Leave a Comment Zafascynowana opowieściami o piratach Elizabeth Swann podczas podróży statkiem ze swoim ojcem (gubernatorem Jamajki) zauważa za burtą rozbitka. Nieszczęśnik ów po wciągnięciu na pokład okazuje się chłopcem w podobnym wieku co Elizabeth, o imieniu Will Turner. Jedynie dziewczynka zauważa na piersi nieprzytomnego rozbitka złoty medalion, w którym rozpoznaje symbol piratów. Postanawia ukryć ową rzecz, by nikt nie kojarzył chłopca z piratami (których w tych stronach wiesza się zgodnie z prawem). Od tej chwili mija kilka lat, w których czasie Elizabeth wyrasta na piękną pannę z wyższych sfer, Will natomiast zdobywa fach kowala. Młodzi, jak łatwo się domyślić, zakochują się w sobie nawzajem, do czego jednak nie przyznają się nawet sami przed sobą, gdyż dzieląca ich społeczna przepaść wydaje się nie do przebycia. Uporządkowany świat Elizabeth i Willa ma się jednak już wkrótce wywrócić do góry nogami za sprawą słynnego pirata, kapitana Jacka Sparrowa oraz upiornej załogi Czarnej Perły, która usilnie poszukuje złotego medalionu, znalezionego przed laty prze pannę Swann.
Gdyby przyrównać ten film do statku, to podróż, jaką oferuje, można by w skrócie tak przedstawić: najpierw zostajemy porwani przez załogę, po które nie spodziewamy się raczej niczego dobrego, lecz ku naszemu zaskoczeniu załoga okazuje się nie aż taka zła, a statek (choć nieco podziurawiony) zdaje się dążyć w dobrym kierunku, niestety jednak po pełnej przygód podróży łajba ta tuż przed zawinięciem do bezpiecznego portu tonie.
Tak też jest i z tym filmem, z początku nie mamy podstaw, by spodziewać się po nim zbyt wiele, gdyż można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że będzie on gloryfikował piratów (czyli symbol buntu i pogardy wobec legalnej władzy i prawa), później jednak okazuje się, że piraci nie są tu raczej pokazywani w zbyt pochlebnym świetle (większa ich część to czarne charaktery). U lepszych zaś spośród tych bandziorów zachodzą pozytywne zmiany (stają się oni mniej egoistyczni, bardziej skłonni, by pomagać innym, nawet z narażeniem własnego życia). U innych bohaterów filmu też zresztą nie brak pozytywnych moralnie działań, czy nawet odruchów szlachetności wykraczających poza zwykłe poczucie przyzwoitości czy obowiązku. Mamy tu więc nie tylko główny wątek, w którym Will naraża swoje życie dla ratowania Elizabeth, co jeszcze można uznać za postawę naturalną dla odważnego zakochanego młodzieńca (więc jeszcze nie heroiczną), ale też, wymagającą już większego hartu ducha postawę jego konkurenta, komodora Jamesa Norringtona, który rezygnuje z walki na siłę o uczucia wybranki i nie szuka przy tym zemsty na szczęśliwszym rywalu.
Pochwalić też można fakt, że negatywnie pokazuje się tu zdradę, podstęp, nielojalność i że rzeczy te spotykają się w filmie ze słuszną karą. A nawet przewija się tu myśl, że ostatecznie lepiej być „frajerem” niż podstępnym cwaniaczkiem i zdrajcą. Najciekawszym wątkiem jest tu chyba jednak kara za chciwość, jaka spotyka piratów z Czarnej Perły, którzy przywłaszczają sobie przeklęty skarb Azteków, zamierzając go roztrwonić na różne zachcianki, często niegodziwe (np. pijaństwo, zapłata za prostytucję). Co ciekawe, mamy tu do czynienia z wątkiem niejako „na starcie” pogańskim, gdyż, jak się dowiadujemy, ów skarb został przeklęty przez azteckich bogów. Jednakże ten „wyjściowo” pogański wątek łatwo da się zinterpretować w duchu chrześcijańskim i może służyć jako przestroga przed światem demonów. Wszak samo Słowo Boże nazywa „bogami” (nie bez ironii) wszelkie demony czczone przez pogan pod różnymi postaciami. Historia chciwej załogi Czarnej Perły może więc być świetną ilustracją faktu, że każdy, kto dopuszcza się ciężkiego grzechu, oddaje się jakby pod władzę demonów i dotyka go przekleństwo tego grzechu (tu chciwości złota). W karze, jaka spotyka tych piratów, mamy też ilustrację prawdopodobnego stanu potępionych, którzy łakną i pragną, nie mogąc niczym się nasycić.
Dużo większe wątpliwości budzić może natomiast wątek „odkrywania swojej prawdziwej tożsamości” przez Willa, który z początku nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że jego ojciec był piratem, by później samemu pozwalać się określać tym niechlubnym mianem. Wprawdzie, przynajmniej w tej części „Piratów”, Willa trudno jeszcze uznać za pirata to jednak już jakoś otwiera się on na taką ewentualność i akceptuje swoje „pirackie dziedzictwo krwi”.
Jednakże mimo tych wyżej wspomnianych większych i mniejszych dziur w pokładzie, a także tych dotąd nie wymienionych, takich jak np. eksponowanie w kilku scenach nieskromnych dekoltów czy traktowanie innych grzechów np. pijaństwa, czy krętactwa z lekkim przymrużeniem oka, statek ten zdaje się (czasami zbaczają z kursu) zmierzać we właściwą stronę, aż do momentu finału, gdy niestety rozbija się w porcie. Pogrąża go bowiem zakończenie, które nadto wydaje się tu całkiem nielogiczne i sztuczne. Choć bowiem naturalnym i moralnym happy endem byłoby tu rozwiązanie, w którym gubernator na mocy swojej władzy ułaskawia kapitana Sparrowa (który przecież pomógł uwolnić jego córkę z rąk innych piratów), to twórcy filmu wybrali sztuczne i moralnie naganne rozwiązanie, chyba tylko w tym celu, by finał kończył się złamaniem i zlekceważeniem prawa i by grzech piractwa mógł tu zostać usprawiedliwiony słowami, że jest ono czasami najlepszym rozwiązaniem. Takie podejście jest oczywiście dla chrześcijan nie do przyjęcia, gdyż musimy pamiętać, że piractwo oznaczało (i nadal oznacza) realny przestępczy proceder, z którym wiążą się ściśle takie słowa jak rabunek, mord, porwania czy gwałt, a więc prawdziwa ludzka krzywda. Pirat to ponadto (czego nie ukrywają zresztą twórcy tego filmu) symbol buntu przeciwko wszelkiej legalnej władzy i społecznemu porządkowi.
Niestety więc, trzeba powiedzieć, że twórcy filmu zmarnowali całkiem spory potencjał pokazania nam piratów wchodzących na dobrą drogę i zyskujących przebaczenie i użyteczne miejsce w społeczeństwie. W zamian wybrali oni kształtowanie młodzieży (która jest główną grupą docelową filmu) w duchu sympatii do buntu, występku i anarchii uosabianej przez piratów. Dlatego raczej nie polecamy wsiadania na ten pokład, zwłaszcza młodym ludziom.
Marzena Salwowska
/.../