Leave a Comment „Colette” przedstawia historię dość osobliwego romansu, gdyż jego bohaterami jest para żydowskich więźniów niemieckiego obozu zagłady w Oświęcimiu. Uczucie między tytułową Colette a Vilim (zwanym „Małe Piwo”) rozpoczyna się, kiedy chłopak, dzięki swojemu doświadczeniu w obozowych realiach, ratuje nowo przybyłej dziewczynie życie. Vili, mimo że jest zakochany w pięknej więźniarce, jako zrozumiałą konieczność akceptuje fakt, że ukochana utrzymuje intymne relacje nie tylko z nim, ale również z oficerem SS Weissackerem. Zakochani starają się jednak nie tylko przetrwać, ale planują również wspólną ucieczkę …
Jako że na przestrzeni lat, które dzielą nas od zakończenia II wojny światowej, powstało już wiele filmów, opowiadających o tym, co działo się za kolczastymi drutami nazistowskich obozów zagłady, warto się zastanowić, czy kolejna produkcja była potrzebna i jakie wartości jego twórcy starają się zaszczepić widzom, korzystając z podatnego gruntu naturalnej empatii i współczucia dla cierpiących. Otóż istotą tego filmu wydaje się moralne przyzwolenie na przekraczanie Bożych przykazań celem zachowania życia. Takie postępowanie typu „życie za wszelką cenę” jest tu pokazane już nie tylko jako „wstydliwa konieczność” ale bez większych ogródek jako będące właściwym w trudnych sytuacjach. Mamy tu więc do czynienia z herezją etyki sytuacyjnej, która wielokroć została potępiona przez Magisterium Kościoła, by wspomnieć choćby tylko z jego wypowiedzi na ów temat:
„Żadne bowiem trudności nie mogą znieść prawomocności przykazań Bożych, zabraniających czynów z natury swej złych” – Pius XI, Casti connubii.
W rzeczywistości (…) chociaż wolno niekiedy tolerować mniejsze zło moralne dla uniknięcia jakiegoś większego zła lub dla osiągnięcia większego dobra, to jednak nigdy nie wolno, nawet dla najpoważniejszych przyczyn, czynić zła, aby wynikło z niego dobro. Innymi słowy, nie wolno wziąć za przedmiot pozytywnego aktu woli tego co ze swej istoty narusza ład moralny – a co tym samym należy uznać za niegodne człowieka – nawet w wypadku, jeśli zostaje to dokonane w zamiarze zachowania lub pomnożenia dóbr poszczególnych ludzi, rodzin lub społeczeństw – Paweł VI, „Humanae vitae”, n. 14.
„Istnieją czyny, które same przez się i w sobie są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot (na przykład: bluźnierstwo, zabójstwo, cudzołóstwo). Ich wybór pociąga za sobą nieuporządkowanie woli, to znaczy zło moralne, które nie może być usprawiedliwione odniesieniem do dobra, które mogłoby ewentualnie z nich wyniknąć” – Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego, n. 369.
Kościół ukazuje wiernym przykłady licznych świętych (…), którzy głosili i bronili prawdę moralną aż do męczeństwa, albo woleli umrzeć, niż popełnić choćby jeden grzech śmiertelny. Wyniósł ich do chwały ołtarzy , to znaczy kanonizował ich świadectwo i publicznie uznał za słuszne ich przekonanie, że miłość Boga każe bezwarunkowo przestrzegać Jego przykazań nawet w najtrudniejszych okolicznościach i nie pozwala ich łamać nawet dla ratowania własnego życia (…). Męczeństwo odrzuca jako złudne i fałszywe wszelkie ludzkie tłumaczenia, jakimi usiłowałoby się usprawiedliwić – nawet w wyjątkowych okolicznościach – akty moralnie złe ze swej istoty – Jan Paweł II, „Veritatis Splendor”, n. 91.
Warto też wspomnieć, że w samym nieomylnym Słowie Bożym nie brak twierdzeń, które w oczach wiernych wykluczać powinny możliwość przyjmowania takiej etyki. Oto kilka przykładów:
„ Oczy Jego patrzą na bojących się Go – on sam poznaje każdy czyn człowieka. Nikomu On nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć” – Mądrość Syracha 15, 19-20
„I czyż to znaczy, iż mamy czynić zło, aby stąd wynikło dobro? – jak nas niektórzy oczerniają i jak nam zarzucają, że tak mówimy. Takich czeka sprawiedliwa kara” – List do Rzymian 3, 8
„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” – List do Rzymian 12, 21.
„Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania abyście mogli przetrwać” – 1 Kor 10, 13.
Nikt walczący po żołniersku nie wikła się w kłopoty około zdobycia utrzymania, żeby się spodobać temu, kto go zaciągnął. Również jeżeli ktoś staje do zapasów, otrzymuje wieniec tylko [wtedy], jeżeli walczył przepisowo – 2 List do Tymoteusza 2, 4-5.
