Tag Archive: filmy o mafii

  1. Ojciec chrzestny II

    Leave a Comment Druga część jednej z bardziej znanych serii w historii kina. Film opowiada dalsze losy Michaela Corleone, który, jak wiadomo z pierwszej części, przejął po swym ojcu kierownictwo mafii, a teraz mierzy się ze swym konkurentem, żydowskim gangsterem Hymanem Rothem, dla zapewnienia swej rodzinie poczesnej pozycji. Jednocześnie film ukazuje losy wspomnianego ojca, Vito, począwszy od jego ucieczki z Sycylii przed śmiercią z rąk lokalnego mafijnego bossa, poprzez jego pierwsze lata jako imigranta w USA, po karierę w ramach zorganizowanej przestępczości. Obraz ten pod kątem moralnym jest bardzo trudny do jednoznacznej oceny. Niewątpliwie pokazano tu dużo zła w wykonaniu bohaterów i nie ma dla niego wyraźnej przeciwwagi w postaci budujących przykładów. Jednak nie sposób uciec od wrażenia, że rozwój fabuły zmierza do pokazania zgniłych owoców zatracania się w grzechach i pogoni za wszelką cenę za marnościami takimi jak doczesna potęga.  Odmalowanie wydarzeń poprzedzających pierwszą część mogłoby wielu posłużyć do usprawiedliwiania wkraczania na drogę przestępstwa. Młody Vito jawi się bowiem jako po części przymuszony sytuacją do pewnych niecnych czynów. Jest ubogim imigrantem, który w dodatku niesprawiedliwie traci pracę – nietrudno wytłumaczyć, dlaczego zaczyna wspólnie z sąsiadem zawodowo kraść. Bogaty (niepotrzebujący pieniędzy) i skłonny do przemocy mafioso Fanucci zmusza go do płacenia haraczu i to w okresie zapalenia płuc jego syna – nietrudno usprawiedliwić skrytobójczy mord na tym bandycie, przez który uwalnia w sumie nie tylko siebie, ale i okolicę od szantażów i strachu. Vito kontynuuje przestępczą działalność, nawet gdy mu się już powodzi – nie zapomina jednak o ubogich, np. używa swych wpływów do polepszenia sytuacji lokatorki gnębionej przez antypatycznego i chciwego wynajmującego. Sycylijski mafioso zamordował jego ojca, brata i matkę, gdy bohater był dzieckiem – łatwo zrozumieć, że jako dorosły wywarł na nim krwawą zemstę. To wszystko mogłoby łatwo rodzić sympatię dla jego grzechów. Jednak patrząc na to jak potoczyły się losy rodu Corleone, a w szczególności syna Vito, Michaela, dostrzec można, iż budowana w ten sposób potęga stanowiła budowlę wzniesioną na piasku. Wzorce, które ojciec wpoił synowi przez swe zachowanie, przyczyniają  się bowiem do pogrążania się rodziny w bagnie nieprawości oraz ostatecznie do jej tragedii. Zło czynione przez kolejne pokolenia, zgodnie z ostrzeżeniem zawartym w biblijnej księdze Mądrości Syracha (patrz: Syr 7, 1), pochłania sprawców. O ile Vito wkroczył na drogę bezprawia, gdy doskwierała mu bieda, to Michael kroczy nią, nawet gdy jest już wpływowym i bogatym „biznesmenem”. Robi to, mimo iż wcześniej naiwnie wierzył, że mimo chwilowego „romansu” z przestępczością uda mu się szybko zalegalizować działalność – w poprzedniej części zapewniał narzeczoną, Kay, iż nie zajmie to więcej niż 5 lat, w części zaś omawianej ta sama, będąca już jego żoną kobieta wypomina mu, że od tamtego momentu minęło już lat 7. Co więcej, jego zawziętość wydaje się być większa od ojcowskiej. Każe zamordować swego rywala, Rotha, nawet gdy ten utracił już