Leave a Comment William i Tovar, dwaj najemnicy – awanturnicy z Europy zapuszczają się w poszukiwaniu zysku aż do Chin, gdzie zamierzają wykraść proch i zbić na tym majątek. W Kraju Środka zostają jednak pojmani przez strażników Wielkiego Muru. Chińczycy początkowo odnoszą się do nich z wielką niechęcią i podejrzliwością, zamierzając nawet ich stracić, zmieniają jednak zdanie, gdy okazuje się, że biali przybysze z niezwykłą łatwością zabili smoka. Obrońcy Muru dochodzą do wniosku, że William i Tovar mogą mieć cenne dla nich samych umiejętności, które przydadzą się w walce z hordami smoków (zwanych tu Tao Tei). Owe bestie bowiem z coraz większą zaciekłością atakują Wielki Mur, po przejściu którego droga do stolicy Chin stać będzie przed nimi otworem. Dwaj Europejczycy staną więc wkrótce przed wyborem, czy dopomóc w ratowaniu Chin (a może i reszty świata), czy może, zdobywszy zaufanie obrońców Muru, uciec z cennym prochem w bezpieczniejsze miejsce …
Film ten jest sympatyczną i umoralniającą baśnią w stylu fantasy, stosowną zasadniczo dla całej rodziny (z zastrzeżeniem, że dla niektórych dzieci sceny z atakującymi smokami mogą być zbyt przerażające). Znajdujemy tu bowiem klasyczny motyw przemiany bohaterów z pazernych egoistów (zwłaszcza jednego z nich) w rycerskiego obrońcę ludzi, którym zagraża, coś naprawdę złego. Ta przemiana zaś następuje pod wpływem okazanego „nieco na wyrost” zaufania i szacunku ze strony drugiego człowieka. W produkcji nie tylko ganione są chciwość i egoizm oraz pochwalane rycerskie narażanie własnego życia dla wspólnego dobra, ale nadto docenione inne tradycyjne wartości takie jak honor, przyjaźń, odwaga czy szacunek wobec bliźnich.
Dobrym pomysłem, który docenić powinni szczególnie rodzice, jest też obsadzenie w roli czarnych charakterów nie ludzi, lecz smoków, na czele z ich królową. Stwarza to dobrą okazję, by przypomnieć dzieciom, że smok to jeden z biblijnych symboli diabła, czyli naszego prawdziwego przeciwnika, którego ataki musimy wciąż odpierać niczym filmowi obrońcy Muru dla dobra własnego i świata.
Wbrew obawom, chociaż film ten jest osadzony w chińskiej estetyce i kulturze, nie zawiera on wielu odniesień do tamtejszego pogaństwa czy fałszywych ideologii, a te nieliczne nawiązania do nich, które się w nim znajdują, mają raczej neutralny charakter. Fakt ten pozytywnie odróżnia „Wielki Mur” od takich wynoszących pogaństwo na piedestał produkcji, jak chociażby „Pocahontas”, „Vaiana” czy „Ostatni Samuraj” (recenzje tych filmów: http://kulturadobra.pl/pocahontas/ http://kulturadobra.pl/vaiana-skarb-oceanu/ http://kulturadobra.pl/ostatni-samuraj/).
Obraz ten warto również pochwalić za nieużywanie wulgarnego słownictwa, brak jakichkolwiek scen erotycznych (nawet pocałunków) oraz sceny walki, które pozbawione są zbędnej makabry (np. rozszarpane ludzkie zwłoki).
Jeśli chodzi o ideologiczne mankamenty filmu, to zasadniczo przyczepić się tu można chyba jedynie o pokazywanie służby wojskowej kobiet jako rzeczy dobrej i naturalnej również dla słabszej płci, nie zaś czegoś dopuszczalnego na zasadzie wyjątkowości; co może być szkodliwe dla dziewczynek, którym prezentuje się taką „ścieżkę kariery” jako jedną z normalnych dla nich opcji. Z drugiej strony trzeba przyznać, że chińskie postaci wojowniczek, mimo niekobiecego rzemiosła, są tu subtelne i skromne, dowodząc, że niewieście piękno nie potrzebuje wulgarnej i wyzywającej oprawy, jak to się nieraz niestety wydaje Europejkom.
Jeśli chodzi o względy artystyczne, to film może rozczarować miłośników błyskotliwych dialogów czy zapadających w pamięć postaci. Jest tu za to sporo wartkiej akcji i atmosfera prawdziwej walki ze Złem, co sprawia, że „Wielki Mur” ogląda się całkiem dobrze i choć pewnie nie jest to film, do którego będzie się wracać po latach, to jednak warto go obejrzeć.
Marzena Salwowska
/.../