Dewizą chrześcijanina powinno być raczej „lepiej umrzeć niż zgrzeszyć” niż „byle przeżyć„. Oczywiście różne okoliczności mogą sprawiać, że wina danej osoby za konkretny grzech może być mniejsza bądź większa. Tak więc, gdy widzimy cudzołożną relację pomiędzy Weissackerem a Colette, to przypuszczamy, że znacznie większy ciężar winy ponosi tu ów oficer SS niż zależna od niego więźniarka. Nie zmienia to jednak faktu, że i ona grzeszy, ponieważ dokonała świadomie wyboru, że woli cudzołożyć niż umrzeć. Później zresztą w zamian za pewne korzyści zdeprawowana własną uległością Colette wchodzi też w lesbijskie relacje z jedną z funkcyjnych więźniarek. Dziewczyna nie waha się też długo, kiedy ma do wyboru poświęcić życie własne czy innej z więźniarek. Skupiam się tutaj na Colette, gdyż to ona jest tu niejako symbolem życia, które warto ratować za wszelką cenę. Vili zaś, który pełni też w całej historii rolę ukrytego narratora, jest tu natomiast głosem życzliwej akceptacji dla takiej postawy.
Powie ktoś może, że, co mają, wcześniej wspomniane chrześcijańskie wartości czy zasady do filmu, którego głównymi bohaterami są Żydzi? Jednakże popularne stwierdzenia, że „życie ludzkie jest najważniejsze i trzeba je ratować za wszelką cenę” nie są prawdziwe już w świetle tych ksiąg Starego Testamentu, które za święte uznają żydzi. Mamy w nich bowiem rozliczne przykłady niewiast i mężczyzn spośród Narodu Wybranego, którzy woleli oddać swoje życie niż okazać nieposłuszeństwo Bogu. Woleli oni bowiem stracić to, czego i tak nie mogli zachować niż narazić swoją relację z Bogiem Izraela. W ten sposób i życiem i śmiercią zaświadczali, że mają tylko jednego Boga. Jedną z takich postaci była np. opisana w księdze Daniela niewiasta o imieniu Zuzanna, o której przykładzie w następujący sposób pisał papież Jan Paweł II w swej zwalczającej herezję etyki sytuacyjnej encyklice „Veritatis splendor”:
Już w Starym Przymierzu spotykamy się z godnymi podziwu świadectwami wierności wobec świętego prawa Bożego, aż do dobrowolnego przyjęcia śmierci. Ich symbolem może być historia Zuzanny: dwaj niesprawiedliwi sędziowie, którzy grożą jej śmiercią ponieważ nie chce ulec ich nieczystym żądzom słyszą odpowiedź: << jestem w trudnym ze wszystkich położeniu. Jeżeli to uczynię, nie ujdę waszych rąk. Wolę jednak niewinna wpaść w wasze ręce , niż zgrzeszyć wobec Pana>> (Dn 13, 22-23). Zuzanna, która wolała <<niewinna wpaść>> w ręce sędziów, daje świadectwo nie tylko wiary i zaufania do Boga, ale także posłuszeństwa wobec prawdy i absolutnych wymogów porządku moralnego: swoją gotowością przyjęcia męczeństwa głosi, że nie należy czynić tego, co prawo Boże uznaje za złe, aby uzyskać w ten sposób jakieś dobro.Wybiera dla siebie lepszą cząstkę: przejrzyste, bezkompromisowe świadectwo prawdzie dotyczącej dobra oraz świadectwo Bogu Izraela; w ten sposób przez swoje czyny ukazuje świętość Boga – Jan Paweł II, tamże, n. 91.
Zupełnie inaczej ma się sprawa Colette, która oddając się esesmanowi w zamian za większe szanse na przeżycie, w praktyce uznaje go za swojego pana i boga, w którego mocy jest określać jej życiowe zasady.
Poza pochwałą etyki sytuacyjnej film ten niestety posiada też inne poważne wady takie jak prezentowanie w pozytywnym świetle pożycie pozamałżeńskie pomiędzy Colette a Vilim czy duża ilość dość naturalistycznie pokazywanych scen erotycznych i nagości.
Obok tych ewidentnych wad film ma też swoje mocniejsze strony. Widzimy tu wszak wiele pozytywnych postaw, kiedy więźniowie (czasami bezinteresownie) troszczą się o siebie nawzajem, czasami z narażeniem życia. Są nawet momenty, w których tak okrutna i zdeprawowana postać jak Weissacker okazuje ludzkie uczucia (cierpi po stracie brata). W pewnej scenie jest nawet pokazane, jak ów oficer SS czyni dobro, kiedy to chroni Colette przed sterylizacją. Jest też w tym filmie coś na kształt szczęśliwego zakończenia, za które uznać można powojenne losy Colette i jej rodziny.
Jednakże, jako całość film wydaje się niegodny polecenia.
Marzena Salwowska
/.../