swą potęgę (co kontrastuje ze znanym z pierwszej odsłony zachowaniem Vito, który mimo krzywd ze strony innej mafii zdecydował się na pokój z nią), bezwzględnie rozprawia się z należącymi do jego otoczenia niepewnymi ludźmi (jak współpracownik Frank Pentangeli, doprowadzony przezeń do samobójstwa) czy zdrajcami (jak jego własny brat, Fredo, zabity na rozkaz Michaela). To postępowanie nie przynosi mu satysfakcji, z tęsknotą wspomina czasy, gdy starał się odciąć od rodzinnego „interesu” idąc na studia oraz do wojska; widać, iż przez swe zbrodnie jest jakby wypalony, bez życia, ale nie ma siły zawrócić z obranej ścieżki. Co więcej rodzina, o której dobro walczył nielegalnymi środkami, staje się, niczym za sprawą karzącej Opatrzności Bożej, jedną z ich głównych ofiar, zmniejszając się nie tylko fizycznie (poprzez śmierć zgładzonego brata), ale również przez fakt, iż od Michaela odchodzi żona niemogąca znieść życia ze zbrodniarzem (co więcej przedtem dokonując aborcji, nie chciała bowiem rodzić kolejnego syna takiemu człowiekowi). Można zatem film ów jako całość traktować jako swego rodzaju przestrogę przed pokładaniem ufności w niemoralnych, choć z pozoru efektywnych, rozwiązaniach i naiwną wiarą w możliwość zachowania przyzwoitości mimo „okresowego” czynienia poważnego zła.  Głównym niebezpieczeństwem z nim związanym jest skupienie uwagi widzów na postaciach zdeprawowanych i to, że nie są one skontrastowane z kimś godnym naśladowania. Walka nie toczy się tu między dobrem a złem, a nawet między złem mniejszym i większym, ale między równymi mniej więcej złoczyńcami. I nawet jeśli twórcy nie kierują sympatii widza na Vito czy Michaela, to, jako że oglądamy wydarzenia głównie z ich perspektywy, niektórzy mogą zacząć przyjmować ich punkt widzenia. Także jedyny przedstawiciel władzy, amerykański senator, jest tu przedstawiony jako skorumpowany hipokryta, co może z jednej strony ukazywać zgubną siłę przekupstwa, ale z drugiej tworzyć przygnębiające wrażenie braku nadziei na zwycięstwo nad złem. Obecność zaś pozytywnych cech i czynów mafiosów (krytyki wejścia w cudzołożny związek po rozwodzie i zaniedbywania dzieci, wyrażonej przez Michaela pod adresem siostry, pogardy dla publicznego pijaństwa i nieposłuszeństwa mężowi, jakich dopuszcza się żona Fredo) może albo zniechęcać widza do takich konserwatywnych postaw albo rodzić lekką sympatię konserwatystów względem mafii, co w obu przypadkach byłoby skutkiem negatywnym. Jest tu też pewna dawka przemocy, wulgaryzmów i nieskromnych widoków (tych ostatnich szczególnie w czasie wizyty mafiosów na Kubie, gdzie wykonywany jest przez niewiasty, pokazany przez krótki czas, taniec w nieskromnym odzieniu).  Na płaszczyźnie zatem ściśle moralnej (bo artystyczna utrzymana jest na wysokim poziomie) ciężko mi ten film odradzić albo polecić. Jest on swego rodzaju mieczem obosiecznym. Dla niewyrobionych widzów może być trochę niebezpieczny, dla uważniejszych może stanowić źródło trafnych refleksji. Tak czy inaczej, zalecam nie podchodzić do niego ani jako do jawnie złego i godnego omijania szerokim łukiem ani jako do niewymagającego żadnej ostrożności przy jego oglądaniu.  Michał Jedynak /.../
  2. Ojciec Chrzestny

