Leave a Comment Luke to sfrustrowany bohater wojenny z małego miasta w USA, który upija się i demoluje miejskie parkometry. Za ten chuligański czyn zostaje skazany na dwa lata ciężkich robót. W miejscu tym tytułowa nieugiętość Luka sprawia, że szybko zyskuje on szacunek i podziw współwięźniów. Dużo gorzej za to układają się relacje głównego bohatera ze strażnikami.
Film ten jest zasadniczo krytyką opartego na więziennictwie systemu penitencjarnego, a może nawet, idąc dalej „opresyjnego państwa”, które stosuje środki przymusu wobec swoich obywateli. I w pewnej mierze można by nawet zgodzić się z tą krytyką, gdyż z pewnością takie rzeczy jak znęcanie się nad więźniami czy poniżanie ich godne są nagany. Jednakże film ten nie ogranicza się do takiej zasadnej krytyki możliwych nadużyć systemu więziennictwa, ale wyraźnie widoczna jest tu fundamentalna niechęć do władzy, która, jak mówi św. Paweł Apostoł „nie na próżno nie nosi miecz” (Rz 13,4), gdyż jest „narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle” (Rz 13,4). Ten przywilej i obowiązek władzy, by karać złoczyńców, zdaje się tu być kwestionowany, co widać chociażby w rozkładzie ról – z sympatią pokazani są tym filmie jedynie więźniowie, strażnicy zaś bezosobowo lub wyraźnie negatywnie. Dochodzi nawet do czegoś w rodzaju „nawrócenia”, kiedy to jeden z więźniów („Twardziel”), który dotąd szanował strażników, pod wpływem Luka również zaczyna przejawiać buntowniczą postawę. Wyraźnie też pogardza się tutaj pracą strażników, trudno też w tym filmie doszukać się jakichś wypowiedzi, które uznawałyby cnotę praworządności, lub chwaliły słuszność zasądzanych prawnie kar dla złoczyńców.
Poważnym minusem tego filmu są też pozytywne odniesienia do grzechu nieczystości. Chodzi tu zwłaszcza o scenę, w której pewna dość skąpo odziana dziewczyna myje na oczach więźniów samochód, co jest pokazane w bardzo sugestywny i lubieżny sposób (scena ta jest chyba pierwowzorem wielu podobnych we współczesnym kinie). Kilka razy w raczej aprobatywnej formie pojawia się w tej produkcji też wątek czytania przez więźniów prawdopodobnie pornograficznych powieści (choć bez „pikantnych” szczegółów).
Krytycznie warto też przyjrzeć się wyraźnie sceptycznej postawie twórców tego filmu wobec chrześcijaństwa. Sam Luke jest pokazany jako ateista, a jego postać jest prowadzona w ten sposób, że raczej utwierdza się on tylko w słuszności swojej postawy. Tak dzieje się zwłaszcza w jednej z ostatnich scen filmu, kiedy to Luke podczas kolejnej ucieczki chroni się w kościele, gdzie przez chwilę postanawia jednak zwrócić się do Boga w modlitwie o pomoc, jednakże już za moment stwierdza, że to nie ma sensu i musi radzić sobie jak zwykle sam.
Głównym jednak błędem tego filmu pozostaje kreowanie na głównego bohatera i tworzenie wokół niego romantycznej otoczki człowieka, który gardzi prawem i porządkiem społecznym, nie uznaje też władzy, którą z woli Boga ma nad sobą. Warto tu zwrócić uwagę, że nie każda odwaga i nieugiętość zasługują na nasz podziw. Odwaga w złych rzeczach i nieugiętość w głupocie to chyba jednak kiepski wzór do naśladowania.
Trudno więc polecać ten film, gdyż na bohatera kreuje on człowieka, który zamiast spokojnie odbyć wyrok, a po jego zakończeniu zmienić swoje życie na lepsze, przyjmuje negatywną i buntowniczą postawę wobec zasadniczo słusznej (choć może zbyt surowej) kary. Człowieka, który pogardza władzą i jej przedstawicielami, popisuje się w skrajnie idiotyczny sposób przed współwięźniami (np. zjada w ciągu godziny 50 gotowanych jaj), podejmuje źle rokujące próby ucieczki, by w końcu na darmo stracić swoje życie.
Marzena Salwowska
/.../