Akcja tego filmu umiejscowiona została na Ukrainie w okresie międzywojennym. Jej większa część dzieje się w czasie wywołanego przez władze Związku Sowieckiego „Wielkiego Głodu”, w wyniku którego śmierć poniosło prawdopodobnie od 7 do 10 milionów mieszkańców Ukrainy. Film pokazuje te tragiczne wydarzenia na tle losów jednej z ukraińskich wiosek, ze szczególnym uwzględnieniem dwojga zakochanych w sobie bohaterów- Juriego i Natalii.
Niewątpliwym plusem tej produkcji jest silnie antykomunistyczny wydźwięk, który dodatkowo oparty jest na solidnych podstawach historycznych. Film ów pokazuje wszak mechanizmy uprawianego przez komunistyczne władze Związku Sowieckiego terroru, którym została dotknięta ludność Ukrainy (w tym wypadku terror ten przybrał też postać prowokowanego głodu). Dobrze przy tym się stało, iż mimo tego silnie antykomunistycznego przesłania nie wszyscy komuniści są tu pokazywani jako istne „diabły wcielone” – zgodnie z rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem niektórzy z nich są odmalowani jako szczerzy, choć oczywiście błądzący idealiści, którzy chcą (w swej błędnej perspektywie, ale jednak) dobra dla innych ludzi. Można też powiedzieć, że praktycznie rzecz biorąc omawiany obraz niesie też niechętne ateizmowi przesłanie, gdyż jasno zostało pokazane w nim, iż siejący śmierć i zniszczenie bolszewicy inspirowali się w swych działaniach niewiarą w Stwórcę oraz wrogością do religii. Z drugiej zaś strony, film pokazuje z sympatią religię chrześcijańską, której wyznawcy są srogo prześladowani przez komunistów. Na pochwałę zasługują też te wątki produkcji, które w przychylnym świetle ukazują poświęcenie się dla bliźnich. Również postawa Natalii, która mimo potężnej presji, znajduje sposób, by w zamian za pomoc mieszkańcom wioski nie obcować płciowo z pewnym bolszewickim komisarzem także jest pewnego rodzaju (choć w tym wypadku niedoskonałym) odbiciem postępowania tych Świętych Pańskich, którzy woleli (lub byli gotowi) umrzeć niż dopuścić się grzechu nierządu lub cudzołóstwa (np. biblijnej Zuzanny, bł. Karoliny Kózkówny, św. Marii Goretti, bł. Fernando Saperas).
Film ten jednak ma też swe poważne wady. Przykładowo, w jednej ze scen jest beztrosko pokazane świętowanie na sposób pogański tzw. sobótki – jest wtedy nawet tam mowa w liczbie mnogiej o „bogach”. Jako że z drugiej strony, jak już wspomniałem, w obrazie tym pozytywnie odmalowane jest też chrześcijaństwo, wychodzi stąd więc jakiś mariaż religii chrześcijańskiej z dawnymi pogańskimi wierzeniami. Ponadto w filmie tym widzimy seks przedmałżeński pomiędzy Jurą i Natalią, co nie jest w żaden sposób ganione czy krytykowane. Z kolei, inny z wątków w aprobatywny sposób wydaje się ukazywać nieco zabobonny stosunek mieszkańców ukraińskiej wioski do obrazów o tematyce chrześcijańskiej. Natalia bowiem, aby pomóc mieszkańcom swej wsi z ciężkim sercem oddaje bolszewickiemu urzędnikowi ikonę przedstawiającą patrona ich miejscowości św. Michała Archanioła. Ta niewiasta myśli przy tym, iż jest to oryginalna ikona mająca przedstawiać jakąś szczególną wartość. Po wszystkim okazuje się jednak, iż autentyczna ikona św. Michała Archanioła pozostał w ukryciu, a Natalia dała bolszewickiemu urzędnikowi tylko jedną z jej kopii sporządzonych przez Jurija. Trudno taką postawę wobec obrazów chrześcijańskich uzasadnić w świetle nauczania Soboru Trydenckiego, który owszem polecał zachowywanie szacunku i czci wobec tych wizerunków, jednak zastrzegał przy tym, iż obdarza się je szacunkiem „nie dlatego by wierzono, że tkwi w nich jakieś bóstwo czy moc, ze względu na które miałyby być czczone; lub że można ich o coś prosić; lub że należy pokładać nadzieję w obrazach, jak niegdyś czynili poganie, którzy swą nadzieję pokładali w bożkach, ale dlatego, że okazywany im honor odnosi się do wzoru, który przedstawiają. W ten sposób przez obrazy, gdy je całujemy, odkrywamy przed nimi głowę i klękamy, adorujemy Chrystusa i czcimy świętych, których one noszą podobizny” (Sesja XXV). W prawidłowo pojętym szacunku wobec wizerunków chodzi bowiem o przypominanie sobie postaci Pana Jezusa, Maryi, Świętych i Aniołów na nich przedstawionych, a nie pokładanie ufności i nadziei w tym czy innym konkretnym wizerunku.
Mirosław Salwowski /.../