    Leave a Comment

    Vito Corleone to człowiek, który w ciągu kilku dekad z biednego sycylijskiego imigranta stał się „ojcem chrzestnym” jednej z najpotężniejszych mafijnych rodzin w USA. Ma on oddaną żonę, córkę Connie oraz trzech synów:  Santina, Frederica, Michaela, spośród których najstarszy (Santino) szykowany jest na jego następcę. Kiedy jednak Don Corleone zostaje postrzelony na rozkaz innej rodziny, niezadowolonej z tego, że odrzucił ich propozycję współpracy (wejścia w nowy narkotykowy biznes), wybucha „wojna” w której Santino niezbyt sobie radzi jako nowy Don. Z pomocą bratu, a przede wszystkim, by chronić rannego ojca, przybywa więc Michael, najmłodszy z braci, świeży weteran i bohater II wojny światowej, który wcześniej nie chciał mieć nic wspólnego z rodzinnym interesem. Dalsza część filmu, jak się łatwo domyślić, pokazuje drogę tego młodego, ambitnego człowieka na szczyty władzy i jego przemianę w bezwzględnego Dona rodziny Corleone.

    „Ojciec Chrzestny” jest jednym z tych filmów, których wydźwięk ogólny jest raczej negatywny i które, zasadniczo, przynoszą więcej złego niż dobrego, którym jednak trudno jest odmówić pewnych istotniejszych zalet. Pomijając nawet same, raczej niekwestionowane, walory artystyczne tego obrazu (na tych kwestiach akurat nasza strona się nie skupia), trzeba docenić fakt, że film ten wyraziście pokazuje pewne mechanizmy działania mafii, jej okrucieństwo, bezwzględność i zdolność do korumpowania reszty społeczeństwa na różnych poziomach.

    Ukazana jest tu też historia, która może być lekcją, by usilnie uciekać od zła, zwłaszcza tego, które jest nam najbliższe, znajome i najbardziej akceptowane w naszym otoczeniu. Mamy tu bowiem Michaela, odważnego i szlachetnego młodego człowieka, który, choć kocha swoją rodzinę, nie chce mieć z początku nic wspólnego z „rodzinnym biznesem”. Jednakże właśnie miłość do rodziny i chęć jej chronienia staje się dla niego sidłem, a jeden zły wybór pociąga za sobą kolejne. Obserwujemy więc, jak z sympatycznego młodego człowieka, który jako żołnierz wcześniej walczył ze „złem tego świata” sam staje się „złem tego świata”, z którym należy walczyć.

    Film ten pokazuje też po części hipokryzję włoskich mafiozów, którzy uwielbiają kreować się na dobrych członków Kościoła i rzec można, kochają pierwsze miejsca w kościelnych ławkach, a jednocześnie dopuszczają się różnych zbrodni i nieprawości, których potępienie słyszą nieraz z ambon. Jednym z przykładów takiego zakłamania jest scena, w której to Michael wyrzeka się ustami „Szatana i wszystkich jego dzieł”, a jednocześnie, w tej samej chwili w innej części miasta z jego rozkazu dokonuje się rzeź. Widzimy zresztą, że bohaterowie tego filmu w pełni zdają sobie sprawę z własnej dwulicowości i z tego, że ich postępowanie stoi w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, który, jak twierdzi Vito Corleone, jako jedyny zakazuje takich rzeczy jak hazard, pijaństwo czy prostytucja, podczas gdy wszyscy inni ich pragną.

    Film ten ma więc pewne zalety, opisane powyżej, które jednak nie równoważą jego ogólnej wymowy. Jako całość jest to bowiem dzieło dwuznaczne, a momentami cyniczne. Zło zasadniczo tu tryumfuje, rzeczy takie jak bezprawie, chciwość czy okrucieństwo są pokazywane często jako element „wojennej” strategi, a sprytniejsi złoczyńcy, tacy jak Vito czy Michael są przedmiotem szacunku i podziwu i zasadniczo odnoszą życiowy sukces (mimo pewnych osobistych strat). Nie ma tu też właściwie żadnej przeciwwagi dla rodziny Corleone, w postaci, chociażby jakiegoś dobrego stróża prawa (wręcz przeciwnie są tu tylko skorumpowani policjanci). Sympatia widzów zatem w naturalny sposób zwraca się w stronę rodziny Corleone, zwłaszcza gdy zostają zaatakowani przez innych bandytów tego samego rodzaju.

    Film ten łatwo też może skłaniać niektórych widzów do naiwnego utożsamiania niektórych tradycyjnych wartości czy postaw takich jak silna patriarchalna rodzina, przywiązanie do Kościoła, szacunek dla starszych, niechęć do lewicowych odchyleń, cenienie honoru rodziny czy dbałość o dobre obyczaje (niestety tylko kobiet) z mafią. I to jest chyba największym niebezpieczeństwem tego filmu, który może skłaniać niektórych ludzi do zauroczenia tą formą zła, która przybiera pewne pozory prawdziwego dobra i przymykania na nią oka. Mafia tu pokazana może bowiem wręcz jawić się niektórym jako ostoja pewnego społecznego ładu i wartości. I chociaż dla w miarę zdrowego moralnie widza nie wszystko, co czyni ta organizacja, będzie „do przełknięcia”, to wielu może jednak przyswoić sobie zgubną myśl, że podobne twory, czyli jakieś silne organizacje, które stawiają się ponad władzą danego państwa i roszczą sobie prawo do wymierzania własnej sprawiedliwości i utrzymywania własnego porządku, są dopuszczalne.

    Podsumowując, filmu tego jednak nie polecamy, tym bardziej że podobno bardzo spodobał się on samej mafii, która mimo pewnych obaw twórców, przyjęła go nie bez przyczyny bardzo przychylnie.

    Marzena Salwowska /.../