Leave a Comment Paul i Meryl Morgan, uznany prawnik i wzięta agentka nieruchomości, to małżeństwo w poważnym kryzysie, a właściwie już w separacji. Para ta jednak, mimo notorycznego braku czasu, próbuje (za pośrednictwem młodych asystentów) umówić się na wspólną kolację, by porozmawiać o swoich problemach. Do tego spotkania wreszcie dochodzi, jednak traf chce, że w drodze powrotnej Morganowie stają się przypadkowymi świadkami morderstwa. Fakt ten wywraca ich życie do góry nogami, gdyż jako osoby objęte programem ochrony świadków, będą musieli przenieść się z ukochanego Nowego Jorku na odległą prowincję w miejsce, gdzie łatwiej spotkać niedźwiedzia niż prawnika. Tu pod okiem pewnego szeryfa i jego żony państwo Morganowie będą zmuszeni zamieszkać znowu pod jednym dachem.
„Słyszeliście o Morganach?” to produkcja (choć nie bez pewnych zastrzeżeń) zdecydowanie wartościowa i prorodzinna w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nadto, co prawie się nie zdarza w gatunku zwanym komedią romantyczną, jest to film naprawdę zabawny, z dobrym aktorstwem, wdzięcznymi dialogami i szybkimi zwrotami akcji.
Główną zaletą tej komedii jest oczywiście to, że pokazuje ona akcję ratowania małżeństwa, które jest śmiertelnie zagrożone nie tyle przez płatnego mordercę, który je ściga, ile przede wszystkim przez zdradę, której dopuścił się mąż. Co ważne cudzołóstwo jest tu pokazane jako rzecz, której, zasadniczo, nie da się usprawiedliwić wcześniejszymi problemami w związku (choć te w jakimś stopniu mogą łagodzić ocenę tego występku). Twórcy tego filmu raczej wystrzegają się przerzucania winy ze sprawcy na ofiarę, przeciwnie, pani Morgan ma tu możliwość mówić otwarcie o krzywdzie, jakiej doznała ze strony wiarołomnego męża i różnych jej wymiarach. Od początku oczywistym jest też w tym obrazie, że to sprawca, czyli pan Morgan, musi teraz zabiegać o wybaczenie swojej ofiary, czyli własnej żony, starać się jej okazać swoją skruchę i próbować zadośćuczynić za jej cierpienie, walczyć o odzyskanie miłości i zaufania, a także o odbudowę poczucia własnej wartości swej żony, zwłaszcza jako kobiety. Sprawa jest tu postawiona więc bardzo jasno i, rzec można, w tradycyjnie chrześcijański sposób – cudzołóstwo jest poważnym grzechem, którego nie można usprawiedliwiać, ale można wybaczyć. Ważny jest też wątek negatywnej oceny również „zdrady w wyniku zdrady”, jakiej dopuszcza się pani Morgan w okresie separacji. Choć wiele liberalnie nastawionych pań uznałoby zapewne, że jej mąż sam sobie na to zasłużył i że wręcz dał swojej żonie „prawo” do takiego postępowania, to tu ten cudzołożny wyskok zranionej żony ukazany jest negatywnie jako błędne postępowanie, którego później ona żałuje.
Dodatkową zaletą filmu jest też to, że udziela on małżonkom pewnych konkretnych przestróg przed rzeczami, które mogą osłabiać jedność małżeńską (np. obsesyjne skoncentrowanie na potrzebie poczęcia dziecka, brak czujności w relacjach ze znajomymi płci przeciwnej), daje też on pewne praktyczne porady, jak starać się o podtrzymywanie czy przywracanie stanu zakochania w związku (np. przez „randkowanie” ze współmałżonkiem).
Kolejną wartością filmu, która stanowi jednocześnie główne źródło jego komizmu, jest zderzenie przybyszów wielkiego miasta z zupełnie odmiennym stylem życia i różną hierarchią wartości „prowincjuszy”. Bogobojni i konserwatywni mieszkańcy tzw. „pasa biblijnego” są tu pokazani z dużą życzliwością jako bardziej skłonni do bezinteresownej pomocy bliźniemu, bardziej niezależni, szczerzy, odważni i trzeźwo myślący niż zazwyczaj liberalni i egocentryczni mieszkańcy wielkich miast. Gwoli sprawiedliwości dostrzega się tu też pewien pozytywny wkład, jaki wnoszą do prowincjonalnej społeczności przybyli z Nowego Jorku Morganowie. Film ten ogólnie rzecz biorąc pełen jest ciepła i pozytywnych emocji, co widać szczególnie w jego życzliwym oraz nieszyderczym humorze. Za pomocą żartów z odmiennych stylów życia i trochę z politycznej poprawności wydobywa się tu pokłady ciepła i wzajemnej życzliwości, jakie mogą jeszcze drzemać we współczesnych ludziach.
Trzeba też pochwalić twórców tej komedii za to, że mimo, iż jednym z jej głównych wątków jest polowanie płatnego mordercy na Morganów, nie ma tu żadnych scen bardziej graficznej przemocy, a trup bynajmniej nie ściele się w tym filmie gęsto.
Jeśli zaś chodzi o wady filmu to nie są one może zbyt jaskrawe, gdyż są pewną ubocznością, nie mniej nie powinny ujść uwagi widza. Daje się więc tutaj momentami zauważyć dość nieskromne stroje noszone przez niektóre z pań, pokazywanych jednocześnie jako konserwatywne i (w domyśle) bogobojne, co jest niemiłym zgrzytem. Innym zgrzytem jest posługiwanie się jako „narzędziem do czynienia dobra” kłamstwem, na dodatek przez pozytywnych bohaterów. O ile ze spokojem można przyjąć fakt, że Morganowie przybierają na pewien czas inne nazwisko, gdyż nie jest to kłamstwem, a w samym Piśmie św. łatwo można znaleźć przykłady, gdy Bóg z różnych powodów zmieniał człowiekowi imię, to już to, że szeryf każe podawać Morganom pewne nieprawdziwe informacje np. na temat ich pochodzenia, co jest już ewidentnym kłamstwem.
Niemniej z powyższymi zastrzeżeniami polecamy tę pełną ciepłego humoru i życzliwości wobec ludzi prorodzinną komedię.
Marzena Salwowska
/.../