Leave a Comment Bohaterami tego filmu, którego akcja toczy się w Hiszpanii w latach 70.tych ubiegłego stulecia, są dwaj mężczyźni – około czterdziestoletni Marco, dziennikarz i autor książek podróżniczych oraz Benigno, młody pielęgniarz. Losy tych dwóch splatają się, kiedy ich ukochane trafiają jako pacjentki na oddział śpiączek w jednym z hiszpańskich szpitali. Benigno, którego więź z ukochaną baleriną Alicią jest już przed wypadkiem właściwie jednostronna (jest kimś w rodzaju jej cichego wielbiciela czy bardziej stalkera), teraz zajmuje się dziewczyną jako pielęgniarz. Robi to zresztą z dbałością wykraczającą ponad jego zawodowe obowiązki, często też rozmawia z Alicią, ponieważ wierzy, że ta nie tylko wszystko słyszy i rozumie, ale również nawiązuje z nim relację. Do podobnego podejścia do ukochanej chłopak stara się też przekonać Marco, z którym zaprzyjaźnia się w szpitalu. Ten jednak nie potrafi nawiązać podobnej „relacji” z pogrążoną w śpiączce Lydią, tym bardziej że u jej łoża zjawia się też dawny kochanek, o którym, jak sądzi Marco, Lydia nigdy do końca nie zapomniała. Tymczasem Benigno zwierza się Marco, że zamierza poślubić Alicię, z którą wszak i tak „dogadują się lepiej niż większość małżeństw”. Marco próbuje odwieść pielęgniarza od tego zamysłu, ale, jak się wkrótce okaże, bezskutecznie. Pogrążona wciąż w śpiączce Alicia zachodzi w ciążę, a skazany za gwałt na niej Benigno trafia do więzienia, gdzie odwiedza go szpitalny przyjaciel. Marco dowiaduje się też, że Alicia urodziła dziecko i że to dziecko wprawdzie zmarło, ale Alicia wybudziła się ze śpiączki. Tych wiadomości nie może jednak przekazać przyjacielowi. Benigno więc oszukany przez adwokata, myśląc, że nie żyje również Alicia, popełnia samobójstwo, gdyż nie chce „żyć na świecie, na którym nie ma Alicii”. Po śmierci przyjaciela, Marco (którego ukochana wcześniej zmarła w śpiączce) zaczyna obserwować Alicię i nawet udaje mu się nawiązać z nią pewien kontakt.
Zdradzamy tu celowo zasadniczą fabułę filmu wraz z zakończeniem nie tylko po to, by zniechęcić widza kierującego się czystą ciekawością do jego obejrzenia, ale też dlatego, że jego przesłanie jest nierozerwalnie związane z opisanym powyżej przebiegiem zdarzeń. A to przesłanie jest nie tylko sprzeczne z chrześcijańskimi normami postępowania wobec bliźniego, lecz nawet z prawem naturalnym znanym już pogańskim ludom. Zasadniczy przekaz tego filmu jest bowiem taki, że miłość (rozumiana jako silne erotyczne uczucie) usprawiedliwia właściwie każde dewiacyjne zachowanie. W imię tak pojmowanej miłości, Benigno, niczym młody książę budzi piękną księżniczkę pogrążoną w bliskim śmierci śnie. Tyle że nie czyni tego przez symboliczny „pocałunek prawdziwej miłości” ale przez gwałt na bezbronnej kobiecie, przy czym ani na chwilę nie wypada on z roli sympatycznego pozytywnego bohatera. A jako że jego ofiara pozornie bardziej przypomina osobę zmarłą niż żywą (a jej możliwość wyrażania własnej woli, czy reakcji na gwałt jest w zasadzie taka sama), to ta sytuacja kojarzy się w pewien sposób z nekrofilią. Poczynania Benigno są więc tu przez cały czas pokazywane z wyraźną sympatią, sam gwałt też nie jest zilustrowany (raczej nie ze względu na poczucie przyzwoitości, ale po to, by nie obnażać przez ohydę tego czynu obrzydliwości idei, którą się tu prezentuje). Najistotniejsze jest jednak to, że poczynania Benigno przynoszą dobre owoce, gdyż Alicia na skutek porodu, który jest konsekwencją gwałtu, budzi się ze śpiączki, stopniowo powraca do zdrowia i zaczyna cieszyć się życiem. W tym więc kontekście Benigno zostaje kochankiem męczennikiem – on traci wszystko łącznie z życiem, ona zostaje „wskrzeszona”. Dewiacja i występek nie są więc tu pokazywane jako po prostu przypadek do analizy i moralnej refleksji, ale jako forma quasi-religijnego męczeństwa.
Nadto mamy w tej produkcji takie negatywne treści jak pokazywanie corridy, a więc rytualnego znęcania się nad zwierzętami jako rzeczy zasadniczo pięknej i nienagannej. Jest tu też trochę lubieżnych rozmów oraz bardzo nieprzychylnych wobec Kościoła katolickiego insynuacji (chociaż trudno powiedzieć czy jest to pokazane z aprobatą, czy po prostu jako wyraz popularnego wśród części Hiszpanów antyklerykalizmu). Nie sposób też nie wspomnieć o, wprawdzie jedynej tu, ale wyjątkowo niesmacznej scenie o charakterze (pomimo jej karykaturalności) wręcz pornograficznym, która zresztą może obrzydzać kobiecą anatomię.
Takie zatem elementy filmu jak piękna muzyka, momentami wrażliwe i taktowne pokazywanie niektórych aspektów relacji damsko -męskich (jak scena, w które Marco zabija dla kobiety -torreadora węża, nie wyśmiewając nawet przez sekundę jej fobii), ciekawie budowany nastrój czy dobre aktorstwo są niestety jak świeże kwiaty na stercie gnoju. Te dobre rzeczy pod kierunkiem Almodóvara służą przede wszystkim konsekwentnemu promowaniu rozmaitych dewiacji.
Marzena Salwowska
/.../