Leave a Comment Siedemdziesięcioletni wdowiec Ben nie może odnaleźć się na emeryturze, postanawia więc wrócić do czynnego życia zawodowego. Mimo wieloletniego doświadczenia w marketingu (w tym na stanowisku dyrektora) wybiera trochę nie licującą z powagą jego wieku ścieżkę powrotu – zostaje praktykantem w firmie zajmującej się internetową sprzedażą odzieży. W miejscu tym, którego głową i sercem jest dynamiczna i niezależna Jules, pracują właściwie sami młodzi ludzie, Ben zdaje się więc tam z początku w ogóle nie pasować.
Główne przesłanie „Praktykanta” nie jest może ani zbyt odkrywcze, ani głębokie, jest jednak na tyle dobre, że mimo rozmaitych zastrzeżeń, zdecydowaliśmy się ocenić film pozytywnie. Otóż produkcja ta przede wszystkim przypomina, jak wiele cennych rzeczy mają do zaoferowania społeczeństwu starsi ludzie. W „Praktykancie” jest wiele scen, w których bez trudu odnaleźć można pozytywne wzorce życzliwych relacji starsi – młodsi. Obie strony uczą się tu od siebie pożytecznych rzeczy. Przykładowo, współpracownicy Bena nabierają przy nim lepszych manier, czy dowiadują się takich banalnych z pozoru rzeczy, jak ta, że ustne przeprosiny mogą być znacznie skuteczniejsze od mailowych. Ben z kolei dzięki młodym ludziom uczy się aktywnie korzystać z Internetu. Poza nieporównywalnie większym doświadczeniem życiowym Ben może też zaoferować młodszym pracownikom, a przede wszystkim szefowej, rzecz tak cenną jak spokój, który jest pochodną jego wieku, gdyż on już nie musi nigdzie gnać, żyć w pędzie, uganiać się za karierą czy uznaniem. Niewątpliwą zaletą filmu jest też pokazanie etosu sumiennej pracy, który może łączyć różne pokolenia. Mamy tu bowiem osoby w różnym wieku, które wykonują swoją pracę z odpowiedzialnością i starannością, jak też zaangażowaniem i pasją. Ukazana tu firma przypomina też raczej przedsięwzięcie rodzinno -koleżeńskie niż machinę nastawioną wyłącznie na zysk. Szefowa tejże firmy również nie przypomina pamiętnej smoczycy z filmu „Diabeł ubiera się u Prady”, choć też jest wymagająca, to nie pomiata pracownikami i nie składa ich na ołtarzu sukcesu.
Na plus zaliczyć też można wątek rodzinny „Praktykanta”, w którym Jules przedkłada dobro swojej rodziny (męża i córeczki) nad sukces firmy. W wątku tym obserwujemy również liczne niebezpieczeństwa związane z odwróceniem naturalnych ról w małżeństwie, kiedy to główny ciężar utrzymania rodziny spada na żonę, natomiast mąż zajmuje się domem i dzieckiem. Widzimy tu, jak łatwo taki wzorcowy „partnerski mąż” traci poczucie męskości i jaką pokusą może być dla niego próba odbudowania tego poczucia w ramionach obcej kobiety. Tu warto zaznaczyć, że twórcy filmu pokazują jedynie takie zjawisko, ale go nie usprawiedliwiają. W produkcji tej bowiem pada jasne stwierdzenie, że ostatecznie wina leży po stronie tego, kto zdradza i nie powinno się jej przerzucać na osobę zdradzaną.
Niestety nie wszystkie aspekty filmu wyglądają tak kolorowo. Znajdujemy tu bowiem takie mankamenty jak spora ilość wulgaryzmów (w polskiej wersji językowej szczęśliwie ograniczona), dwie sceny, w których źródłem komizmu są nieobyczajne zachowania bądź lubieżne skojarzenia (na dodatek pokazane bardzo aprobatywnie), oraz sugerowane i również pochwalane pozamałżeńskie pożycie głównego bohatera z jedną z pracownic firmy, w której odbywa praktykę. Dość wątpliwa jest też scena, w której Ben namawia swoich młodych współpracowników do wspólnego włamania (za zgodą córki właścicieli domu), sytuacja ta jest jednak o tyle specyficzna, że nie ma tu ani kradzieży, ani zniszczenia cudzego mienia, a chodzi o jakby cofnięcie czyjegoś złego postępku i błędu (mianowicie sprawcy chcą z komputera starszej i chorej niewiasty wykasować obraźliwy mail, który omyłkowo przesłała jej córka). Głównym jednak mankamentem filmu może okazać się rzecz z pozoru całkiem niewinna, a mianowicie podsuwany tu widzom pomysł, by przez ciągłą zawodową aktywność odsuwać od siebie poczucie pustki, które wbrew pozorom może być jedną z największych zalet starszego wieku. To odczucie może bowiem skłaniać do dystansu wobec spraw tego świata i do zastanowienia nad prawdziwym sensem ludzkie egzystencji.
Niemniej, choć z bardzo poważnymi zastrzeżeniami polecamy ten film jako słuszny hołd dla zalet wieku srebrnego.
Marzena Salwowska
/.../