanów. Inną sprawą jest jednak to, kto może dać w islamie upoważnienie do prowadzenia takiego zbrojnego dżihadu na terenie różnych krajów.

    Jak już jednak wspomnieliśmy, film ów należy pochwalić za podkreślenie zasady, iż „cel nie uświęca środków”. I chociaż nie wszystkie z daleko posuniętych działań gen. Devereaux należałoby by potępić lub poddać zdecydowanej krytyce, to jednak niektóre z nich trzeba było właśnie w ten sposób ocenić. Zapewne można by wszak usprawiedliwiać np. pewnego rodzaju izolowanie – zwłaszcza w warunkach poważnego i trwałego zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego – grup społecznych „podwyższonego ryzyka”. Trudno już jednak  dawać moralne usprawiedliwienie dla torturowania przypadkowych ludzi czy też zabijania bez sądu osób ledwo podejrzanych o sprzyjanie terroryzmowi. Film ten zaś w mocny sposób akcentuje właśnie jedną z zasad tradycyjnej moralności chrześcijańskiej która mówi, iż nawet w ekstremalnych sytuacjach pewne zachowania są zawsze niedozwolone. Można nawet powiedzieć, iż w pewien sposób twórcy omawianego obrazu powtórzyli nauczanie katolickie sformułowane choćby przez papieża bł. Pawła VI o tym, iż:

    „chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś większego zła lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego co ze swej istoty narusza ład moralny – a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka – nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin lub społeczeństw” („Humanae vitae”, n. 14).

    Mirosław Salwowski /.../