Leave a Comment Christian Wolff (w tej roli Ben Affleck) to dość niecodzienny księgowy – baranek i wilk w jednym. Z równą łatwością bowiem jak wykonywanie skomplikowanych obliczeń przychodzi mu posługiwanie się karabinem snajperskim czy stosowanie sztuk walki. Wolff zasadniczo pracuje dla świata przestępczego (pranie brudnych pieniędzy), kiedy jednak staje się obiektem zbytniego zainteresowania ze strony Wydziału ds. ścigania przestępstw Departamentu Skarbu, postanawia trochę się przyczaić i popracować dla legalnej firmy zajmującej się robotyką. Jego zadaniem ma tu być rozwiązanie zagadki księgowej niezgodności opiewającej na miliony dolarów. Przy okazji tej pracy Wolff, który cierpi na autyzm, zaprzyjaźnia się na swój sposób z jedną z księgowych tej firmy, Daną Cummings. Dziewczyna ta pierwsza dostrzegła ową niezgodność, w związku z czym stanie się wkrótce obiektem polowania ze strony płatnych morderców najętych przez ludzi, którzy stoją za całą tą sprawą. W tej sytuacji Dana potrzebować będzie oczywiście pomocy ze strony Wolffa, a zwłaszcza jego „supermocy”, niekoniecznie tych związanych z księgowością …
„Księgowy” to jeden z tych wątpliwych etycznie filmów, w których zamiast klasycznego motywu walki dobra ze złem oferuje się widzowi walkę mniejszego (czy bardziej sympatycznego) zła z większym złem. Tym mniejszym złem jest tu właśnie główny bohater, który dodatkowo jest tak sportretowany, by wzbudzać sympatię i współczucie widzów (autyzm, trudne dzieciństwo, samotność, śmierć bliskich osób, tęsknota z bratem). Ten więc „pozytywny” bohater dopuszcza się takich czynów jak:
krwawa prywatna zemsta,
pomocnictwo w obrocie pieniędzmi pochodzącymi z działalności przestępczej (pracuje między innymi dla mafii i terrorystów)
przyjmowanie w formie wynagrodzenia dzieł sztuki pochodzących prawdopodobnie z kradzieży,
namawianie innych do popełniania przestępstw podatkowych poprzez instruowanie ich w tym zakresie, co zostaje zresztą pokazane z wyraźną sympatią (Wolff „pomaga” w ten sposób pewnej sprawiającej miłe wrażenie parze spokojnych Amerykanów, którzy znaleźli się w materialnych tarapatach),
zabijanie w gniewie przypadkowych osób.
A jednocześnie przy wszystkich tych nieprawościach postać głównego bohatera na tle ludzi, z którymi walczy, musi wydawać się siłą rzeczy sympatyczna, tym bardziej, gdy zaczyna używać przemocy po to, by ratować jedyną niewinną (w tej sytuacji) osobę, a mianowicie Danę. O ile jednak można usprawiedliwić używanie krwawej przemocy dla koniecznej obrony niewinnej osoby, to już pochwalania prywatnej zemsty nie da się usprawiedliwić. A mamy tu jako rzecz raczej niekwestionowaną moralnie pokazany akt krwawej zemsty, którego dokonuje główny bohater (za sadystyczny mord na bliskiej osobie). Dokonuje on de facto egzekucji na sporej grupie osób, nie różnicując nawet stopnia winy poszczególnych ludzi, ani nie ustalając, czy rzeczywiście każda z tych osób brała udział w mordzie. Staje się więc on nieuprawnionym i pochopnym sędzią, jak też i katem w jednym.
Nadto w filmie tym w dość wyraźny sposób pochwala się też stosowanie etycznie wątpliwych metod dla dobrych celów. Pokazuje się tu, że agent Departamentu Stanu dobrze czynił, współpracując z Wolffem, o którym wiedział, że jest niebezpiecznym mordercą i że w przyszłości również może zabijać, gdyż ten przekazywał mu bezinteresownie informacje o niektórych ze swoich klientów. Agent ów do podobnego postępowania namawia również swoją podwładną.
Jeśli chodzi o zalety filmu, to można rzec, że część z pokazywanego tu zła zostaje jednak ukarana, zwłaszcza chciwość, pycha i buta możnych i szanowanych obywateli tego świata. Dobrą rzeczą jest też oczywiście fakt, że główny bohater z narażeniem własnego życia chroni bezinteresownie niewinną osobę.
Niemniej, film ten jako całość trudno ocenić pozytywnie, gdyż jest jedną z tych produkcji, które tworzą mit „dobrego przestępcy” (nie mylić z nawróconym „dobrym łotrem”) oraz wpajają w młodych ludzi niechrześcijańskie przekonanie, że w tym świecie nie ma już w ogóle miejsca na nadstawianie drugiego policzka, że za zło trzeba zawsze odpłacać złem. Razi też gra słów w imieniu głównego bohatera, gdyż Christian Wolff może być rozumiany jako chrześcijański wilk, czy też wilk chrześcijanin, choć wiemy przecież, że wilcza natura nie jest cechą chrześcijanina.
Marzena Salwowska
/.../