Leave a Comment Film ten został oparty na prawdziwej historii i jest jedną z tych produkcji, które opowiadają o idealistycznie nastawionych nauczycielach. Bohaterem owego obrazu jest Erin Gruwell, młoda niewiasta, która z entuzjazmem i oddaniem podchodzi do swej pracy nauczyciela w klasie dla trudnej młodzieży z amerykańskich miejskich gett. Mimo jej zaangażowania uczniowie początkowo podchodzą do niej z nieufnością, a nawet bez szacunku. Po pewnym jednak czasie przysłowiowe „lody” dzielące Erin i młodzież zostają przełamane, a nauczana przez nią klasa ulega pozytywnym przemianom.
Film pt. „Wolność słowa” jest, zasadniczo rzecz biorąc, filmem bardzo pozytywnym i budującym. Na przykładzie autentycznej historii pokazuje on bowiem, jak zaangażowana w swą pracę nauczycielka może stać się przyczyną dobrych zmian u swych uczniów. Jej gorliwość oraz serce, jakie okazuje podopiecznym pozwala trudnej młodzieży przemyśleć swe życiowe priorytety, wyrwać się z wydawałoby się zaklętego kręgu patologii (przestępczości, pijaństwa, narkomanii) oraz zapałać miłością do nauki i zdobywania wiedzy. Celnym posunięciem głównej bohaterki jest też poczynione przez nią porównanie pomiędzy działalnością hołubionych często przez jej uczniów ulicznych gangów, a innym, znacznie większym i bardziej znanym „gangiem”, jakim była prowadzona w swym czasie przez Adolfa Hitlera partia NSDAP. W ten bowiem sposób pokazała ona, jakie początki potrafi mieć nieraz wielkie zło, a mianowicie, że częstokroć źródła takowego mogą być całkiem niepozorne, by nie powiedzieć „skromne”. Ot, jakaś nienawiść pielęgnowana w sercu, złość, gniew – wszystko to przy sprzyjających okolicznościach, może się przerodzić w wielkie, niszczące całe narody i kraje zło.
Niestety, jak to jednak zwykle bywa również w odniesieniu do zasadniczo dobrych filmów i w tym wypadku jego twórcy nie ustrzegli się pewnych bardziej dwuznacznych i wątpliwych elementów. Przykładowo, w jednej ze scen zasugerowano, iż będąca małżonką główna bohaterka używa środków antykoncepcyjnych, co zostało tam przedstawione tak, jakby nie było w tym niczego niegodziwego, ale stanowiło całkowitą normalność. Używanie jednak przez pary małżeńskie środków i technik antykoncepcyjnych stanowi poważną nieprawość, za którą można być potępionym na wieki. Jeszcze gorszym elementem tego filmu jest jedna z wypowiedzi Erin, która do swego ucznia mówi, iż po śmierci „zgnije (on) w grobie”. Taka wypowiedź przeczy jednak de facto chrześcijańskiej wierze w nieśmiertelność duszy, sąd Boży po śmierci, zmartwychwstanie ciał, niebo, piekło oraz czyściec. Co więcej, ów wtręt ze strony głównej bohaterki tego filmu może sugerować, iż jego twórcy chcieli w ten sposób wykreować model ateistycznej moralności reprezentowanej przez pełną poświęcenia i miłości do innych, lecz niewierzącą Erin. Dzięki Bogu jednak ów wątek nie jest rozwijany w omawianym obrazie i choć w żadnym momencie Erin nie objawia się widzom jako osoba wierząca w Boga, to przynajmniej dobro przez nią czynione nie jest przedstawiane w opozycji do wiary i moralności chrześcijańskiej (co zdarza się być eksponowanym w niektórych filmach).
Mirosław Salwowski
/.../